Castiel stał oparty o swój motocykl, dawno nie miał tak okropnego dnia. Miał nadzieję, że już nic go nie zepsuje, od kilku minut czekał na Deana. Wolał tym razem czekać na niego wcześniej, żeby nie miał mu zbyt długo za złe. Wszystko szło by zgodnie z jego planem gdyby nie Meg, która podeszły do niego z wrednym uśmieszkiem. — Mam sprawę.
— Co jest?
— Musisz mnie podwieźć, jesteś mi winien przysługę a ja nie mogę się spóźnić. — powiedziała, sięgając po jeden z kasków.
— Akurat teraz nie mogę, więc sorry Meg. — zaczął się rozglądać, mając nadzieję, że Dean nie zobaczy ich razem, nie chciał robić mu przykrości.
— Słuchaj, nie obchodzi mnie czy możesz czy nie, jesteś mi winien przysługę, więc sadzaj dupe i jedziemy. — warknęła.
Castiel nie mając innego wyboru wsiadł na motocykl i zakładając kask zapytał. — Gdzie?
— Pod dom mojej babci.
— Co? Przecież to na drugim końcu miasta ... — chciał coś jeszcze powiedzieć, ale ta mu przerwała.
— Dlatego odpalaj to swoje cacko i jedziemy. — I cała nadzieja bruneta na szybki powrót prysła, a miał nadzieję, że tym razem nie zawiedzie Deana.
A skoro mowa o Deanie, ten całą sytuacje obserwował przez okno, Castiel wystawił go jednego dnia dwa razy. Czuł się beznadziejnie, nie wiedział, co ze sobą zrobić. Jednak tym razem nie pozwolił łzą spłynąć, kiedy poczuł je w swoich oczach szybko zamrugał, żeby się ich pozbyć. Chwycił leżący na podłodze plecak i wściekły, poszedł się przejść. Dobrze mu zrobi powrót do domu na około, nie chciał wyładowywać później swoich nerwów na rodzinie. Tym bardziej, że Castiel nie był ich wart, bynajmniej to starał się sobie wmówić.
Kiedy siedział w parku, jego telefon, który leżał obok niego na ławce zawibrował. Dostał wiadomość, oczywiście od Castiela, jednak nie miał ochoty czytać tego, co ten wymyślił tym razem. Zignorował go, wstał z ławki, włączył muzykę i spokojnym krokiem ruszył do domu.
* Puk, puk, znowu puka na złość coś,
Puk, puk chce przekroczyć próg i mnie dotknąć
Puk, chyba nie da mi odpocząć,
Nieproszony gość o nim mówią SAMOTNOŚĆ.Znasz to uczucie,
Gdy nie wierzy w ciebie nikt?
Musisz uciec,
Ale nie wiesz którędy masz iść
I gubiąc kluczyk, gubisz ich,
Nie mów nic,
Zanim runie domek z kart...***
Castiel pożegnał się z Meg i spojrzał na wyświetlacz telefonu. 16:30 z Deanem miał się spotkać pod szkołą o 15:15 nie ma szans, żeby ten jeszcze tam był.— Kurwa! — krzyknął, uderzając ręką w kierownicę. Odblokował telefon i zaczął pisać drugą przeprosinową wiadomość.
CZYTASZ
Dlaczego mnie nienawidzisz? |Destiel| ZAKOŃCZONE
FanfictionDean mieszka z ojcem i młodszym bratem w Kansas, gdzie chodzi także do szkoły. Jego mama od 10 lat jest w śpiączce i nie wiadomo czy kiedyś się obudzi. Chłopak musi radzić sobie z opieką nad młodszym bratem i wieloma innymi obowiązkami. Co się stan...