Następnego dnia Castiel zajechał pod dom Deana, tak jak zazwyczaj, można powiedzieć, że pomału stawało się to rutyną. W kilka minut dojechali pod szkołę, gdzie czekała na nich Charlie, po przywitaniu, rozeszli się w swoje strony Charlie i Dean poszli na zajęcia uzupełniające, a Castiel na poranny trening drużyny, do której udało mu się dołączyć. Nie traktował sportu jakoś poważnie ani nie zamierzał wiązać z nim przyszłości, bardziej było to w ramach hobby.
Wszedł do szatni pięć minut przed dzwonkiem, przywitał się z chłopakami, brakowało tylko jego kuzyna, który akurat w tym momencie przekroczył próg pomieszczenia.
— No witam! — krzyknął do kolegów i podszedł do Castiela, którego klepnął w ramię. — No jak tam nasz plan? Chyba się z nimi nie skumałeś, co?
— Siema Balth, no co ty, to część planu, mówiłem, że muszę zyskać jego zaufanie. — skłamał, na razie była to jedyna opcja. — Po za tym pojawiła się Charlie, a ona jest cwana, nie chce, żeby coś zauważyła.
— Ty to masz łeb, jak psiapsi tej cioty ci zaufa, to on tym bardziej musi. A w sumie, może i ty coś z tego będziesz mieć w końcu, jak to kiedyś mówiłeś? — zaśmiał się.
— Mi to tam bez różnicy kogo mamę łóżku. — przypomniał. Musiał się powstrzymywać przed powiedzeniem za wiele, już samo to jak Balthazar nazwał Deana, podirytiwało go.
— Długo mam na was czekać panienki! — krzyknął trener stojący w drzwiach. Castiel był wdzięczny, temu facetowi, chociaż raz pojawił się w odpowiednim momencie.
***
Po treningu okazało się, że Novak ma godzinę wolną, ponieważ nauczyciel z którym miał mieć lekcje został pilnie wezwany do szpitala. Postanowił, więc przejść się trochę po szkole i znaleźć jakieś ustronne miejsce. Niestety jego plan nie wypalił w momencie, gdy usłyszał swoje imię. — Castiel! — wołała go Charlie.
Ten zatrzymał się by poczekać na koleżankę. — Co jest?
— Mam sprawę. Chodzi o Deana. — brunet spojrzał na nią ze strachem w oczach, nie wiedząc czemu w jego głowie od razu pojawiły się najgorsze scenariusze. — Spokojnie cały jest, siedzi z Kevinem i pomaga mu w jakimś zadaniu. Mniejsza w przyszłym tygodniu w piątek wypadają jego urodziny, wiesz, że nie ma zbyt wielu znajomych, więc pomyślałam. Może zechcesz z nami gdzieś wyskoczyć i pomóc mi go jakoś zaskoczyć?
Castiel był szczerze zdziwiony, ona na prawda musiała mu zaufać. Czuł się okropnie z tym, co powiedział Balthazarowi, ale nic innego nie przyszło mu do głowy, improwizował. Musi coś w końcu wymyślić, żeby się z tego wykręcić, po za tym dalej nie wiedział jaki problem ma Balth do Deana. O tym też musi z nim koniecznie pogadać, może tym razem uda mu się dowiedzieć czegokolwiek. — Wow, nie spodziewałem się tego, ale tak, chętnie.
Dziewczyna podskoczyła z piskiem — Oki, jak coś to się spiszemy, do później.
— Do później.
Pod koniec lekcji Castiel zabrał swój plecak z podłogi, na której także siedział i poszedł w stronę klasy, w której miał podstawową matematykę z całą swoją klasą. Tam też zobaczył grupkę osób w tym Meg, która machnięciem ręki dała mu znak, żeby podszedł. — Siemka, sprawa wygląda tak za miesiąc mój kuzyn robi imprezę. Ma być naprawdę grubo, a ja mam zebrać jak najwięcej osób, mam nadzieję, że przyjdziesz.
— To dopiero za miesiąc, raczej nie będę mieć innych planów, ale nic nie obiecuje. — to było dziwne, kiedyś nie było mowy żeby przegapił taką okazję, a teraz średnio miał ochotę na jakąkolwiek imprezę w takim gronie jak Meg.
Meg podeszła bliżej niego i położyła dłoń na jego piersi. — Nie ma mowy, żeby ciebie tam zabrakło, Clarence.
— Castiel. — poprawił ją.
— Mniejsza. Masz być i tyle, mój kuzyn chce tam najlepszą śmietankę towarzyską. — zarządziła i lekko go odpychając, odwróciła się. — Jakoś nie mam ochoty na liczenie, zapalisz?
Castiel chwile walczył ze swoimi myślami, zmienił się przez to ile czasu spędzał z Deanem, dawno nie wagarował, więc czemu nie. — Jasne, ale palimy twoje fajki.
— Ale tylko dlatego, że ostatnio spędzamy ze sobą mało czasu. — powiedziała nadal, idąc przed siebie. — Będziesz tak stał, ja nie zamierzam czekać.
Novak pokręcił głową i podbiegł do dziewczyny, którą objął ramieniem przyjacielskim gestem. Niestety dla Dean, który obserwował całą sytuacje wyglądało to nieco inaczej.
— Hej, nie przejmuj się nią. — szturchnęła go Charlie.
— Co? Skąd ci coś takiego do głowy przyszło, nie obchodzi mnie to.
Rudowłosa spojrzała na niego swoim wzrokiem Dean–mnie–nie–oszukasz–wiedzę–jak–na–niego–patrzysz. — Wcale
— No tak po prostu, Meg to same kłopoty. — próbował jakoś wybrnąć, niestety Charlie wciąż patrzyła na niego w ten sam sposób. — No dobra, może troszeczkę mnie wkurzła, tym jak go dotknęła.
— Ha! Jesteś zazdrosny o Meg.
— Charlie, ciszej, jeszcze ktoś usłyszy. — syknął. Dean naprawdę cieszył się tym, że nikt go nie dręczy, może i jest to podejrzane, ale nie chce tego zmieniać. Na jego nieszczęście kawałek dalej z grupką znajomych stał Balthazar pewny, że plan Castiela idzie doskonale i w końcu uda mu się zniszczyć Deana Winchestera tak, jak jego ojciec zniszczył mu rodzinę.
Dramatyczny koniec rozdziału, ostatnio było śmiesznie, więc myślę, że to najlepsza pora by to przerwać.
Jeżeli po tym rozdziale będzie 2tys. Wyświetleń to startujemy z maratonem!
Do następnego.
Baaay!
CZYTASZ
Dlaczego mnie nienawidzisz? |Destiel| ZAKOŃCZONE
FanficDean mieszka z ojcem i młodszym bratem w Kansas, gdzie chodzi także do szkoły. Jego mama od 10 lat jest w śpiączce i nie wiadomo czy kiedyś się obudzi. Chłopak musi radzić sobie z opieką nad młodszym bratem i wieloma innymi obowiązkami. Co się stan...