5. Czekasz na zaproszenie?

393 50 19
                                    


— Dean, kto to był? — zapytał Sam, schodząc ze schodów.

Dean wypuścił powietrze, które wstrzymywał od czasu, kiedy Castiel przyparł go do ściany. — To Castiel, kuzyn Balthazar. Jest nowy w naszej klasie i to on zrobił to. — mówiąc "to" zamachał ręką nad swoją głową.

— Och, ja przepraszam,gdyby wiedział, nie wpuściłbym go. — Sam, czuł się winny całej sytuacji. Dean widząc to uśmiechnął się delikatnie. — Sammy to nie twoja wina, nie wiedziałeś.

— Powinienem był nie odpuszczać i dowiedzieć się kto ci to zrobił.

— Sam. Toja jestem starszym bratem i to ja mam dbać o ciebie.

— Tonie oznacza, że ja nie mogę martwić się o ciebie. — Dean słysząc słowa trzynastolatka uśmiechnął się szerzej i przytulia go. — Jesteś najlepszym bratem, jakiego mogłem mieć.

Sam wtulił się w starszego, wiedział, że to jego sposób na powiedzenie "kocham cię". Okazało się, że Dean spał do dziewiętnastej, więc zaproponował, że zrobi naleśniki na kolację. A gdy były już gotowe usiedli razem przed telewizorem i oglądali " Sherlocka". Tak minęła im reszta wieczoru aż do momentu, w którym Sam poszedł do łóżka.


***


W piątkowy poranek Dean obudził się na kanapie, o dziwo był przykryty kocem. Pewnie Sam nie chciał go budzić. Chłopak nie mając, co robić postanowił posprzątać w domu, a gdy skończył wziął część pieniędzy zostawionych przez ojca w szufladzie i poszedł do sklepu. W czasie drogi uświadomił sobie, że Sam ma urodziny w sobotę, na początku nie mógł sobie wybaczyć, że o nim zapomniał. Dlatego, gdy kupił najpotrzebniejsze rzeczy, zaszedł do cukierni.

Stał odpięciu minut przy ladzie ufając, że się zastanawia. Kiedy tak naprawdę nie mógł odczytać nazw ciast na cenniku.

— Może ci w czymś pomóc.— usłyszał szept po swojej prawej stronie.Zdawało mu się, że jego serce na moment przestało bić, by po chwili zacząć łomotać jak szalone.

— Castiel?

—Witaj Dean. Więc nad czym się tak zastanawiasz?

Chłopak przełknął ślinę, zdając sobie sprawę, że brunet wciąż zanim stoi. Czuł nawet jego oddech na swoim karku. — Co tutaj robisz?

— Hmm, to cukiernia, myślę, że przyszedłem kupić ulubione ciastka młodszej siostrze.

Dean nie wiele myśląc palną.— Myślałem, że masz tylko braci. — dopiero, jak to powiedział, zrozumiał, co zrobił Castiel mógł sobie coś pomyśleć. A Dean nie chciał wyjść na jakiegoś stalkera. To, że się nie lubili nie zmieniało tego.— Znaczy, tak słyszałem. — dodał szybko.

— Zmieniasz temat. — zauważył brunet.

Dean pochylił głowę, poddając się. — Nie widzę,co jest napisane na cenniku. Wszystko jest rozmazane.

W tym momencie Castielowi zrobiło się głupio. W końcu to było z jego winy. Dlatego zaczął czytać blondynowi wszystkie nazwy ciast wraz z cenami. Po kilku minutach Dean zdecydował się na jabłecznik, a Castiel kupił Annie, jej ulubione ciasteczka czekoladowe. Dean wyszedł pierwszy ze sklepu, nie spodziewał się zastać Balthazara i Uriela przed budynkiem. Ci widząc, go spojrzeli na siebie znacznie. — Fajna czapka. — zaśmiał się ten drugi.

W tym momencie Castiel wyszedł z cukierni, Balthazar widząc go rzucił się na Deana i popchnął go na ścianę, chłopakowi wszystkie zakupy w tym ciasto dla Sama, upadły na ziemię. — Niee! —krzyknął.

Uriel, idąc za przykładem kumpla, zrzucił czapkę Deana i po chwili mogli zobaczyć różowe włosy chłopaka.— To jest dopiero ciekawy okaz. Może następnym razem pokażesz się nam w sukience.

— Odwalcie się ode mnie w końcu, co ja wam zrobiłem? — zapytał Dean, próbując wstać z ziemi.

—Pokażmy mu, gdzie jego miejsce.- zarządził Balthazar. Następnie chwycił Deana za szyję i zaczął go podduszać. Uriel uśmiechnął się i uderzył zielonookiego w żebra. — No dalej Cas, czekasz na specjalne zaproszenie. Czy może się za kumplowaliście i teraz będziecie razem kupować ciasteczka.

Novak był rozdarty, tak naprawdę nie widział powodu, by krzywdzić Deana, ale miał zakład,który musiał wygrać. Odłożył ciastka na motocykl, który stał obok. Balthazar puścił Deana, który ciężko dyszał i od razu złapał się za obolały brzuch. Szarpnął go do góry i uderzył prosto w szczękę, rozwalając przy okazji Deanowi wargę, już przymierzał się do kolejnego ciosu, kiedy jakaś kobieta wybiegła ze sklepu naprzeciwko.

— Wy chuligani! Zostawcie go w spokoju. — krzyczała, biegnąc w ich stronę z mopem w ręce.

—Spadamy! — krzyknął Balthazar.

Po chwili nie było ich,został jedynie unoszący się w powietrzu dym z wydechu motocykli. —Chłopcze?

— Dziękuje pani. — Dean, przetarł krew z rozciętej wargi i chwycił resztki swoich zakupów z nadzieją, że ciasto przetrwało upadek. — Może zawiozę cię do szpitala. —zaproponowała kobieta, pomagając mu zebrać rozwalone zakupy.

—Nie trzeba, nic mi nie jest. — powiedział, jeszcze raz podziękował za pomoc i czym prędzej ruszył do domu. Z czasem, gdy adrenalina opadła zaczął odczuwać coraz większy ból.

Po wejściu do domu, od razu wszedł do kuchni położył rzeczy na stół i wyciągnął najsilniejsze leki przeciwbólowe z szafki. Po kilku minutach, podczas których Dean doprowadził swoją twarz do porządku ból znacznie się zmniejszył. W tym czasie zdążył też wypakować zakupy, większość nie ucierpiała. Najgorzej było z jajkami z dziesięciu zostało jedynie cztery. Na szczęście ciasto było całe.

Dean, wiedząc, że jego brat będzie za kilka minut, wbił świeczki w jabłecznik i usiadł przy stole. Kiedy usłyszał,że młodszy wszedł do budynku, chwycił zapalniczkę i zapalił je.Stanął uśmiechnięty przy stole. Sam wszedł do kuchni zdziwiony.— Dean, co?

— Wszystkiego najlepszego Sammy. Wiem, że urodziny masz za dwa dni, ale wtedy będę w pracy przez cały dzień. Więc kupiłem ciasto i..

— Nic już nie mów. Dziękuje.






Dlaczego mnie nienawidzisz? |Destiel| ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz