Dean przyszedł do Charlie pół godziny temu, okazało się, że rodzice dziewczyny wyjechali dwa dni temu na tygodniową delegację.
- Charls?
- Hmm? - mruknęła, przesypując chipsy do miski.
- Jak bardzo byłabyś zła, gdyby ktoś do nas dołączył?
Dziewczyna wrzuciła pustą paczkę do kosza i spojrzała na swojego przyjaciela. - No cóż, zależy kto miałby to być.
Dean podniósł głowę i spojrzał jej w oczy. - Nie udawaj, dobrze wiesz o kim mówię. Dlaczego nagle osoba Castiela przestała ci przeszkadzać?
Rudowłosa w odpowiedzi jedynie wzruszyła ramiona i chwyciła opakowanie żelków. - Skąd mam wiedzieć, jakoś ostatnio mniej mnie irytuje. A skoro go zaprosiłeś to nie mam nic przeciwko.
- Tyle, że tego nie zrobiłem, nie chciałem, żeby przyszedł, ale nie miałem wyboru. - warknął.
- Zmusił cię?! - zdenerwowana trzasnęła szafką. - Teraz wracamy do irytowania mnie.
- A jak myślisz? Nie zaprosiłbym go, bynajmniej na razie, ale nie miałem wyboru. Istatnio jest spokój, a on mógłby to zakłócić. Ehh chciałbym mu zrobić na złość, naprawdę.
- Na złość, mówisz. - uśmiechnęła się jak dziecko, które wpadło na genialny, mściwy plan. - Ja mu dzisiaj tak zrobię na złość, że się nie pozbiera. Pamiętasz jak kiedyś zrobiłam ci maseczkę?
- Chcesz zrobić mu maseczkę, po za tym ty też mnie wtedy zmusiłaś. - fuknął.
- A jak się darłeś, kiedy trzeba było ją zerwać. - zaczęła się śmiać, gdy przypomniała sobię minę swojego przyjaciela, kiedy dowiedział się że musi zerwać tą czarną maź ze swojej twarzy.
- To nie jest śmieszne, ale widok Castiela na moim miejscu, już tak. - dziewczyna uśmiechnęła się i przybiła Deanowi żółwika. - Może nie jest to najlepsza zemsta, ale pomyśl jak zabawnie będzie.
Godzinę później w całym domu dało się słyszeć dźwięk dzwonka.
- Otworzysz? - zapytała, chociaż Dean i tak wiedział, że będzie musiał to zrobić. Podszedł do drzwi i zajrzał przez wizjer by upewnić się, że to Castiel, ponieważ w głębi serca miał nadzieję, że będzie to dostawca pizzy, której jeszcze nie zamówili. Oczywiście nie był to dostawca, a niebieskooka brunet. - Hej, Cas.-Witaj Dean. - wszedł do budynku już chciał iść dalej, ale wtedy blondyn stanął mu na przejściu. - Buty, jakoś u siebie je ściągasz, a w gość ci trudno?
Castiel spojrzał na niego najpierw zdziwiony, ale szybko zstąpił to szerokim uśmiechem. - Ale ty się pyskaty zrobiłeś, nie wiem czemu, ale podoba mi się to.
Dean znieruchomiał, a Castiel ściągnął w tym czasie buty i skierował się do salonu, w którym była Charlie, przywitał się z rudowłosą i krzyknął. - Idziesz, czy będziesz tam spędzał wieczór?
- Nie ja... idę już. - ocknął się. - Pomóc z czymś jeszcze?
- W sumie to już wszystko zrobione, po pizzę też zadzwoniłam. - uśmiechnęła się. - W takim razie, co w na to, żeby obejrzeć jakiś film?
***
- To było okropne, już wiem dlaczego tyle osób nie lubi Tytanika.- powiedział Novak, kiedy na ekranie pojawiły się napisy końcowe.
- Co nie!? Masakra jakaś przecież oni oboje mogli przeżyć, gdyby tylko ona się przesunęła, co za idiotka! - krzyknęła Charlie.
CZYTASZ
Dlaczego mnie nienawidzisz? |Destiel| ZAKOŃCZONE
FanfictionDean mieszka z ojcem i młodszym bratem w Kansas, gdzie chodzi także do szkoły. Jego mama od 10 lat jest w śpiączce i nie wiadomo czy kiedyś się obudzi. Chłopak musi radzić sobie z opieką nad młodszym bratem i wieloma innymi obowiązkami. Co się stan...