32. Dean, proszę

291 32 18
                                    

Dean po 20 minutach stania na drzworze, zdecydował się wrócić do przyjaciół. Wszedł do kuchni ze spuszczoną głową i wymamrotał ciche przepraszam, stał tak nie wiedząc, co dalej zrobić aż do momentu w którym poczuł oplatajace go ramiona. — Nie musisz przepraszać, tylko powiedz, co się stało? — usłyszał zmartwiony głos Charlie.

Gdy dziewczyna odsunęła się od niego, spojrzał na wszystkich po kolei. Jo wpatrywała się w niego zmartwiona, bojąc się, że powiedziała coś, co naprawdę mogło go urazić. Castiel natomiast wydawał się być jakiś dziwny, jego spojrzenie było takie puste jak na poczatku ich znajomości, co zaniepokoiło Deana. — Ja, po prostu źle się czuje, przesadziłem wczoraj i tyle. Mam nadzieję, że wszystko jest w porządku i nie jesteście źli ani nic.

— Oj Dean, na ciebie niedarady się gniewać. — powiedziała Jo z uśmiechem. — Siadaj, skoro źle się czujesz, może zrobić ci herbaty?

— A nie stłuczesz mi kubka? — zapytał, także się uśmiechając. Jo wstała ze swojego miejsca, pacneła go w ramię i zajęła się robieniem herbaty dla przyjaciela. — Tak w ogóle to jak twojej mamie w nowej pracy? — zapytał. Mama Jo wcześniej była pielęgniarką w ich szkole, ale dostała lepszą propozycje i musiały się wyprowadzić.
Jo już miała się odezwać, ale wyprzedził ją telefon Castiela, któremu przyszła wiadomość, chłopak zerknął na ekran. — Wiecie, co ja będę leciał, odezwę się później. Narka. — wstał od stołu, szybko zebrał swoje rzeczy i wyszedł z domu Winchesterów.

— A jemu co? — zapytał Dean.

— Nie wiem, ktoś do niego wypisuje od kilku minut.

Castiel miał serdecznie dość swojego ojca, który pisał do niego, że mają dzisiaj przyjechać jego starsi bracia na rodzinny obiad. Obiad na który zjeżdżali się co roku, by powspominać ich zmarłą matkę i pierwszą żonę Chucka. Szczerze brunet czuł się nie zręcznie, siedząc z nimi wszystkimi przy stole, gdyż jako jedyny nie był synem Madlen. Wiele razy powtarzał ojcu, że czuje się tam nie potrzebny, czy niechciany. Tym bardziej jeżeli musiał wysłuchiwać paplaniny ciotki Amary. Było południe, a wszyscy zebrać się mieli na 15, coś takiego jak spóźnienie nie było brane pod uwagę. Dlatego Castiel wyszedł od Deana jak najszybciej, pozwolił sobie otworzyć garaż i zabrać motocykl, którym chwile później odjechał z posesji Winchesterów.

Droga minęła mu niczym mrugnięcie okiem, kiedy zaparkował pod swoim domem do jego głowy wpadł genialny pomysł. Michael, jego najstarszy brat zawsze zabierał swoją narzeczoną, a Raphael swoją dziewczynę na te ich obiady, a może on zaprosił by Deana. Uśmiechnął się szeroko, wyciągnął telefon i wybrał numer do Winchestera.

Dean odebrał po trzecim piknięciu ( tak, piknięciu, nie żebym zapomniała słowa) —  Zapomniałeś kluczy do domu, byłem ciekawy, kiedy się zorientujesz.

Castiel obmacał swoją kieszeń i rzeczywiście nie było w niej kluczy, musi w końcu przypiąć je do tych od motocyklu. — O zauważyłem to dopiero teraz, dzwonie w innej sprawie. Masz jakieś plany na 15?

To za dwie godziny, dziewczyny się ogarniają, Jo ma autobus o 14:30, obiecałem podrzucić na przystanek i odwieźdź Charlie do domu, później jestem wolny.

To, co ty na to, żeby zostać moim wsparciem w konfrontacji z rodziną?

Zapraszasz mnie na rodzinny obiad?

No powiedzmy, nienawidzę tych obiadów, potrzebuje kogoś kto mnie wesprze. Dean, proszę. — Castiel poprosił go o coś pierwszy raz, blondyn milczał przez dłuższą chwilę.

— Niech będzie, przyjadę. Muszę się ubrać jakoś porządnie czy to takie luźniejsze spotkanie?

— Niby ma być luźno, ale i tak musisz ubrać jakąś koszule. — poinformował go i ruszył w stronę domu, pogadali jeszcze o jakiś głupotach, Castiel na wstępie przeprosił go za swoich braci, a zwłaszcza Gabriela. Gabriel niby był od Casa dwa lata starszy i chodził z nimi do szkoły, ale był w niej tak rzadko, że nikt go nie kojarzył, chłopak miał swoich znajomych z którymi podróżował, szkoła akurat interesował go najmniej. Dean widząc, że rozmawiają już z pół godziny, powiedział, że będzie kończył bo sam nie zdąży się wyszykować, zakończyli więc rozmowę.

Castiel podczas rozmowy z Deanem od razu poszedł do swojego pokoju, w międzyczasie wybrał z szafy tą samą koszule, która kupił razem z Winchesterem i zszedł z nią na dół. Akurat w salonie zobaczył swojego ojca, który prasował sukienkę Anny. — Zaprosiłem Deana. — oznajmił.

Chuck przerwał prasowanie i spojrzał na swojego syna, odezwał się dopiero po upływie kilku sekund, wyglądał jakby w myślach liczył, co najmniej do dziesięciu. — Po co?

— A po co Raphael zaprasza swoją dziewczynę? — wzruszył ramionami i rzucił koszulę na oparcie kanapy.

— Czekaj, to wy nie jesteście tylko przyjaciółmi? — powiedział podkreślając dwa ostatnie słowa.

— To skomplikowane, ale jesteśmy czymś więcej. — odwrócił się i wrócił do swojego pokoju. Chuck odwiesił sukienkę córki na wieszak i zabrał się za koszule Castiela, miał złe przeczucie, co do tegorocznego spotkania...

Dlaczego mnie nienawidzisz? |Destiel| ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz