31. Czy ty serca nie masz?!

286 37 11
                                    

— Moja głowa. — to były pierwsze słowa, które Dean wypowiedział po przebudzeniu. Kolejnymi były. — Czemu, tutaj jest tak jasno? 
Zacisnął oczy i pociągnął za skrawek kołdry, co spotkało się z oporem.

— Mmmm, Dean zostaw. — mruknął Castiel leżący obok niego na jak się okazało podłodze.

— Cas? Czemu śpimy na podłodze? — zapytał przywracając się na drugi bok tak, żeby spojrzeć na bruneta, który owinął się jak naleśnik.

— Nie wiem. — burknął. — Daj mi spać.

Dean przetarł zmęczone i podpuchnięte oczy. — Zabrałeś mi całą kołdrę, nie zasne tak.

Castiel westchnął, ale podniósł kołdrę, a następnie opatulił nią Deana oraz położył głowę na jego ramieniu. — Ty zabrałeś mi poduszkę i jakoś nie narzekam.

— Dalej nie wiem czemu śpimy na podłodze.

— Bo kanapa była za daleko, zamknij się i daj mi spać. — warknął brunet. Wtulił się bardziej w Winchestera i odpłynął, Dean zasnął chwile po nim. Spali tak praktycznie do 13, obudził ich dopiero trzask rozbijanego w kuchni naczynia.

Blondyn zerwał się jak poparzony przez, co strącił głowę Casa ze swojego ramienia. — Co się dzieje?

— Jezuuu, daj spać.

Dean wyczołgał się z objęć Novaka i wstał z podłogi, musiał sprawdzić, co wydarzyło się w kuchni. Wszedł do pomieszczenia i zastał w nim swoje dwie przyjaciółki, sprzyjające resztki potłuczonego talerza. — Co już nabroiłyście?

— Szukałyśmy patelni. — powiedziała Jo. — I przy okazji zmniejszyłyśmy liczbę talerzy. — dopowiedziała Charlie. — O dokładnie tak, zdecydowanie macie ich za dużo. — poparła ją blondynka.

Dean pokręcił jedynie głową, wyminął przyjaciółki, schylil się do dolnej szafki koło lodówki i wyciągnął z niej patelnie. — Bezpieczniej będzie jak ja zrobię śniadanie. Jajecznica z pomidorem może być?

— Pewnie, tylko pamiętaj ...

— Tak, Charls pamiętam na maśle, możecie naszykować sztućce i rozłożyć szklanki, soki są w lodówce. Tylko nie zbijcie mi wszystkich szklanek, proszę.

— Dobra, raz się zdarzyło a ty już robisz aferę, nasz ty amancie. — zaśmiała się Jo.

Dean przerwał rozsmarowywanie masła na patelni i spojrzał na nią z niedowierzaniem. — Amancie?

— No tak, my wychodzimy. Cas siedzi spokojnie na kanapie. Wracamy a tu proszę, jesteście w trakcie pożerania sobie twarzy.

W głowie Deana pojawiły się wspomnienia, najpierw zbladl, a później zrobił się czerwony jak pomidor, którego położył na desce do krojenia. — Oj już nie udawaj, że się wstydzisz. — zaśmiała się Charlie.

— Udam, że nic nie słyszałem i wrócę do robienia śniadania. — mruknął i tak też zrobił. — A i może któraś obudzić Casa.

Jo już miała otworzyć usta i rzucić jakimś tekstem, ale Charlie powstrzymała ją i powiedziała, że ona to zrobi. Znała Deana najdłużej z nich wszystkich i wiedziała, że chłopak jest naprawdę dość nieśmiały i trudno mu żartować z niektórych rzeczy. Tym bardziej, jeżeli poczuje się nie swojo, a nie chciała, żeby tak było. Winchester przestałby czuć się swobodnie, nawet w jej towarzystwie i uważał by na każdy ruch czy słowo, udając, że wszystko jest w porządku.

Rudowłosa stanęła nad owinętym w kołdre Casem i szturchnęła go stopą w ramię. Chłopak burknął coś pod nosem i obrócił się w drugą stronę. Charlie szturchnęła go ponownie tylko trochę mocniej. — Za co? — jęknął.

— Wstawaj, Dean robi śniadanie, chyba, że chcesz jeść zimne. — brunet przewrócił się na plecy, otworzył oczy i powiedział. — Dobra, zaraz.

Kiedy Charlie weszła do kuchni, Jo siedziała już przy stole, a Dean nakładał jajecznice na talerze. — Gdzie Cas?

— Zaraz przyjdzie. — usiadła koło przyjaciółki i wzięła łyk soku pomarańczowego.

Dean po rozstawieniu jedzenia na stole, usiadł na swoim miejscu i zaczął smarować kawałek chleba masłem. W tym momencie do kuchni wszedł Castiel z roztrzepanymi na wszystkie strony włosami i usiadł na wolnym miejscu. — Umarł ktoś?

— Jeszcze nie. — warknął Dean.

— Oho. — odezwała się Charlie.

— Masz zamiar kogoś zabić? — zapytał Castiel, unosząc jedną brew.

— Ciebie. — powiedział Dean, nadal smarując chleb.

— Już się boje, jeżeli mam skończyć jak ta biedna kromka.

Winchester spojrzał na niego morderczym wzrokiem, prawie rzucając tym, co trzymał w ręce na talerz. — Jednak nie jestem głodny. — wstał od stołu i wyszedł z kuchni. 

— A jego, co ugryzło? — zapytał Novak.

— Nie wiem, Charlie poszła cię obudzić, a ja nie odezwałam się ani słowem. — zasmuciła się Jo.

— Pójdę do niego. — powiedziała Charlie.

— Nie, daj mu odsapnąć, może głowa go boli i tyle w końcu wypił najwięcej z nas wszystkich. Po za tym przejdzie mu. — powstrzymał rudowłosą i wrócił do jedzenia.

Dean wyszedł przed dom od razu poczuł chłodny wiatr na skórze. Sam do końca nie wiedział, czemu tak się zachował, nie był na nich zły, przecież byli jego jedynymi przyjaciółmi. Po prostu strasznie bolała go głowa, a kiedy poczuł zapach jedzenia zrobiło mu się niedobrze. Tym razem serio przegiął z alkoholem, ale nie mógł się pochamować, tylko wtedy robił się odważniejszy. Dzisiajszy poranek był wyjątkowo chłodny, jednak on musiał się przewietrzyć, dlatego usiadł na schodach. Musiał pomyśleć, może jednak był na nich tak odrobinkę zły, nie mógł znieść tego, że tylko jemu wypominali jego odpały, czuł się wtedy tak, jak by tylko on robił głupie rzeczy. Wiedział, że oni nie chcą go zranić, ale to wszystko przez to, że w szkole, co chwilę ktoś się z niego śmiał, może był już po prostu przewrażliwiony.

Dlaczego mnie nienawidzisz? |Destiel| ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz