14. Pożegnanie

345 40 4
                                    

Od ostatnich wydarzeń minął tydzień, który Dean spędził na odpoczynku w domu. Castiel od czasu jego wybuchu nie odezwał się ani razu, nie żeby Deanowi było jakoś smutno z tego powodu. Przynajmniej tak sobie wmawiał. Ciekawe, czy odezwie się do niego pojutrze w szkole, a może znowu zacznie zachowywać się jak idiota.

Rozmyślania Deana przerwało pukanie do drzwi.

— Proszę!

Drzwi najpierw się delikatnie uchyliły, a za nich pokazała się głowa Johna. — Mogę wejść? — zapytał tonem, który ani trochę do niego nie pasował.

Dean zmarszczył brwi, ale pokiwał głową na „tak”. John wszedł pomału do pokoju, wyglądał na naprawdę zestresowanwgo, co zdarzało się, w sumie nie, to się nigdy nie zdarzało.

— Dean musimy poważnie porozmawiać. — powiedział, siadając na krześle na przeciwko syna, który leżał na swoim łóżku. Chłopak podniósł się niepewnie, nic nie mówiąc. Patrzył na ojca nie rozumiejąc, co takiego musiało się wydarzyć. — Posłuchaj, rozmawiałem z lekarzem i uznaliśmy, że czas najwyższy dać mamie odejść. Ja wiem, że to trudne, ale dłuższe utrzymywanie jej przy życiu przez maszyny, nie ma sensu. Są osoby dla których jest większa nadzieja...

Dean waptrywał się tępo w ojca, to co słyszał nie docierało do niego, nie był w stanie się odezwać. Czuł uścisk w żołądku, oczy zaczęły go piec, jednak udawał silnego.

— Dlatego, jutro się z nią pożegnamy. W niedziele, w jej ulubiony dzień tygodnia. Nadal nie rozumiem jak niedziela może być ulubionym dniem. — na jego usta wstąpił delikatny uśmiech, gdy przypomniał sobie jak kiedyś sprzeczał się o to z żoną. — Wracając chciałem Ci powiedzieć wcześniej, ale nie potrafiłem. Nie wiem czemu, martwię się o ciebie synu, ale wiem, że jesteś silny i dasz radę. Jak nie dla mnie, to dla niej...

Nic więcej nie mówiąc wstał z krzesła, położył dłoń na ramieniu chłopaka, uścisnął je i wyszedł.

Dean siedział przez kilka minut wpatrujac się w zamknięte przez ojca drzwi. Ocknął się dopiero, gdy któraś już z kolei słona łza spłynęła na jego wargę. Przetarł twarz rękawem bluzy i znów położył się na łóżku. Łzy nadal płynęły z jego powiek, jednak tym razem już ich nie ścierał.

***

Następnego dnia około godziny 11, trójka Winchesterów stała nad łóżkiem kobiety, której blond włosy leżały rozpuszczone na poduszce. Oczy miała zamknięte, a wyraz twarzy był przepełniony spokojem. Wyglądała jak śpiącą królewna.
Lekarz zostawił ich na 10 minut, by mogli się pożegnać, a gdy wrócił John kiwnał głową, że są gotowi. Mężczyzna wraz z młodszym synem stanęli trochę dalej od łóżka, natomiast Dean, chwycił mamę za rękę.

Mężczyzna w biały kitlu spojrzał na niego ze współczuciem i podszedł do maszyny wspierającej prace organizmu, by po chwili odłączyć ją. Na monitorze wyświetliła się ciągła linia. John przetarł zmęczona twarz i położył rękę na spiętym ramieniu Sama. Dean schylil się i ostatni raz pocałował kobietę w policzek, gdy się podniósł, spojrzał na ojca przełknął ślinę i wyszedł.

Kiedy był w połowie korytarza zaczął biec, biegł ile sił w nogach. Mijał ludzi, którzy odchodzili na bok, ktoś krzyknął, że to nie plac zabaw, ale Dean biegł dalej. W końcu znalazł się na zewnątrz i pierwsze tego dnia łzy, znów zaczęły płynąć.

Dean nie wiedział, co ze sobą zrobić, do głowy przyszła mu tylko jedną rzecz. Zaczął iść, z każdą minutą zwiększając tempo, aż znowu biegł. Obraz miał zamazany przez łzy, które leciały nieprzerwanie. W pewnym momencie nie widział już kompletnie nic, ale to go nie powstrzymało. Dlatego biegł dalej aż do moment, w którym wpadł na coś twardego. Najpierw myślał, że to drzewo, ale gdy przetarł oczy zauważył na sobie zmartwiony wzrok Castiela Novaka.

— Dean?

Blondyn odsunął się od niego i chciał biec dalej przed siebie, jednak przeszkodziła mu w tym ręką bruneta, która złapała go za ramię. Castiel przyciągą go do siebie i przytulił. Dean nie miał siły się wyrywać albo może i nie chciał. Po prostu wtulił się w ciało chłopaka i szlochał w jego z każdą chwilą coraz bardziej przemokniętą koszulkę.

Naszła mnie wena, w końcu. Nie wiem jak długo będę mieć bo w ostatnim czasie trochę się dzieje. Mimo to mam nadziję, że jeszcze o mnie nie zapomnieliście.

Do następnego.

Bay!

Dlaczego mnie nienawidzisz? |Destiel| ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz