38.Powrót do szkoły

255 32 3
                                    

— Jestem! — krzyknął Dean, zamykając za sobą drzwi wejściowe. Ściągnął buty i zawiesił kurtkę na wieszaku, po czym wszedł do salonu. Adam siedział na kanapie i oglądał telewizję, Sam pewnie już gdzieś wyszedł, ponieważ drzwi były zamknięte i nigdzie nie było jego znoszonych trampek. Tylko gdzie był John?

— Em, hej Adam. Wiesz, może gdzie jest tata? — zapytał, patrząc wszędzie tylko nie na chłopca. Nadal nie mógł się przemóc.

— Powiedział, że ma jakieś wezwanie i wyszedł. — powiedział chłopiec z wyczuwalnym smutkiem w głosie. Szczerze Dean nie był tym zdziwiony, najstarszy Winchester był prywatnym detektywem, dlatego często miał jakieś wyjazdy. To nie tłumaczy jednak, dlaczego zostawił pięciolatka samego w domu. Przecież mógł zadzwonić, wtedy Dean nie siedzialby u Novaków, praktycznie do południa.

— Och okay. — potarł kark, zawsze tak robił gdy był zestresowany. Chciał powiedzieć coś jeszcze, ale nie wiedział co.

— Dean?

Winchester tym razem spojrzał na chłopca. Siedział na kanapie ze skrzyżowanymi nogami, bawił się swoimi palcami, a wzrok utkwiony miał w ich spranym dywanie. — Tak?

— Bo jestem głodny, a nie wiem, gdzie co jest. Nie chciałem wam grzebać po szafkach...— głos załamał mu się, co zmusiło Deana do reakcji.

— Hej, to nic. — podszedł do chłopca i uklękł na przeciwko niego. Spojrzał mu w oczy, które były tak podobne do tych Balthazara, przez co musiał wziąść głęboki oddech. — Mam pomysł, pójdziemy do kuchni, usiądziesz sobie przy stole, a ja zrobię ci coś dobrego do jedzenie, przy okazji tłumacząc, co gdzie jest. Może być?

Adam jakby się ożywił, przetarł oczy, w których zaczęły zbierać się łzy i zastąpił je uśmiechem na twarzy. Pokiwal głową i złapał Deana za rękę, co trochę go zdziwiło, ale nie wyrwał jej tylko pomaszerował razem z chłopcem do kuchni. Maluch zajął miejsce przy stole i obserwował poczynania Deana. — Lubisz płatki z mlekiem? — zapytał.

— A macie czekoladowe? — Winchester w odpowiedzi, wyciągnął z jednej z szafek pudełko kulek czekoladowych. — Taaak! — krzyknął Adam.

Dean uśmiechnął się i wyciągnął garnek, do którego wlał mleko. W międzyczasie włączył radio, by zabić trochę niezręczność. W pewnym momencie przypominały mu się dawne czasy, gdy to on siedział przy stole, a jego mama robiła mu śniadanie. Kobieta tańczyła do muzyki, którą zawsze puszczała sobie do gotowania i śpiewała do łyżeczki, a on klaskał i podskakiwał na krzesełku. Uśmiechnął się i wyłączył gaz, ponieważ mleko zaczęło się pienić.

-— Proszę bardzo. — powiedział stawiając przed chłopcem miskę z mlekiem i pudełko płatków. A jeszcze łyżeczka, trzymamy je w tej szufladzie, razem z innymi sztućcami. — tłumaczył.

— Dziękuję. — odpowiedział i zabrał się za jedzenie. Dean patrzył na niego przez chwilę, aż do głowy wpadł mu pewien pomysł. — A może jak zjesz pójdziemy na gofry?

W oczach chłopca pojawił się błysk radości. — Takie z bitą śmietaną?

— Z owocami i z czym jeszcze będziesz chciał. — odpowiedział Dean. Zrozumiał, że ten dzieciak niczemu nie jest winny, co do tego Castiel miał całkowitą rację. Po za tym czy chcę czy nie teraz są braćmi.

***

Po powrocie do domu, Dean dostał wiadomość o zawieszeniu strajków, od jutra zajęcia w szkole miały odbywać się normalnie. Chłopak odgrzał sobie i młodszemu pizzę, po czym zasiedli razem przed telewizorem. Oglądali bajki, żartowali, Adam opowiadał Deanowi różne historię, Winchester naprawdę zdążył go polubić i to że wzajemnością. W pewnym momencie, ktoś wszedł do domu, okazało się, że był to Sam. Dean zaproponował mu, żeby się do nich dołączył, ale ten tylko spojrzał na niego jak na idiotę i poszedł do siebie. Kiedy zrobiło się już ciemno, Dean przebudził się gwałtownie, spojrzał na zegarek było po 21, wstał z kanapy i zaniósł Adama do jego tymczasowego pokoju. Okrył go kołdrą i poszedł do siebie, nastawił budzik na 6:20 i położył się spać dalej.

Następnego dnia, gdy budzik rozdzwonił się na dobre, myślał, że dostanie zawału. Nie wiedział na samym początku, co dzieje się wokół niego. W końcu wyłączył to narzędzie tortur i podniósł się z ociąganiem. Szybko wrzucił do plecaka potrzebne rzeczy i poszedł do łazienki, ogarnął się i zszedł do kuchni, w której zastał ojca i Adama, który opowiadała mężczyźnie o wczorajszym wypadzie z Deanam na gofry. — I wtedy, Dean wszedł w słup, miał całą twarz w bitej śmietanie. — zaczął się śmiać, John też się uśmiechnął i spojrzał z wdzięcznością na najstarszego syna.

Dean zjadł z nimi wspólne śniadanie, na którym zabrakło jedynie Sama i zaczął się zbierać do wyjścia. — A ty, co tak wcześnie wychodzisz? — zapytał John.

— Jadę jeszcze po Casa. — odpowiedział, wiążąc buta.

— Widzę, że naprawdę się zaprzyjaźniliście, to dobrze. — powiedział John, Dean uśmiechnął się lekko. Musi powiedzieć ojcu prawdę, ale jeszcze nie teraz. — Do później.

Winchester zajechał pod dom Novaków, z którego po 5 minutach wybiegł Castiel, włosy miał roztrzepane na wszystkie strony świata, kurtkę zapiętą do połowy i plecak przewieszony przez jedno ramię. — Hej, skarbie. — przywitał się, całując blondyna w policzek. — Mam nadzieję, że nie czekałeś długo.

Dean odpalił silnik i przycisnął gaz. — Korzeni nie zapusciłem, a ty co? Zaspałeś?

Castiel oparł się o szybę i przymknął oczy. — Mhm, jeszcze bym pospał. — mruknął.

Dean pokręcił jedynie głową. Dojechali do szkoły po jakiś dziesięciu minutach. Winchester szturchnął swojego chłopaka w ramię, ten wystrazył się i uderzył swoim czołem w te Winchestera. — Auu...— ryknęli oboje. 

Im bliżej końca, tym trudniej mi pisać, niby cały zarys mam, ale ubrać to w słowa coraz gorzej. Do następnego. Baaay!

Dlaczego mnie nienawidzisz? |Destiel| ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz