11. Możecie się nie kłócić, proszę

358 47 7
                                    


Dean stał przed swoją szafką w szkole, tępo wpatrując się w jej zawartość. W sumie oprócz kilku podręczników i stroju na WF nie było nic więcej. On po prostu nie wiedział, co się dzieje wokół. Był strasznie zmęczony, ponieważ nie wyspał się tej nocy, głowa pulsowała mu z każdej strony. Dodatkowo pocięty wczorajszego wieczoru nadgarstek, teraz owinięty bandażem, ciągle piekł. Chłopak ocknął się, dopiero kiedy usłyszał głos Charlie.

— ... Słuchasz ty mnie w ogóle? Dean!— zamknęła mu szafkę z trzaskiem.

— Teraz już tak, możesz nie krzyczeć. Strasznie boli mnie głowa. — powiedział, rozmasowując skronie.

Rudowłosa, która do tej pory były wściekła na przyjaciela, który od dwóch dni w ogóle się do niej nie odzywał. Teraz spojrzała na niego zmartwionym wzrokiem. — Wszystko w porządku?

— Tak, nie martw się. Po prostu jestem zmęczony, to nic takiego. — zapewnił.

Dziewczyna uśmiechnęła się do niego, chwyciła go pod ramię i wspólnie ruszyli na lekcje. — W takim razie się wytłumacz. Dlaczego nie odbierasz telefonu? Hhmm?

Dean wziął głęboki oddech. —Powiem ci, ale obiecaj, że nie będziesz krzyczeć.

Dziewczyna zatrzymała się. — Już mi się to nie podoba.

— Obiecaj.

— Dobra, obiecuje. — przewróciła oczami i wznowiła marsz szkolnym korytarzem.

—No bo przedwczoraj Castiel odwiózł mnie do domu. Okazuje się, że nasi ojcowie znali się w młodość. Wszystko było okay, ale kiedy tata zobaczył moje włosy. Wściekł się. Pokłóciliśmy się, wyszedłem z domu, no dobra, wybiegłem. Castiel pobiegł za mną i znalazł mnie, później wróciliśmy do domu. Zaczęło padać, więc zaproponowałem, żeby wszedł, zjadł ze mną obiad, później wrócił do domu. Następnego dnia przyjechał po mnie rano. Myślałem, że pojedziemy do szkoły, a nie centrum handlowego. Chciał żebym, pomógł mu wybrać koszule i...

— Czekaj. Nie stop. Castiel Novak zabrał cię do centrum handlowego, żebyś pomógł wybrać mu koszulę. Castiel Novak. — rudowłosa była w szoku.

— Tak Charlie, właśnie to powiedziałem. — wzruszył ramionami, jakby to wszystko, co wydarzyło się wcześniej, już dawno poszło w niepamięć.

— Ale chwila moment. Stop. Muszę to przetrawić. — nie minęła sekunda, a Charlie ponownie się odezwała. — Dobra nie mogę tyle czekać mów dalej.

— No to ten wybrałem mu dwie koszule, poszliśmy do przymierzalni.
Zdecydował się na jedną z nich taką niebieską, która..- przerwał, wracając wspomnieniami do tamtego wydarzenia. Lekko zarumienił się, co dziewczyna od razu zauważyła. — ... która była naprawdę ładna. Potem poszliśmy na burgery i odwiózł mnie do domu. — zakończył, wyraźnie smutniejąc.

— I tyle? — zdziwiła się.

— Nie rozumiem jak tyle?

— No wiesz, nic nie ten teges?  — zapytała, poruszając brwiami.

— Jakie ten teges? — nie zrozumiał Dean.

— Oj nie udawaj, że nie wiesz o co mi chodzi. Gdy opowiadałeś mi o przebierali, zarumieniłeś się. — zaśmiała się.

— Co? Charlie. — uderzył ją delikatnie w ramię. — Przestań, nic się nie wydarzyło.

— Jeszcze.

W tym momencie zadzwonił dzwonek, przyjaciele zajęli swoje miejsca w sali, do której po chwili wparował Castiel z Balthazarem, przepraszając za spóźnienie. Castiel jak zawsze na lekcji historii usiadł z Deanem. — Witaj. — rzucił na przywitanie.

— Hej. — odpowiedział nieśmiało Dean.

Przez całą lekcję chłopcy siedzieli w ciszy. Castiel kilka razy próbował zacząć rozmowę, ale Dean uparcie go ignorował. W pewnym momencie brunet zauważył, że spod rękawa zielonookiego wystaje bandaż. Przechylił głowę i przyjrzał się Deanowi. Dopiero teraz zauważył na jego piegowatej twarzy, ogromne zmęczenie. Oczy, które w niektórych miejscach nadal były widocznie  podrażnione. Okazały się także zapadnięte, powieki drgały mu ze zmęczenia, jakby ten miał zaraz zasnąć na ławce. — Dean, dobrze się czujesz?

— Mhm. — mruknął tylko.

Zostało 5 minut do końca lekcji, nauczyciel chodził po klasie, rozdając tematy referatów, które mieli napisać w parach, tak jak siedzieli. Kiedy zadzwonił dzwonek, Dean zerwał się z miejsca i wybiegł z sali. Castiel chwycił za kartkę z tematem ich wypracowania, wcisnął ja do plecaka i pobiegł za chłopakiem. Charlie, widząc, że coś jest nie tak, przeprosiła Jo i ruszyła za nimi.

Dean wbiegł do łazienki i zamknął się w jednej z kabin. Było mu słabo i miał wrażenie, że zaraz zwymiotuje. Tylko problem polegał na tym, że nawet nie miał czym. Od burgerów z Casem i po kłótni z Samem, nie miał ochoty nic jeść.

— Dean! — usłyszał krzyk, najpierw Novaka a później Charlie.

— Wyjdź stąd. To męska toaleta. — powiedział Castiel do rudowłosej.

— Nie obchodzi mnie to. Z moim przyjacielem dzieje się coś złego. I to wszystko twoja wina! — krzyknęła.

— Moja?! — zapytał z pretensjami w głosie.

— Tak. Odkąd się pojawiłeś.. — nie dokończyła, ponieważ drzwi od kabiny, w której był Dean, otworzyły się. Chłopak ledwie stał, trzymając się futryny. Po jego czole spływały kropelki potu, piegowata twarz była bledsza niż na lekcji.

— Możecie się nie kłócić, proszę. — Castiel widząc, że chłopak ledwie stoi na nogach, podbiegł do niego akurat w momencie, w którym ten niebezpieczne się zachwiał, by chwilę później osunąć się na podłogę. — Dean! — krzyknęła wystraszona Charlie.

Castiel wziął Winchestera na ręce niczym pannę młodą. — Otwórz drzwi. Zaniosę go do pielęgniarki.

Dziewczyna spełniła polecenie bruneta i już po chwili szli ramię w ramię. Novak zdziwił się tym, jak lekki jest Dean, chociaż patrząc na to ile ten je, przestało mu się to wydawać takie dziwne.

Już po chwili byli w małym gabinecie pani Harvell, która widząc stan, w którym znajduje się Dean. Kazała od razu położyć go na leżance, po czym wyprosiła dwójkę uczniów. Ci jednak poprosili, aby kobieta poinformowała ich, gdyby Winchester odzyskał przytomność. Pani Harvell obiecała, że jak tylko Dean się obudzi, zobaczy na planie, gdzie mają lekcje i powiadomi ich o stanie przyjaciela.

Dlaczego mnie nienawidzisz? |Destiel| ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz