- Z kim ty rozmawiasz?- Odezwał się jeden z nich... Znowu byli we czterech, a dałabym sobie rękę uciąć, że widziałam pięciu! "Nick spierdolisz mi życie!" Pomyślałam, bo dobrze wiedziałam, że on to usłyszy... Jest częścią mnie, ale i tak, to ja decyduję co będzie słyszał, a co nie!
- Z nikim... Jesteście dziwni...- Musisz się jakoś uratować, Hope! "To ty zaczęłaś krzyczeć, nie moja wina..." Usłyszałam w myślach głos Nicka... Jasne! Najlepiej zwalić całą winę na mnie!
- Przecież na kogoś krzyczałaś... Mieszkasz sama?
- A co Cię to obchodzi?- Zapytałam ironicznie... Cała czwórka weszła do mojego ogrodu, przez małą furtkę w płocie... Co ona tam robi?! Babcia nie miała z kim rozmawiać, jak z nimi?!- Wynocha mi z mojej posesji!- Zerwałam się z leżaka, a oni zamiast wyjść zlustrowali mnie wzrokiem.- Co?
- Ładna jesteś...- Uśmiechnął się ten lokaty. Heh, on ma dołeczki...
- Dzięki?- Na mojej twarzy zagościł bardziej grymas, niż uśmiech, który powinien być na jego miejscu. Ale to nie moja wina, że mnie na wstępie do siebie zniechęcili!
- Może to nie był najlepszy początek tego sąsiedztwa, ale naprawdę nie jesteśmy tacy źli na jakich wyglądamy...
- Chłopaki gdzie jesteście?!- Usłyszałam ten znajomy mi już głos... Nie mam pojęcia skąd go kojarzę!
- U Hope!
- Skąd wiesz jak mam na imię?- Skrzyżowałam ręce na piersi i podniosłam jedną brew. Przecież im tego nie mówiłam!
- Em...- Widocznie się zmieszał. Coś mi tu nie gra...- Zgadywałem...- Przez furtkę wszedł blondyn, którego niestety znałam... Stanęłam jak wryta, łapiąc z nim kontakt wzrokowy... Boże mój kochany! Przecież ja go znam, a on zna mnie! Błagam, żeby mnie nie pamiętał!
- Cześć... Jestem Nill...- Podszedł do mnie, wyciągając rękę, którą uścisnęłam.
- Umm... Hope...- Wymusiłam uśmiech...
- Znałem jedną Hope, dziwna była... Ale fajna!- Wyszczerzył się, czyli mnie nie pamięta! Uff... Ja fajna? W oczach Nilla Alana? Niemożliwe! (Czujecie ten sarkazm?)
- Ja jestem Harry...- Podszedł ten wkurwiający lockers...
- Ja Max ...- Tym razem odezwał się mulat.
- Ja jestem Louis, a to jest Alex...- Brunet pokazał palcem na drugiego.
- Ciekawi są...- Usłyszałam szept Nicka i gwałtownie się obróciłam.
- Coś się stało?- Odezwał się bodajże Lou.
- Nie! Tylko mi się... Zdawało...- Wycedziłam przez zęby ostatnie słowo.
- I to my jesteśmy dziwni?- Zaśmiał się, Harry? Tak! Harry!
- Yhm...- Pokiwałam głową na tak.
- A według mnie to ty jesteś dziwna!- Boże, dlaczego ich jest pięciu? Nie zapamiętam tylu imion! Ten to jest... Max ! Mulat? "Od lewej: Harry, Max, Alex, Louis i nasz Nill." Nareszcie, Nick na coś się przydał!
- Niby czemu?
- Ogółem sąsiedzi boją się nam postawić, więc to dziwne, że taka dziewczyna jak ty...
- Jaka?- Przerwałam mu.
- Mieszkasz sama, jesteś chuda na kulturystkę nie wyglądasz...
- Czyli?
- Bezbronna...- Dokończył za Maxa Lou.
- Większość sąsiadów i nie tylko, się nas zwyczajnie boi...- Kontynuował mulat.
- Ale to nie znaczy, że ja się będę bała!
- A nie boisz się ani trochę?- Harry zaczął się do mnie zbliżać, a ja ani drgnęłam. Reszta siedziała cicho i obserwowała sytuację, jakby chcieli coś wyczytać z mojego zachowania.- A skąd wiesz czy nie jesteśmy jakimiś psychopatami, którzy tylko czekają na takie dziewczynki jak ty...- Harry był naprawdę blisko mnie. Nasze ciała stykały się na prawie całej długości. Lockers przejechał palcem po moim policzku, a ja? Dalej nic... Wiem, że nic nie może mi się stać...- Sparaliżowało?- Położył dłonie na moich biodrach.
- Łapy przy sobie, zboku!- Zrzuciłam jego ręce.
- Serio? Nic? Ani trochę się nas nie boisz?
- Kurwa! Nie wiem kim wy do cholery jesteście, jakimiś zapatrzonymi w siebie świrami?!- Skrzywiłam się.- Nie boję się was! Ani Ciebie, ani Ciebie, ani Ciebie, ani Ciebie, a nawet Ciebie!- Pokazywałam na każdego palcem. Oni są jak te pojeby z psychiatryka... Nick stanął za mną. Czułam na karku jego oddech.
- Mówiłaś, że mieszkasz sama...- Powiedział Louis, patrząc za mnie. Odwróciłam się, ale oprócz rozbawionego Nicka, nikogo tam nie było.
- Bo mieszkam?- Naprawdę zaczynam się czuć dziwnie... Chłopaki popatrzyli jeden na drugiego...
- On bredzi! Nie wie co mówi!- Alex sztucznie się zaśmiał, wypychając Louisa siłą za furtkę. Wszyscy poszli w ich ślad.
- Jeszcze sobie kiedyś pogadamy!- Zza płotu wychyliła się czupryna Harry'ego. Wkurza mnie ten facet!
CZYTASZ
Woman With a Demon
FanfictionDzieciństwo? Cóż... Moje było bardzo... Specyficzne... Zawsze myślałam, że jestem taka jak każda inna dziewczynka. Myślałam, że wszyscy widzą to co ja, ale się myliłam. Mój "przyjaciel" wszystko mi wytłumaczył. Jestem wyjątkowa, inna... Widzę rzeczy...