11. MY LITTLE SECRET

24 2 0
                                    


Wszedłem do domu, a chłopaki siedzieli na kanapie. Rozwaliłem się na fotelu, a oni wbili we mnie wzrok. Niby jakim cudem to się dostało do Hope? Przecież nie ma takiej możliwości!- No mów co się jej stało!- Ponaglił mnie Alex, a ja wreszcie się otrząsłem.- Harry, możesz mi do cholery powiedzieć, co jeden z Twoich "zwierzaczków" robił u Hope?!- Wydarłem się na chłopaka. On popatrzył na mnie jak na idiotę, a później rozglądnął się po całym salonie.
- Jak to?
- Zwyczajnie! Wchodzę sobie, a on tam stoi i w dodatku trzymał Hope za kark przy ścianie! Ja się pytam, czy ty nie masz co z nimi robić, jak ich na nią nasyłać?!
- Ja im nie kazałem łazić i straszyć Hope! Myślisz, że nie mam innych problemów?!
- To co on kurwa tam robił?! Hope się cała trzęsła! Nie wiedziała o co chodzi!
- Ej, chłopaki...- Między mną a Harrym stanął Alex. W sumie dobrze zrobił, bo ja już ledwo wytrzymywałem. Ze Stylesa jest taki debil, jakich mało.- Ja bym się bardziej zastanawiał, co on tam robił i to w dodatku bez zgody Harry'ego.
- Co jej powiedziałeś?
- Ja...- Zająknąłem się.- Nic jej nie powiedziałem, wyszedłem...- Hazz na moje słowa dziwnie się uśmiechnął.
- No to skoro Ty ją zostawiłeś całkiem samą, to ja pójdę ją pocieszyć...
- Pieprz się Styles!- Rzuciłem się w jego stronę, ale Alex mnie chwycił pozwalając, żeby Harry zaśmiał mi się prosto w twarz.



*Oczami Hope*
Nill mnie zostawił, rodziny nie mam, przyjaciół tym bardziej! Zostałam sama z tym wszystkim... Siedziałam na krześle, a twarz miałam schowaną w ramionach, które leżały na stole. Bycie samotnym boli... Bardzo boli... Poczułam na plecach czyjąś dłoń. Momentalnie podskoczyłam.
- Przepraszam, nie chciałem Cie wystraszyć...- Przede mną stał Harry. Uśmiechnął się lekko.
- A Ciebie co tak bawi?- Mruknęłam.- W ogóle to co ty tu robisz?! Nikt Cię nie zapraszał!
- Daj spokój, Hope...- Styles wywrócił oczami.- Chodź tu...- Podszedł do mnie i mocno przytulił. Tego teraz potrzebowałam najbardziej... Żeby ktoś po prostu ze mną był...- Trzymaj się...- Szepnął mi do ucha. Chwycił mnie za uda unosząc do góry. Oplotłam nogami jego biodra, a głowę schowałam w zagłębie jego szyi. Harry zaczął wchodzić po schodach i zatrzymał się na samej górze.- Gdzie?- Pokazałam mu palcem uchylone drzwi. Weszliśmy do środka. Hazz posadził mnie delikatnie na łóżku. Położył się obok mnie i przyciągnął do siebie. Ponownie się w niego wtuliłam.
- Dziękuję...
- Nie masz za co...- Pocałował mnie w głowę. Niemal od razu zasnęłam. (Ha! Nic nie będzie zboczeńcy! Przynajmniej nie teraz xd)


Obudziłam się w tej samej pozycji, w której zasnęłam. Harry jeszcze spał... Powoli uwolniłam się z jego uścisku, który swoją drogą był dość mocny. Jak najciszej przeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej czyste ubrania. Poszłam wziąć prysznic i czyściutka weszłam do kuchni. Zabrałam się za robienie śniadania. Powoli przygotowywałam naleśniki. Byłam jeszcze trochę zaspana, ale jakoś mi to szło.
- Ładnie to tak codziennie innego mieć w łóżku?- Na blacie kuchennym usiadł Nick.
- Ładnie to tak zostawiać mnie, kiedy jakiś jebnięty stworek próbuje mnie zabić?- Zapytałam z ironią.
- Co, kiedy?!
- Jesteś głupi, Nick... Gdyby nie Nill, to już by mnie tu nie było...
- No ale widzisz! Jednak jesteś cała i zdrowa!
- Ale od czego ty jesteś, do cholery?! Masz mnie chronić, a Ciebie zawsze nie ma, kiedy coś się dzieje!- Nick wywrócił oczami.
- Jakbyś potrafiła, tobyś się umiała sama obronić...
- Jakbyś się do czegoś nadawał, tobyś mnie tego nauczył...- Odgryzłam się. W kuchni zapadła cisza. Wcale mi to nie przeszkadzało. Powoli robiłam kolejne naleśniki i układałam je na talerzu.
- Patrz kto idzie...- Mruknął Nick, a ja się odwróciłam. Przede mną stał Harry w samych bokserkach.
- Nie masz mi za złe, że wziąłem prysznic, co?
- Nie... Śniadanie!- Podałam mu talerz.- Jak chcesz coś jeszcze, to grzeb w lodówce...- Hazz wyciągnął mleko. Starałam się jakoś specjalnie nie zwracać uwagi na to, że półnagi krząta się po kuchni w poszukiwaniu szklanki. Usiadł przy stoliku i zaczął jeść. Teraz cisza była niezręczna... Dokończyłam ostatniego naleśnika i sama wzięłam się za jedzenie.- Dziękuję, że ze mną zostałeś...- Spodziewałam się tego po każdym, tylko nie po Harrym. Ale to było miłe zaskoczenie. Przynajmniej on mnie nie zostawił całkiem samej.
- Nie ma sprawy...- Uśmiechnął się lekko pokazując swoje dołeczki.- Ale może w ramach podzięko...
- Jasne...- Też się lekko uśmiechnęłam.
- To świetnie! Czekaj, co?!- Hazz porzucił na chwilę jedzenie i patrzył na mnie jak na idiotkę.
- No tak, umówię się z Tobą...
- Ty to chyba dalej jesteś niestabilna psychicznie...- Jego mina była bezcenna.- Albo zapomniałaś co masz mówić... Pamiętasz? Powinnaś mi powiedzieć, że jestem kompletnym idiotą, że w ogóle mam nadzieję i że nigdy się ze mną nie umówisz, a ja bym wtedy powiedział "No weź!" A ty byś mi odburknęła "Chyba w snach!" I zostawiła samego! Pamiętasz już?- Zaczęłam się z niego śmiać.
- No dobra, skoro chcesz...
- Nie!- Harry był teraz jak małe, zdziwione dziecko. Małe, zdziwione dzieci są słodkie i śmieszne.
- Ale bez tych Twoich zboczonych zapędów...
- Będę grzeczny!- Wróciłam do jedzenia.- Dzisiaj wieczorem?- Kiwnęłam głową. Zjadłam wszystko i talerz odłożyłam do zmywarki. Tak samo zrobił Hazz. Ja jeszcze ogarniałam trochę kuchnię, a on poszedł na górę się ubrać.- To jak? Do zobaczenia wieczorem?- Stanął w progu.
- Do zobaczenia...- Odpowiedziałam. Harry wyszedł, a ja walnęłam się na kanapę. Zaczęłam bawić się telefonem. Chciałam porozmawiać z Nillem, ale nie chcę go widzieć po tym wszystkim. Może skoczę kupić coś na dzisiejszą "randkę" z Harrym. Boże po co ja się na to zgadzałam?! Chyba mi na mózg padło! Tak Hope! Pierwsze się myśli, a później robi, nie na odwrót! Ale raczej nie ma już odwrotu... A z resztą udowodnił mi coś tym, że przyszedł, że ze mną został... No dobra! To idziemy się zapytać gdzie mnie zabiera! Podniosłam się z kanapy i wyszłam przez taras do ogrodu. Przeszłam przez furtkę kierując się w stronę wejścia. Zostawili otwarte, to weszłam do środka. W salonie nie było nikogo, a w domu panowała cisza... Jak na nich to niezły wyczyn! Przecież drą się jak upośledzeni! Rozglądnęłam się i zobaczyłam schody. Weszłam na górę, a moim oczom ukazał się długi korytarz. No fajnie! To pewnie ich sypialnie, a ja nie wiem, która jest Hazzy! Tylko ja muszę mieć takie szczęście? Podeszłam do pierwszych drzwi na prawo. Zapukałam i nie dostałam odpowiedzi. To znaczy, że mogę wejść czy mam tu dalej stać? Uchyliłam powoli drzwi i weszłam do środka. Na łóżku leżał Nill, kiedy tylko usłyszał jak zamykam drzwi popatrzył na mnie.
- Co ty tu robisz?- Podniósł się i dziwnie się skrzywił.- Kto Cię wpuścił?
- Sama weszłam...- Zapadła chwila ciszy. To było co najmniej dziwne. Kiedyś potrafiliśmy rozmawiać o największych głupotach, a teraz? Czuję się niezręcznie w jego obecności... Nadal nie wiem do czego między nami doszło... Wiem, że Nill się zmienił... Forever Togheter, kurwa... A zostawił mnie, kiedy go najbardziej potrzebowałam... Potrząsnęłam głową, żeby wrócić do rzeczywistości.- Em...- Poprawiłam włosy.- Gdzie znajdę Harry'ego?
- Harry'ego?- Zapadła chwila ciszy.
- To?- Nill podniósł się z łóżka i podszedł do mnie. Nie miałam bladego pojęcia o co mu chodzi, więc stałam w miejscu i gapiłam się na niego. Blondyn chwycił moją twarz w dłonie.- Yyy... Słucham?
- Przepraszam, nie powinienem wczoraj tak wychodzić... Potrzebowałaś czyjejś obecności, a ja zwy...
- Wiesz co? Jakoś nie bardzo mam ochotę z Tobą rozmawiać... Powiesz mi gdzie znajdę Hazzę, czy mam sama szukać?
- Ostatnie drzwi po prawej...- Mruknął i odsunął się ode mnie. Widocznie posmutniał, a mi zrobiło się głupio, że na niego naskoczyłam. Trudno, sam na to zapracował. Odwróciłam się na pięcie i wyszłam z jego pokoju. Przeszłam przez cały korytarz i stanęłam przed ciemnymi, drewnianymi drzwiami. Zapukałam i nie czekając na odpowiedź weszłam do środka.
- Harry, bo ja się chciałam zapy...- Rozglądnęłam się po pokoju, ale jego tam nie było.
- Chciałaś się zapytać, co?- Odwróciłam się szybko, a za mną stał Hazz. Ciekawe jak on to robi...
- Chciałam się zapytać gdzie mnie zabierasz, bo nie wiem co mam ubrać...
- Na pewno nie sukienkę... Widzę, że przygotowania idą pełną parą...- Zaśmiał się pod nosem.
- Jeszcze czego! Nadal Cię nie lubię, a spotykam się z Tobą w ramach podziękowań...
- Ja mam o tym trochę inne zdanie...- Wywróciłam oczami.
- Czyli nie sukienkę?
- Nie lubię tych obcykanych spotkań typu restauracja, kino itd. Zabieram Cię w teren...- Zaśmiał się pod nosem. Nadal staliśmy w progu. Harry blokował mi przejście i nie miałam jak wyjść...
- Więzisz mnie czy co?- Styles stał w miejscu z głupim uśmieszkiem i nawet nie miał zamiaru się ruszyć.
- Może...
- Mam wyskoczyć przez okno?- Już się trochę niecierpliwiłam! Jestem z osób, które chodzą po sklepach godzinami! Jak on chce się ze mną dzisiaj spotkać, to niech mnie lepiej wypuści.
- Bez przesady, ale nie ma nic za darmo...
- O czym ty do chole...- Urwałam na chwilę i pozbierałam wszystkie myśli.- Nie! Nie ma nawet takiej opcji! Jesteś psychiczny!- Wycofałam się w głąb pokoju i chwyciłam poduszkę z jego łóżka.
- Czyli tu sobie posiedzisz...
- Oj no weź!- Będzie stał jak ten kołek i nie ruszy łaskawi dupy, żeby mnie wypuścić. Jak ten chłopak mnie irytuje!- Nie cierpię Cie.- Warknęłam pod nosem.- W policzek...- Harry zaczął się zastanawiać.
- Niech Ci będzie...- Wywróciłam oczami i podeszłam do niego. Nadstawił tą swoją buźkę. Wspięłam się na palce, żeby jakoś dosięgnąć do jego policzka. Sama nie wierze, że to robię! Moje usta były coraz bliżej skóry Hazzy i kiedy miały się ze sobą zetknąć on obrócił głowę. Zdążyłam się w porę odsunąć i przyłożyłam mu poduszką, którą nadal miałam w ręce.
- Wiedziałam!- Zaczęłam go okładać z każdej strony, aż po całym pokoju latało pierze. Najdziwniejsze w tym wszystkim było to, że on się śmiał. Tak! Wielki pan Harry dupek Styles z nadętym ego zaczął się śmiać! Jakoś tą poduszką wykurzyłam go z progu i spokojnie wydostałam się na korytarz.- A teraz nic nie dostaniesz!- Odwróciłam się na pięcie i zaczęłam powoli kierować się w stronę schodów. Zanim zdążyłam do nich dojść ktoś złapał mnie w pasie. Mówiąc ktoś mam na myśli Harry. Przerzucił mnie przez ramię, a ja standardowo miotałam się jak głupia.
- Należy mi się coś...
- Pff, chyba w snach! Odstaw mnie na podłogę, bałwanie!
- Będziesz mi na każdym kroku dogryzać?
- Będziesz mnie na każdym kroku dotykał, podrywał, macał, całował, mam wymieniać dalej?- W jakiś sposób odchyliłam się tak, że widziałam jego twarz.
- Wygrałaś...- Zaczęłam się śmiać, a Hazz odstawił mnie na ziemi.
- Do zobaczenia...- Odwróciłam się na pięcie i zeszłam na dół. Wróciłam do siebie, gdzie wskoczyłam po schodach do sypialni. Zaczęłam grzebać w szafie w poszukiwaniu jakiś ciuchów, w których mogę wyjść do ludzi. Ubrałam skompletowany zestaw Zeszłam do kuchni. Zabrałam telefon i pieniądze i wyszłam z domu kierując się w stronę centrum handlowego. Teraz do końca życia będę sobie wypominać, że się na to zgodziłam! Nie wiem jak wytrzymam z Harrym sam na sam. Szczerze, to sama nie wiem co mam o nim myśleć... Zmienia się i to bardzo... Raz jest chłodny, arogancki, a raz opiekuńczy i miły. Czy ludzie mogą się tak zmieniać? Tsa, jacy ludzie? A najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie wiem, która jego strona jest tą prawdziwą. Dobra Hope! Przeżyjesz, chyba... Zostaje mi tylko sprawa Nilla... Muszę z nim porozmawiać, bo to nie daje mi spokoju... A co gorsza nie wiem jak mam się zachowywać w jego towarzystwie. Mogłabym go unikać, ale to nie wchodzi w grę... Mieszkamy obok siebie! Nie mogę też zwlekać z tą rozmową, bo prędzej czy później ona i tak nastąpi. Weszłam przez duże przeszklone drzwi do budynku. Skierowałam się do pierwszego lepszego sklepu, bo znając mnie i tak obejdę wszystkie.

Woman With a DemonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz