29. Secret Weapon

15 2 18
                                    


W naszą stronę szedł Nill. W jednej sekundzie wyłapałam furię z jego oczu. Jest źle, nawet bardzo źle. Wpadł dokładnie w taki sam szał, jak wcześniej.

- Luke, uciekaj.- Mruknęłam, odpychając chłopaka.
- Co?
- Uciekaj, do cholery!- Krzyknęłam. Posłuchał mnie i byłam mu za to wdzięczna. Wybiegł drugimi drzwiami, a ja stanęłam przed nimi, zatrzymując Nilla.
- Pierdolony skurwysyn!- Alan rzucił się biegiem. Jego klatka piersiowa odbiła się od moich dłoni, kiedy nie ustąpiłam mu miejsca w drzwiach.
- Hope, zostaw!- Chciał mnie przesunąć, ale jakbym przyrosła w ziemię. Cały strach ze mnie odpłynął. Nie czułam jakiejkolwiek obawy.
- Zostawić to Ty możesz jego.- Odpowiedziałam.
- Hope!- Zaciskał pięści i szczękę. Ponownie spróbował się przedrzeć obok mnie i ponownie mu się to nie udało. Zaczęłam panikować, kiedy mocno ścisnął moje ramie. Mam już na nim siniaki i nie musi mi robić kolejnych. Blondyn nie był tak głupi i zaczął kierować się do drugiego wyjścia. Przeklinał pod nosem. Był wściekły, ale jeszcze nie wpadł w furię. Mało mu do tego brakowało, a mam wrażenie, że za wszelką cenę z nią walczył. Próbował się w jakikolwiek sposób uspokoić.
- Ratunku! Harry! Pomocy! Ratunku!- Zaczęłam krzyczeć na całe gardło. Włożyłam w to całą swoją energię.- Harry!- Krzyknęłam ostatni raz, zatrzymując na kilka sekund zdezorientowanego Alana. Modliłam się, żeby zdążyli tu dotrzeć w ciągu najbliższych sekund i na szczęście się to udało. Pierwszy do kuchni wpadł Harry i omijając Nilla wpadł na mnie. Zamknął mnie w mocnym uścisku. Potem po kolei wpadli Max i Alex. Oni rzucili się na blondyna. Chwycili go za ramiona i rzucili na kolana. Na końcu wpadł Louis, który również podbiegł do klęczącego chłopaka. Wtedy pękną.
- Puśćcie mnie, kurwa!- Zaczął się szarpać.- Zabiję tego jebanego chuja! Jak on mógł ją dotknąć! Hope jest moja, kurwa!- Powoli wyrywał się chłopakom. Przycisnęłam twarz do klatki piersiowej Harry'ego, kiedy poczułam jak łzy spływają po moich policzkach. Alex i Max wyprowadzili Nilla z pomieszczenia, co nie obeszło się bez pomocy Louisa. Krzyki cichły, a ja powoli zbierałam myśli. Hazz pozwalał sobie moczyć koszulkę, głaszcząc mnie po włosach. Oparł brodę o czubek mojej głowy i zaczął nami lekko kołysać na boki.
- Csii... Już spokojnie...- Mamrotał pod nosem. Cholera! Luke! Zaczęłam się wyrywać, odpychając lokatego od siebie. Wybiegłam tymi samymi drzwiami, co Lu wcześniej. Gdy tylko wydostałam się na korytarz, ktoś pociągnął mnie za nadgarstek, sprawiając, że upadłam na jego tors. Nerwowo spojrzałam na twarz tej osoby i na całe szczęście był to mój brunet. Stał oparty o ścianę i ciężko oddychał. Objął mnie, chowając twarz w zagłębie mojej szyi.
- Miałeś uciekać.- Mruknęłam. Stał przecież prawie zaraz za drzwiami!
- Nie zostawiłbym Cie przecież.- Wymamrotał między oddechami.- Już wszystko dobrze, Hope.- Dodał, kiedy się uspokoił. Spojrzał mi w oczy, kciukami wycierając moje mokre policzki. Uśmiechnął się, próbując dodać mi otuchy.
- To o nim mówił?- Zaraz obok nas stał Harry. Opierał się o ścianę i obserwował każdy najmniejszy ruch Luke'a. Chłopak kiedy go zauważył w jednej sekundzie się wyprostował, stając obok mnie. Chwycił mocno moją dłoń.
- Co mu jest?- Zapytałam. Wzrok Stylesa skupiał się na mojej dłoni, która była teraz spleciona z dłonią Luke'a.
- Nie wiesz? Nill...- Zaczął brunet, który stał obok mnie, ale zamknął się, kiedy zobaczył zabójcze spojrzenie Harry'ego.
- Nikt Cię nie prosił, żebyś wtykał nos w nieswoje sprawy.- Syknął Styles. Mocniej ścisnęłam dłoń chłopaka.
- Nie odzywaj się tak do niego!
- Bo co? Zabronisz mi?- Harry zaśmiał się ironicznie.- Chodź i nie gadaj.- Podszedł do mnie i chwycił moją wolną rękę, ciągnąc mnie w swoją stronę.
- Puszczaj!- Wyrwałam się.
- Nie wkurwiaj mnie!
- A może byś na nią nie krzyczał?- Odezwał się Luke. Styles tym razem podszedł do niego i przycisnął do ściany, chwytając przy tym koszulkę bruneta.
- Powiedziałem raz, a każdy tutaj wie, że nie lubię się powtarzać! Nie wtykaj nosa w nieswoje sprawy!
- Styles!- Krzyknęłam, a on rzucił mi krótkie spojrzenie.
- Gdyby nie ona, już dawno wylądowałbyś w podziemiach.- Odsunął się od niego.- Kilku z nich najadło się twoim przyjacielem, ale myślę, że reszta nadal jest głodna.
- Pierdol się!
- Grzeczniej!
- Hope nie jest twoją kolejną zabawką!
- Zamknij ryj!
- Myślisz, że będziesz nią manipulował jak innymi?!
- Powiedziałem, żebyś się zamknął!
- Ona i tak Cię nienawidzi!
- Wyjebie Ci zaraz!
- Myślisz, że byłaby w stanie chociażby polubić kogoś takiego, jak ty?
- Morda, wymoczku!
- Woli 'wymoczka' niż Ciebie!- Styles chodził w kółko, nie wiedząc na czym wyładować złość. Mógł uderzyć Luke'a, ale tego nie zrobił, nie chciał też wybuchać w mojej obecności. Nagle zatrzymał się w miejscu.
- Hope, wracasz do pokoju.- Warknął, patrząc się w ziemie.
- Nie będziesz mi...
- Wracasz do pokoju!- Powtórzył trochę głośniej, a kiedy zobaczył, że się nie ruszam, to zwyczajnie do mnie podszedł i podniósł, przerzucając sobie przez ramię. Zaczęłam się szarpać, ale nikt nic nie zrobił. Spojrzałam na oddalającą się postać Luke'a. Z jego ust wyczytałam tylko krótkie 'spokojnie' i zniknął za zakrętem, który własnie minął Styles. Nadal starałam się wyrwać, ale on był zdecydowanie za silny.
- Puść mnie!- Biłam go pięściami w plecy, ale wcale go to nie ruszało.- Kurwa!
- Nie przeklinaj.- Upomniał mnie krótko.
- Jebany chuj, którego pierdolnęło do dekla!
- Hope!
- Nie, to ty!- Odpowiedziałam zirytowana. Styles odstawił mnie na podłogę. Rozglądnęłam się. Byłam w swoim pokoju. Klucz leżał na szafce nocnej, więc on go zabrał i wyszedł, trzaskając przy tym drzwiami. Usłyszałam kliknięcie zamka. Serio jesteś taki głupi, Styles? Podeszłam do drugich drzwi, które otwierały się na moją komendę. 'Otwórz' i mogłam przejść do pokoju tego dupka, a tam też jest wyjście na korytarz. Chwyciłam za klamkę i chciałam wyjść, ale było zamknięte.
- Serio myślisz, że jestem tak głupi?- Usłyszałam zza drzwi. Warknęłam pod nosem. Zaczęłam szukać klucza. On musi mieć jakiś zapasowy.
- Grzebie ci w szafkach!- Krzyknęłam, chcąc go zirytować.
- Powodzenia!
- I na pewno znajdę ciekawe rzeczy!
- No proszę! Jak znajdziesz coś interesującego, to daj znać!
- Rozpierdolę ci cały pokój!
- Nie przeklinaj!
- Nie zabronisz mi!
- Zachowujesz się jak dziecko!
- Czyli na twoim poziomie!
- Nie zirytujesz mnie, Hope!
- A założymy się?- Oderwałam się od poszukiwań klucza i podeszłam do drzwi.
- Powodzenia!
- Oj, nie będzie mi potrzebne.- Odpowiedziałam. Doskonale wiem jak go zirytować i wcale nie jest mi do tego potrzebne jakieś marne 'Powodzenia!'. Usiadłam na podłodze, opierając się o drzwi. Ułożyłam się dość wygodnie i nabrałam powietrze w płuca.- Luke miał rację...
- Z czym?- Odpowiedział Harry po krótkiej chwili.
- Ze wszystkim.
- To znaczy?- Uśmiechnęłam się szyderczo sama do siebie.
- Nie jestem twoją zabawką, nienawidzę cię i wolę takiego 'wymoczka' jak on, niż ciebie. Jesteś chujem! Najpierw mnie przepraszasz, wywołujesz u mnie uśmiech, a potem zmieniasz się w skurwysyna, który zamyka mnie w pokoju na klucz, choć obiecał, że tego nie zrobi! Z resztą... Jebie mnie to! Zaraz i tak wyjdę, a potem pójdę do niego.- I w tym momencie wpadł mi do głowy idealny plan zemsty, który jest po prostu zabójczy dla Stylesa.- Wepchnę go do pokoju.- Kontynuowałam.- Rzucę na łóżko i zacznę zdzierać ubrania. Sama również pozwolę na to, żeby mnie rozbierał. Jego dłonie będą błądzić po moim ciele, dotykać mnie w miejscach, o którym innym się nie śniło. Jego usta i język będą dosłownie wszędzie. Potem we mnie wejdzie i będziemy się poruszać, dysząc ze zmęczenia. A potem zacznę dochodzić i wiesz co?- Oblizałam usta, wyczekując odpowiedzi.
- Co?- Musiałam powstrzymywać śmiech, kiedy usłyszałam drżący głos Stylesa.
- Będę jęczeć jego imię.- Odpowiedziałam pewna siebie. Zawsze byłam dobrą aktorką.- Luke... Luke... Luke!- Zaczęłam jęczeć, żeby doprowadzić Harry'ego do białej gorączki. Słyszałam jak z tego wszystkiego uderza pięścią o podłogę.- Luke!- Jęknęłam jeszcze raz, aż drzwi się otworzyły. Leżałam na podłodze, próbując się nie śmiać.
- Masz przestać.- Warknął loczek, kiedy znalazł się w pokoju.
- Luke!- Jęknęłam po raz kolejny, zamykając przy tym oczy.
- Hope, kurwa!- Otworzyłam jedno oko, żeby zobaczyć jego reakcję. Próbował zachować kamienną twarz, ale zdradzały go płonące z pożądania i wściekłości oczy, no i... Wybrzuszenie na jego spodniach. Cóż... Nie ukryje tego, co rodzi mu się w tej główce.
- Luke!- Ponownie jęknęłam. Zaczynają mnie dziwić moje zdolności aktorskie.
- Nie chcę słyszeć jego imienia!- Bawiło mnie jego zirytowanie. A jednak mi się udało. Stał nade mną i nie wiedział co zrobić. Zaczęłam się wić po podłodze. Skoro nie chce słyszeć jego imienia, to...
- Harry!- Wyjęczałam. Sądząc po jego minie, zaraz spuści się w spodnie... Zaczęłam się śmiać, tarzając po podłodze. Zwinęłam się w kulkę, chwytając swój brzuch. Łzy rozbawienia spływały po moich policzkach i nie potrafiłam ich powstrzymać, a Styles? Nie wiedział co ze sobą zrobić. Chyba mi się podoba broń w stylu 'podniecić Harry'ego'. Powoli wstałam z podłogi, ale kiedy ponownie spojrzałam na jego twarz, po prostu przewróciłam się na łóżko, wybuchając kolejna dawką śmiechu.
- Nawet nie wiesz jak bardzo Cie teraz nienawidzę, a równocześnie chciałbym zerżnąć tu i teraz.- Słysząc te słowa w ciągu sekundy zamilkłam. Usiadłam po turecku, wpatrując się w niego.
- Żartujesz, prawda?
- Jestem śmiertelnie poważny.- O chyba mam pomysł! This is the best day of my life!
- No cóż...- Powoli zwlokłam się z łóżka. Podeszłam do drzwi, opierając się o nie.- To nie będziesz ty.
- Kpisz sobie ze mnie?
- Jestem śmiertelnie poważna.- Powtórzyłam jego słowa.- To będzie Luke.- Uśmiechnęłam się lekko. Po prostu nie wierzę w to, co robię! Skąd mi się to wszystko bierze? Przecież mogłam próbować wszystkiego, a on i tak nigdy się nie ugiął, a teraz? Jeszcze trochę i będzie mi jadł z ręki! Serio?
- Nie chcę słyszeć jego imienia.- Wycedził przez zęby.
- No to lepiej zamknij drzwi, bo może być głośno.
- Nie wytrzymam z Tobą!- Zaraz znowu wybuchnę śmiechem! Jak on tak może?! Przecież... No nie mogę!
- Ha...
- Spróbuj jęknąć jeszcze raz, a przestanę się powstrzymywać.- Czy on mi grozi? Czy on mnie właśnie prowokuje? Nawet jeśli nie, to ja sprowokuję jego.
- Harry!- Ponownie jęknęłam. Przyglądałam się jak chłopak zaciska szczękę i pięści. Zanim się obejrzałam, podszedł do mnie i przyparł swoim ciałem do ściany. Wbrew pozorom, mój oddech nadal był spokojny, a ja jakoś nie specjalnie bałam się tego, co może zrobić Styles. Jedyne co mi przeszkadzało, to jego bliskość. Czułam jego erekcje na swoim udzie i to było irytujące.- W czym mogę pomóc?- Uśmiechnęłam się do niego, patrząc mu prosto w oczy. Harry oparł dłonie o ścianę, po obu stronach mojej głowy, pochylając się nade mną.
- Myślisz, że możesz sobie ze mną pogrywać?- Szepnął zaraz obok mojego ucha. Przez moje ciało przeszedł dreszcz.- Czerpiesz jakąś satysfakcję z tego co robisz?- Czułam jak jego oddech oplata moją szyję.- Widzisz czym kończy się danie Ci odrobiny swobody?
- Zaufałam Ci, Styles.
- Hę?- Odsunął się kawałek ode mnie, aby spojrzeć w moje oczy.
- Głuchy jesteś? Zaufałam ci, a ty znowu to wszystko zniszczyłeś. Znowu mnie zamknąłeś. Jeżeli cokolwiek stanie się Luke'owi, to nigdy ci tego nie wybaczę. I nie obchodzą mnie Twoje chore fantazje! Mam prawo do wolności i nie muszę tu być!- Odepchnęłam go od siebie.
- Hope- Westchnął.- Zrozum, że martwię się o mój skarb.
- Skarb?
- Skarb.- Czy on właśnie nazwał mnie swoim skarbem? Niejedna dziewczyna by się z tego ucieszyła, a ja? Czuję się potraktowana przedmiotowo. 'Mój skarb.' Dlaczego każdy nazywa mnie SWOJĄ? Nie jestem przedmiotem! Harry ponownie do mnie podszedł i bez słowa położył dłonie na mojej talii, przyciągając mnie do siebie. Zaczął całować moje ramię, kierując się w stronę szyi. Zatrzymał się dopiero przy moim uchu.- I jestem o Ciebie cholernie zazdrosny.- Wymamrotał, po czym spojrzał w moje oczy, próbując wyczytać jakąś reakcję. Czułam jak kolejna fala dreszczy przechodzi przez moje ciało, a Harry na pewno je wyczuł, bo lekko się uśmiechnął. Jego wzrok skupił się na moich ustach, po chwili złączając je razem z ustami Hazzy. I nie był to pocałunek jak każdy inny pocałunek Harry'ego. Może to przez tą drażniącą erekcję, którą nadal czułam na udzie? Odruchowo wplotłam palce we włosy Stylesa i oddałam pocałunek. Czułam jak się lekko uśmiecha. Przejechał językiem po mojej dolnej wardze, prosząc o więcej. To było co najmniej dziwne z jego strony, bo raczej stwierdziłabym, że Harry zrobi co zechce, nie pytając się nikogo o zgodę. Odczuwając namiętność pocałunku, każdego ruchu ust czy języka, pociągnęłam lekko za brązowe loki, wywołując u chłopaka ciche jęknięcie. Dłonie Stylesa zsunęły się z mojej talii na biodra, a potem pośladki, aby ostatecznie chwycić uda, unosząc mnie do góry. Oplotłam nogami ciało Hazzy, pozwalając zanieść się na łóżko. Harry delikatnie mnie na nie odłożył i zawisł nade mną, nie przerywając pocałunku. Poczułam zimny dotyk na skórze mojego brzucha, który wędrował coraz to wyżej. Nigdy nie pomyślałabym, że on potrafi być aż taki delikatny. Nie wyobrażałam sobie tego. To jest po prostu istną abstrakcją! Zanim Styles zdołał posunąć się o krok dalej, ja oderwałam się od niego i usiadłam po turecku na drugim końcu łóżka. Harry opadł na miękką pościel, wbijając w nią twarz. Jękną niezadowolony.
- Zachowujesz się jak naburmuszona dziewczynka.- Powiedziałam bez dłuższego zastanowienia, opierając się o ramę łóżka.
- Zabawiłaś się mną.- Wymamrotał, nie podnosząc głowy. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Chciałam w jakikolwiek sposób ukarać go za to wszystko co do tej pory mi zrobił i chyba znalazłam na to sposób.
- Powiesz mi co się stało Nillowi?
- Nie.
- Ha...
- Nie!- Nie dał mi nawet dokończyć jego imienia. Chyba do mnie dotarło. Raczej nie będę się z nim kłócić.
- Podobno miałeś jakiś genialny pomysł.- Zmieniłam temat. Harry podniósł siadając naprzeciwko mnie. Uśmiechnął się, ukazując swoje dołeczki. Miałam ochotę wbić w nie palce.
- Miałem...
- To...- Również się uśmiechnęłam.- Powiesz mi o co chodziło?
- O Ciebie.- Wzruszył ramionami. Moje oczy szeroko się otworzyły.- Taka mała niespodzianka.
- Niespodzianka?! Prezent?!- Kocham niespodzianki!
- Ale zastanawiam się czy zasłużyłaś.
- Zasłużyłam!- Naburmuszyłam się. Skrzyżowałam ramiona na piersi i wydęłam usta, marszcząc brwi.
- Wiesz Hope co się przed chwilą stało?- Zmienił nagle temat, szczerząc się przy tym jak głupi do sera.- Pozwoliłaś się pocałować...- Spojrzałam na niego wyczekująco.- I dotykać.- Z każdym słowem jego głupkowaty uśmiech stawał się większy. A najgorsze, że miał rację. Zamarłam w kompletnym bezruchu. Moje oczy musiały wyglądać jak piłeczki pingpongowe. Pozwoliłam mu na to i w żaden sposób nie zareagowałam. Fuj?
- Wychodzę.- Mruknęłam sama do siebie, schodząc z łóżka. Byłam niemal pewna, że Harry i tak usłyszał to jedno krótkie słowo. Znalazłam się przy drzwiach i już miałam wychodzić, ale nie pozwolił mi na to mocny uścisk na nadgarstku.
- Przecież to nic złego.- Nie odwracałam się. Zacisnęłam powieki, uspokajając kłębiące się z mojej głowie miliony myśli.
- To coś bardzo złego.- Odpowiedziałam, a chłopak odwrócił mnie do siebie przodem. Przeszywał mnie wzrokiem. I był to wyczekujący odpowiedzi wzrok. Jakichkolwiek wyjaśnień. Mina nie wyrażała ani jednej emocji, jaka teraz targała Stylesem, ale to wszystko było w jego oczach. Jedna mała iskierka smutku. Coś, jakby pryśnięcie bańki mydlanej. Bańki, która była inna niż wszystkie. Bo pośród miliona baniek mydlanych, znajdziesz jedną. Tak jakby wszystkie były zwyczajne-przezroczyste, a ta jedna mieniła się w świetle słonecznym. Ta jedna bańka była wyjątkowa. A Ty biegniesz w jej kierunku, przedzierając się przez inne bańki, a kiedy już prawie złapałeś tą jedyną, ona pęka. Rozpryskuje się i już jej nie ma. Są inne, ale wszystkie takie same, więc nieważne którą byś chwycił, nie będzie ona tak satysfakcjonująca, jak ta jedyna. I właśnie takimi bańkami są nasze marzenia. Wszelkiego rodzaju najskrytsze pragnienia i wśród nich jedno-najważniejsze. W oczach Stylesa widziałam rozpryśniętą bańkę mydlaną.
- Dlaczego uważasz, że to coś złego?- Zapytał się, kiedy przez długi czas nie uzyskał moich wyjaśnień. Westchnęłam.
- Bo kocham Luke'a, a Tobie chodzi tylko o przygodny seks.- Wyrwałam nadgarstek z jego uścisku i po prostu wyszłam z pokoju. Poszłam do siebie. Klucz był w drzwiach od zewnątrz, więc łatwo się tam dostałam. Jednak gdy miałam rzucić się na łóżko, w otwartych drzwiach, łączących mój pokój z sypialnią Stylesa, zobaczyłam chłopaka. Stał w bezruchu, wpatrując się we mnie. Zmierzyłam go wzrokiem, dokładnie analizując najmniejszy szczegół. Roztrzepana burza loków na głowie. Kolczyki w brwi i wardze. Biała bokserka, która ukazywała dziesiątki tatuaży na jego ciele i mały odznaczający się na niej łańcuszek z wisiorkiem w kształcie papierowego samolociku. Smutny wyraz twarzy. Podniosłam się do pozycji siedzącej.- Zamknij- Powiedziałam dość głośno, a postać chłopaka zniknęła za zasuwającymi się drzwiami.

Woman With a DemonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz