64. The end

10 2 0
                                    


Nick mówił coś do mnie, ale nie potrafiłam przyswoić żadnego słowa. Minęły niespełna dwie minuty, a ja nabrałam niezrozumiałej siły, która zmusiła mnie do wstania. Mój wzrok natychmiast utkwił w parze dorosłych, którym towarzyszył Avan. Nie wierzyłam, że to moi rodzice. Tak naprawdę, to nie pamiętałam dokładnie ich twarzy. Po tylu latach zapomniałam szczegółów, ale byłam pewna, że dałabym radę ich rozpoznać. Jednak kiedy stanęłam twarzą w twarz z ludźmi, którzy ich przypominali, nie chciałam uwierzyć, że to oni. Uciekłam, aby nigdy więcej ich nie spotkać. Poza tym to nie miało sensu. Moi rodzice nie mieli pojęcia o tym świecie, a ci ludzie są krewnymi Avana. To nie mogli być oni. Czułam pewnego rodzaju niepokój, dlatego bez słowa wyszłam. Nie wiedziałam, skąd wzięłam tyle odwagi. Byłam pewna, że nie dam rady się ruszyć. Znalazłam się na korytarzu i zaczęłam biec w kierunku, który wydawało mi się, że znałam. Miałam nadzieję, że trafię do swojego pokoju. Obiecałam przebywać w tym zamku, ale Avan nie zmusi mnie do rozmowy z tymi ludźmi. - Hope! Głos dobiegał zza moich pleców, dlatego znacznie przyspieszyłam. Jednak nie dałam rady uciec, bo za pierwszym zakrętem stał Nick z ramionami skrzyżowanymi na piersi. Widząc mój wyraz twarzy, natychmiast zmiękł. Musiałam wyglądać jak siedem nieszczęść, bo zdarzenia z ostatnich tygodni mnie mordowały. Czułam się coraz słabsza. Tak właściwie wracałam do punktu wyjścia, tracąc kilka miesięcy nauki, błędów i zdarzeń. - Hope, nie uciekaj, bo się zgubisz- mruknął szatyn, łapiąc mój nadgarstek. Natychmiast szarpnęłam ręką, aby tylko mnie puścił. Byłam pewna, że będzie chciał zaprowadzić mnie z powrotem do Avana i w żaden sposób się na to nie zgadzałam. - Nie wracam tam! Chciałam krzyczeć, brzmieć stanowczo i pewnie, jednak z moich ust wydobył się jedynie pisk, który wywołał stres i... strach. Bałam się. Bałam się prawdy. Wolałam żyć w niewiedzy, niż usłyszeć, że to jednak byli moi rodzice.- To oni, prawda?- szepnęłam, patrząc w oczy Nicka.Nie mógł kłamać. Na pewno nie teraz, kiedy dzieje się to wszystko. On musi mnie wspierać.- Hope...- westchnął.- Czyli to prawda?W odpowiedzi dostałam jedynie lekkie skinięcie głową. Traciłam grunt pod stopami. Nagle całe moje życie legło w gruzach. Cały czas żyłam w kłamstwie. Rodzice upierali się, że jestem wariatką! Zrobili ze mnie świra i zamknęli w psychiatryku, a tak naprawdę o wszystkim wiedzieli! Zmusili mnie do spędzenia dzieciństwa wśród czubków. To wszystko odbijało się na mojej psychice. Prowadziłam codzienną walkę sama ze sobą. Uważałam się za ostatnie przekleństwo, kiedy to nie była prawda.Znienawidziłam ich jeszcze bardziej, niż robiłam to do tej pory. Dla mnie byli skończeni.- Mała...- Wiedziałeś?- przerwałam mu.- Tak, to znaczy nie- potrząsnął głową.- Wiedziałem, przecież to mój brat- westchnął.Nie słuchałam go. Chciałam poznać prawdę, ale na pewno nie teraz. Teraz potrzebowałam jedynie chwili odpoczynku. Potrzebowałam Nilla. Z tą myślą zwyczajnie ruszyłam dalej. Nie uszłam nawet metra, a zostałam pociągnięta za nadgarstek.- Nie idę tam!- krzyknęłam, chcąc pozbyć się choć odrobiny moich emocji.- Nie każe ci- wymamrotał.- Ale tędy do Nilla nie dojdziesz. Zaprowadzę cię.Stałam twarzą w twarz z Nickiem i chyba pierwszy raz w życiu zastanawiałam się, czy aby na pewno mogę mu zaufać. Czułam, że chce mnie oszukać, ale nigdy tego nie robił.- Chyba żartujesz, Hope- jęknął.Przybliżył się do mnie i chwycił moją twarz w dłonie, zmuszając mnie do patrzenia na niego.- Jesteś moją małą Hopie, którą opiekowałem się od dzieciaka, nie potrafiłbym cię oszukiwać. Może ostatnimi czasy nadużyłem twojego zaufania, ale uwierz, że ja sam nie byłem pewny, gdzie powinien być i jakie decyzje podjąć. Trochę się pogubiłem, ale nigdy nie będę cię oszukiwał.Przyciągnął mnie do siebie, zamykając w szczelnym uścisku. Chciałam w to wierzyć. Zignorowałam fakt, że słyszał moje myśl, bo ostatnio przestałam nad nimi panować.- Nie powiedziałeś mi, że jesteś moim wujkiem- wytknęłam mu.- Tylko formalnie. Zawsze będę dla ciebie najlepszym przyjacielem, a nie jakimś wujkiem. To brzmi staro.Gdyby okoliczności były inne, zapewne bym się zaśmiała, ale teraz nie byłam w tak dobrym humorze. Uśmiechnęłam się jedynie pod nosem.Wierzyłam mu.Pierwszy raz od dłuższego czasu uwierzyłam w coś tak mocno. Odsunęłam się od szatyna po kilku minutach, a ten zaczął prowadzić przez korytarze. Nie odzywał się, ale nie oczekiwałam tego. Dopiero po chwili marszu zaczęłam rozpoznawać korytarze, aż ostatecznie dotarłam przed swój pokój. Zanim zdążyłam się odezwać, Nick się uśmiechnął i zniknął. Chwyciłam klamkę, naciskając ją lekko. Drzwi łatwo ustąpiły, a ja mogłam wejść do środka. Moje buty zatapiały się w miękkim dywanie, kiedy zamykałam drzwi za sobą. Nagle poczułam mocny uścisk, który wywołał mój pisk. Niemiłosiernie się przestraszyłam, ale zapach zdradzał mi, kim jest mój napastnik. Łzy samowolnie upuściły moje oczy.- Hope- wychrypiał, uszczelniając uścisk.- Hope- powtórzył, jakby nie wierzył.- Nie wiem, czy żyję, czy umarłem.Jego głos zdradzał, że płakał. Trzymał się mnie kurczowo, jakby nie wierząc, że stoję przed nim. Z niewielką trudnością odwróciłam się przodem do niego, pozwalając, aby przycisnął twarz do mojej szyi. Czułam cieple krople na skórze.- Boję się- wyszeptał.Nie potrafiłam wyobrazić sobie, co musiał czuć. Ostatnie, co pamiętał, to zapewne moment swojej śmierci, a obudził się sam, w obcym miejscu, bez żadnej pewności, czy żyje, czy trafił do świata po śmierci.- Myślałem, że tutaj będzie inaczej, sądziłem, że cię tu nie zobaczę. Ty też umarłaś? Zabił cię?- histeryzował, ledwo dukając poszczególne słowa.Wplotłam palce w jego włosy.- Żyjemy, oboje- zapewniłam.- Jesteśmy w zamku Avana, w moim pokoju. Wszystko jest w porządku, Nill. Chodź, powinieneś się położyć.Chciałam nas poprowadzić na łóżko, ale Horan mi to uniemożliwił, nie chcąc ruszyć się z miejsca.- Nie zostawiaj mnie teraz- szepnął, a jego ramiona jeszcze mocniej oplotły moje ciało, ograniczając mi dostęp do tlenu.- Nie zostawię. Przecież tu jestem.- Powiedziałem, że cię kocham i poczułem kilko-sekundowy ból, a potem...- Nie myśl o tym, dobrze?Pozwoliłam mu na przytulanie się do mnie i w tym czasie spokojnie bawiłam się jego włosami. Opanowałam również łzy, które u mnie wywołał. Gdzieś z tyłu głowy siedziała mi myśl, że się nie obudzi, dlatego poczułam niesamowitą ulgę, mogąc znów z nim porozmawiać. Może chciałam, aby od razu zachowywał się jak dawniej, ale, cholera, przecież on umarł. Mijały kolejne minuty, a Nill powoli się uspokajał. Ostatecznie odsunął się ode mnie, rozglądając dookoła. Jego oczy były zaczerwienione, a policzki mokre. Zapomniałam o swoich rodzicach, teraz chciałam pokazać, że wszystko jest w porządku. Nie chciałam go dodatkowo martwić.- Jesteśmy u Avana?- wymamrotał.- Pozwolił mi tutaj być? Dlaczego nie umarłem?- To długa historia. Powinieneś teraz odpocząć- popchnęłam go w stronę łóżka, na które upadł.Był słaby i niezbyt pewnie stał na własnych nogach, dlatego powalenie go okazało się banalnie proste. Mimo wszystko skądś znalazł siłę, aby ponownie wstać.- Nie! To wszystko jest takie...- uciął.- Wiem.- Nic nie rozumiem.- Uwierz, że ja też.Przytuliłam się do chłopaka, co natychmiast odwzajemnił. Wiedziałam, że powinnam mu wszystko opowiedzieć, ale miałam wrażenie, że to nie pomoże w jego wyzdrowieniu. Niall nie powinien się stresować. Ponownie poprosiłam, aby się położył, co zrobił dopiero po chwili dyskusji. Ostatecznie obiecałam położyć się obok niego i opowiedzieć wszystko spokojnie i powoli, aby mógł zrozumieć. Jego zagubione spojrzenie było równocześnie bardzo zabawne, ale też niepokojące. Na szczęście wiedziałam, że uspokaja się, kiedy tylko łapie kontakt wzrokowy ze mną. Opowiedziałam mu wszystko od początku do końca, nie omijając niczego. Chciałam być z nim w stu procentach szczera. Zawahałam się dopiero na końcu, nie wiedząc, czy powinnam powiedzieć mu o rodzicach. Ostatecznie to zrobiłam, czego od razu pożałowałam, bo ten zerwał się z łóżka i zachwiał, ledwo utrzymując równowagę.- Nill- pisnęłam.- Kładź się!- Są tutaj?!- Nill!- krzyknęłam, licząc, że mnie posłucha, ale nic na to nie wskazywało.- Przysięgam, że ich zabiję, Hope, rozumiesz? Zabiję...Jego spojrzenie znacznie pociemniało, a oddech przyspieszył. To był jeden z tych momentów, w których tracił nad sobą kontrolę. Nie potrafił opanować gniewu, a już od dłuższego czasu nie jadł tych cholernych tabletek. Był osłabiony, jeszcze całkowicie się nie zregenerował, ale to nie powstrzymywało go przed pobiegnięciem przed siebie, aby ich znaleźć.- Nill, jesteś zdenerwowany, uspokój się- powiedziałam łagodnie.- Wiedziałem, że Avan to chuj, ale najwyraźniej ma to rodzinne! Nie rozumiesz, Hope! Musiałem patrzeć, jak całe życie cierpisz, bo ta suka i ten sukinsyn postanowili się ciebie wyprzeć!- Nawet nie wiemy, dlaczego to zrobili. Może tak miało być, hm?Podeszłam do niego, chcąc go trochę uspokoić. Bałam się, że może mu się coś stać, kiedy będzie tak wymachiwał rękoma. Co gorsza mógł zrobić krzywdę nie tylko sobie. Wiedziałam, że Nill już zabijał i nie chciałam, aby znowu to robił.- Stało się, ale dzięki temu jestem tutaj, gdzie jestem i jestem, jaka jestem.- Spójrz tylko! Jesteś zamknięta w jakimś pokoju u jakiegoś popierdoleńca! Nie wiesz, dlaczego tu jesteś i nie wiesz, co powinnaś zrobić! Nawet nie wiesz, kim jesteś!- Nill!- krzyknęłam.- Uspokój się, do cholery!Blondyn prychnął w moją stronę, a następnie zacisnął pięści, jakby starał się powstrzymać swój gniew. Mogłam rzucić się na niego, pocałować go i liczyć na to, że się uspokoi, jak w pieprzonych książkach, ale to, co tu się działo, na pewno nie było książką. A nawet jeśli, to cholernym thrillerem. Ostatecznie postanowiłam wyjść. To było nieodpowiedzialne, ale czułam, że mogło podziałać. Zostawiłam go samego, aby ochłonął. Nie chciałam się z nim kłócić, ani patrzeć jak klnie pod nosem. Przewidywałam też, że zacznie rozwalać różne rzeczy. Zatrzasnęłam drzwi za sobą i usiadłam przy ścianie, podkurczając nogi. Minęło kilkanaście sekund, a Alan wyszedł na korytarz.- Hope, kurwa!- krzyknął, zanim zdążył zauważyć, że znajduję się pod jego stopami.- Hope, nie zachowuj się jak dziecko!- Przestań wyżywać się na mnie- warknęłam.Nie byłam na niego zła, ale liczyłam, że drastyczne metody jakoś na niego wpłyną i w końcu się opamięta. Rozumiałam go, bo sama byłam wściekła, ale ja, w przeciwieństwie do niego, tłumiłam to w sobie. Przez następne minuty patrzyłam ślepo w ścianę, kątem oka obserwując zachowanie blondyna. Najpierw bezsensownie stał obok mnie, potem zaczął mamrotać coś pod nosem, a skończył ciągnąc się za włosy. Oparł się o ścianę i zjechał po niej na podłogę, znajdując się tuż obok mnie.- Jestem tak samo zdezorientowany, jak ty- mruknął.- Nie potrafię sobie radzić z takimi sytuacjami.- Ja też nie i oczekiwałam jakiegoś wsparcia z twojej strony- wytknęłam mu.- Przepraszam- oparł głowę o moje ramię.- Nie chciałam, żebyś mnie przepraszał, tylko żebyś się uspokoił.- Mimo wszystko przepraszam. Nie potrafię niczego zrozumieć. Avan to twój wujek, i to najbliższy. To oznacza, że twoi rodzice o wszystkim wiedzieli, ale cały czas kłamali. Avan też nie przyznał się do tego, kim jest. Teraz sprowadza ich tutaj. Co chcesz zrobić?Nill wbił we mnie przeszywające spojrzenie. Jego błękitne tęczówki przebijały mnie na wylot, co dodatkowo mnie stresowało. Najgorszy w tym wszystkim był właśnie fakt, że nie wiedziałam, co powinnam zrobić. Nie miałam ochoty ich widzieć, ale czułam, że muszę w końcu poznać prawdę. Chciałam pozbyć się tych wszystkich pytań, które dręczyły mnie od dziecka. Dlaczego to zrobili? Co nimi kierowało? Teraz chciałam wiedzieć, dlaczego wszystko ukrywali? O co w tym chodziło? Poczułam, jak ramie Nalla wpycha się pomiędzy moje plecy a ścianę, aby tylko objąć mnie w talii i przyciągnąć do jego ciała.- Hej, będzie dobrze, księżniczko- mruknął.- Musi być.Sama w to nie wierzyłam, jednak mogłam spróbować. Mogłam postarać się zacząć na nowo, ale najpierw musiałam zamknąć wszystkie stare rozdziały mojego życia.- Porozmawiam z nimi- szepnęłam. 

Woman With a DemonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz