36. All I want is nothing more...

13 3 2
                                    


Dzień powoli dobiegał końca. Nie było tak źle, jakoś dałam radę. A Harry? Był spokojny, o dziwo. Robiłam to, co kazał. I na szczęście nie były to tak okropne rzeczy, jak sobie wyobrażałam. Gotowaliśmy, poszliśmy nawet na spacer! Ale mimo wszystko, nie udało nam się rozwinąć żadnego tematu do tego stopnia, aby zacząć ze sobą rozmawiać. Wszystko się ucinało i czas spędzaliśmy w ciszy. Teraz siedzę w pokoju Harry'ego. Mam szkicownik, a on leży obok. Ja staram się cokolwiek nabazgrać, a Styles bezsensownie wpatruje się w sufit. W głowie analizuję cały dzisiejszy dzień. Staram się przypomnieć każde słowo wypowiedziane przez niego, żeby złożyć je potem w całość i wymyślić kolejną głupią hipotezę na temat tego, jaki Harry jest zły i okropny. Skreślam go. Ciągle to robię i nie potrafię inaczej.
- Harry?- Zaczęłam.
- Tak?- Chłopak podniósł się i podparł na łokciach, wpatrując w moją osobę. Westchnęłam.
- Mogę już iść?
- Iść?- Powtórzył, jakby nie wierzył, że właśnie to powiedziałam.- Nie możesz zostać?
- Zostać?
- Ze mną.- Uśmiechnął się lekko i usiadł po turecku zaraz naprzeciwko mnie.- Nie zrobię nic złego.
- Niby co złego mógłbyś zrobić?
- Wszystko to, co rodzi się w twojej wyobraźni, Hope. Wszystko.- Podkreślił. Wpatrywałam się w niego. Wyglądał przerażająco, a zarazem... uroczo? Nie wierzę, że w ogóle tak o nim pomyślałam.
- Musisz mnie straszyć?
- Wygłupiam się, no!- Jęknął zrezygnowany i przysunął się bliżej mnie. Przeraża mnie jego obecność... Nadal... Przeniosłam wzrok na szkicownik, próbując uniknąć dalszej rozmowy. Jednak Harry powoli mi go zabrał, odkładając na szafkę nocną. Spojrzałam na niego, a ten przysunął się bliżej mnie. Rozłożył ręce, dając mi do zrozumienia, że mam się do niego przytulić. Tak zrobiłam. Wdrapałam się na jego kolana, opierając głowę o ramię bruneta, który zamknął nas w szczelnym uścisku. Położył się, ciągnąc mnie za sobą, co skutkowało tym, że teraz leżeliśmy wtuleni w siebie.
- Nigdy więcej cię nie skrzywdzę, Hope.- Wymamrotał w moje włosy, a potem pocałował w czubek głowy. Westchnęłam.
- Zrobisz to.
- Hope, proszę...
- To ja proszę. Nie oszukujmy się, nie cierpię fałszywości. Skrzywdzisz mnie i oboje to wiemy. Nie musisz mnie zapewniać, że tak nie będzie, żebym nie odeszła, bo i tak zostaję.
- Nie chcę cię krzywdzić.- Usłyszałam jego drżący głos.- Naprawdę nie chcę, uwierz. Nie chcę...
- Wierzę ci.- Uśmiechnęłam się, pomimo że on tego nie widział.
- Przepraszam...
- Nie przepraszaj, jeżeli nie wiesz za co- Przytoczyłam jego słowa. Westchnął. Obróciłam się, wbijając twarz w jego klatkę piersiową. Zaciągnęłam się jego zapachem. Może go nienawidzę, ale Harry jest tylko człowiekiem. To znaczy nie tylko, bo jest wampirem, ale... Nieważne. Każdy popełnia błędy, nawet on. I chociaż on popełnia ich nadzwyczaj dużo, to nie znaczy, że nie próbuje się zmienić. Chyba usiłuje to zrobić, ale nie bardzo mu to wychodzi. Tak cholernie mi na Tobie zależy. Odezwał się głos w mojej głowie.

~♥~


Obudziłam się zaraz obok Harry'ego. On jeszcze spał. Leżałam na plecach, wpatrując się w sufit, a dłoń chłopaka przygniatała mnie do łóżka i jego ciała równocześnie. Śpiący Harry, to jedyny Harry, jakiego nie muszę się obawiać. Bezbronny, uroczy, zaspany... Chyba tylko teraz mogę normalnie oddychać. Nie muszę się zamartwiać tym, że coś mi zrobi. On naprawdę nie jest aż tak zły! Chyba... Przynajmniej ten jeden dzień razem był miły. Ale dobiegł końca. Miałam zostać do rana. Jest rano, czyli mogę wracać. Wydostałam się z jego uścisku. Nie chciałam go budzić. Wolałam wyjść niezauważona.
- Hope- Przekręcił się na drugi bok. Zawsze?! Ja mam zawsze takiego pecha! Obeszłam łóżko dookoła i ukucnęłam.
- Śpij, Harry.- Położyłam dłoń na jego policzku, delikatnie go gładząc. Nie bódź się!
- Dwadzieścia cztery godziny, Hopie.- Wymamrotał.- To jest jeden dzień.
- Śpij, jestem tutaj, tak?- No śpij do cholery!
- Nie
- Tak, jestem.
- Nie!- Otworzył oczy i złapał mnie w talii, przeciągając do siebie. Przeciągnął mnie na drugą stronę łóżka. Wdrapał się na mnie, siadając na moich udach, a nadgarstki przygważdżając do poduszki. Cholera! Mój oddech automatycznie przyspieszył, mięśnie się napięły, a w oczach zaczęły zbierać łzy. Przekręciłam głowę na bok, żeby na niego nie patrzeć. Chyba nic mi nie zrobi! Zrobi? Wystraszyłam się i on to zauważył. Przekręcił głowę lekko w prawo, przyglądając mi się. Mrużył przy tym oczy.
- Hope?- Pochylił się nade mną. Czułam jego oddech na swojej szyi.- Hopie?- Trącił nosem mój policzek. Przełknęłam głośno ślinę i powoli odwróciłam głowę, napotykając się z jego zielonymi tęczówkami.- Zostań jeszcze trochę. Poleżymy sobie, a potem pójdziemy na śniadanie, a potem...- Zaciął się. Uśmiech, który do tej pory gościł na jego twarzy, zniknął. Harry puścił moje nadgarstki, ale nie zszedł ze mnie.- A potem dam ci spokój.- Westchnął. Nabrałam powietrza w płuca. Zignorował fakt, że przed chwilą prawie umarłam ze strachu? Strachu przed nim? Brunet wpatrywał się we mnie wyczekująco.
- Dobrze.- Kiwnęłam głową. Myślałam, że teraz ze mnie zejdzie i zrobił to. Ale uprzednio nachylił się nade mną i pocałował w czubek nosa. Bez słowa wpakowałam się pod kołdrę. Co z nim jest nie tak? Wpatrywałam się tępo w sufit, czując na sobie jego wzrok. On się stara. Do jasnej cholery, Harry Dupek Styles jest dla mnie miły. I czy ja kurwa zaczynam myśleć, że zachowuje się uroczo?! Spokojnie, Hope. O to mi przecież chodziło, prawda? Chciałam, żeby on miał lepszy humor i nie wyżywał się na bezbronnych ludziach z królestwa. Udało mi się. Mam tylko nadzieję, że to będzie wystarczać. Przynajmniej na razie... Że spędzanie z nim czasu jest wystarczające. Nie wykorzystuje mnie w żaden sposób, więc póki co nie mam się o co martwić. Ale czeka mnie rozmowa. Muszę to wszystko jakoś wytłumaczyć Nillowi. A co jeśli Styles zrobi się zazdrosny? Jeżeli zamknie mnie tak jak na początku, a Horana ode mnie odseparuje?! Cholera! Jak daleko to może zajść. Mam mętlik. Nie wiem po co jestem. I czasem zastanawiam się, czy nie łatwiej by było, gdybym nie uciekła z psychiatryka? Siedziałabym zamknięta, nie przeszkadzałabym nikomu. I przede wszystkim, nie ciążyłaby na mnie tak ogromna odpowiedzialność. Dlaczego ja? Nie chcę być wybranką! To mnie przytłacza. Przytłacza mnie obowiązek opieki nad bezbronnymi nie-ludźmi, którzy mieszkają w tym zamku, w wiosce, w innym królestwie, czy nawet w świecie śmiertelników. Gdyby...
- Mogę cię przytulić?- Wyrwało mnie z zamyślenia. Zderzyłam się z rzeczywistością i tym co dzieje się teraz. Odwróciłam głowę w stronę Harry'ego, który bacznie mi się przyglądał. Szczerze? Nie miałam bladego pojęcia jak zareagować. On nigdy nie pytałby się o to, czy może mnie przytulić. Przecież to jest ten sam facet, który dobierał się do mnie w lesie, który całował mnie z zaskoczenia, i z którym się przespałam. A on pyta czy może mnie przytulić. Świat zwariował. Bez słowa przysunęłam się do niego, pozwalając objąć się w talii. Czoło oparłam o jego klatkę piersiową. Zamknęłam na chwilę oczy. Lubię to. Lubię, kiedy jest wobec mnie delikatny, kiedy się nie złości. I lubię, kiedy mnie przytula. Lubię się przytulać! A ten Harry, ten miły, jest w tym całkiem niezły. Brunet opierał podbródek o czubek mojej głowy, czasem mnie w niego całując.
- Jesteś na mnie zła?- Wypalił znienacka.
- Nie. Niby za co?
- Za Luke'a. No wiesz...
- Wiem- Mruknęłam.
- Przepraszam.- Westchnęłam. Wierzę w jego przeprosiny. Śmiem nawet twierdzić, że naprawdę jest mu przykro, ale co z tego? To jest jego wada. Popełnia te same błędy. W kółko, w kółko i w kółko. Robi coś, przeprasza, żałuje i robi to znowu. Taki już po prostu jest. I wiem, że chociaż się stara trochę zmienić, to marnie mu to wychodzi.- I przepraszam, że zmusiłem cię do spędzenia za mną dnia.
- Było nawet fajnie.- Uśmiechnęłam się.
- Naprawdę?
- Yhm- Wymamrotałam w jego klatkę piersiową.
- Odpowiesz mi szczerze na jedno pytanie, Hope?- Podniosłam głowę i spojrzałam na niego, marszcząc przy tym brwi. Kiwnęłam głową.- Żałujesz?
- Czego?
- Że się ze mną przespałaś?- Zdziwiło mnie jego pytanie. I nie dlatego, że było dziwne, ale dlatego, że nie wiedziałam jak na nie odpowiedzieć. Żałuję? Odsunęłam się od niego, żeby móc spojrzeć mu w oczy. Wpatrywałam się w niego przez kilka minut, a on spokojnie czekał na odpowiedź.
- Chyba nie...

~♥~


 Zjadłam śniadanie razem z Harrym, a potem on uparł się, żeby mógł mnie jeszcze odprowadzić do pokoju. Dobrze wiedział, że chcę iść do Nilla, a mimo wszystko chciał mnie tam zaprowadzić. Nie uważałam tego za dobry pomysł, bo... No cóż. Harry i Niall to fatalne połączenie. Jednak nie udało mi się odwieść Stylesa od tego pomysłu i teraz ostatecznie idziemy korytarzami do blondyna. Byliśmy już niedaleko.
- Hope, jakbyś chciała jeszcze kiedyś spędzić ze mną trochę czasu, to...
- Jasne.- Wzruszyłam ramionami.- Możemy jeszcze coś kiedyś razem porobić.- Uśmiechnęłam się do lokatego, tak samo jak on do mnie i właśnie znaleźliśmy się pod odpowiednimi drzwiami.
- Dziękuję.
- Za?- Podniosłam jedną brew.
- Za uwagę, za rozmowę, za spędzenie ze mną czasu, bo wiem, że jestem okropny i ogółem za wszystko.
- Nie jest tak źle, czasem da się z tobą wytrzymać.- Zaśmiałam się i przytuliłam do Harry'ego. Odwzajemnił gest. Zrobiło się trochę niezręcznie, więc po prostu chwyciłam klamkę i weszłam do pokoju Nilla. Zatrzasnęłam drzwi, opierając się o nie i chowając twarz w dłoniach. Westchnęłam ciężko. Naprawdę nie było tak źle! Było miło! A szczególnie to, że nie był taki jak zawsze. Nie był nachalny, bezpośredni, arogancki. Był uroczy. A teraz czeka mnie rozmowa. Podniosłam wzrok, napotykając się ze spojrzeniem Nilla. Jego błękitne oczy dokładnie skanowały całe moje ciało. Ręce miał skrzyżowane na piersi. Oparty był o ramę łóżka i tupał nerwowo nogą, ciągle przeczesując włosy palcami. W jego oczach była mieszanka różnych emocji, ale wśród nich przebijał się żal. To on był najbardziej widoczny w jego postawie. A zaraz po nim- gniew. Będzie źle, jeżeli nie tragicznie.
- Martwiłem się.- Westchnął i podszedł do mnie. Objął moje ciało, przyciągając do swojej klatki piersiowej.- Wszystko w porządku?
- Tak.- Mruknęłam.
- Nic mi nie powiedziałaś, tylko kazałaś wyjść.
- Wiem, przepraszam. To skomplikowane...- Odsunęłam się od niego, poprawiając włosy.
- Hope, ja doskonale rozumiem. Jeżeli wy...
- Jacy 'my'?- Przerwałam mu.- Nie ma 'nas'. Jestem ja i Harry, ok?- Horan kiwnął głową. Uśmiechnął się słabo, bo tylko na tyle go było stać. Wpatrywał się we mnie, zaciskając szczękę. Zastanawiał się nad czymś.
- Nie wróciłaś na noc.- Mruknął, spuszczając wzrok. Oh,czyli to go gryzie. Podeszłam jak najbliżej chłopaka i chwyciłam jego twarz w dłonie, delikatnie gładząc jego policzki.
- Czyżby pan Alan był zazdrosny, czy może zderzył się z lękiem z dzieciństwa?- Podniosłam jedną brew, wywołując śmiechu u nas obojga. Blondyn położył swoje dłonie na moich biodrach, pochylając się tak, że stykaliśmy się czołami.
- Sam nie wiem...- Szepnął.
- Jest pan samolubem, panie Alan. - Ponownie się zaśmiałam.
- Może...- Trącił swoim nosem mój.- Mam dwie rzeczy, którymi nie lubię się dzielić: jedzeniem i Tobą.- Prychnęłam.
- I zgaduję, że dokładnie w tej kolejności, co?
- Nie, ty zawsze jesteś na pierwszym miejscu.- Uśmiechnął się, cmokając mnie w nos, a potem z powrotem oparł swoje czoło o moje.- Powiedz, Hope...
- Hm?
- To będzie bardzo nie na miejscu, kiedy Cię teraz pocałuję?

- Hm?- To będzie bardzo nie na miejscu, kiedy Cię teraz pocałuję?

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Woman With a DemonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz