45. If you don't love me, pretend

27 2 6
                                    

~Nick~


Cały pokój ogarniała ciemność, a ja stałem w tym najmroczniejszym rogu, patrząc na łóżko. Cholera, że on nie śpi? Potrzebuję posiedzieć trochę z Hope, tym bardziej po tej całej chorej sytuacji. Harry leżał, pozwalając, żeby dziewczyna się do niego przytulała, ale sam ani na sekundę nie zmrużył oka. Westchnąłem, sprawiając, że się poderwał. Musiałem wyjść z cienia i tak zrobiłem. Bez słowa podszedłem do Hope, która przekręciła się niespokojnie. Odgarnąłem kosmyki z jej twarz, czując na sobie przeszywający wzrok Stylesa.

- Jak tu wszedłeś?- Zaczął, zdecydowanie za głośno.

- Cicho, nie może się obudzić.

- Dlaczego?

- To nie najlepszy moment, żeby mnie zobaczyła.- Skrzywiłem się. Hope nie widywała mnie od dłuższego czasu, co wcale nie znaczyło, że nie było mnie w pobliżu. Ja zawsze jestem i wbrew temu z jakiego rodu pochodzę, martwię się o nią.

- Nie dotykaj jej.- Brunet odtrącił moją dłoń. Wywróciłem oczami.

- Bo?

- Bo nie.- Syknął. Co z tego, że byłem młodszy? To wcale nie oznaczało, że słabszy. Owszem, Harry posiada 'królewską krew' tak samo jak ja, ale to ja mogę uważać się za silniejszego. Dlaczego? Bo to nasz ród od pokoleń zasiada na tronie w naszym królestwie, a u nich to działa zupełnie inaczej. To jest o wiele bardziej pokręcone u zmiennokształtnych niż u demonów.

- Rozumiem, że mi nie ufasz, okay! Tylko ogarnij dupę, bo nie możemy jej obudzić.

- Jesteś tutaj niemile widziany, więc się nie panosz na prawo i lewo.- Wywrócił oczami. Nie miałem zamiaru się kłócić. Na pewno nie w zaistniałej sytuacji, kiedy jestem skazany na współpracę z nim.

- Ciągle ją krzywdzisz, wyżywałeś się na niej i o mało nie zgwałciłeś, nie zachowuj się teraz, jakbyś był jej bohaterem.

- Co ty powiedziałeś?!- Wstał powoli, żeby jednak nie obudzić Hope i podszedł do mnie, przybierając tę groźną postawę, której teoretycznie powinienem się wystraszyć.- Wypierdalaj stąd!

- Wiem, że prawda boli, a skoro nikt tutaj nie potrafi ci tego powiedzieć, to czemu ja miałbym tego nie zrobić?

- Bezczelny gówniarz!

- Mówisz jak nauczycielka w szkole.- Prychnąłem.- Postarzasz się?

- Dlaczego ty masz charakter tak cholernie podobny do niej?

- Bo jestem nią.- Syknąłem, nie przestając patrzeć mu w oczy.- Skrzywdzisz mnie, skrzywdzisz ją. Hope nie zauważy dużej różnicy, ale odczuje nieznaną jej pustkę.

- Mam ochotę ci przyjebać.- Westchnął i przeczesał włosy palcami, chodząc po pokoju.- Nie wiem czy mogę ci ufać, ale chyba nie mam wyboru.

- Rzeczywiście, nie masz.- Prychnąłem. Mógłbym być miły, ale po co, kiedy on się nawet nie stara? Szczerze to nawet przyszedłem tu z miłym nastawieniem, ale przy Stylesie się po prostu nie da!- Avan nie ma nawet pomysłu, jakby się do niej dostać. Był tu, sprawdzał obronę zamku, mury i inne takie, ale stwierdził, że koło Hope kręci się za wiele osób. Chce ją, ale boi się wywołać wojnę.

- Dlaczego?

- Straci wielu poddanych, a i tak jest nas już niewielu. Demony były potęgą, ale on doprowadził do naszego upadku.

- Nie o to mi chodziło.- Pokręcił.- Dlaczego mi to mówisz?

- Bo jestem po waszej stronie. Może przestań traktować mnie jak wroga, to ja zrobię to samo.

Woman With a DemonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz