48.Never don't tell me the sky's the limit when there are footprints on the moon

12 2 3
                                    


Niemal biegiem kierowałam się do swojego pokoju. Czułam, że będzie wielka afera o moją nieobecność, jednak muszę to znieść. Byłam już prawie w środku, ale kiedy otworzyłam drzwi, odbiłam się od czyjejś klatki piersiowej. Upadłabym, gdyby nie mocny uścisk na ramionach. Zauważy klucz! Cholera! Niezauważenie rzuciłam go na dywan, udając, że łapię równowagę.
- Gdzie byłaś i czemu bez Louisa?- Warknął ochrypnięty głos.
- Nie mam pięciu lat.- Odgryzłam się i zacisnęłam powoli pięść, a klucz uniósł się nad dywan i zawisł w powietrzu.
- Hope, ale dobrze wiesz, że nie jesteś bezpieczna.
- Potrafię sama o siebie zadbać!- Fuknęłam, udając naburmuszoną, aby Harry się nie połapał. Nie wiedziałam gdzie schować klucz, dlatego pozwoliłam mu bezdźwięcznie opaść na dywan.
- Dlaczego zawsze musisz robić po swojemu?! Martwimy się o ciebie, a ty ciągle robisz nam pod górkę!
- Chcę też żyć swoim życiem!- Kłóciłam się z nim, a nawet nie wiedziałam o co. Wyłapywałam to, co mówił, aby sensownie odpowiedzieć, jednak całą uwagę skupiałam na kluczu i Harry zdawał się tego nie zauważyć. Machnęłam dłonią, a klucz przesunął się po dywanie, wpadając pod łóżko i sunąc po drewnianej podłodze. Udało się.
- Co to było?- Harry gwałtownie się obrócił, a ja zaczęłam krzyczeć. Psychiatryk był jak szkoła aktorska.
- Mysz, Harry!- Pisnęłam i przytuliłam się do niego.- Widziałam mysz! Pobiegła pod szafkę! Harry weź ją!- Wskazywałam palcem na komodę, skacząc w miejscu i udając przerażoną. Musiałam tylko sprawić, żeby nie zajrzał pod łóżko, a to było łatwe. Styles od razu podszedł do komody, patrząc pod nią.
- Nic tu nie ma. Jesteś pewna, że to była mysz, nie wy...
- Twierdzisz, że kłamię?! Harry ja się boję tych ohydnych mini szczurów! Nie będę tu spała, jeżeli ona tu jest!- Histeryzowałam, jak tylko mogłam.
- To tylko mała, bezbronna mysz. Ona boi się ciebie bardziej, niż ty jej. Z resztą możesz spać u mnie.- Wstał, podchodząc do mnie, aby zaraz potem przytulić. Uśmiechnęłam się zwycięsko.
- One są obrzydliwe.
- Nie przesadzaj.- Zaśmiał się.- Nie radzisz sobie z myszką, a chcesz poradzić z Avanem?- Uderzyłam go oburzona w ramię. Tupnęłam nogą, a potem przeszłam do jego sypialni. Jasne, że nie boję się myszy. Naoglądałam się ich i myślę, że dałabym sobie z nimi radę. Gorzej, jeżeli w moim pokoju byłby szczur. Usiadłam na łóżku Hazzy. Grunt, że udało mi się odwrócić jego uwagę i to niezauważenie. Po kilkunastu sekundach chłopak siedział już obok mnie.
- Gdzie byłaś?
- Nie zaczynaj.- warknęłam. Nie chciałam mu się teraz tłumaczyć, bo najpierw muszę wymyślić racjonalne wytłumaczenie, dlatego postanowiłam na razie udawać obrażoną.
- Hope...
- Daj mi spokój, Harry! Nie będę z tobą rozmawiać.- Oparłam się o ramę łóżka, krzyżując dłonie na piersi i obracając głowę, aby na niego nie patrzeć. Lokaty westchnął i najzwyczajniej w świecie się położył. Zrobiłam to samo i dziękowałam, że przestał się odzywać. Muszę pomyśleć, a on mi to utrudnia. Myślę, że najlepiej powiedzieć prawdę, pomijając kilka istotnych faktów, o których Harry niekoniecznie musi wiedzieć. Chcę wiedzieć, dlaczego nie ma jego obrazu? Dlaczego go zdjął i zamknął tę salę? Przecież to historia, pokolenia, rodzina...
- Jesteś zła?- Usłyszałam gdzieś za sobą. Nie mówił zbyt głośno. Zaliczało się to raczej do niepewnego szeptu. Harry? Wszystko z nim okay?
- Nie.- Odpowiedziałam i przekręciłam się na plecy, aby spojrzeć na niego. Patrzył na mnie z dłońmi splecionymi na brzuchu.- Nie jestem zła.
- Powiesz mi gdzie byłaś?
- Poszłam odnieść tacę.- Westchnęłam.- Potem od razu wróciłam, ale po drodze musiałam źle skręcić, bo trochę się zgubiłam.- Brunet kiwnął delikatnie głową.- Trafiłam na takie drzwi...- Zaczęłam dość niepewnie, podnosząc się do pozycji siedzącej. Hazz zaciekawiony zrobił to samo, przyglądając mi się dokładnie.- To był taki ciemniejszy korytarz i prowadził tylko do jednych drzwi. Weszłam tam. Duża ciemna sala z obrazami na ścianach i tronem na środku.- Wytłumaczyłam, analizując reakcję bruneta. Wstrzymał na kilka sekund oddech, a jego oczy nieznacznie się powiększyły. Oblizał zdenerwowany usta.
- Jak tam weszłaś, przecież drzwi są zamknięte.- Zmarszczył brwi, patrząc na mnie podejrzanie.
- To nie problem.- Uśmiechnęłam się i machnęłam ręką, sprawiając, że drzwi do łazienki się zamknęły, a do naszych uszu dotarło pstryknięcie zamka. Przekręciłam dłoń, aby z powrotem przekręcić klucz.- Mam do ciebie pytanie.
- Mów.- Westchnął zrezygnowany.
- Jednego obrazu brakowało. Wiesz, zostały po nim smugi. Wisiał nad tronem. Co to był za obraz?
- Mój.- Mruknął pod nosem, uciekając wzrokiem. Dlaczego on tam nie wisi?
- Co się z nim stało?
- Zdjąłem go.
- Dlaczego?
- Nieważne, Hope. Proszę nie wchodź tam więcej.
- Dlaczego?- Powtórzyłam to samo pytanie.
- Po prostu nie wchodź, okay? To głupi pokój z głupimi obrazami! Po co tam wchodzić i po co się w ogóle o niego pytać? Tam nie ma nic interesującego! To tylko głupie obrazy z głupimi ludźmi.- Warknął widocznie zdenerwowany. Coś musi być na rzeczy skoro Styles tak reaguje, a ja chcę wiedzieć co. Westchnęłam i postanowiłam pójść się przejść. Przestało mnie obchodzić ich zdanie. Mam prawo robić to, co tylko zechcę, a żaden z nich nie będzie mnie ograniczał. Nie pozwolę, żeby traktowali mnie jak pięcioletnie dziecko. Powoli zwlokłam się z łóżka, aby skierować się do drzwi.
- Gdzie idziesz?
- Przed siebie.- Odparłam, chwytając za klamkę. Wyszłam na korytarz i dopiero wtedy Harry zdążył mnie dogonić.
- Pójdę z tobą.
- Nie. Chcę się przejść sama.- Zaakcentowałam ostatnie słowo. Chciałam się wyrwać z uścisku bruneta, bo ten zdążył złapać mój nadgarstek, ale zostałam wciągnięta z powrotem do pokoju. Skrzywiłam się lekko, kiedy Styles przyparł mnie swoim ciałem do drzwi. Czuję się, jakbym miała powtórkę z rozrywki. Moje pierwsze dni tutaj były takie same. Cięgle mnie pilnował, próbował mieć nade mną kontrolę, a ja po prostu chcę móc sama o sobie decydować. Zignorowałam bliskość lokatego i spojrzałam mu w oczy, wyczekując czegokolwiek z jego strony. Kilka razy otworzył usta, chcą zacząć, jednak ostatecznie rezygnował.
- Co ci się stało? Dlaczego jesteś taka?
- Jaka?- Podniosłam jedną brew.
- Buntujesz się.- Prychnęłam i wywróciłam oczami.- Myślałem, że rozumiesz to wszystko, a teraz znów zaczynasz robić to, co ci się żywnie podoba. Nie chcę cię więzić, po prostu się martwię, jak cała reszta. Było w porządku, więc co się teraz stało?
- Możesz nie naruszać mojej przestrzeni osobistej?- Odepchnęłam go od siebie i sama lekko odsunęłam się od ściany.- Idę.- Mruknęłam.
- Hope, czemu ze mną nie porozmawiasz?- Rzuciłam mu krótkie spojrzenie, zanim wyszłam z pokoju, pozostawiając go bez odpowiedzi. Zaraz po przekroczeniu progu dopadły mnie wyrzuty sumienia. Pomimo tego jak mnie traktują, zżyłam się z nimi, nawet z Harrym. Chłopaki są dla mnie jak rodzina, ale nazbyt mnie ograniczają. Otworzyłam drzwi do swojego pokoju i wyciągnęłam dłoń przed siebie, a po kilku sekundach znalazł się w niej klucz. Ruszyłam korytarzem. Niezbyt pamiętałam drogę, ale postanowiłam kierować się intuicją. Mogłam z nim porozmawiać, ale nie wiedziałabym, co mogę mu powiedzieć. Musiałabym się wygadać, a tego nie chcę. Chciałabym nie dostrzegać tych wszystkich szczegółów. Nie miałabym żadnych wyrzutów sumienia, gdybym w oczach Harry'ego nie dostrzegła smutku. Odepchnęłam go i tym samym w jakimś stopniu zraniłam. Ale można zranić osobę, która nie posiada uczuć? Skoro Nick powiedział, że Harry udaje, nie powinien się tym wszystkim przejąć. Chyba, że... nie! To, że Styles się zmienił, jest równoznaczne z cudem. Jest dla mnie miły i... inny, owszem, ale nie mogłabym od razu stwierdzić, że się zmienił. Bezproblemowo dotarłam do tej sali. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka, aby przyjrzeć się wszystkiemu. To też zrobiłam. Analizowałam każdy pojedynczy obraz, myśląc nad przeszłością. Jeżeli te wszystkie kobiety potrafiły tyle zdziałać, ja też powinnam coś zrobić. Nie muszę być geniuszem, żeby wiedzieć, że każda z nich całkowicie poświęciła się tym stworzeniom. Chcę sobie zasłużyć na miejsce na tej ścianie, o ile w ogóle kiedykolwiek tutaj zawisnę. Nie wiem, jak długo przesiadywałam w tej sali, ale ani mi się śniło wyjść. Siedziałam na środku czerwonego dywanu, przyglądając się portretowi mojej babci. To jest już ostatni ze wszystkich. Każdy z osobna dokładnie analizowałam. Uśmiechnęłam się sama do siebie, a potem wstałam. Uniosłam lekko obraz, a on wyrwał mi się z rąk. Zawiesiłam go na swoim miejscu przy użyciu jednej ze swoich mocy. Nie mam pojęcia, jak to jest, że potrafię nad nimi zapanować. Wciąż sądziłam, że nigdy tego nie zrozumiem, a teraz uczę się coraz to nowszych sztuczek i robię to całkowicie sama bez niczyjej pomocy. Mogę sama o sobie decydować. Rozglądnęłam się jeszcze raz, a potem podniosłam dłonie, sprawiając, że szarawe od kurzu płachty uniosły się nad ziemię i po kilku sekundach przykrywały każdy obraz. Już miałam wychodzić, kiedy dotarły do mnie kroki. Dochodziły z dość daleka. Nie wiem, czemu je słyszałam, skoro normalny człowiek by tego nie usłyszał. Ktoś nacisnął klamkę, chcąc wejść do środka. Wystraszyłam się, bo kto to mógł być? Nikt raczej nie odwiedza tego miejsca! Zacisnęłam pięści, a osoba z zewnątrz zaczęła bezskutecznie popychać drzwi, próbując się dostać do środka. Ja jednak nie ustępowałam i coraz mocniej zaciskałam palce, sprawiając, że drzwi nie chciały się otworzyć..
- Hope?! Hope, jesteś tam?!- Usłyszałam krzyk i mocne walenie w drewnianą powierzchnię. Potrząsnęłam lekko głową, rozluźniając pięści.
- Harry?- Lokata czupryna wyłoniła się zza drzwi. Po kilku sekundach chłopaka znalazł się tuż przy mnie, chwytając moje ramiona. Przeanalizował dokładnie każdy centymetr mojej twarzy.
- Byłaś tu cały czas?- Kiwnęłam twierdząco głową. Pomiędzy brwiami bruneta pojawiła się głęboka zmarszczka. Zmrużył oczy. Podniosłam jedną brew, a on przejechał po moim policzku, jakbym co najmniej z nim nie była, albo spała i niczego nie była świadoma. Skrzywiłam się. Co mu jest?
- Wszystko z tobą w porządku, Hope?
- Tak, czemu miałoby być źle?- Zdziwiłam się.
- Ktoś cię wcześniej zdenerwował?
- Nie?- Bardziej zapytałam, niż stwierdziłam. Harry wycofał się, kiedy ja oczekiwałam wytłumaczenia jego dziwnego zachowania!- Co ze mną?
- Nic.- Odpowiedział zdecydowanie za szybko. Od niego niczego się nie dowiem, dlatego skierowałam się do wyjścia. Szybkim krokiem szłam w stronę naszych sypialni, aby wejść do łazienki, gdzie znajduje się lustro. Droga trochę się ciągnęła, pomimo że prawie biegłam. Słyszałam za sobą kroki Harry'ego, ale starałam się teraz nie dezorientować. Wpadłam do pokoju Stylesa, a potem do łazienki, stając przed dużych rozmiarów lustrem. Przeanalizowałam własną twarz. Byłam to ja, bo czego mogłam się spodziewać w lustrzanym odbiciu? Ale czułam się, jakby po drugiej stronie stał ktoś inny. Zignorowałam to, ponieważ dopiero teraz dostrzegłam swoje oczy. Kruczoczarne. Myślałam, że zmieniają się tylko, kiedy jestem zdenerwowana! Zamrugałam, chcąc, aby wróciły do swojego normalnego stanu, ale nic takiego się nie działo.
- Harry!- Krzyknęłam, a chłopak wpadł biegiem do łazienki.- Co jest?! Czemu one się nie zmieniają?!
- Nie panikuj, może...
- Może, co?! Cholera jasna!- Uderzyłam dłonią w umywalkę, aby rozładować swoje emocje. Gdzieś z tyłu mojej głowy rozniósł się stłumionych śmiech.
- Chodź tutaj.- Lokaty podszedł bliżej i objął mnie, przyciągając do swojej klatki piersiowej.- Uspokój się. Pooddychaj trochę, przejdzie.- Zapewnił, a ja zrobiłam wszystko, co kazał. Wzięłam głęboki wdech, a potem wypuściłam głośno powietrze, powtarzając to kilka razy. Spanikowałam, tylko spanikowałam.

Woman With a DemonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz