33. Love me too

13 2 0
                                    


Pierwsze co zobaczyłam po przebudzeniu, to uśmiechnięty Harry. Leżał tuż obok mnie, oplatając ramieniem moją talię. Mruknęłam niezadowolona i obróciłam się na drugi bok, co wywołało niemiły ból. Wczorajsze wydarzenie daje o sobie znać. Jęknęłam z bólu i zwinęłam się w kłębek.
- Dzień dobry, Hope. Dobrze mi się spało, dziękuję, że pytasz.- Usłyszałam sarkazm z zachrypniętym głosie. Wywróciłam oczami.- Nie mogę przez ciebie leżeć na plecach.
- Ja przez ciebie nie mogę się ruszać.- Odgryzłam się i ponownie zamknęłam oczy, próbując usnąć. Harry przysunął się do mnie, nie pozostawiając żadnego wolnego miejsca między naszymi ciałami.
- Przepraszam- Wymamrotał i pocałował moje ramie. Mimowolnie się uśmiechnęłam. To jest jakieś... Ja nie wiem co to jest! Wiem, że zaraz się obudzę i nadal będę żyła z tym wrednym, znienawidzonym przeze mnie Stylesem. Nie potrafię uwierzyć, że Harry potrafi być słodki, kochany, czuły. Nie ma takiej opcji. A może się czymś naćpałam, a to wszystko jest jedną, wielką halucynacją? Ignorując ból, odwróciłam się przodem do bruneta. Uśmiechał się od ucha do ucha. To nie Harry, to nie on.
- Długo nie śpisz?
- Godzinę, może półtorej.- Kłamie. Wiem, że kłamie. Widzę to w jego oczach. Nie będę dociekała.
- I co robiłeś przez ten czas?
- Myślałem, poszedłem do kuchni, przyglądałem się tobie. Jesteś urocza, kiedy śpisz, wiesz? I rozwalasz się na całe łóżko, tak że nie ma miejsca już dla nikogo.- Zaśmiał się.
- Dobrze się czujesz?
- Lepiej niż kiedykolwiek.- Podniosłam jedną brew, a chłopak cmoknął mnie w usta. Krótko, przelotnie, że nie zdążyłam zareagować.
- A ja sądzę, że masz gorączkę. I chyba bredzisz. Albo jesteś klonem prawdziwego Stylesa. Marna z Ciebie podróba, on nie jest taki wesoły i kochany.- Dźgnęłam lokatego palcem w klatkę piersiową.
- Wszystko musisz zepsuć.- Wymamrotał i obrócił się na plecy. Syknął.
- Co się stało?
- Ty się stałaś.- Harry usiadł i odwrócił się do mnie tyłem. Na jego łopatkach, jak i również reszcie pleców odznaczały się długie czerwone ślady.- Ty masz szpony, nie paznokcie!- Wyrzucił ręce w powietrze z irytacją. Niektóre rany, były na tyle głębokie, że wydobywała się z nich niewielka ilość krwi.
- Przepraszam- Szepnęłam, a Hazz szybko odwrócił się w moją stronę i wpił w usta. Oddałam pocałunek. Przerwało nam pukanie do drzwi. Chłopak zwlókł się z łóżka.
- Było warto.- Rzucił, kiedy szedł by otworzyć. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię, kiedy do pokoju weszła ta dziewczyna. To na niej wyżył się Harry ostatniej nocy. Wjechała wózkiem, na którym znajdowały się tacki z jedzeniem. Obsługa jak w hotelu. Kiedy dziewczyna chciała po coś sięgnąć, strąciła kubek. Pechowa z niej osóbka.
- Jezu, przepraszam!- Od razu uklękła, zbierając szkło. Nikt nic jeszcze nie powiedział, a ona już szlochała i nie mogła opanować trzęsących się rąk.
- Spokojnie, nic się nie stało.- Harry pomógł jej wstać.
- Ja naprawdę przepraszam, nie chciałam panie Styles, to był wypadek i...
- To tylko głupi kubek.- Zaśmiał się. Nie wierzę w to, co widzę.
- Ja to zaraz posprzątam.
- Nie trzeba, damy sobie rade.- Uśmiechnął się do niej- Dziękuję, że się pofatygowałaś ze śniadaniem i przepraszam za ostatni raz. Zachowałem się jak kretyn.- Dziewczyna lekko się uśmiechnęła. Widziałam jak nie może oderwać wzroku od nagiego torsu Harry'ego.
- Nic się nie stało. Nie powinien mnie pan przepraszać, panie Styles.
- Harry- Poprawił ją.- I jeszcze raz przepraszam.
- Nie ma za co.- Uśmiechnęła się i wyszła bez słowa, rzucając mi spojrzenie, którego nie byłam w stanie odszyfrować. Nie byłam w stanie zrozumieć całej tej sytuacji. Co się właśnie stało? Dlaczego on tak szybko zmienił nastawienie? To przez to, co się stało?

~♥~

Już pół dnia leżałam w łóżku. Chciałam wstać, przejść się. Wtedy najlepiej się myśli, a ja potrzebowałam przemyśleń. Nie rozumiem zachowania Harry'ego. Jest cholernie miły. Uśmiecha się szeroko i ani na chwilę nie zmienia wyrazu twarzy. Robi wszystko o co poproszę, tak właściwie spełnia prośby każdego. Nie mogłam dłużej leżeć bezczynnie, dlatego powoli wstałam i skierowałam się do łazienki. Odkręciłam korki, aby wanna mogła napełnić się gorącą wodą. Pozbyłam się za dużej koszulki i bielizny. Weszłam do wanny, a na moim ciele pojawiła się gęsia skórka, wywołana temperaturą wody. Poczułam ulgę w piekącym bólu. Mogłabym leżeć w tej wannie godzinami. Czy zachowanie Harry'ego jest wywołane tym co między nami zaszło? Tak, to na pewno. Ale czemu teraz? Ja się z nim po prostu przespałam, nic specjalnego. Mógł to zrobić wcześniej, nie dałabym rady się oprzeć. Dlaczego on z dnia na dzień zmienia humor do tego stopnia? Najpierw zachowuje się jak cham, a potem jest dla wszystkich miły. No i... Nie czuję się dobrze z tym wszystkim. Mam natłok myśli. Czuję się jakbym zrobiła najgorszą rzecz na ziemi, ale równocześnie śmiałabym stwierdzić, że nie żałuję. Ale jednak uczucie skrzywdzenia całego świata nie zniknie od tak. Całego świata? A może jednej osoby, która jest całym światem? Tylko, że nie żałuję. A może żałuję? Dlaczego Harry nie może zachowywać się jak dupek? Byłoby łatwiej. Poczułam jak łzy napłynęły do moich oczu. Chyba dopiero teraz dotarło do mnie, to co się wydarzyło. Co ja do cholery zrobiłam?! Wyszłam pospiesznie z wanny i jak najszybciej się ogarnęłam. Stylesa nie było w pobliżu. Wyszłam z jego pokoju i skierowałam się w drugie skrzydło zamku. Starałam się hamować łzy, napływające mi coraz to większymi dawkami do oczu. Ja pierdole! Przespałam się z Harrym! Z tym, kurwa, Harrym! Teraz biegłam, nie zwracając uwagi na żadną z osób, które minęłam. Rozpłakałam się dopiero, gdy dotarłam pod drzwi Nilla. Wpadłam bez pukania i na szczęście zastałam chłopaka, który gwałtownie się podniósł.
- Co się stało?- Zmarszczył brwi. Rzuciłam się na łóżko, wtulając w klatkę piersiową blondyna. Bezkarnie moczyłam mu koszulkę.- Hope, mów co się stało, do cholery!- Podniósł głos. Odsunęłam się gwałtownie na sam kraniec łóżka.
- Nill...
- Nie Hope! Nie bój się... Nic się przecież nie dzieje, widzisz? Jestem spokojny.- Przysunął się do mnie i ponownie przytulił. Jak mu powiem, to mnie zabije. Nie wytrzyma.- Hopie...- Wyszeptał, całując czubek mojej głowy.- Możesz mi zaufać, powiedzieć wszystko, co tylko zechcesz, pamiętasz? Postaram ci się pomóc.
- Nie pomożesz mi.- Wymamrotałam.
- Zawsze mogę spróbować, księżniczko.
- Znienawidzisz mnie!- Załkałam. Taka jest prawda. Wścieknie się, zwyzywa i wyrzuci. Może to przez jego problem, ale to nie znaczy, że nie mówi tego, co myśli. Wręcz przeciwnie. Pod wpływem emocji mówimy wszystko, co leży nam na sercu.
- Pierdolenie.- Mocniej mnie przytulił.- Nie da się znienawidzić czegoś, czego już się nienawidzi.
- Nienawidzisz mnie?- Szepnęłam.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. Jesteś moim pierdolonym uzależnieniem! Nienawidzę tego, że nie potrafię bez ciebie wytrzymać i nienawidzę tego, że trzymasz mnie jak psa na smyczy. Pójdę tam, gdzie ty, zrobię to co chcesz, a przy tym jestem gotowy oddać wszystko, żeby Cię tylko mieć przy sobie. Jesteś jak narkotyk, którego nienawidzę, bo mną zawładnął. Nie mogę cię znienawidzić, bo już cię nienawidzę.- Na jego słowa rozpłakałam się jeszcze bardziej. Jak ja mam mu to powiedzieć?!
- Zrobiłam coś bardzo złego.
- Proszę, Hopie. Powiedz mi...- Nill zaczął nami lekko kołysać. Czekał aż się uspokoję. Z każdą sekundą płakałam coraz mniej, a mój oddech się stabilizował.
- Bo ja...- Odsunęłam się lekko od blondyna i nabrałam powietrza do płuc. Lepiej powiedzieć całą prawdę, niż go okłamywać. Mój spokój nie trwał długo, ponieważ znów zaczęłam płakać. Trzęsłam się.- Przespałam się z Harrym.
- To dlatego był dzisiaj jakiś inny.- Nill odsunął się ode mnie, patrząc mi prosto w oczy.
- Nie jesteś zły?
- Nie tylko mnie uzależniłaś.- Westchnął.- To Twoje życie, Hope. Ty nim sterujesz i jeżeli czujesz się lepiej w jego ramionach, to ja jestem szczęśliwy, ponieważ ty jesteś szczęśliwa. Muszę się pogodzić z Twoim wyborem.- Przyciągnął mnie z powrotem.- Pamiętaj, że zawsze będę przy tobie i będę cię wspierał. Zawsze...- Harry jest moim wyborem? Czy Harry jest, do cholery, moim wyborem?! Nie chcę tego wyboru! - I błagam, nigdy więcej się mnie nie bój. Ja wiem, że to może być trudne po tym wszystkim, co zrobiłem...
- Nic nie zrobiłeś- Przerwałam mu.
- I wiem, że ciężko jest zaufać osobie niestabilnej emocjonalnie. Nigdy nie wiesz jak zareaguję na twoje słowa, zastanawiasz się, czy nie powiesz czegoś, co mnie zdenerwuje. Nie musisz, Hopie. Było mi ciężko panować nad sobą, kiedy widziałem jak każdy ma z tobą kontakt, tylko nie ja. I było ciężko, bo spierdoliłem wszystko za pierwszym razem. Boli, kiedy widzę w twoich oczach strach wywołany moją osobą. Boli, kiedy odsuwasz się ode mnie spanikowana, albo myślisz o ucieczce, kiedy tylko podniosę głos. Hope, nigdy cię nie skrzywdzę. Nie potrafiłbym tego zrobić, bo straciłbym swoje uzależnienie. Czasem mówię kilka słów za dużo, ale ja naprawdę tak nie myślę. Boję się, że już nigdy nie spojrzysz na mnie, tak jak to robiłaś kiedyś. Boję się, że nigdy nie przestaniesz się bać. A przede wszystkim boję się, że kiedyś naprawdę przestanę nad sobą panować, stracę kontrolę, mimo że tak bardzo się staram, bo robię wszystko, żeby być dla Ciebie jak najlepszy. Żebyś potrafiła ze mną porozmawiać tak jak kiedyś i żebyś czuła się przy mnie bezpieczna. Staram się jak mogę, żeby być Twoim księciem, bo ty jesteś moją księżniczką, wiesz? Zawsze tak było i już zawsze będzie. Przynajmniej dopóki ty będziesz tego chciała, bo wystarczy jedno słowo, a kompletnie zniknę z twojego życia. Zależy mi na twoim szczęściu, nieważne czy będę wtedy przy tobie, czy każesz mi odejść, najważniejsze żebyś była szczęśliwa.
- Jestem suką.- Szepnęłam. Mam przy sobie największy na świecie skarb, a nie potrafię tego docenić. W dodatku krzywdzę go swoim zachowaniem i wszystkim co robię. Jestem suką. Zimną, bezuczuciową, cholerną suką!
- Jesteś księżniczką.- Poprawił mnie. To nieprawda. Nie zasługuję na jakiekolwiek uczucia z jego strony. Chłopak położył się na łóżku, ciągnąc mnie za sobą. Oparłam głowę o jego klatkę piersiową.
- Przepraszam.- Mruknęłam, patrząc ślepo przed siebie.
- Nie masz za co.
- Mam. Przespałam się z nim.
- To nie moja sprawa z kim sypiasz.- Westchnął.
- Nill?
- Hm?- Chłopak mruknął w odpowiedzi.
- Jesteś najlepszym, co mnie kiedykolwiek spotkało.
- I Vice Versa, mała.- Leżeliśmy w ciszy. W tym wypadku cisza była najlepszym rozwiązaniem. I z nikim nie milczało mi się tak dobrze jak z Nillem. Mijały minuty, a potem godziny, a ja potrafiłam bez końca kreślić palcem nieznane wzory na jego koszulce, a on gładził moje plecy. I tak było odkąd tylko pamiętałam. To było nasze dzieciństwo- milczenie. Bo gdy wszyscy w szkole mnie dręczyli, on przychodził do mojego domu i po prostu milczał. W ciszy słuchał przemyśleń, które zalegały w mojej głowie i błagały o wypuszczenie na światło dzienne. Siedział, słuchał i nigdy mnie nie oceniał. Akceptował moje wybory, nie sprzeciwiał się im, choć czasem były idiotyczne. Zawsze chciał dla mnie jak najlepiej. A kiedy było trzeba, to i ja słuchałam. Mówiliśmy sobie o naszych problemach, o tym co nas dręczy i czego się boimy. A raz zapytał czego się najbardziej boję. Odpowiedziałam, że przyszłości, bo ona jako jedyna mnie przerażała. Była okrutna. Moja przyszłość nie mogła być dobra, bo w końcu byłam wariatką. A on powiedział, że najbardziej boi się o nas. O to, że kiedyś się pokłócimy, że zrobi coś złego, że stracę do niego zaufanie, że odejdę. I stwierdził, że jednak największym jego strachem jest to, że kiedyś będzie mnie musiał oddać w ręce kogoś innego.
- Czego się boisz?- Przerwałam panującą między nami ciszę. Zastanawiał się dłuższą chwilę. Dobrze wiedział, że chodzi mi o jego największy strach. Niekoniecznie związany ze mną. Po prostu coś, co go przeraża.
- Że stracę nad sobą kontrolę. Już mówiłem.- Odpowiedział obojętnie.- A ty?
- Że skrzywdzę najbliższe osoby.
- Już nie boisz się przyszłości?
- To jest moja przyszłość. Ten zamek, Ci ludzie, ty... Nie obawiam się tego, bo nie zapanuję nad losem. Nie mogę zmienić swojego przeznaczenia, mogę je tylko trochę zniekształcić.- Odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Hope, odpowiesz mi szczerze na jedno pytanie?
- Zawsze odpowiadam szczerze, nie chcę mieć przed tobą tajemnic.- Uśmiechnęłam się.
- Czy jest szansa, że kiedykolwiek przestaniesz się bać?
- Już przestałam.- Przymknęłam oczy. Nill pocałował mnie w czubek głowy. Spojrzałam na mały zegarek na szafce. Siedzę tu już prawie trzy godziny. Ponad połowę tego czasu przemilczeliśmy. To wspaniałe. Mocniej wtuliłam się w tors chłopaka z nadzieją, że zasnę. Jednak usłyszałam pukanie do drzwi, a raczej nie pukanie, tylko walenie o nie pięścią.
- Nill, jesteś tam?! Widziałeś Hope, boję się, że ucie...- Do pokoju wszedł Harry i zatrzymał się w pół kroku. Chyba jest źle....



Woman With a DemonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz