56. Lose control and unleash the beast

10 2 2
                                    

Stałam wryta w ziemię przez naprawdę długi czas. Nill mówił coś do mnie, jednak żadne słowo nie docierało do mojego umysłu. Wszystko się zatrzymało. Czułam zdradę z jego strony, zniosłabym wszystko, ale nie to.
- Harry, wyjdź.- Mruknęłam, zbierając w sobie całą swoją siłę, której nie pozostało zbyt wiele. Jednak chłopak się nie ruszył i nadal stał z boku, przypatrując mi się.- Powiedziałam, żebyś wyszedł!- Ryknęłam, tracą całkowicie kontrolę nad sobą. Machnęłam gwałtownie ręką, a brunet odleciał do tyłu, uderzając w pobliską ścianę. Na szczęście nie była to duża odległość, dlatego nic się mu nie stało. Nie stracił przytomności, ani nic z tych rzeczy, po prostu jękną z bólu. Zanim zrobiłam coś jeszcze, Harry wyszedł. Dopiero teraz zauważyłam, że Nill zamilkł. Odsunęłam się od niego na tyle, na ile mogłam, ale on wciąż próbował zniwelować dystans między nami.
- Hope, ja tego nie chciałem, przysięgam!
- Nie chciałeś?! Zabiłeś najbliższą mi osobę i doskonale wiedziałeś, że taką była! Wiedziałeś, że nie mam nikogo oprócz niej! Potem jeszcze miałeś czelność mnie okłamywać?!
- Musiałem to zrobić!
- Żyłeś sobie obok mnie, jakby nic się nie stało! Oszukiwałeś mnie! Mówiłam ci, jak bardzo nienawidzę tej osoby, jak zniszczyła moje życie, a ty słuchałeś i przytakiwałeś! Ty chuju! Powtarzałeś, że mnie kochasz...
- Bo kocham!- Przerwał mi. Czułam łzy, wzbierające się w kącikach moich oczu. Gniew rozrywał mnie od środka i chociaż chciałam go zabić, nie mogłam, bo zbyt wiele dla mnie znaczył.
- Nienawidzę cię.- Szepnęłam po chwili ciszy.- Tak kurewsko cię nienawidzę! Wypierdalaj z mojego życia raz na zawsze! Nie chcę więcej cię widzieć!- Wymachiwałam rękami jak wariatka i miała wrażenie, że to mi pomaga. W jednej sekundzie cały mój świat zwyczajnie legł w gruzach.
- Hope, proszę, posłuchaj mnie najpierw.- Podszedł bliżej, o wiele za blisko. A kiedy jego dłoń dotknęła mojej mokrej od łez skóry, po prostu nie wytrzymałam. Zamachnęłam się na tyle, na ile mogłam i wymierzyłam mu siarczysty policzek. Postanowiłam zignorować piekący ból w ręce, kiedy uderzyłam jego twarz. To po prostu nie miało już znaczenia. Blondyn złapał się za czerwony ślad i spojrzał na mnie ze łzami w oczach. Nie wierzyłam mu w nie, ani trochę.
- Wyjdź, zanim zrobię coś, czego będę żałować do końca życia.- Warknęłam.
- Nie wyjdę...
- Po prostu to zrób!- Wrzasnęłam.- Wynieś się raz, na zawsze!
- Hopie, ja nie mogę cię stracić, nie wytrzymam bez ciebie.- Szepnął.
- Trochę na to za późno.- Odpowiedziałam równie cicho, co on.- Sam mówiłeś, że jeżeli każę ci odejść, to zrobisz to, więc teraz dotrzymaj słowa i się wynieś.

~Nill~

Moje serce zostało dodatkowo zdeptane jej słowami. Wiedziałem, że miała prawo mnie nienawidzić. Cholera! Przecież zdawałem sobie sprawę, że jestem winny! Zabiłem Elizabeth i chociaż ciągnie się to za mną przez całe życie, tworząc traumę, to starałem się jakoś żyć. Wciąż dawałem sobie nadzieje, że ona mi wybaczy! Nie wybaczy! Znienawidzi, już to zrobiła. Ale nic nie zmieni faktu, że nadal tępo wierzę, że zdoła mi wybaczyć. Musi to zrobić.
- Hope...- Szepnąłem. Musiałem się powstrzymywać, aby nie rzucić się na nią. Chciałem ją dotknąć, przytulić, błagać o... o cokolwiek. A tymczasem stałem nieruchomo, nie wiedząc, jak powstrzymać łzy.
- Dotrzymaj słowa.- Powtórzyła, miażdżąc mnie jeszcze bardziej. Miała rację. Wiedziałem, że muszę jej dać spokój, ale to było zbyt ciężkie. Ostatecznie jednak postanowiłem odejść. Z głupią nadzieją, że kiedyś zdołam do niej wrócić, albo przynajmniej ją zobaczyć. Ciężko opisać emocje, jakie opanowały moje ciało. Ogromna część mnie została najzwyczajniej w świecie wyrwana, pozostawiając po sobie pustkę. Do tej pory nie zdawałem sobie sprawy, jak ważna jest ona dla mnie. Kogo ja oszukuję? Wiedziałem to. To właśnie przez uzależnienie się od niej, zrobiłem najgłupszą i niewybaczalną rzecz. Życie ze mnie uciekło. Zeszło, jak powietrze z przebitej piłki. Zostało tylko pokrycie, które tak naprawdę nic nie znaczyło.
Zanim się obejrzałem, byłem już kilkaset metrów od jej domu. Nie wiedziałem, że szedłem tak szybko. Zatrzymałem się, rozglądając dookoła. Nie było nic prócz drzew. Usiadłem pod jednym z nich i podciągnąłem kolana pod klatkę piersiową. Zacząłem płakać, bo nic innego mi nie zostało. Była po prostu bezsilność i wyżerające mnie co dzień, od kilku lat poczucie winy.

Woman With a DemonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz