21. Sharp Thing

17 2 2
                                    

Nagle usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Hazz warknął pod nosem i wydostał się spode mnie, podchodząc do nich. Otworzył je, a ja w między czasie złapałam spodenki i zaczęłam się ubierać.
- No to chyba nie w porę.- Odezwał się kobiecy głos. Sophie. W jednej sekundzie poczułam, jak moje policzki nabierają czerwonego koloru. Szybko zapięłam guzik i usiadłam na brzegu łóżka.
- Sophie, do cholery! Mów po co przylazłaś, a nie stój i się gap!- Warknął Styles. Dziewczyna przeniosła wzrok z jego twarzy na mnie. Wyszeptałam ciche "dziękuję", które najwyraźniej zrozumiała, bo lekko się uśmiechnęła.
- Twoje potworki zaczęły się trochę panoszyć, poza tym...- Urwała. Zagapiła się w jedno miejsce, a Harry przetarł twarz dłońmi. Już miał zacząć coś mówić, ale Soph się opamiętała.- Poza tym Nathan przyszedł.- Szepnęła.
- Ja pierdolę, czy nie mogę mieć chwili spokoju?!- Powiedział sam do siebie i spojrzał na mnie.- Sophie, zostań z Hope.- Wydał krótki rozkaz, wychodząc z pomieszczenia. Dziewczyna skrzyżowała ręce na piersi i pokazała język w stronę drzwi. To wyglądało komicznie. Zanim się obejrzałam brunetka wskoczyła na miejsce obok.
- Jestem Sophie!- Wyciągnęła do mnie dłoń.
- Hope- Odpowiedziałam krótko, nie podając jej ręki. Z tego co wiem, to ona również jest tutaj więziona przez tego patafiana, ale nie wygląda na specjalnie nieszczęśliwą. Skoro Styles miał do niej na tyle zaufania, że zostawił mnie pod jej opieką, to coś tu nie gra. Soph odchrząknęła, zwracając na siebie moją uwagę.
- Pierwsze dni są zawsze najgorsze, później się przyzwyczajasz.- Czy ona próbuje mnie pocieszyć?- Harry nie jest taki zły na jakiego wygląda, on jest po prostu...- Urwała, szukając odpowiedniego słowa.- Zagubiony.- Dokończyła. Zaśmiałam się pod nosem.- Ale wydaje mi się, że znasz Harry'ego. Wiesz jak go sprowokować, a jak uspokoić. Znacie...
- Dlaczego tu jesteś?- Przerwałam jej. Brunetka spuściła wzrok i westchnęła.
- Kiedy Nathan zaczął sprzeciwiać się Stylesowi i nie chciał wykonywać jego pierdolonych rozkazów, to on zaczął szukać jego słabych punktów i znalazł mnie. Omotał, porwał i teraz siedzę tutaj, a Natt nie ma wyboru i musi słuchać Harry'ego, bo inaczej ten grozi, że mnie zabije.- I nagle wszystko stało się jasne. Cała rozmowa Hazzy, wtedy w jego pokoju. On zwyczajnie szantażuje Nathana.
- Omotał Cię?
- Byłam głupia! Przysięgał mi, że dostanę to, czego tak bardzo potrzebuję, a tak naprawdę cały czas byłam jego marionetką. Kłamał w żywe oczy, a ja tańczyłam jak mi zagrał, żeby zdobyć jej krew.
- Nie jesteś stąd, prawda?- Dopytywałam. Im więcej o nich wiem, tym lepiej.
- Jestem...- Mruknęła i poprawiła włosy.- Ja jestem śmiertelniczką. Kocham Nathana nad życie, ale wampir nie może być ze śmiertelnikiem. Żadna istota z tego świata, nie może się związać z jakimkolwiek śmiertelnikiem!
- Nie mógł Cie ugryźć, jak w tanich filmach i po prostu zamienić?- Sophie zaczęła się ze mnie śmiać. Niemal płakała.
- Żeby to było takie proste! Życie to nie film, a to tak nie działa.
- No to mogliście złamać wszelkie zasady i żyć razem długo i szczęśliwie.
- Niby tak, ale nie można uciekać przez całe życie. Gdybyśmy tak zrobili, a oni by nas znaleźli to by mnie zabili. A jakbyśmy chcieli mieć dziecko? Mieszańca? Żeby zabili go w dzień po urodzeniu? Jedyny sposób, żebyśmy mogli być razem, to krew wybranki. Gdybym ją wchłonęła, to stałabym się kimś więcej niż tylko śmiertelnikiem, a to w zupełności wystarczy.
- Mieszańca?- Nie bardzo rozumiem o co teraz chodzi. Tak, siedziałam w tym psychiatryku i nie miałam okazji się nauczyć tego wszystkiego!
- Też nie jesteś stąd, prawda?- Soph szeroko się do mnie uśmiechnęła.
- Tak właściwie, to ja jestem wybranką.
- Słaby żart.- Stwierdziła. Musiałam jej jakoś to udowodnić, więc rozglądnęłam się po pokoju i ostatecznie rozdarłam jedną z poduszek.- Co Ty robisz?! Styles się wścieknie!
- W dupie mam Stylesa.- Odpowiedziałam i rozsypałam pierze dookoła.- A teraz patrz.- Oby mi się udało! Skupiłam się na jednym z piórek, które powoli zaczęło się unosić do góry. Sophie patrzyła nie dowierzając, a ja opuściłam piórko z powrotem.
- Jak...- Nie dokończyła, bo uśmiechnęłam się szeroko, patrząc w górę, a wokół nas zaczęły się unosić wszystkie rozsypane piórka. Pstryknęłam palcami i pierze opadło. Już chyba wiem czemu Harry tak bardzo lubi sobie pstrykać, to jest genialne!
- To jeszcze nic!- Powiedziałam do niej i wstałam, kierując się w stronę wazonu, w który znajdowały się róże. Wzięłam jedną w dłoń i mocno ścisnęłam, a kwiat zwiędnął. Rzuciłam go do Soph, a dłonią przejechałam po reszcie bukietu, sprawiając, że zaczął płonąć. Sophie patrzyła się to na mnie, to na ogień. W pokoju panowała kompletna cisza. Mogłyśmy usłyszeć kroki z korytarza, które na szczęście nie należały do Stylesa. Nie chciałam, żeby tak szybko wracał.
- Skoro jesteś wybranką, to czemu zwyczajnie stąd nie uciekniesz?
- Skoro tak bardzo zależy Ci na mojej krwi, to czemu mnie teraz nie zabijesz?- Odpowiedziałam na pytanie pytaniem i skrzyżowałam ręce na piersi.- Sama widzisz. Gdybyś naprawdę tego chciała, to już dawno byś mnie wytropiła i chociaż spróbowała zabić. Tym bardziej, że byłam bezbronna, bo nie potrafiłam panować nad mocami.
- Gdybyś tylko chciała, to już dawno byłabyś w domu razem z Nillem. Pytanie tylko, jaki masz w tym interes? Co on znowu wymyślił i w czym mu pomagasz?
- Żartujesz sobie ze mnie?!- Krzyknęłam.- Ja mu mam pomagać?!
- Gdybym nie weszła, to pewnie teraz byście się tutaj pieprzyli! W co Ty pogrywasz?! Hm? W co WY pogrywacie?!
- Weź Ty się porządnie jebnij kobieto, bo chyba z Tobą coś nie tak! Zostałam porwana, jestem tu przetrzymywana, byłam prawie zgwałcona, a on zabił jedyną osobę, którą miałam na tym jebanym świecie, a Ty mi mówisz, że ja mu w czymś pomagam?!- Z każdym słowem zbliżałam się coraz bardziej do łóżka, na którym siedziała.
- A może po prostu zależało Ci na śmierci Nilla? Co? Wiedział za dużo?- Zaśmiała mi się w twarz. Nie wytrzymałam. Czułam jak moje oczy zmieniają kolor, a cała energia zbiera się w rękach.
- Ty suko- Warknęłam, podchodząc do niej. Chwyciłam ją za kark i rzuciłam w kąt pokoju. Podeszłam do jej zwiniętego na podłodze ciała i ukucnęłam przy niej.- Przysięgam, że dopilnuję, żebyś zdychała w męczarniach, kurwo!- Odsunęłam się i zaczęłam się jej przyglądać. Czekałam, aż podniesie głowę, żeby na mnie spojrzeć i wtedy złapię z nią kontakt wzrokowy. Nie musiałam długo czekać. Popatrzyła na mnie, a wtedy uśmiechnęłam się szyderczo, wyciągając dłoń przed siebie i zacisnęłam ją w pięść. Weszłam w głąb jej umysłu, poznałam jej największe lęki. Upajałam się widokiem jej zwijającego się z bólu ciała i krzykami cierpienia. Ha, taka słaba! Wiedziałam co się z nią teraz dzieje, bo sama to przeżyłam. Mnie też bolało, kiedy Avan mieszał w moich wspomnieniach. Mnie też bolało, kiedy wykorzystywał przeciwko mnie moje własne lęki, ale jest jedna różnica. To co on zrobił mnie, to nic w porównaniu z tym, co czuje ona. Avan nie ma tyle siły. To ja jestem najpotężniejsza! Z każdą sekundą moja pięść zaciskała się coraz mocniej, a ona krzyczała jeszcze bardziej. Poczułam za sobą czyjś oddech.
- Wspaniale, Hope.- Doskonale znałam ten głos, ale kiedy się odwróciłam nikogo za mną nie było. Słyszałam Avana! Nagle drzwi do pokoju się otworzyły, a do środka wpadł Nathan.
- Sophie!- Krzyknął i rzucił się w moją stronę, żeby mnie powstrzymać, ale nie udało mu się
- Spróbuj ją dotknąć, to osobiście cie zajebie!- Krzyknął Styles. Natt się nie zatrzymał.- A ona zabije ją.- Dokończył Harry i tym samym powstrzymał chłopaka przed następnym krokiem w moją stronę. Nathan tym razem ruszył do Sophie.
- Hopie, uspokój się.- Hazz położył dłoń na moim ramieniu.
- Ta suka zginie!- Przekręciłam dłoń, sprawiając jej jeszcze większy ból.
- Hope, proszę...- Po raz kolejny usłyszałam w jego głosie coś zupełnie innego, niż powinnam. Kolejny raz mówił do mnie z troską. Jebany chuj... Mrugnęłam kilka razy, sprowadzając mój wzrok do porządku i spojrzałam na Harry'ego. Przekręciłam lekko głowę i uśmiechnęłam się, nadal zaciskając pięść.- Chcesz ją zabić i upodobnić się do Avana? Chcesz być taka, jak ja?- Dziwnie podkreślił ostatnie słowo. Nie, Styles. Ja będę lepsza. Opuściłam rękę i ruszyłam w stronę ciała dziewczyny. Nathan chciał zareagować, żebym nie podchodziła, ale zrezygnował. Chwyciłam jej twarz, wbijając palce w policzki.
- To dopiero początek.- Uśmiechnęłam się i poczułam jak cała energia przepływa z jej ciała do mojego. Kiedy wstałam, ona praktycznie nie miała w sobie życia. Zostawiłam jej tylko tyle, żeby nie umarła. Muszę dokończyć to, co zaczęłam.
- Jezu, ona straciła przytomność! Nie oddycha, do cholery!- Krzyczał Nathan.
- Uspokój się, nic jej nie będzie.- Warknął Harry, nie odrywając ode mnie wzroku.
- Ona jest śmiertelniczką!
- Powiedziałam, że nic jej nie będzie! Wynoś się, kurwa!- Natt chyba nie miał zamiaru się ruszyć, ale po chwili pojawiło się dwóch facetów, którzy siłą wyciągnęli go z pomieszczenia i przypuszczam, że wyrzucili z zamku. Ciałem Soph zajęły się dwie kobiety, które wywiozły ją z pokoju.- Popisałaś się, Hope.- Odezwał się Hazz, kiedy zostaliśmy już całkowicie sami. Nie czułam żadnego strachu, nie bałam się niczego, co mógłby zrobić Styles, wręcz przeciwnie. Chciałam, żeby zrobił cokolwiek, co mogłoby mnie sprowokować. Przekręciłam lekko głowę na bok, patrząc mu prosto w oczy. Uśmiechnął się i wtedy dostrzegłam jego kły. Moje ciało dziwnie na to zareagowało. Poczułam zimny dreszcz na plecach, który o dziwo sprawiał mi przyjemność. Nawet się nie zorientowałam, kiedy na moich ustach zjawił się prowokujący uśmiech.
- Co teraz zrobisz?- Zapytałam i przejechałam opuszką palca po swoich ustach, prowokując go. Lubię to robić, bardzo. Zmierzyłam wzrokiem, dzielącą nas odległość, która była trochę za duża. Zrób coś wreszcie.
- Lubię Cię taką.- Wymamrotał, stawiając jeden krok w moją stronę.
- Jaką?
- Jeszcze tego nie zauważyłaś, Hope?- Chłopak nagle znalazł się tuż za mną. Jego oddech oplatał moją szyję. Na skórze poczułam jego kły.
- Czego?
- Nieważne, Hopie...- Warknęłam niezadowolona, kiedy się ode mnie odsunął. Czy on sobie ze mnie żartuje?- Co chcesz robić?- Harry położył się na łóżku. W odpowiedzi usiadłam na nim okrakiem, ale zanim się obejrzałam byłam już na dole. Moje oczy są znów czarne...
- Nie należy mi się kara za skrzywdzenie Sophie?- Zapytałam prowokująco. Niech on coś zrobi!
- Należy, kochanie. Ale w tym przypadku, to będzie bardziej nagroda, niż kara.- Boże, co ja robię?! Jak najszybciej wygrzebałam się spod niego i stanęłam na środku pokoju. Proszę, niech ten debil mnie nie dotyka! On opadł na łóżko i warknął pod nosem.- Czyli koniec zabawy...- Powiedział sam do siebie. Nadal stałam bez ruchu, wpatrując się w niego i dokładnie go obserwując. Nagle nasze oczy się spotkały i w jednej sekundzie miałam ochotę uciec. Nienawidziłam gdy ktoś patrzył mi się prosto w oczy, a tym bardziej, że był to ten gnój. Chcę do Nilla, do mojego kochanego blondynka! Chcę, żeby mnie przytulił i powiedział, że wszystko będzie dobrze! Wbiłam wzrok w podłogę i czekałam, aż on zorientuje się, że wcale nie mam ochoty tu być i może pozwoli mi wrócić do swojego pokoju. Zamiast tego poczułam jak łapie mój podbródek i unosi go do góry. Tym razem patrzyłam się gdzieś na boki, byle nie na niego.
- Mogę pójść do siebie?- Mruknęłam, odsuwając się krok do tyłu. Czułam jak ręce zaczynają mi się trząść ze strachu. Cała dygotałam.
- Nie jesteś głodna?- Harry wydawał się być zrezygnowany. Nie podszedł do mnie, tylko trzymał dystans, jaki wyznaczyłam, cofając się. Nabrałam powietrza w płuca, chcąc coś powiedzieć, ale w jednej sekundzie wyleciało mi to z głowy. Jakie było pytanie?- Hope, nie bój się.- Styles podszedł do mnie. Chyba jednak podobała mi się ta wcześniejsza odległość. Obróciłam głowę na bok, żeby na niego nie patrzeć.- No, Hopie...- Przejechał kciukiem po moim policzku i delikatnie przekręcił moją głowę. Jego twarz była niebezpiecznie blisko mojej.
- Zostaw mnie, proszę.- Wyszeptałam, czując jak do moich oczu napływają łzy. Powstrzymywałam je.
- Powiedziałem, że będę to powtarzał aż do skutku, nie bój się mnie. Nie chce Cię skrzywdzić i tak, wiem jak to brzmi, wiem, że masz mnie za jakiegoś potwora i nie zaprzeczam, zasłużyłem. Zasłużyłem na to, żebyś mnie nienawidziła, ale proszę o odrobinę zaufania, tak? Nie zrobię Ci krzywdy, jak nie będziesz mnie do tego zmuszała.- Zanim się obejrzałam, nasze usta się złączyły. Nie miałam w sobie na tyle siły, żeby go odepchnąć, co więcej, nie mogłam powstrzymać wewnętrznej potrzeby oddania pocałunku. Pieprzone, napalone, niewyżyte ciało! Zanim mózg zdążył przemówić do rozsądku, ciało zrobiło swoje. Całowałam się ze Stylesem, tym Harrym Dupkiem Stylesem, którego nienawidzę. Odsunęłam się od niego, od razu uciekając wzrokiem. Kątem oka mogłam dostrzec mały uśmiech na jego twarzy. Szczerzy się jeszcze, debil.- To jak, jesteś głodna?- Kiwnęłam przecząco głową.
- Ale za to chce mi się spać.- Powiedziałam po cichutku. Jakoś nie mogę wydusić z siebie głośniejszego dźwięku.
- Otwórz- Usłyszałam znaną mi komendę. Drzwi, które prowadziły do mojej sypialni, otworzyły się, a ja jak najszybciej ruszyłam w ich stronę. Harry został w progu, opierając się o futrynę. Uśmiechał się szeroko.- Potrzebujesz czegoś jeszcze?
- Nie- Odpowiedziałam krótko. Chciałam po prostu być sama.
- W takim razie, dobranoc.- Uśmiechnął się do mnie i zniknął za drzwiami, wydając dość głośne polecenie "Zamknij". Wskoczyłam na swoje łóżko, układając się na poduszce. Pod głową miałam coś twardego, co okazało się być małym pudełeczkiem. Nie zauważyłam tego wcześniej. Była również karteczka z napisem "Powodzenia". Od kogo to? Od Harry'ego? A co jak to otworzę i kwas pryśnie mi w twarz?! Hope, histeryzujesz. Powoli otwarłam czerwone pudełeczko, a w środku ujrzałam to, czego najmniej się spodziewałam. Małą, metalową, błyszczącą żyletkę.

Woman With a DemonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz