Obudziłam się, czując jak duża dłoń trzyma moją- drobną. Długie i umięśnione ramię przyciskało mnie do materaca, ograniczając ruchy. Ciepły oddech rozbijał się o moją szyję. Dopiero po chwili zorientowałam się, że jestem z Harrym. Powoli przypominałam sobie wszystko, co zaszło wczoraj w nocy. Miłe zachowanie Stylesa, jego troskę i oczywiście, niedające mi spokoju, słowa Nicka. Doskonale wiem, że Harry to nałogowy kłamca. Jedyne, co mnie zdziwiło to to, co Nick powiedział tylko do mnie. Ma rację, jak zwykle z resztą. To, że ktoś jest kłamcą, wcale nie oznacza, że nie może się zmienić. Ja wierzę, że Hazz w jakimś stopniu to zrobił, a przynajmniej w stosunku do mnie. Nie straszy mnie, nie szantażuje, rozumie i jest miły. Jakby ten Harry był zupełnym przeciwieństwem oryginału. Chłopak za mną poruszył się nieznacznie, przyciągając mnie bliżej siebie. Od jego ciała biło przyjemne ciepło. W sumie, to dobrze, że mogę spędzić z nim trochę czasu. Polubiłam jego, a Nillowi należała się chwila odpoczynku. Był wykończony, co idealnie ukazywało jego zachowanie i ciało. Kciuk Harry'ego zaczął gładzić wierzchnią część mojej dłonie. Obudził się. Uśmiechnęłam się i odwróciłam twarzą do bruneta. Ten nadal miał zamknięte oczy i chyba myślał, że nabiorę się na to, że śpi. Przyglądałam mu się tak długo, aż uchylił jedną powiekę, rujnując swój chytry i i tak nieudany plan.
- Wyspałeś się?- Odezwałam się pierwsza.
- Powiedzmy, a ty?
- Zdecydowanie.- Ziewnęłam.- Jedyne o czym teraz marzę, to pyszne śniadanko.
- Spodobało się wygodne życie, co?- Zaśmiał się.- Wszyscy robią wszystko za ciebie, bo uważasz się za pępek świata.
- Ja jestem pępkiem świata.- Prychnęłam, powodując śmiech u loczka. Przecież to wiadome, że ja jestem najważniejsza i nie ma tutaj ani grama sarkazmu.
- Pójdę po śniadanie, dobrze?
- Jednak wolałabym pójść sama.- Stwierdziłam. Fakt faktem, że to bardzo wygodne, kiedy inni ludzie są na pstryknięcie palcami, ale nie mam zamiaru tego wykorzystywać, przynajmniej na razie. Chciałam wyplątać się z mocnego uścisku Harry'ego, ale ten mi to uniemożliwiał. Coraz bardziej przyciągał mnie do siebie.- Harry- Upomniałam go, kiedy to stawało się zbyt silne.
- Nie idź nigdzie.- Nie wiem czy to była prośba czy rozkaz. Brzmiał dziwnie.
- Co ci jest?- Zmarszczyłam brwi.
- Nic.
- Jak to 'nic'? Wszyscy zachowujecie się dziwnie, jakby ktoś mieszał wam w głowach!- Uniosłam się i lekko odepchnęłam dłońmi od nagiej klatki piersiowej bruneta.
- Po prostu nie idź, dobrze?- Harry poluzował uścisk. Spojrzałam na niego zdezorientowana, ale miał zamknięte oczy, więc nic nie mogłam w nich zobaczyć. O co im chodzi?
- W takim razie zajdziesz po to śniadanie?
- Co? Ah, tak.- Powiedział głosem, jakby właśnie się ocucił. Spojrzał na mnie, posyłając szeroki uśmiech i wstał.- Nie ruszaj się stąd, dobrze Hope? Nie chodzi o to, że chcę cię ograniczyć czy zamknąć, ale wolałbym, gdybyś pod moją nieobecność została w łóżku. Coś może ci się stać, gdy mnie nie będzie.
- Nie panikuj, Styles.- Wywróciłam oczami.- Nie jestem taka bezbronna na jaką wyglądam!- Wytknęłam mu język, krzyżując ramiona na piersi.
- Hope, proszę...- Westchnął.
- No przecież nigdzie nie idę.- Zaśmiałam się i rozwaliłam na całe łóżko. Pachniało Harrym i było jeszcze ciepłe w miejscu, gdzie leżał. Brunet wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Nie wiem czy jest przewrażliwiony i nadopiekuńczy, czy ma potrzebę kontrolowania wszystkiego wokół. I jeżeli miałabym zgadywać, to stawiam na opcję drugą. Harry może wydaje się miły, ale czy byłby zdolny martwić się o kogoś? Poczułam zimny powiew powietrza, pomimo że leżałam pod kołdrą. Podniosłam się na łokciach, rozglądając po pokoju. Czułam, że ktoś tutaj ze mną jest. Mój wzrok padł na uchylone drzwi do łazienki. Chciałam wstać i to sprawdzić, ale chyba za bardzo się bałam. Moje mięśnie odmawiały mi posłuszeństwa. Jak się okazało, nawet nie musiałam się fatygować, bo próbując uciec myślami od tego, co się dzieje, dostrzegłam postać tuz obok mnie. Zerwałam się jak poparzona, zaplątując przy tym w pościel. Chciałam krzyczeć, ale coś mnie powstrzymywało. Zaraz przy łóżku po turecku siedział chłopak. Miał zmierzwioną grzywkę, która lekko opadała mu na czoło. Nie znałam go, ale jasnoniebieskie oczy od razu skojarzyły mi się z Nickiem.
- Hej.- Uśmiechnął się uroczo. Nie odpowiedziałam. Ile on mógł mieć lat? Tyle co ja? Trochę mniej?- Jestem Jonathan.
- Jak tu wszedłeś? Kim jesteś? Po co przyszedłeś?- Zalałam go pytaniami.
- Ej, ej, ej, powoli.
- Kim jesteś?
- Sprawdzam tylko jak się masz.- Wzruszył ramionami.
- Jak tu wszedłeś?
- Po prostu.- Zmarszczył brwi. Był uroczy i wydawał się po prostu niewinnym chłopcem, ale ja doskonale wiem, że tacy są najgorsi.
- Ha...
- Przysyła mnie ktoś zupełnie inny.- Przerwał mi.- No więc, Hope, jak się masz?- Oparł łokcie o materac, podpierając głowę na rękach.
- Dobrze, chyba.
- To świetnie!- Podniósł się gwałtownie.- Avan będzie zadowolony. W sumie nie chce, żebyś zbytnio się denerwowała.- Stwierdził. Avan?! Cholera ten Avan?!
- Mówisz o...
- Harry.- Rzucił krótko, patrząc otępiale w drzwi. Powiodłam za jego wzrokiem, a kiedy się odwróciłam, aby zadać kolejne pytanie, już go nie było. Po kilku sekundach usłyszałam kroki i do sypialni wszedł Harry z tacką w rękach.
- Mam jedzenie, głodomorze.- Zaśmiał się i podszedł do łóżka, kładąc mi tacę na kolanach. Siedziałam oniemiała całą sytuacją, a Styles zauważył to niemal natychmiastowo. Zabrał jedzenie, odkładając je na bok i usiadł tuż obok mnie.
- Co jest? Ktoś tu był? Przecież czuje, że ktoś tu był! Hope, wszystko z tobą w porządku? Kto to? Hope!- Spanikował i chwycił mocno moje ramiona, lekko mną potrząsając. Spojrzałam na niego i westchnęła. Miałam się odezwać, ale zrezygnowałam, kiedy przeciągnął mnie na swoje kolana, zamykając w szczelnym uścisku. Sama byłam w szoku i nie bardzo wiedziałam, czy mówić mu o tym, czy nie. Nie chciałam, żeby niepotrzebnie się denerwował, a przecież nic mi się nie stało. Kiedy po dłuższej chwili nadal nie odpowiadałam, Harry odsunął mnie nieznacznie i chwycił moją twarz w dłonie, opierając o siebie nasze czoła. Nie patrzył mi w oczy, tylko gdzieś na nogi.- Hope, proszę powiedz coś. Zrobił ci krzywdę? Kto to był? Mała...- Gładził kciukiem moją skórę.- Proszę, odezwij się.- Powoli układałam sobie wszystko. Przeanalizowałam twarz bruneta, ale on nie mógł tego zobaczyć, bo wciąż patrzył w dół ze spuszczoną głową. Zaciskał szczękę, a po jego policzku spłynęła pojedyncza łza. Widok jego płaczącego nadal jest czymś... dziwnym.- Po co ja cię zostawiałem samą?- Szepnął sam do siebie i w końcu spojrzał zaszklonymi oczami prosto w moje.
- Nic mi nie jest.- Odezwałam się dość cicho, co spowodowało, że Styles ponownie mnie przytulił, pociągając nosem.- Przyszedł chłopak...
- Co?- Cofnął się, marszcząc brwi.
- Pytał, jak się czuję.- Kontynuowałam i wytarłam mokry policzek Harry'ego, uśmiechając się prawie niezauważenie.
- Kto to był?
- Avan go przysłał, ale naprawdę nie zrobił nic złego. Przedstawił się, zapytał czy wszystko ze mną w porządku i zniknął.- Nie chciałam go zdenerwować, ale widocznie mi się nie udało. Twarz bruneta stężała i poderwał się z łóżka.
- Co za pierdolony gnój!- Krzyknął w powietrze, a potem wyciągnął dłoń w moją stronę, dając mi do zrozumienia, że mam wstać. Zrobiłam to, kiedy zielonooki oplótł mnie w talii i pociągnął na korytarz.
- Harry, patrz jak ja wyglądam! Gdzie mnie ciągniesz?!- Zaprotestowałam.
- Wyglądasz pięknie, jak zawsze, więc nie marudź i chodź.- Powiedział to dość stanowczo, więc postanowiłam go posłuchać. Oczywiście, że mogłam się obrazić i nigdzie z nim nie iść, ale po co? Zanim się obejrzałam, weszliśmy do nieznanego mi pomieszczenia. Ściany były ciemne, jak w prawie wszystkich pokojach w tym zamku. Podłoga została wyłożona równie ciemnymi panelami. Z boku stała komoda, a obok niej szafa. Natomiast na środku znajdowało się ogromne łóżko, a na nim leżał rozwalony Louis. Podniósł się, kiedy tylko usłyszał dźwięk otwieranych drzwi. Spojrzał na nas zdezorientowany, a Harry mnie puścił, popychając delikatnie w głąb pokoju.
- Zajmij się Hope, najlepiej idź z nią do mnie, bo tam stygnie śniadanie. Masz jej nie spuszczać z oka nawet na sekundę, rozumiesz?
- Coś się stało?- Brunet znalazł się tuż obok mnie, posyłając delikatny uśmiech, który odwzajemniłam.
- Znowu tu weszli.- To było ostatnie, co powiedział Harry, zanim wyszedł. Lou chyba doskonale wiedział, gdzie i po co idzie Styles. Nie powiedział nic, tylko kiwnął głową na odchodne, a potem spojrzał na mnie.
- To jak, idziemy po jedzenie?- Zapytał. Przytaknęłam i ruszyłam do drzwi.- Co się dokładnie stało?
- Przyszedł Jonathan i pytał o moje samopoczucie.
- Jonathan?- Zdziwił się Lou. Spojrzałam na niego podejrzliwie.
- Znacie się?
- Nie.- Odpowiedział niemal od razu.- Znaczy znam Jonathana, ale tego mieszkającego w zamku, a ty chyba mówisz o kimś innym.
- Przysłał go Avan i Harry trochę spanikował.
- I nic ci nie jest?- Zdziwił się jeszcze bardziej. Ja rozumiem, że brat Nicka mnie trochę... nie lubi, ale czy to znaczy, że będzie mnie krzywdził na każdym kroku? Jestem zbyt cenna, prawda?
- Nic a nic. On nawet się ucieszył, kiedy odpowiedziałam, że mam się dobrze.
- Dlaczego Avan się tobą zainteresował?- Zapytał siebie samego i otworzył mi drzwi do pokoju Hazzy. Weszłam do środka, natychmiastowo zabierając się za jedzenie śniadania. Louis usiadł naprzeciwko mnie i chociaż ciągle obserwował wszystko, co robiłam, wiedziałam, że myślami jest gdzieś daleko stąd. Wypiłam sok i powoli zwlokłam się z łóżka.
- Idę do łazienki.- Mruknęłam, ale on zdawał się nawet mnie nie usłyszeć. Chyba naprawdę się mocno przejął, skoro nic do niego nie dociera. Weszłam do siebie, zabierając jakieś ubrania i skierowałam się do łazienki. Jak tylko zamknęłam drzwi, usłyszałam Louisa.
- Będę tu stał.- Mówił spod samych drzwi.
- Tomlinson, jestem w kiblu, co mi się może stać?! Utopię się w klozecie czy w umywalce?!
- Miałem cię nie spuszczać z oczu, a że raczej nie chcesz, żebym wchodził, to nie narzekaj.
- Louis!- Uderzyłam dłonią w drzwi i usłyszałam stłumione piśnięcie, które wywołało u mnie wybuch śmiechu.- Baba z ciebie.- Prychnęłam.
- Rób, co masz zrobić.- Odgryzł się. Wywróciłam oczami i zabrałam za wykonywanie codziennych czynności. Wspominałam już, że nienawidzę okresu? Przebrałam się i wyszłam z łazienki. Louis stał tuż pod drzwiami, oglądając mnie od góry do dołu.
- Co?- Skrzyżowałam ręce na piersi i podniosłam jedną brew.
- Nic.- Wzruszył ramionami.- Pomyślałem, że skoro już spędzamy czas razem, to możemy trochę potrenować. Coś łatwego, żebyś się nie zmęczyła.- Stwierdził i wskoczył na łóżko, siadając po turecku. Zrobiłam to samo, czekając na kontynuacje.- Może myśli?
- Nie.- Skrzywiłam się.
- Czemu?
- Bo Harry obiecał, że ze mną nad tym popracuje, więc odpada.
- Wolisz mieć więcej niż dwie godziny treningu, czy odpukać to, co musisz i mieć to z głowy?
- To drugie.- Wytknęłam mu język.- Nic mi się nie chce.
- Leń z ciebie.
- Odezwał się ten pracowity.- Mruknęłam i rozłożyłam się na całym łóżku. Jak na złość zaczął boleć mnie brzuch. Czy tylko ja mam takiego życiowego pecha, czy może jest ktoś, kto ma gorzej? Jęknęłam zrezygnowana, krzywiąc się przy tym.
- Co ci?- Lou dźgnął mnie lekko w bok.
- Spadaj, Tomlinson.- Kopnęłam go.- Brzuch mnie boli.
- Idziemy po coś przeciwbólowego?
- Nie.- Fuknęłam i odwróciłam się plecami do niego. Leżeliśmy chwile w ciszy, aż nie zaczęłam narzekać na te cholerne skurcze.
- Harry, gdzie ty kurwa polazłeś?!- Brunet zapytał sam siebie.- Jak on z tobą wytrzymuje?
- Boooli!- Jęknęłam. Tak naprawdę nie było to aż tak okropne i mogłam spokojnie wytrzymać, ale po kilku minutach denerwowanie Louisa stało się zwyczajnie zabawne.
- Okres masz, kobieto?!
- Brawa, geniuszu.- Prychnęłam i zaczęłam dźgać go stopą, żeby jeszcze bardziej się zirytował. Wyglądał śmiesznie, kiedy próbował na mnie nakrzyczeć, ale się powstrzymywał. Robił się nieznacznie czerwony, co jeszcze bardziej mnie bawiło. Co jakiś czas mamrotał coś pod nosem.
- Rozpuszczony bachor.- Uderzył mnie poduszką.
- Staruch.- Oddałam mu tym samym.
- Chodź.- Wyciągnął do mnie ręce, rozsiadając się wygodnie. Podniosłam jedną brew, a on tylko ponaglił mnie ruchem dłoni. Usiadłam przed nim, opierając plecy o jego klatkę piersiową, kiedy ten zaczął delikatnie masować mnie po brzuchu. Czemu ja nie mam od tego ludzi? Mogłabym mieć kogoś od masowania mnie po brzuszku i kogoś od drapania po pleckach! W sumie... mam Nilla.
- I tak cię nie lubię.- Mruknęłam, zamykając oczy.
- Ja cie nigdy nie lubiłem.- Prychnął.- I nie ciesz się tak bardzo, bo zaraz wróci Harry i będzie pozamiatane. On mnie chyba zgwałci, jak nas tak zobaczy.
- Chcę widzieć jego reakcję.
- Chcesz wzbudzić w nim zazdrość!- Brunet wydarł się za mną.- Hope się zakochała!
- Poczekaj tylko, Harry to jeszcze nic. Co innego, kiedy to Nill postanowi nas odwiedzić. Wylecisz przez okno.
- Jak nie wziął leków, to jest to całkiem prawdopodobne.
- Niall bierze te tabletki, chyba...- Zmarszczyłam brwi, bo nie byłam tego pewna, ale wydaje mi się, że je łyka. No bo niby czemu miałby przestać? Poza tym jest opanowany.
- Czemu nie jesteś z nim, tylko z Harrym?
- Ponieważ uznaliśmy, że potrzebna jest mu przerwa. Nie wyglądał zbyt dobrze, bo ciągle się o mnie martwi, dlatego Harry obiecał, że mnie przypilnuje, żeby ten mógł sobie odpocząć od odpowiedzialności.- Wyjaśniłam.- Osobiście uważam, że mogę dać sobie radę sama, ale wy wszyscy jesteście uparci jak osły!
- Po prostu się martwimy. Dobrze wiesz, że nie bardzo sobie radzisz.
- Głupek.- Uderzyłam go łokciem w brzuch.- Radzę sobie.
- Taa, właśnie dlatego podpaliłaś sama siebie na środku dziedzińca i zostałaś niemal naga. Radzisz sobie!- Prychnął. Nie miałam zamiaru się teraz wykłócać, dlatego leżałam spokojnie, pozwalając, aby Lou masował mój brzuch. Co jakiś czas otwierałam jedno oko, żeby rozejrzeć po pokoju. Nie wiem po co to robiłam, ale czułam się jakoś bezpieczniej.
- Kiedy wróci Harry?- Odezwałam się po dłuższej chwili.
- Nie wiem. Pewnie organizuje teraz obronę zamku. Oni nie powinni tutaj wchodzić, a robiąc to, mogą wywołać wojnę.
- Wojnę?
- Tak. Łamią zasady pokoju zawartego przez Vivian. Na tej ziemi nie było rozlewu krwi już od ponad kilkuset lat. A teraz Avan wpadł na genialny pomysł walki.
- Do przeze mnie, prawda?- Szepnęłam, a ręka Louisa zaprzestała swoim ruchom. Westchnął i jego oddech rozbił się o moje włosy.
- Nie, Hope. To on ma nie po kolei w głowie. Gdyby chciał, porwałby cię już dawno. Tak naprawdę, to sam nie rozumiem, o co mu chodzi.- Tymi słowami Tommo nieświadomie wzbudził we mnie ogromny strach. Najgorsze, że miał rację. Avan może dopaść mnie w każdej chwili i tego nie robi. Nigdy nie byłam i nigdy nie będę bezpieczna. Co więcej, mogę doprowadzić do tego, że zginą niewinni ludzie. Żaden mieszkaniec zamku nie powinien ginąć z mojego powodu. Sprowadzam tylko nieszczęście na ludzi i miejsca, w których się znajduję. Przysunęłam się bliżej bruneta, przyciskając się mocniej do jego klatki piersiowej.
- Boję się, Lou.- Mruknęłam, a chłopak objął mnie, przyciągając jeszcze bliżej, o ile to było możliwe. Odwróciłam się przodem do niego, pozwalając, aby mocno mnie przytulił. Potrzebowałam wsparcia, a chłopaki byli jedynymi osobami, którym ufałam.
- Będzie dobrze, musisz być silna.- Wymamrotał w moje włosy. Miał cholerną rację, ponieważ musiałam być teraz silna. Musiałam przestać płakać i wziąć się w garść. Byłam silną Hope, zanim trafiłam do tego zamku i pozwoliłam, aby Harry mnie wyniszczył. Teraz muszę wrócić. Usłyszałam kroki na korytarzu. Nie wiem czemu, ale ucieszyłam się, bo miałam nadzieję, że to Styles. Naprawdę chciałam zobaczyć jego reakcję, gdyby mnie tak zobaczył. Głównie dlatego, aby przekonać się o słowach Nicka. Bo może Harry się zmienił, może nie blefuje? Może ma szansę na bycie miłym? Ale poczułam ogromne ukłucie w sercu, kiedy w drzwiach zamiast bruneta, stanął Nill. Miał otwarte usta, bo zapewne chciał coś powiedzieć. Jednak szybko się one zacisnęły, tak samo jak jego dłoń na klamce. Jego twarz nie wyrażała żadnej, nawet najmniejszej emocji. A w mojej głowie zrodziło się tylko... cholera.____________________________________
Miałam zrobić Epilog już po tym rozdziale ale za namową mojego chłopaka będę pisać dalej xD mam nadzieje ze będziecie dalej ze mną <3
Kochani chciałbym wam się pochwalić 46km spływu za nami na 300 osób zajęliśmy 3 miejsce xD a jako drużyna 1 więc jest dobrze :)
CZYTASZ
Woman With a Demon
FanficDzieciństwo? Cóż... Moje było bardzo... Specyficzne... Zawsze myślałam, że jestem taka jak każda inna dziewczynka. Myślałam, że wszyscy widzą to co ja, ale się myliłam. Mój "przyjaciel" wszystko mi wytłumaczył. Jestem wyjątkowa, inna... Widzę rzeczy...