62. I want the world in my hands

7 2 1
                                    

Upadł bezwładnie w kałużę własnej krwi. Kilka sekund zajęło mojemu ciału, aby jakkolwiek zareagować. Strugi łez wypłynęły z moich oczu, kapiąc na policzki. Zabił go, a co gorsza, Nill zdążył się ze mną pożegnać.Alice zaczęła piszczeć, szarpiąc się jak opętana. Louis nie wypuszczał jej za żadne skarby. Nie powinna tego widzieć, nie dziecko. Harry ryknął, kierując się do Avana. Zanim się obejrzałam, mężczyzna leżał na ziemi, powalony przez Stylesa. Brunet okładał go pięściami, a ten śmiał mu się w twarz.Wiedziałam, że zginą ludzie. Wojna niesie za sobą straty, ale dlaczego Nill? Dlaczego teraz?Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że upadłam na kolana. Bez słowa, zaczęłam niemal czołgać się do jego ciała. Nie miałam siły, aby wstać. Nie obchodziło mnie nic dookoła.Nill...Kiedy już się do niego zbliżyłam, ludzie Avana odciągnęli ode mnie jego ciało, a ja wpadłam dłońmi w kałuże krwi. Chciałam ich powstrzymać, ale w tym stanie nie potrafiłam zapanować nad swoimi mocami.- Hope, Hope, Hope- usłyszałam nad sobą. Avan stał z założonymi rękami, patrząc z pogardą na moją żałosną osobę. Nie widziałam Harry'ego. Z ust mężczyzny wypływała krew, chociaż to nie było możliwe. Jest demonem.- Jak wiele ofiar jeszcze zarządasz?- mruknął, kręcąc lekko głową.- Pierwszy był Nill, a teraz daję ci wybór.Nie rozumiałam jego słów, dopóki nie dostrzegłam dwóch podwładnych, którzy trzymali Madison i dwóch innych, w których łapy wpadł... Harry. Jednak ja mimo wszystko powróciłam wzrokiem do Nilla, który stawał się coraz bledszy, a ja czułam jego chłodniejące ciało.- Harry czy Madison?Wstałam o trzęsących się nogach, czują, że zaraz ponownie upadnę. Moje ciało odmawiało mi posłuszeństwa.- Pójdę- szepnęłam.- Pójdę, tylko pozwól mi go uzdrowić. Pójdę.Nie zdawałam sobie sprawy, że mamrotałam bez sensu i, tak właściwie, powtarzałam jedno słowo jak mantrę.Słyszałam krzyki, protesty, Harry'ego, Alice, poddanych... To wszystko dudniło w moich uszach.- Cieszę się, że zrozumiałaś- uśmiechnął się, podchodząc do mnie.Spojrzałam na niego słabo, gdy oplótł mnie ramieniem w talii, tłumacząc, że zaraz zemdleję. Bez zbędnych słów zaczął kierować się ze mną do bramy głównej. Wystarczył jeden rozkaz, a całe jego wojsko również się wycofało.- Miałam go uzdrowić, puść!- zaczęłam się szarpać.- Zrobisz to, ale w zamku, obiecuję- uszczelnił uścisk.- Muszę mieć pewność, że zostaniesz.- Nie ucieknę, zostanę, zrobię cokolwiek, ale pozwól mi...Szarpałam się bez opamiętania, ale nie miałam wystarczająco dużo siły.Avan uśmiechnął się, podnosząc mnie na ręce, kiedy moje nogi straciły siłę, aby iść.- Drake- mruknął do jednego z najlepiej zbudowanych mężczyzn- weź go.Szatyn zasalutował, a potem bez problemu podniósł ciało Nilla, które wcześniej wlekło dwóch, wiele mniejszych, chłopaków. Dogonił nas i dotrzymywał kroku.- Widzisz, Hope, Nill idzie z nami.Jak on mógł? Jak mógł pozwalać mi patrzeć na jego ciało? Czułam, że moje powieki stają się coraz cięższe. Nie mogłam zasnąć ani zemdleć. Musiałam widzieć, że zabierają Nilla z nami, musiałam mieć pewność, że go nie zostawią.- Śpij- mruknął srogo.- Nie- wydukałam ledwo słyszalnie.- Nill...- Obiecałem, że go zabierzemy.Chciałam krzyczeć, że mu nie wierzę, że ma mnie puścić, że jest zwykłym sukinsynem, jednak nie miałam siły, aby nawet utrzymać powieki otwarte. Mimo wszystko zasnęłam, bo wraz z Nillem odeszła spora część mnie. Dosłownie i w przenośni. Naprawdę wyrwano go z mojego ciała. Nie miałam siły, aby utrzymać się w świadomości sytuacji.Poczułam chłód, opanowujący moje wycieńczone ciało. Ledwo uniosłam powieki i zobaczyłam, że leże w jakimś pokoju. Spanikowałam, kiedy zdałam sobie sprawę, że wokół nie ma nikogo. Zerwałam się gwałtownie z łóżka, co nie było zbyt dobrym pomysłem, bo niemal natychmiast wylądowałam na podłodze, nie mając siły, aby biec. Tym razem podniosłam się powoli, dreptając do drzwi. Zanim do nich dotarłam, do środka wszedł Avan. Bez słowa podniósł mnie, jakbym w ogóle nic nie ważyła i zaczął kierować się w nieznane mi miejsce. Te korytarze były okropne. Zostały stworzone na przeciwieństwo tych w zamku zmiennokształtnych. Tamte zapamiętałam jako jasne, ciepłe i pełne życia, a te były ciemne, wilgotne i każdy krok odbijał się echem od ścian, uświadamiając mi, że przed nami dziesiątki pustych korytarzy.- Jak długo spałam?- wydukałam, czując suchość w gardle.- Gdzie Nill?- Ledwo przyszliśmy, dopiero co położyłem cię do łóżka- Gdzie Nill?- powtórzyłam.Każda sekunda była ważna. Niezależnie od tego, kim jestem, nie przywrócę życia komuś, kto nie ma prawa, aby żyć. Jeżeli Nill stracił zbyt wiele krwi lub cokolwiek innego, nie pomogę mu.- Idziemy do niego.- Zatamowaliście krwawienie?- Po co?- wzruszył ramionami.Minęła dosłownie sekunda, a ja zaczęłam się żałośnie szarpać. On o tym wie i zrobił to specjalnie!- Spokojnie, Hope!- warknął, kiedy uderzyłam go łokciem.- Puść mnie! Muszę pomóc Niallowi i...- Nie spieszy się.- Straci za dużo krwi!- To nie człowiek, Hope- mruknął, jakby to było najbardziej oczywistą rzeczą na świecie.- A ty nie jesteś lekarzem.Nie wiedziałam nawet, czy mówi prawdę, bo byłam kompletnie niedouczona w tych sprawach. Nie wiedziałam nic, co powinnam znać już od dziecka, a to mnie przerażało. Mogł kłamać, a wtedy nie odzyskam Nilla. Jednak jeżeli mówi prawdę, to nie rozumiem, dlaczego? Alan stanowi dla niego tylko problem i lekkie zagrożenie.- To tutaj- zatrzymał się przed sporych rozmiarów drzwiami.- Dasz radę iść sama?- Dam- szepnęłam.Moje stopy spotkały się z podłogą, kiedy Avan powoli i uważnie mnie odstawił. Spojrzałam na niego, pchając drewnianą powierzchnię. Znalazłam się w pomieszczeniu, które nie sprawiało wrażenia zbyt przyjaznego. Ciemne ściany grały z ciemnym i niezbyt dobrze wyglądającym łóżkiem. Z boku stała jakaś komoda. Niby zwyczajny pokój, a jednak budził obawę i pewnego rodzaju strach, kiedy się w nim przebywało. Na łóżku leżał Nill, a pościel była już poplamiona jego krwią. Poczułam ścisk w gardle i łzy w kącikach oczu, ale zacisnęłam pięści, powstrzymując płacz.- Idź.Avan pchnął mnie lekko do przodu. Powinnam zacząć przejmować się jego dziwnym zachowaniem, ale teraz musiałam skupić się na Nillu. Usiadłam tuż obok jego zimnego ciała. Nie uda mi się go uratować, przecież on nie ma w sobie nawet odrobiny życia.- Hope, pamiętaj, że jesteś w stanie łamać wszelkie prawa. Jesteś czymś najsilniejszym, rządzisz na tym świecie- mruknął mężczyzna, stając tuż za mną.- Skąd wiesz, co myślę?- Zapomniałaś się pilnować- wzruszył ramionami.- Trzymaj.W moich dłoniach znalazł się nóż. Jego rękojeść była wykonana z jakiejś kości, w której wyrzeźbiono najróżniejsze wzorki. Przejechałam ostrzem po wewnętrznej części dłoni i pozwoliłam kroplom krwi kapać na ranę Nilla. Moja krew mieszała się z jego i rozcięta skóra powoli zaczęła się zrastać, pozostawiając jedynie lekko czerwony ślad w postaci blizny. Mimo wszystko Alan nadal nie oddychał, co sprawiło, że zaczynałam panikować. Poczułam łzy spływające po moich policzkach. Moja rana zrosła się po niecałej minucie, a ja mogłam odgarnąć włosy z czoła blondyna. Nie mógł odejść, bo zbyt bardzo go potrzebowałam. Jednak obiecałam tu zostać, a Avan zapewne wyrzuci Nilla zaraz po jego przebudzeniu. On miał być tylko przynętą. Nagle chłopak gwałtownie otworzył oczy i zachłysnął się powietrzem, unosząc się do pozycji siedzącej. Jednak wraz z opuszczeniem tlenu z płuc, jego oczy się zamknęły i znów opadł bezwładnie na pościel.- Co się dzieje?!- pisnęła spanikowana.- Śpi.- Jak to śpi, do cholery?!- Stracił krew, przecież nie wstanie od razu na równe nogi i nie zacznie tańczyć- mówił z irytującym mnie spokojem.- Musi się zregenerować.- Ile to potrwa?- Kilka dni? Może tydzień?- Nie wiesz?!- zerwałam się przerażona.- Pytanie jest następujące: ja powinienem to wiedzieć czy ty, Hope?- podkreślił znacząco moje imię.To brzmiało trochę jak: "jesteś, do cholery, wybranką, więc powinnaś znać wszystkie tajemnice swoich mocy". Mniej więcej tak to odebrałam.- Powiedziałeś, że chcesz mnie uczyć- wytknęłam mu.Mężczyzna uśmiechnął się chytrze i kiwnął twierdząco głową. Dla mnie każde jego zachowanie było podejrzane, więc zmierzyłam go wzrokiem, jakby to w czymś pomogło.- Dasz mu odpocząć?- Nie ma mowy!- krzyknęłam.- Nie zostawię go!- Przecież nic mu się nie stanie.- Nie wierzę ci.- Nie jest mi potrzebny i nie jest żadnym zagrożeniem- prychnął.- Mam go gdzieś.- Jest zagrożeniem.- Nie u mnie w domu. Chodź.Avan wyciągnął dłoń w moim kierunku. Spojrzałam na Nilla, który oddychał spokojnie. Nie miałam dużego pola manewru, bo teraz byłam całkowicie zależna od Avana. Wiedział, jak doprowadzić do momentu, w którym przestanę nad sobą panować. Westchnęłam, powolnym krokiem podchodząc do szatyna, który oplótł mnie ramieniem w talii. Zawsze byłam przekonana, że jedyne, czego chce ode mnie Avan, to moja śmierć. Nie potrafiłam pojąć jego zachowania, kiedy już wpadłam w jego łapy. Co gorsza, zaczął przypominać Harry'ego. Miałam wrażenie, że idealnie odzwierciedla zachowania Stylesa z pierwszych dni, kiedy mnie uprowadził. Możliwe nawet, że to Avan traktował mnie lepiej.- Przestań tyle myśleć- mruknął.- Dlaczego żyjesz tym, co mówią ci inni, a nie tym, co sama sądzisz?Spojrzałam na niego zdezorientowana.- Wszyscy kłamią, Hope, a jeśli nie nauczysz się sama myśleć, to będziesz żyła w wiecznym błędzie.- Ty coś wiesz o kłamstwach- wywróciłam oczami.- Jestem specjalistą- prychnął.Czy Avan właśnie, do cholery, ze mną żartował?!- Może. Skoro masz tutaj zostać, to powinnaś dowiedzieć się o wszystkim. Zaczęliśmy od tego, że tak naprawdę mnie nie znasz.Irytował mnie fakt, że Avan bezkarnie wkradał się do mojej głowy. Wzięłam głęboki oddech, aby zablokować wszystkie swoje myśli. Nie powinien ich słyszeć. Znałam go, jednak nie całkowicie. Wiedziałam, że jest demonem, i że uwielbia manipulować ludźmi, a także napawa się śmiercią. To mi do tej pory wystarczyło, aby zbudować o nim jakieś zdanie. Przerażał mnie fakt, że nie znałam reszty jego umysłu i nie wiedziałam, czego się spodziewać. Jego bliskość też wydawała się dziwna.- To tutaj- mruknął, zatrzymując się przed jednymi z drzwi w długim korytarzu.- To jest moja sypialnia, a ta jest twoja.Odwróciliśmy się na pięcie, wchodząc do pomieszczenia naprzeciwko. Zaparło mi dech w piersi, kiedy z ciemnego i wilgotnego korytarza weszłam do przytulnie urządzonego pokoju. Pod moimi stopami znalazł się puchaty dywan, który pokrywał całą podłogę. Miał przyjemny beżowy odcień. Ściany pokryte zostały jasnofioletową farbą, którą zaliczałam do koloru liliowego. Na środku stało spore łóżko z metalową ramą. Rurki wiły się niczym bluszcz, tworząc piękne wezgłowie. Na śnieżnobiałej pościeli rozrzucone były różnokolorowe poduszki i jeden ogromny pluszak w kształcie krokodyla, który był prawie mojego wzrostu, jeśli liczyć od ogona do pysku. Po jednej stronie łóżka stał stolik nocny wykonany z ciemnego drewna, a na nim lampka. Po drugiej zaś znajdowała się sporych rozmiarów szafa z drzwiami pokrytymi lustrami. Tuż obok dostrzegłam regał wypełniony książkami. W rogu stało jeszcze biurko, na którym leżały przybory do rysowania oraz sterta kartek. Wszystko wykonane z tego samego, ciemnego drewna. Dostrzegłam okno, które zasłonięte było grubymi zasłonami. Na ścianach wisiały rysunki. Niektóre moje, niektórych nie znałam. Jednak najważniejszym elementem tego pomieszczenia było światło. Wszystko, co do tej pory widziałam w tym zamku, było ciemne, wilgotne i czasem cuchnące. Ten pokój to jakaś abstrakcja! I ten krokodyl!- To jest jedyne pomieszczenie z oknem. Pomyślałem, że chciałabyś mieć jakiś podgląd na świat, choć tak właściwie tam jest tylko las i kilka skał. Wiem, że raczej nie lubisz ciemności, więc stworzyłem coś, w czym będziesz mogła poczuć się swobodnie.Słyszałam jego słowa, ale jakoś specjalnie one do mnie nie docierały. Ten pokój był niesamowity i nie równał się z tym z zamku zmiennokształtnych. Weszłam w głąb pomieszczenia, dotykając mebli.Nie wierzę.- Mam sypialnię naprzeciwko, ale tylko po to, żebyś nie musiała mnie szukać, a ja nie musiałem się przejmować, że coś ci się stanie. Nie będę cię zamykał ani więził, ale chcę, żebyś była dość blisko.- Dlaczego?- mruknęłam.- Żebym się o ciebie nie martwił.- Nie, nie o to mi chodzi. Dlaczego stworzyłeś dla mnie taki pokój?- spojrzałam na mężczyznę, nie ukrywając podejrzeń. - Żebyś nie czuła się nieswojo. To nie jest więzienie, Hope.Było mi... dziwnie. Miłe uczucie rozpierało mnie od środka. Cieszył mnie fakt, że wreszcie ktoś się o mnie zatroszczył, pomyślał o tym, czego potrzebuję i po prostu się postarał. Jednak to, że tą osobą okazał się Avan, niszczył wszystko. Dlaczego on to robi? Chciał uśpić moją czujność? Chciał, abym mu zaufała? Chciał się przypodobać?- Nie rozumiem, po co to wszystko- oparłam się tyłkiem o ramę łóżka, wbijając spojrzenie w szatyna, który nadal stał w progu, jakby bał się wejść.- Nie zabijasz mnie, nie znęcasz się, nie wykorzystujesz, nie szantażujesz, więc o co tak naprawdę chodzi?Avan spojrzał na mnie z dziwnym spokojem. Jego wzrok wydawał się przepełniony troską i delikatnością.Świat zwariował?Mężczyzna ruszył powoli w moim kierunku, co sprawiło, że natychmiastowo spięłam wszystkie mięśnie. Teraz nasze ciała niemal się stykały i Avan widocznie nade mną górował. Nie chciałam pokazać swojego strachu, więc hardo patrzyłam mu prosto w oczy, aż oparł swoje czoło o moje.- Zawsze chodziło tylko o ciebie i twoje bezpieczeństwo, Hope.

- Zawsze chodziło tylko o ciebie i twoje bezpieczeństwo, Hope

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Woman With a DemonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz