Teraz pozostaje nam czekać na ich powrót. Wyszło na to, że zostałam z Nillem. Reszta gdzieś się nam zgubiła.Sokoro są chłopaki i jest Nathan, to pewnie większość z tych ludzi, to nie ludzie. A wracając do Alana , to między nami nie jest już tak, jak kiedyś. W sumie nie mam pojęcia dlaczego...- Dlaczego tu przyszłaś? Skąd w ogóle wiedziałaś o tych wyścigach?- W końcu się do mnie odezwał.- Znalazłam w necie.- Przecież mu nie powiem, że podsłuchałam rozmowę Louisa!- A poza tym, mam prawo sama decydować, co będę robić i gdzie będę chodzić.- Mówisz, że to ja się zmieniłem, a jest zupełnie na odwrót... Co się z Tobą stało?- Nic się kurwa nie stało! Muszę sobie jakoś radzić po tym psychiatryku!- Przecież nie chcę Ci zrobić krzywdy... Przyjaźnimy się...- Podszedł bliżej mnie, a ja dopiero teraz zorientowałam się, że w mojej krwi płynie dość spora dawka alkoholu. To nie był najlepszy moment na taką rozmowę. Ja to zawsze muszę się wdać w jakieś niepotrzebne dyskusje i to w najmniej odpowiednich momentach. Ale pomimo alkoholu wiem, że już nie potrafię zaufać Nillowi... Nie jestem w stanie tego zrobić.
- Przyjaźniliśmy...- Mruknęłam i odwróciłam głowę w drugą stronę.- Okłamywałeś mnie... O wszystkim wiedziałeś i nic mi nie powiedziałeś... Sama zaczęłam wierzyć w to, że jestem wariatką... A teraz myślisz, że będzie tak jak dawniej?- Pokręciłam przecząco głową i odeszłam. Nie potrafię, nie potrafię tak zwyczajnie udawać, że wszystko jest ok... On został, a ja zwyczajnie poszłam w kierunku mojego domu. Nie chcę tu dłużej zostawać, mam już dość! Humor mi się zepsuł i tyle. Już prawie opuściłam tłum, kiedy zatrzymała mnie czyjaś dłoń.
- Już idziesz?- Odwróciłam się w stronę tej osoby, był to Louis. Uśmiechnął się do mnie.
- Tak, jestem zmęczona...
- Oj no zostań! Nie chcesz wiedzieć kto wygra?- Zaczął się śmiać. Na stówę coś wciągnął... Skrzywiłam się lekko.- Wiem o co Ci chodzi...- Wywrócił oczami, nadal się śmiejąc.- Chcesz też?
- Nie, wiesz? Jakoś potrafię się bawić bez tego... A poza tym, wracam do domu...
- Zostań!- Objął mnie w talii, a głowę oparł o moje ramie. Rozwala mnie to, że on cały czas się chichra!- No zostań, proszę!
- On ma rację, zostań...- Obok nas stanął Nill. Skrzywiłam się, bo nie chciałam jakoś specjalnie z nim rozmawiać.
- Niech wam będzie! A ty mnie puść!- Obróciłam się przodem do Louisa i położyłam dłoń na jego czole, żeby go odepchnąć. Skoczył jak jakiś idiota.
- Jej, Hope zostaje!- Po raz kolejny tego wieczoru wywróciłam oczami. Ciekawe co teraz będę tutaj robiła. Wzięłam od kogoś piwo i odwróciłam się w stronę Lou, którego już nie było. Czyli wracamy do schematu ja i Nill, świetnie!
- Ej no, Hope...- Dźgnął mnie lekko w ramię.- Co się tak dąsasz? Hm? Przecież mnie uwielbiasz!- Byłam dość niska, a Alan pochylił się tak, że byliśmy na równi twarzami.- Wiem, że mnie uwielbiasz...
- Pff, jeszcze czego...
- No chodź, nie gadaj! Zaraz pewnie przyjadą!- Chwycił moją dłoń i zaczął mnie ciągnąć przez ten tłum. Znalazłam się przy drodze, trzymając w ręce kolejne już piwo. Teraz to na stówę nie myślę racjonalnie, ale co tam! Z oddali było słychać warkot motorów! Jest noc, wokół panuje cisza, to ten charakterystyczny dźwięk roznosi się ulicami Londynu i nawet z dużej odległości do nas dociera. Zaraz pewnie będą.
- Jak myślisz, kto wygra? Bo ja chciałabym, żeby wygrał Nat! Nie lubię Harry'ego! Ktoś powinien mu uświadomić, że nie jest najważniejszy...- Zaczęłam nawijać jak najęta, a Nill się ze mnie śmiał. Nagle poczułam jak ktoś wpada na mnie od tyłu. Był to Louis, który objął mnie jednym ramieniem, a Nillera drugim.
- To jak czekacie sobie na Hazzę?
- Ja czekam na Nathana...
- Oj, to jest wiadome, że Harry wygra!- Lou zaczął się śmiać.
- Ile wciągnąłeś?- Zapytał sarkastycznie Nill.
- Tak trochę...- Przerwał na kilka sekund.- Trochę dużo!- I ponownie zaczął się śmiać. Sama nie mogłam już wytrzymać i śmiałam się razem z nim.- A ty coś brałaś, że taka wesoła? Hm?- Tommo zaczął dźgać mnie w brzuch, a że mam tam łaskotki, to mało się nie posikałam.
- No właśnie nie!
- A chcesz? Moja propozycja dalej aktualna...- Louis poruszył śmiesznie brwiami. Kiwnęłam twierdząco głową, na co on dziwacznie się uśmiechnął. Normalnie bym tego nie zrobiła, ale to wszystko przez ten alkohol! Wciągnęłam działkę i wróciłam do Nilla. Harry i Nat byli już na mecie. Wychodząc do nich złapałam kolejne piwo. Zatrzymałam się koło Hazzy, który rozmawiał z Nathanem, a wokół nich stała reszta chłopaków.
- I jak? Kto wygrał?- Uśmiechnęłam się szeroko.
- No przecież Ci mówiłem, że Harry wygra! Jak ty mnie słuchasz!- Krzyknął Louis obok mnie.
- Nie słucham Cię!- Zaczęłam się śmiać, a Tommo razem ze mną. Styles posłał Nillowi pytające spojrzenie.
- Wciągali, a co innego?- Powiedział to tak lekceważąco, że aż dziwnie zabrzmiało.
- Tomlinson, debilu! Dałeś jej?!- Hazz rzucił się na Louisa, a ten podniósł dłonie w geście obronnym.
- Sama chciała...
- Pojebało Cię?!- Zaczęli się bić. No świetnie! Jeszcze tego nam było trzeba! Nathan i Nill próbowali ich rozdzielić, a reszta zamiast pomóc, to stała i gapiła się jakby kurwa nie wiadomo co się działo! Dopiłam ostatnie kilka łyków piwa i wepchnęłam pustą butelkę w ręce Maxa.
- No to wkraczamy do akcji...- Mruknęłam pod nosem. Nat trzymał szarpiącego się Harry'ego, a Nill natomiast równie pobudzonego Louisa. Nie byli w stanie ich utrzymać. Stanęłam pomiędzy tą dwójką, przodem do Hazzy.- Ulżyło Ci?
- Nie wtrącaj się!- Styles wyrwał się Nathanowi.
- Zostaw go!- Teraz byłam pewna, że moje oczy się zmieniły. Normalnie nie panowałam nad tym i nadal nie panuję, ale teraz jestem tego w stu procentach pewna. Harry wywrócił oczami, ale było widać, że trochę się uspokoił.
- Nie będziesz za nim ciągle łaziła! I tak sobie jeszcze pogadamy!
- Bo ja się Ciebie boję...- Mruknął Lou za moimi plecami. Hazz nie wytrzymał i na nowo się rzucił. No prawie... Bo ja stałam mu na drodze... Teraz całkowicie przestałam panować nad tym wszystkim... Liczyło się tylko to, co płynęło w mojej krwi. Nie myślałam ani trochę. Kierował mną alkohol i chyba nic innego. Wspięłam się na palce i wpiłam w usta Stylesa. Lockers położył dłonie na moich biodrach, a później... Tak jakby urwał mi się film...
*Oczami Nilla*
Świetnie! Ta jest naćpana, ten napalony i będą się macać na środku ulicy! No lepiej być nie może, a znając Hope, to jutro nie będzie nic pamiętać! Podszedłem do nich i chwyciłem ją w talii, odciągając od Harry'ego.- Co Ty robisz?- Odwróciła się w moją stronę.- Podobno go nienawidzisz, hm?- Oj no weź! Puść mnie!- Standardowo zaczęła się śmiać. Czyli Hope jest jedną z tych osób, które jak się najebią są mega napalone! Ja to mam szczęście! Znam Harry'ego i wiem, że nie odpuści takiej okazji.- Puść dziewczynę, jeżeli Cie o to prosi, tak Nill?- Wywróciłem oczami. Wcale nie mam zamiaru tego zrobić, a Hope jakoś specjalnie się nie wyrywa, tylko chichra i tyle.- Czyli będziesz czerpał satysfakcję z tego, że przespała się z Tobą po pijaku?- Ja nie wiem skąd się we mnie bierze tyle spokoju! Nathan stanął obok mnie i zaśmiał się pod nosem.- No widzisz, Styles... A myślałem, że stać Cię na więcej...- Mruknął i zwyczajnie odszedł.- No puść mnie, Nill! Proszę?- Uśmiechnęła się do mnie.- Będę grzeczna!- Obiecujesz?- Kiwnęła energicznie głową. Puściłem ją, a dziewczyna stanęła obok mnie, nadal się śmiejąc.- Może odprowadzę Cię do domu?- Nie...Wiem...- Zaczęłam się bujać w przód i w tył.- Chyba zostanę, ale ty zostajesz ze mną!- Kiwnąłem głową. To nie jest najlepszy pomysł, żeby z nią tu zostawać, ale co ja mogę? Nawet jakbym spróbował siłą, to nie dam rady. Ona tu rządzi, a ja nie mam nic do gadania. Jedynym plusem jest to, że nie jest świadoma tego, co może zdziałać swoimi mocami. Chociaż tyle, bo jakby wiedziała, to żaden z nas nie miałby szans. Hope pobiegła w tłum się bawić, a ja zostałem z chłopakami i czekałem aż się jej znudzi. Popijałem jedno piwo za drugim, ale co tam... Irlandczycy mają moce głowy... Nie wiem ile jej to zajęło, ale w końcu przyszła, nadal wesoła... Z resztą, co ja myślałem, że ona nie będzie pić?!- Idziemy? Chcę iść do domu, Nill...- Zaczęła ciągnąć mnie za rękę. Odstawiłem butelkę i ruszyłem z nią w stronę domu. Jakby któryś się zorientował kim ona jest, jakby coś się jej stało... Ona musi być bezpieczna...- Co ty taki spokojny! Rób coś!- Nie mogłem powstrzymać śmiechu, ona zachowywała się jak małe dziecko.- Przytul...- Zrobiła smutną minkę.
- Nie powinnaś pić, Hope...
- Oj tam!- Sam nie byłem do końca trzeźwy, ale jeszcze jakoś myślałem.
- Nie oj tam, tylko tak!- Sam nie byłem do końca trzeźwy i zacząłem się z niej śmiać.
- Nie przytuliłeś...- Stanęła w miejscu i zaczęłam się na mnie patrzeć z wyrzutem.
- Chodź.
- Nie!- Uśmiechnęła się.
- Pamiętasz Hope, jak nosiłem Cie na barana po tamtej łące i się potknąłem? Wylądowałem twarzą w błocie, a Ty zamiast mi pomóc, to skręcałaś się ze śmiechu?
- Ciężko to zapomnieć.- Sam nie wiem, co mnie wzięło na wspomnienie, ale ta sytuacja strasznie przypomina mi tamtą. Hope też stroiła te swoje artystyczne fochy.
- Chcesz na barana?- Zaśmiałem się, a dziewczyna podbiegła do mnie i wskoczył na plecy. Ruszyłem w stronę domu. Brunetka oparła brodę o moje ramię. Po kilku sekundach pocałowała mnie w policzek i zaczęła coś sobie nucić pod nosem. Doszliśmy na miejsce, a ja odstawiłem Hope dopiero przy drzwiach.
- Dobranoc...- Przytuliłem ją mocno, ale ona chyba nie miała zamiaru puścić. Zacząłem się śmiać.- Pijawko, puszczaj!
- Dobranoc...- Odsunęła się ode mnie. Odwróciłem się, że pójść do siebie.
CZYTASZ
Woman With a Demon
Hayran KurguDzieciństwo? Cóż... Moje było bardzo... Specyficzne... Zawsze myślałam, że jestem taka jak każda inna dziewczynka. Myślałam, że wszyscy widzą to co ja, ale się myliłam. Mój "przyjaciel" wszystko mi wytłumaczył. Jestem wyjątkowa, inna... Widzę rzeczy...