9. ARE YOU NOT AFRAID?

21 2 0
                                    


Teraz pozostaje nam czekać na ich powrót. Wyszło na to, że zostałam z Nillem. Reszta gdzieś się nam zgubiła.Sokoro są chłopaki i jest Nathan, to pewnie większość z tych ludzi, to nie ludzie. A wracając do Alana , to między nami nie jest już tak, jak kiedyś. W sumie nie mam pojęcia dlaczego...- Dlaczego tu przyszłaś? Skąd w ogóle wiedziałaś o tych wyścigach?- W końcu się do mnie odezwał.- Znalazłam w necie.- Przecież mu nie powiem, że podsłuchałam rozmowę Louisa!- A poza tym, mam prawo sama decydować, co będę robić i gdzie będę chodzić.- Mówisz, że to ja się zmieniłem, a jest zupełnie na odwrót... Co się z Tobą stało?- Nic się kurwa nie stało! Muszę sobie jakoś radzić po tym psychiatryku!- Przecież nie chcę Ci zrobić krzywdy... Przyjaźnimy się...- Podszedł bliżej mnie, a ja dopiero teraz zorientowałam się, że w mojej krwi płynie dość spora dawka alkoholu. To nie był najlepszy moment na taką rozmowę. Ja to zawsze muszę się wdać w jakieś niepotrzebne dyskusje i to w najmniej odpowiednich momentach. Ale pomimo alkoholu wiem, że już nie potrafię zaufać Nillowi... Nie jestem w stanie tego zrobić.
- Przyjaźniliśmy...- Mruknęłam i odwróciłam głowę w drugą stronę.- Okłamywałeś mnie... O wszystkim wiedziałeś i nic mi nie powiedziałeś... Sama zaczęłam wierzyć w to, że jestem wariatką... A teraz myślisz, że będzie tak jak dawniej?- Pokręciłam przecząco głową i odeszłam. Nie potrafię, nie potrafię tak zwyczajnie udawać, że wszystko jest ok... On został, a ja zwyczajnie poszłam w kierunku mojego domu. Nie chcę tu dłużej zostawać, mam już dość! Humor mi się zepsuł i tyle. Już prawie opuściłam tłum, kiedy zatrzymała mnie czyjaś dłoń.
- Już idziesz?- Odwróciłam się w stronę tej osoby, był to Louis. Uśmiechnął się do mnie.
- Tak, jestem zmęczona...
- Oj no zostań! Nie chcesz wiedzieć kto wygra?- Zaczął się śmiać. Na stówę coś wciągnął... Skrzywiłam się lekko.- Wiem o co Ci chodzi...- Wywrócił oczami, nadal się śmiejąc.- Chcesz też?
- Nie, wiesz? Jakoś potrafię się bawić bez tego... A poza tym, wracam do domu...
- Zostań!- Objął mnie w talii, a głowę oparł o moje ramie. Rozwala mnie to, że on cały czas się chichra!- No zostań, proszę!
- On ma rację, zostań...- Obok nas stanął Nill. Skrzywiłam się, bo nie chciałam jakoś specjalnie z nim rozmawiać.
- Niech wam będzie! A ty mnie puść!- Obróciłam się przodem do Louisa i położyłam dłoń na jego czole, żeby go odepchnąć. Skoczył jak jakiś idiota.
- Jej, Hope zostaje!- Po raz kolejny tego wieczoru wywróciłam oczami. Ciekawe co teraz będę tutaj robiła. Wzięłam od kogoś piwo i odwróciłam się w stronę Lou, którego już nie było. Czyli wracamy do schematu ja i Nill, świetnie!
- Ej no, Hope...- Dźgnął mnie lekko w ramię.- Co się tak dąsasz? Hm? Przecież mnie uwielbiasz!- Byłam dość niska, a Alan pochylił się tak, że byliśmy na równi twarzami.- Wiem, że mnie uwielbiasz...
- Pff, jeszcze czego...
- No chodź, nie gadaj! Zaraz pewnie przyjadą!- Chwycił moją dłoń i zaczął mnie ciągnąć przez ten tłum. Znalazłam się przy drodze, trzymając w ręce kolejne już piwo. Teraz to na stówę nie myślę racjonalnie, ale co tam! Z oddali było słychać warkot motorów! Jest noc, wokół panuje cisza, to ten charakterystyczny dźwięk roznosi się ulicami Londynu i nawet z dużej odległości do nas dociera. Zaraz pewnie będą.
- Jak myślisz, kto wygra? Bo ja chciałabym, żeby wygrał Nat! Nie lubię Harry'ego! Ktoś powinien mu uświadomić, że nie jest najważniejszy...- Zaczęłam nawijać jak najęta, a Nill się ze mnie śmiał. Nagle poczułam jak ktoś wpada na mnie od tyłu. Był to Louis, który objął mnie jednym ramieniem, a Nillera drugim.
- To jak czekacie sobie na Hazzę?
- Ja czekam na Nathana...
- Oj, to jest wiadome, że Harry wygra!- Lou zaczął się śmiać.
- Ile wciągnąłeś?- Zapytał sarkastycznie Nill.
- Tak trochę...- Przerwał na kilka sekund.- Trochę dużo!- I ponownie zaczął się śmiać. Sama nie mogłam już wytrzymać i śmiałam się razem z nim.- A ty coś brałaś, że taka wesoła? Hm?- Tommo zaczął dźgać mnie w brzuch, a że mam tam łaskotki, to mało się nie posikałam.
- No właśnie nie!
- A chcesz? Moja propozycja dalej aktualna...- Louis poruszył śmiesznie brwiami. Kiwnęłam twierdząco głową, na co on dziwacznie się uśmiechnął. Normalnie bym tego nie zrobiła, ale to wszystko przez ten alkohol! Wciągnęłam działkę i wróciłam do Nilla. Harry i Nat byli już na mecie. Wychodząc do nich złapałam kolejne piwo. Zatrzymałam się koło Hazzy, który rozmawiał z Nathanem, a wokół nich stała reszta chłopaków.
- I jak? Kto wygrał?- Uśmiechnęłam się szeroko.
- No przecież Ci mówiłem, że Harry wygra! Jak ty mnie słuchasz!- Krzyknął Louis obok mnie.
- Nie słucham Cię!- Zaczęłam się śmiać, a Tommo razem ze mną. Styles posłał Nillowi pytające spojrzenie.
- Wciągali, a co innego?- Powiedział to tak lekceważąco, że aż dziwnie zabrzmiało.
- Tomlinson, debilu! Dałeś jej?!- Hazz rzucił się na Louisa, a ten podniósł dłonie w geście obronnym.
- Sama chciała...
- Pojebało Cię?!- Zaczęli się bić. No świetnie! Jeszcze tego nam było trzeba! Nathan i Nill próbowali ich rozdzielić, a reszta zamiast pomóc, to stała i gapiła się jakby kurwa nie wiadomo co się działo! Dopiłam ostatnie kilka łyków piwa i wepchnęłam pustą butelkę w ręce Maxa.
- No to wkraczamy do akcji...- Mruknęłam pod nosem. Nat trzymał szarpiącego się Harry'ego, a Nill natomiast równie pobudzonego Louisa. Nie byli w stanie ich utrzymać. Stanęłam pomiędzy tą dwójką, przodem do Hazzy.- Ulżyło Ci?
- Nie wtrącaj się!- Styles wyrwał się Nathanowi.
- Zostaw go!- Teraz byłam pewna, że moje oczy się zmieniły. Normalnie nie panowałam nad tym i nadal nie panuję, ale teraz jestem tego w stu procentach pewna. Harry wywrócił oczami, ale było widać, że trochę się uspokoił.
- Nie będziesz za nim ciągle łaziła! I tak sobie jeszcze pogadamy!
- Bo ja się Ciebie boję...- Mruknął Lou za moimi plecami. Hazz nie wytrzymał i na nowo się rzucił. No prawie... Bo ja stałam mu na drodze... Teraz całkowicie przestałam panować nad tym wszystkim... Liczyło się tylko to, co płynęło w mojej krwi. Nie myślałam ani trochę. Kierował mną alkohol i chyba nic innego. Wspięłam się na palce i wpiłam w usta Stylesa. Lockers położył dłonie na moich biodrach, a później... Tak jakby urwał mi się film...



*Oczami Nilla*
Świetnie! Ta jest naćpana, ten napalony i będą się macać na środku ulicy! No lepiej być nie może, a znając Hope, to jutro nie będzie nic pamiętać! Podszedłem do nich i chwyciłem ją w talii, odciągając od Harry'ego.- Co Ty robisz?- Odwróciła się w moją stronę.- Podobno go nienawidzisz, hm?- Oj no weź! Puść mnie!- Standardowo zaczęła się śmiać. Czyli Hope jest jedną z tych osób, które jak się najebią są mega napalone! Ja to mam szczęście! Znam Harry'ego i wiem, że nie odpuści takiej okazji.- Puść dziewczynę, jeżeli Cie o to prosi, tak Nill?- Wywróciłem oczami. Wcale nie mam zamiaru tego zrobić, a Hope jakoś specjalnie się nie wyrywa, tylko chichra i tyle.- Czyli będziesz czerpał satysfakcję z tego, że przespała się z Tobą po pijaku?- Ja nie wiem skąd się we mnie bierze tyle spokoju! Nathan stanął obok mnie i zaśmiał się pod nosem.- No widzisz, Styles... A myślałem, że stać Cię na więcej...- Mruknął i zwyczajnie odszedł.- No puść mnie, Nill! Proszę?- Uśmiechnęła się do mnie.- Będę grzeczna!- Obiecujesz?- Kiwnęła energicznie głową. Puściłem ją, a dziewczyna stanęła obok mnie, nadal się śmiejąc.- Może odprowadzę Cię do domu?- Nie...Wiem...- Zaczęłam się bujać w przód i w tył.- Chyba zostanę, ale ty zostajesz ze mną!- Kiwnąłem głową. To nie jest najlepszy pomysł, żeby z nią tu zostawać, ale co ja mogę? Nawet jakbym spróbował siłą, to nie dam rady. Ona tu rządzi, a ja nie mam nic do gadania. Jedynym plusem jest to, że nie jest świadoma tego, co może zdziałać swoimi mocami. Chociaż tyle, bo jakby wiedziała, to żaden z nas nie miałby szans. Hope pobiegła w tłum się bawić, a ja zostałem z chłopakami i czekałem aż się jej znudzi. Popijałem jedno piwo za drugim, ale co tam... Irlandczycy mają moce głowy... Nie wiem ile jej to zajęło, ale w końcu przyszła, nadal wesoła... Z resztą, co ja myślałem, że ona nie będzie pić?!- Idziemy? Chcę iść do domu, Nill...- Zaczęła ciągnąć mnie za rękę. Odstawiłem butelkę i ruszyłem z nią w stronę domu. Jakby któryś się zorientował kim ona jest, jakby coś się jej stało... Ona musi być bezpieczna...- Co ty taki spokojny! Rób coś!- Nie mogłem powstrzymać śmiechu, ona zachowywała się jak małe dziecko.- Przytul...- Zrobiła smutną minkę.
- Nie powinnaś pić, Hope...
- Oj tam!- Sam nie byłem do końca trzeźwy, ale jeszcze jakoś myślałem.
- Nie oj tam, tylko tak!- Sam nie byłem do końca trzeźwy i zacząłem się z niej śmiać.
- Nie przytuliłeś...- Stanęła w miejscu i zaczęłam się na mnie patrzeć z wyrzutem.
- Chodź.
- Nie!- Uśmiechnęła się.
- Pamiętasz Hope, jak nosiłem Cie na barana po tamtej łące i się potknąłem? Wylądowałem twarzą w błocie, a Ty zamiast mi pomóc, to skręcałaś się ze śmiechu?
- Ciężko to zapomnieć.- Sam nie wiem, co mnie wzięło na wspomnienie, ale ta sytuacja strasznie przypomina mi tamtą. Hope też stroiła te swoje artystyczne fochy.
- Chcesz na barana?- Zaśmiałem się, a dziewczyna podbiegła do mnie i wskoczył na plecy. Ruszyłem w stronę domu. Brunetka oparła brodę o moje ramię. Po kilku sekundach pocałowała mnie w policzek i zaczęła coś sobie nucić pod nosem. Doszliśmy na miejsce, a ja odstawiłem Hope dopiero przy drzwiach.
- Dobranoc...- Przytuliłem ją mocno, ale ona chyba nie miała zamiaru puścić. Zacząłem się śmiać.- Pijawko, puszczaj!
- Dobranoc...- Odsunęła się ode mnie. Odwróciłem się, że pójść do siebie.

Woman With a DemonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz