16. WHY I'M A MONSTER?

17 2 0
                                    


Rozwaliłam się na całym łóżku wbijając twarz w poduszkę. Słońce próbowało przedrzeć się przez moje zaciśnięte powieki. Dlaczego mam okno od wschodu? I dlaczego zawsze zapominam zasunąć rolety? Podniosłam lekko głowę i spojrzałam na zasłony. One wystarczą, obejdzie się bez rolet. Machnęłam ręką, a materiał przesunął się po żyrandolu. Ponownie schowałam twarz w poduszce i próbowałam zasnąć. Nie mam na nic siły. Jakby coś wyssało całą moją energię w czasie snu. Zaraz! Zerwałam się. Miałam szczęście, że leżałam na środku łóżka, bo w przeciwnym razie wylądowałabym na podłodze. Spojrzałam na zasłonięte okna otwierając buzię ze zdziwienia. Udało się! Nareszcie! Ponownie machnęłam ręką, tym razem odsłaniając okna. Do moich oczu dotarły jasne promienie słońca, ale to było nieważne. Cieszyłam się, że mi się udało! Muszę o tym powiedzieć Louisowi! Wygramoliłam się z pościeli i otworzyłam szafę. Przygotowałam sobie ładny zestaw. Wbiegłam z nim do łazienki. Zrobiłam makijaż i byłam gotowa. Bez śniadania wyszłam z domu i przeszłam do chłopaków. Tym razem nie przez ogród. Pewnie zamknęli drzwi w końcu jest dość wcześnie. Ale to i tak nie powstrzyma mnie od ich pobudki! Stanęłam przed drewnianymi drzwiami i nacisnęłam klamkę. Zamknięte. Swoją drogą to trochę chamskie z mojej strony, że wpraszam się im do domu i tak wchodzę, kiedy chcę, ale co tam! Myślę, że im to nie przeszkadza. Zamek nie był dla mnie przeszkodą, bo to jedyna rzecz, którą opanowałam do perfekcji. W psychiatryku otwieranie zamków było bardzo przydatne. Mogłam wychodzić, kiedy tylko chciałam. Same plusy. Już po kilku sekundach znalazłam się w środku po cichu zamknęłam z powrotem drzwi. Chłopaki pewnie śpią, a ja nie chce ich tak drastycznie budzić. Mogą być niebezpieczni. W końcu ktoś włamał się im do domu. Wyszłam zza rogu i na kanapie zastałam śpiącego Alexa. Musiał zasnąć przed telewizorem, bo ten ciągle był włączony. Mogłam spróbować go wyłączyć nie podchodząc tam, ale bałam się, że coś pójdzie nie tak. Zakradłam się po cichu i sięgnęłam po pilota, wyłączając TV. Równie cicho weszłam po schodach na górę. Świetnie Hope! A gdzie jest sypialnia Lou?! Oczywiście musiałam o czymś zapomnieć! Nilla była pierwsza na prawo, a Harry'ego ostatnia, ale zostają jeszcze trzy. Zaczęłam się zastanawiać, kiedy usłyszałam czyjąś rozmowę. Poszłam za źródłem dźwięku i znalazłam się przed drzwiami do sypialni Hazzy.- Posunąłeś się za daleko! Dobrze wiesz, że nie chodziło mi o wyrządzenie jej krzywdy!- Mówił szeptem, ale można było wyczuć jego uniesiony ton.- Chodziło tylko o to, żebyś ją wystraszył!- Zacznijmy od tego, że w ogóle nie muszę Cię słuchać.- Zaczęła druga osoba. Znałam ten głos, ale teraz? Dostałam kompletnego zaniku pamięci.- Tak? A myślałem, że zależy Ci na Soph.- Co? Jakiej Soph?- Spierdalaj, Styles!- Uważaj na słowa.- Zaśmiał się loczek.- Chyba, że...- Dobra, już! Zrozumiałem.- Ma być bezpieczna i jeszcze jeden wybryk, taki jak ostatnio, to Sophie...- Spróbuj ją dotknąć, to...- Pamiętaj co Ci mówiłem, a nic się jej niestanie. Swoją drogą szkoda by było takiej ślicznej dziewczyny. Musi być niezła w łóżku, co? W sumie, to...- Zamknij ten ryj!- Wysyczał ten drugi, a Styles tylko się na to zaśmiał.- Prowokujesz mnie tylko do tego, żebym się o tym przekonał.- Głos Hazzy zaczął zbliżać się do drzwi.- Jak jeszcze raz zobaczę jednego z nich u Hope, to pożegnasz się z Soph.- Po tych słowach cofnęłam się kilka kroków do tyłu i zamarłam. Czyli tu chodzi o mnie? Klamka opadła w dół, a ja zaczęłam panikować. Nie wiedziałam gdzie się schować, bo tutaj nie było nic!- Chce tylko Hope.- Drzwi się otworzyły, a ja stanęłam w kącie i odruchowo zasłoniłam twarz dłońmi.- Co Ty tu robisz?- Rozszerzyłam palce jednej ręki i spojrzałam na Harry'ego, który stał tuż przede mną. Mój oddech automatycznie przyspieszył. Myśl Hope! Myśl do cholery!- Lunatykuje!- Bardziej zapytałam niż stwierdziłam. Oczywiście, że tego nie kupi! Wkręcaj go dalej!- Znaczy, to nie tak! Bo ja właściwie, to nie wiem co tu robię, bo ja czasem w nocy lunatykuję. Musiał śnić mi się Wasz dom i dlatego tu przyszłam.- Wbiłam w niego swoje duże oczy z nadzieją, że w to uwierzy.- Ah, tak? To jak tu weszłaś skoro wszystkie drzwi były zamknięte? I dlaczego jesteś umalowana i normalnie ubrana?- Skrzyżował ręce na piersi. Kurwa Hope! Przecież jesteś dobrym kłamcą!- No bo ja zasnęłam na kanapie, chyba... Nie pamiętam, ale najprawdopodobniej tak. Nie myłam się wczoraj i stąd makijaż.- A jak tu weszłaś?- Ty jesteś głupi czy tylko takiego udajesz? Przecież ja mam moce! Widać przez sen używanie ich idzie mi lepiej niż normalnie.- Wyczekiwałam jego odpowiedzi. Teraz stałam na krawędzi i albo spadnę, albo przeżyję.- Powinnaś się przypinać do łóżka, bo to niebezpieczne. A jak wyjdziesz na ulicę? Może potrącić Cię samochód.- Ale to zdarza mi się tylko czasami.- Wymusiłam na sobie uśmiech. Udało się! Dlaczego Harry jest teraz taki słodki, a przy wcześniejszej osobie zachowywał się jak potwór? To nienormalne! Styles stał aż za blisko, a ja nie miałam gdzie uciec, bo w końcu byłam w kącie. Odruchowo spojrzałam na drzwi od sypialni loczka z nadzieją, że może zobaczę osobę, z którą rozmawiał. Czy ja zawsze muszę sobie robić niepotrzebną nadzieję? Zawsze?
- Kontaktujesz choć trochę, czy raczej nie?- Hazz pstryknął palcami przed moją twarzą. Wystraszyłam się, bo byłam całkowicie skupiona na swoich myślach. Bez zastanowienia, chcąc się uchronić przed bardzo groźnym pstryknięciem, które mogło mnie zabić, odepchnęłam Harry'ego. Zapomniałam, że to może być niebezpieczne, bo w końcu jestem silniejsza od przeciętnych dziewczyn. Styles też nie był przygotowany na mój "cios", przez co upadł na podłogę, wcześniej uderzając plecami o ścianę. Pozbieranie moich zagmatwanych, całą tą sytuacją myśli, zajęło dość chwilkę. Co ja zrobiłam?! Chłopak jęknął chwytając się za tył głowy.
- Przepraszam! Nic Ci się nie stało?! O mój Boże! Ja nie chciałam, przepraszam!- Uklęknęłam koło Hazzy i zaczęłam sprawdzać czy aby na pewno żyje. Drzwi wszystkich sypialni się otworzyły, a z dołu przybiegł Alex.
- Co tu się dzieje?- Nill przeczesał palcami swoje blond włosy i wbił we mnie niebieskie paczadełka. Harry podniósł się z podłogi, nadal trzymając dłoń z tyłu głowy.
- To samo co z Tobą, kiedy dostałeś ode mnie piłką.- Odpowiedziałam wstając. Louis wybuchnął głośnym śmiechem, a wszystkie pary oczu skierowały się na niego.
- Pobiła Cię!- Wymamrotał przez śmiech.- Dziewczyna!- Brunet zgiął się w pół, trzymając się za brzuch. Zaraz, zaraz, zaraz...
- Czy Ty sugerujesz, że dziewczyny są słabe? Gorsze?!- Krzyknęłam.
- No to masz przejebane.- Stwierdził Nialler, a ja zmierzyłam go wzrokiem.
- Nie wtrącaj się! A Ty masz mi odpowiedzieć na pytanie!- Stanęłam przed Tomlinsonem i dźgnęłam go w klatkę piersiową.
- Kotku, nie gorączkuj się, bo złość piękności szkodzi.- Uśmiechnął się do mnie. Miałam wrażenie, że rozmawiam z Harrym. Byłam mocno zdenerwowana. Nawet nie wiem kiedy podcięłam Louisowi nogę, a ten wylądował z hukiem na podłodze. Usiadłam na nim okrakiem i korzystając ze swojej siły przygwoździłam mu nadgarstki koło jego głowy.
- Masz mi odpowiedzieć!- Krzyknęłam. To chyba ten moment...

Woman With a DemonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz