8. I TELLING YOU I HATE YOU, BUT I'M PERFECT LIAR...

30 2 0
                                    


Wepchnął mnie z powrotem do środka i przyparł swoim ciałem do ściany. Jego wzrok skupił się na mojej zakrwawionej dłoni. Nie mogłam wydusić z siebie najmniejszego dźwięku. Tym bardziej, że on głupkowato się uśmiechał. Dopiero gdy zobaczyłam Nicka, zrozumiałam, że to ja rządzę tym światem. To ja jestem najmocniejszym ogniwem. Beze mnie, nie ma ich... Zaczęłam się śmiać, co go zdezorientowało.
- I co? Zabijesz mnie? Proszę bardzo... Ja na tym nic nie stracę, co innego wy...- Wywróciłam oczami. Kpiłam z niego! Tak! Jesteś wielka Hope! "No i to mi się podoba!" Usłyszałam głos Nicka.
- Ktoś tu nabrał pewności siebie...
- Co Ty kurwa robisz w naszym domu?! Do końca Cię popierdoliło!- Zza rogu wyszedł Harry, pewnie usłyszał naszą rozmowę, a zaraz za nim przyszli chłopcy.
- Dalej się przy niej upierasz?! Kto tu jest popierdolony?!- Puścił mnie i podszedł bliżej Hazzy, ale nie za blisko. Widocznie się go bał.- Co ta laska ma takiego, że na nią lecisz? Jest taka jak wszystkie inne, z którymi "byłeś"! A bardziej, jest taka jak wszystkie, które przeleciałeś! Wiesz ile daliby za jej krew! Ale nie! Bo wielki pan Styles się zakochał!- Widziałam jak Harry nie wytrzymuje. Zaciskał pięści, żeby w jakikolwiek sposób się powstrzymać. Ja też starałam się powstrzymać... Przed śmiechem! No tylko ja nie potrafię zachować powagi...
- Błagam Cię! Styles ma rację, to ty musisz być popierdolony! Która by go chciała!- Krzyknęłam do tego faceta. Mało się nie posikałam. Łzy śmiechu leciały po moich policzkach. Chwyciłam się za brzuch, który zaczął mnie boleć.- Ale się uśmiałam! Łuhuhu!- Wytarłam łzy i w końcu się wyprostowałam.- A teraz pozwólcie, że skoro macie tu sobie żartować, to ja pójdę do domu, bo jak tak dalej pójdzie, to popuszczę! Styles i dziewczyna! Chyba dmuchana!- Oparłam się o ścianę i zjechałam po niej na podłogę, nie mogąc powstrzymać śmiechu.- Wiesz co, już Cię lubię! Poczucie humoru to ty masz zajebiste!- Wyciągnęłam do niego swoją pięść.- Żółwik! Mój człowiek!- Widziałam, że cała reszta jest nieźle zdezorientowana. Nie wiedzieli nawet czy się odezwać czy nie. Jak już uspokoiłam downa, to wstałam z podłogi.
- Już, skończyłaś?- Zapytał sarkastycznie Harry. Zacisnęłam usta, żeby nie wybuchnąć kolejną dawką śmiechu. Z oczu same leciały mi łzy. Kiwnęłam lekko głową, starając się za wszelką cenę nie roześmiać.
- A tak właściwie, to kim ty jesteś?- Już się uspokoiłam. Ale zapomnieć tego, nie zapomnę!
- Nathan...- Kiwnęłam głową. On mnie zna, to poco się przedstawiać?- Lubisz go wkurzać, no nie?
- Pff i to jeszcze jak! Ty chyba też, co?
- Jego jest łatwo zdenerwować...
- Będziecie tu sobie tak gawędzić?- Harry nadal był wkurzony, a Nat podsunął mi pewny pomysł. Skoro Styles na mnie leci, to czemu by tego nie wykorzystać?
- Aaa, to my już pójdziemy! Co, Nathan? Możemy iść do mnie, pogadamy trochę, co?- Byłam aż nadzwyczaj miła, ale ja mam takie humorki. Tym bardziej, jeżeli mogę wkurwić Stylesa.
- Nigdzie z nim nie pójdziesz...- Wysyczał przez zęby. Prychnęłam pod nosem i odwróciłam się na pięcie, łapiąc Nathana pod rękę. Za to Harry zdążył chwycić mnie za nadgarstek w drugiej ręce. Pociągnął mnie w swoją stronę.- Nigdzie z nim nie pójdziesz...- Powtórzył.
- Bo co? Bo pan Styles jest zazdrosny? Zrobię co zechcę i nikt mi nie będzie rozkazywał, a już na pewno nie ty...- Przygryzłam kokieteryjnie dolną wargę i uśmiechnęłam się chytrze do Harry'ego. Niech nie myśli, że wszystko mu wolno. Chce się bawić w tą grę? Ok... Tylko ja nigdy nie przegrywam... Styles wywrócił oczami.
- Chciałabyś, żebym był zazdrosny...- Prychnęłam pod nosem i odwróciłam się na pięcie. Podeszłam do Nathana i wpiłam się w jego usta. Nie opierał się, też chciał dopiec Stylesowi. Z każdą sekundą nasz pocałunek stawał się bardziej namiętny, aż w końcu się odsunęłam.
- To ja się nie dziwię, że Cię tak bronią...- Zaśmiał się brunet.
- Chodź, pójdziemy do mnie...- Wyszłam z domu chłopaków, a Nat szedł zaraz za mną. Jak tylko przekroczyliśmy próg mojego domu, oboje wybuchliśmy śmiechem.
- To było piękne, mała! Jeszcze nigdy nie widziałem go tak wkurwionego, jesteś wielka!- Przybiliśmy sobie piątkę, nadal nie mogąc powstrzymać śmiechu. Z wroga do przyjaciela. Jestem sprytniejsza niż się im wszystkim wydaje...
- Boże, nic tak nie bawi człowieka, jak wkurwiony Styles... To jak, zostajesz?
- Nie... Jak się dowie, że zostałem, to mi oczy wydłubie...
- Jasne, ale mam nadzieje,że już mnie nie będzie straszył, co?
- Postaram się... Jesteś naprawdę w porządku...- Uśmiechnęłam się do niego.- Bywały o wiele gorsze "wybranki". Byłaby wielka szkoda, gdyby Ci się coś stało... Mam nadzieję, że Nick się spisuje...
- Skąd wiesz o Nicku?
- Mugole go nie widzą!- Powiedział to strasznie niskim głosem i otworzył szeroko oczy. Śmiesznie wyglądał.
- Ktoś tu za dużo Harry'ego oglądał...
- Boże, nie oglądałem Harry'ego!- Zasłonił oczy. Teraz to nie wytrzymałam ze śmiechu.
- Cieszę się z tego powodu i cieszę się również, że ja go nie musiałam w żadem sposób oglądać...
- Mam nadzieję, że do zobaczenia, hm?
- Jasne! Po wkurzamy go jeszcze kiedyś!- Dźgnęłam Nathana w brzuch, a on zwyczajnie wyszedł. Przeszłam w głąb domu. Pierwsze poszłam przemyć dłoń z krwi. Rana nie była jakoś głęboka, po prostu powierzchowne draśnięcie. Było już późno... W sumie mogę pójść spać.

Obudziłam się, ale na pewno nie miałam zamiaru wstawać. Obróciłam się na bok, twarzą w stronę okna.
- Pierdolone słońce!- Syknęłam pod nosem i lekko otworzyłam jedno oko. Zasłony są tak daleko... A czemu by nie... Usiadłam na rogu łóżka i zaczęłam oglądać swoje dłonie. Nigdy nie używałam swoich mocy od tak i obawiam się, że coś spieprzę, ale co tam! Raz się żyje, nie? Tylko jak to zrobić? Czułam się jak mała dziewczynka, która dopiero uczy się jeździć na rowerze. To jest jeszcze gorsze niż wstać i samemu to zasłonić! Wyciągnęłam lekko swoją rękę przed siebie i machnęłam nią w stronę, w którą miała przesunąć się zasłona. Tylko coś tak jakby nie poszło po mojej myśli... Zasłona przesunęła się z taką siłą, że została zwyczajnie wyrwana. Dobrze, że karnisz był cały! Zasłoniłam usta dłonią. Dobra, to nie był najlepszy z pomysłów. Kiedyś się nauczę, przynajmniej będę mogła bronić się przed takimi idiotami, jak Styles.
- Coś ty tu zrobiła?- W sypialni pojawił się Nick.
- Bawiłam się w telekinezę, czy tam psychokinezę, jeden chuj! Będę Hermioną!
- Sądząc po efektach, to Hermioną raczej nie zostaniesz.
- Ej! Nauczę się!- Rzuciłam w niego poduszką, którą złapał.- A teraz to napraw, bo chce spać!
- Ja jestem Twoim opiekunem, nie służącym...- Wywróciłam oczami i na nowo klapnęłam na poduszkę.
- Chcesz, żebym znowu zaczęła używać mocy i żeby dom poszedł z dymem?
- Dobra! Już to naprawiam!- Zaśmiałam się i wbiłam twarz w poduszkę.- Powiedz mi jak to jest, że kiedy nie chcesz, to ci wychodzi, a jak chcesz, to nie bardzo?
- A ja wiem?! Będę musiała poćwiczyć, ale nie w domu...
- To gdzie, przecież wszędzie są ludzie!
- W lesie, tam gdzie spotykałam się z Nillem.
- Nikt tam nie chodzi?- Kiwnęłam przecząco głową i powoli wstałam. Podeszłam do szafy i zaczęłam w niej grzebać.
- Najlepiej zacząć od zaraz!- Wyciągnęłam jakieś ubrania i poszłam do łazienki się ogarnąć. Zjem śniadanko, wezmę szkicownik, jedzonko i tam pójdę. Spędzę tam cały dzień, bo co? Nikt mi nie zabroni! Dzisiaj jest wyjątkowo ciepło, ale w lesie nie powinno być aż tak gorąco. Zeszłam na dół do kuchni i zrobiłam sobie kanapkę. Zjadłam ją i poszłam po torbę sportową. Wpakowałam tam dwa jabłka i kilka marchewek oraz dwie duże butelki wody, do tego szkicownik, węgiel, sepie, ołówek i chyba to by było na tyle. Nie wliczałam już telefonu, który zawsze muszę mieć obok siebie. Zamknęłam drzwi i obeszłam mój dom, wchodząc do lasu. Szłam powoli, bo w sumie nigdzie mi się nie spieszyło.
- To jak, robimy sobie dzisiaj dzień nauki?- Obok mnie znalazł się Nick, który przez resztę drogi dorównywał mi kroku.
- Kiedyś trzeba... Już nie jestem taka bezpieczna, jak w psychiatryku...
- To jest fakt, ale masz mnie!- Krzyknął entuzjastycznie. Po kilku minutach drogi znaleźliśmy się na polanie. Rzuciłam torbę pod jakiś kamień i wyciągnęłam z niej jabłko. Postawiłam je na tym samym głazie i stanęłam około 2 metrów od niego.
- Co ja mam kurde robić?- Byłam zielona jeżeli chodziło o te sprawy. To brzmi co najmniej dziwnie, przecież się z tym urodziłam, nie ma szans, żebym nie umiała tego robić! Mam to we krwi! (Czujecie to drugie dno tej wypowiedzi?)
- Skup się...- Kiwnęłam lekko głową i poszłam za radą Nicka. Tylko ja i jabłko... Przecież to brzmi idiotycznie! Ale co mogę zrobić? Wyciągnęłam rękę przed siebie skupiając wzrok na owocu. Starałam powoli się je podnieść i chociażby całe odłożyć na ziemię, ale nie! Bo poco?! To było oczywiste, że mi się nie uda! Jabłko poleciało w górę i z impetem spadło na ziemię. Nick zaczął się śmiać.
- Żebyś się nie posikał przypadkiem! To nie jest śmieszne!- Zamachnęłam się, żeby go uderzyć ale stał za daleko. Za to... Prawie dostał jabłkiem w głowę, na szczęście na czas się schylił. Wyprostował się z powrotem i spojrzał na mnie przerażonym wzrokiem.- Teraz, kurwa?!- Krzyknęłam sama na siebie i chwyciłam w dłoń kamień, który leżał przy mojej nodze. Rzuciłam nim z impetem, żeby się jakoś wyładować.
- Widzisz! Jak nie chcesz, to potrafisz! Dajesz jeszcze raz.- Nick usiadł po turecku na trawie.
- Jak tak dalej pójdzie, to nie będę miała czego jeść. Może skoczymy gdzieś po pluszaka? Pluszak się nie rozbije, ani nic mu się nie stanie...
- Chyba, że go rozszarpiesz...
- Myślisz, że będzie aż tak źle?- Skrzywiłam się lekko, a ten tylko zaśmiał się pod nosem.
- Nie, chyba nie.
- To jak?
- Jak chcesz, mi się nie chce wracać...
- A ja wręcz przeciwnie!- Podniosłam torbę z ziemi i ruszyłam w stronę przeciwną do mojego domu. Chce zobaczyć co tam dalej jest. Nie musiałam długo czekać, aż Nick do mnie dołączy. Na początku droga była przyjemna, ale w pewnym momencie z każdej strony były gęste krzaki. Jak już tu przyszłam to nie zrezygnuję! Przecisnęłam się pomiędzy nimi i moim oczom ukazał się piękny obraz. Dość spore pole i kilka drzew w oddali, ale najważniejsze w tym wszystkim było małe jeziorko.- Wracamy!- Krzyknęłam do Nicka i ruszyłam w drogę powrotną.
- Ale dlaczego, gdzie?
- Jadę po płótno, sztalugę i farby! Musze to namalować!- Jeszcze nigdy tak szybko nie szłam. Nick nie mógł za mną nadążyć. Praktycznie rzecz biorą to prawie biegłam. Wpadłam do domu jak poparzona i wbiegłam na górę, żeby się przebrać. Zabrałam pieniądze i telefon i ruszyłam w stronę centrum, gdzie na pewno znajdę sklep z artykułami malarskimi. Głupi papierniczy się nada! Teraz Nicka ze mną nie było, bo kto widział gadać z powietrzem idąc przez miasto. Już prawie byłam przy sklepie, kiedy moją uwagę przykuła pewna postać stojąca w zaułku. Nie chciałam tam iść, bo to mogłoby być niebezpieczne, ale oczywiście ciekawość dała górę. Stanęłam bardziej z boku podsłuchując rozmowę, jak się okazało Louisa i jakiegoś gościa.
- Dzisiaj? Czemu nikt nam nic nie powiedział? Trzeba bronic tytułu, no nie?- Jakiego tytułu?
- Myślisz, że im to jest na rękę, jak przyjedziecie?
- Fakt, to o której i gdzie?
- Dzisiaj o 22.00 na starej drodze, tam gdzie zawsze.
- Jasne, będziemy...- Już powoli kończyli rozmowę, więc szybko odeszłam i skierowałam się w swoją stronę. Ciekawe o czym oni mówili... Poszperam dzisiaj w necie, może będzie jakaś informacja, a jak nie, to zostaje mi ich śledzić. Moja ciekawość nie zna granic... Weszłam do sklepu i zaczęłam się rozglądać. Stanęłam przy wystawie, a przez wielkie okno widziałam przechodzących ludzi. Gdzieś mrugnął mi Louis, który po sekundzie znalazł się w sklepie, czyli musiał mnie zauważyć.- Hej, co ty tu robisz?
- Mogłabym zapytać o to samo...- Odburknęłam. Co innego, gdy jestem sama albo z Nickiem czy Nillem, ale im nie mogę pokazać, jaka jestem. Nie ufam im do końca.
- Ej, Hope... Nie jestem Harrym, nie musisz się na mnie wyżywać...
- Mieszkasz z nim pod jednym dachem, to mi wystarcza...
- To co tu robisz? Malujesz?- Czyli kompletnie mnie zignorował. No ok... Może warto być miłą, może będzie jakąś wtyką?
- Tak, maluję i obecnie pilnie potrzebuję płótna, farb i sztalugi.- Słuchał mnie, ale w między czasie dostał smsa i zdążył go sprawdzić.
- Zostałbym z Tobą, ale mam coś do załatwienia... Do zobaczenia...- Szybko wyszedł. To było co najmniej dziwne, ale oni nie są normalni, tak jak ja... Kupiłam potrzebne mi rzeczy i po drodze zdążyłam jeszcze załatwić mojego misia do ćwiczeń. W razie co kupiłam dwa i poszłam do domu. Droga zleciała mi bardzo szybko, chociaż tyle. Rozpakowałam rzeczy i usiadłam na kanapie z laptopem. Musze poszukać jakiś informacji odnośnie tego dzisiejszego czegoś. W sumie nie było to aż tak trudne jak myślałam. Jedno z dość znanych forów aż huczało o dzisiejszym, nielegalnym wyścigu, gdzie swojego tytułu ma bronić sam Harry Styles! W sumie zaskoczenie nie duże, ale mam pomysł. Niby czemu się tam nie wybrać? Skoro przyjdzie tam Styles i cała reszta, to znaczy, że może nie wszyscy będą zwyczajnymi ludźmi? Pójdę tam! Zamknęłam laptopa i wstałam. Zaczęłam zbierać potrzebne rzeczy, bo najpierw idę malować. Misia dzisiaj odpuszczam, nie mam na to siły i przede wszystkim nerwów! Wyszłam z domu i skierowała się w wyznaczone miejsce. Jakoś przeszłam przez te krzaki i rozłożyłam się ze sztalugą. Trochę mi to zajmie... Akurat, żeby wyrobić się na ten wyścig. Dokładnie odtwarzałam otaczający mnie krajobraz. Natomiast dałabym sobie rękę uciąć, że ktoś mnie obserwował. Teraz jakoś bardzo się tym nie przejmuję... Skończyłam malować i zaczęłam zbierać farby i inne duperelki.Teraz to donieść do domu, przez te krzaki! Świetnie Hope! Naprawdę myślisz tą swoją makówką! Trudno jakoś damy radę. Najwyżej znowu użyję moich "genialnych" mocy i wszystko wyleci w powietrze! Puff! No dobra jakoś się przedostanę nie uszkadzając mojego dzieła. Skierowałam się w stronę krzaków i przeszłam wzdłuż nich, żeby znaleźć jakąś lukę, czy może przejście! To by było wspaniałe! Przejście w tych krzaczorach! Znalazłam dość sporą lukę i przecisnęłam się przez nią. Na szczęście nic się nie stało z moim obrazem! Jestem wielka! Skierowałam się w stronę domu. Teraz szłam trochę wolniej uważając na każdy krok. Jakbym się potknęła, tobym się chyba zabiła! Jakimś cudem dotarłam do domu. Na środku salonu postawiłam sztalugę i na niej obraz. Będzie sobie sechł, a ja za ten czas zobaczę czym zajmują się nasi chłopcy. Weszłam po schodach na górę i zaczęłam grzebać w szafie. Muszę znaleźć coś w czym będę wyglądać co najmniej normalnie. Chociaż tyle, że jest dzisiaj ciepło i nie będę wyglądała jak bałwan. To będzie idealne! Już widzę minę Stylesa jak mnie zobaczy! Haha! Jestem nienormalna ;-; Ubrałam się i jakoś umalowałam. Dochodziła 21.00 Wyścig zaczyna się o 22.00 Więc chyba mogę być tam wcześniej? Pozbierałam najpotrzebniejsze rzeczy i zeszłam na dół. Przeglądnęłam się jeszcze w lustrze.

- Wychodzisz?- Nick stanął obok mnie. Nie widziałam jego odbicia w lustrze.
- Tak...
- Gdzie?
- Na nielegalny wyścig...
- Jesteś niegrzeczna Hope! A gdzie ta ułożona dziewczynka, która wszystkim pomagała?
- Grzeczne dziewczynki nic nie osiągną w tym świecie...- Mruknęłam i wyszłam z domu. Powoli zaczęłam kierować się w stronę opuszczonej drogi koło lasu. W miarę wiedziałam gdzie to jest. Muszę sobie załatwić samochód czy chociażby rower! W sumie droga nie może być opuszczona, co najwyżej nikt po niej nie jeździ. Byłam już mniej więcej w połowie trasy, kiedy minęło mnie pięć motocykli. Dam sobie rękę uciąć, że to chłopaki! Widziałam już w oddali jakieś światła, a do moich uszu zaczęła docierać muzyka. Doszłam na miejsce i ktoś od razu wepchnął mi butelkę piwa w rękę. To się nazywa impreza! Zaczęłam przeciskać się przez ludzi, żeby zobaczyć kto jest na starcie. Co chwila popijałam po łyku piwa. Jakoś dotarłam do startu i zobaczyłam Harry'ego przy motorze, a wokół niego chłopaków. Gadali o czymś... Nie zauważyli mnie...
- Hope?!- Przede mną stanął Nathan.- Co ty tu robisz?!- Muzyka była bardzo głośna i musieliśmy krzyczeć sobie do uszu, masakra... Zraz! Skąd tu muzyka?!
- Przyszłam sobie!
- To nie jest odpowiednie miejsca dla...- Na chwilę się zaciął.- Dla Ciebie...
- Nie panikuj, chcę zobaczyć, jak daje sobie radę Styles! Podobno ktoś chciał go pokonać czy coś tam...
- Ty to obeznana jesteś, co?- Nat zaśmiał się i obrócił w stronę gościa, który szedł za nim trzymając w ręku dwa piwa. Zabrał mu je i posłał głupi uśmieszek. Jedną butelkę podał mi.
- Startujesz?
- Tak właściwie, to ja mam zamiar pobić Stylesa!
- Świetnie! Kibicuję Ci!- Upiłam łyk piwa.
- Chcesz zobaczyć mój motor?- Uśmiechnął się lekko.
- Jasne, czemu nie!- Ruszyliśmy w stronę jednego z motocykli przy których nikt nie stał. Minęłam chłopaków, nadal kierując się za Nathanem. Wiedziałam, że chłopaki mnie zobaczyli, bo specjalnie uśmiechnęłam się do nich wyzywająco. Podeszłam z Nathanem do maszyny, a zaraz za nami przyszli chłopcy.
- Co Ty tu robisz, Hope?! Pogięło Cię!- Nill zaczął się na mnie drzeć. Uśmiechnęłam się szeroko i podeszłam bliżej niego.
- Dam sobie radę!- Cmoknęłam go w policzek.- Wy też startujecie, czy tylko szanowny pan Styles?
- Tylko on...- Odpowiedział za nich Nat.
- A reszta?
- Można powiedzieć, że dzisiaj jesteśmy w asyście.- Max stanął obok mnie.
- Wygraj to Nat!- Rzuciłam się na niego i mocno przytuliłam, widząc że reszta już się powoli ustawia.- Idę stanąć z boku!- Pomachałam mu i ruszyłam w stronę ludzi. Nawet nie zauważyłam, że Harry idzie za mną. Zatrzymał mnie w połowie drogi. Pochylił się nade mną.
- Lubię jak próbujesz wywołać u mnie zazdrość...- Mruknął mi do ucha, a ja tylko wywróciłam oczami. Ustawiłam się z boku dopijając resztkę piwa. Od jednego gościa wzięłam następne i czekałam, aż wystartują. Wszyscy ustawili się na miejscach, a obok mnie znalazła się reszta chłopaków. Po kilku minutach wystartowali.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Szkic Nicka:

Szkic Nicka:

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Woman With a DemonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz