51. Yeah, I thing that I give up

8 2 0
                                    



~Nill~Leżałem na łóżku, nie mając zielonego pojęcia, dlaczego Louis chciał porozmawiać z Hope. Wiem, że dramatyzowałem, myśląc, że może jednak coś między nimi jest, ale nic na to nie mogłem poradzić. Te myśli były silniejsze ode mnie, pomimo że wierzyłem Hope, że nic ich nie łączy, poza przyjaźnią oczywiście. Próbowałem skupić się na bezinteresownym wpatrywaniu w sufit, ale coraz bardziej denerwowałem się tym, że jeszcze nie wrócili. Oczywiście mogłem zrobić to, co pokazał mi Nick. Zamknąć oczy i sprawdzić gdzie jest i co z nią, ale czułem, że po prostu nie mogę. To byłoby nie w porządku w stosunku do niej. Ufam jej i nie potrzebuję jej kontrolować. Nagle w korytarzu rozniósł się krzyk. Zanim zdążyłem jakkolwiek zareagować, drzwi do mojego pokoju się otworzyły, a do środka wpadł Louis.- Hope uciekła, biegniemy po resztę.- Wydyszał, ruszając dalej. Przez kilka sekund siedziałem na miejscu, aż poderwałem się i pobiegłem za brunetem. Jak to, do cholery, uciekła?! Co on jej zrobił?!- Louis!- Krzyknąłem.- Nie ma czasu. Jest jeszcze w zamku razem z Lukiem.- Biegł kilka metrów przede mną, wpadając do kolejnych pokoi.
- Czekajcie w sali, biegnę po Harry'ego!- Poinformowałem i ruszyłem w przeciwnym kierunku, co Lou. Styles jako jedyny ma pokój tak daleko od wszystkiego, co nie bardzo ułatwia rozwiązywanie takich sytuacji. Od jego sypialni dzieliły mnie jeszcze dwa zakręty. Nie fatygowałem się nawet, żeby zapukać, tylko wpadłem do pokoju.
- Hope uciekła. Chłopaki się naradzają.- Wymamrotałem, widząc, jak wszystkie jego mięśnie napinają się w ciągu jednej sekundy. Wypadł z łóżka, jak poparzony, a ja postanowiłem biec do reszty.
- Co wy jej, kurwa, zrobiliście?!- Krzyknął gdzieś za mną. Sam nie wiem, co się stało, a przede wszystkim nie mam czasu, żeby się tym przejmować. Nie odpowiedziałem i po chwili poczułem mocne szarpnięcie za ramię. Moje ciało zostało rzucone na ścianę, odbijając się od niej. Skrzywiłem się, czując ból w plecach.
- Czego?!
- Mów, co jej zrobiliście?!- Syknął Styles, przyciskając mnie do zimnej powierzchni.
- Nie wiem, rozumiesz? A jeżeli chcesz tracić czas na kłócenie się ze mną, to może lepiej wróć do pokoju i nie pomagaj! Hope jest jeszcze w zamku i to z Lukiem! W każdej chwili, a może nawet teraz, wymyka się tylnymi wyjściami!- Nie wziąłem leków, chociaż obiecywałem. Musiałem za wszelką cenę się powstrzymać, aby nie rozbić tego lokatego łba o ścianę. Puścił mnie i całe pokłady wściekłości, która opanowywała moje ciało, włożyłem w bieg. Styles był tuż za mną i po trzech minutach siedzieliśmy wszyscy przy dużym stole. Każdy uspokajał przyspieszony oddech.
- Louis, co jej powiedziałeś?- Wysapałem, zaciskając pięści pod stołem. To ten gnój jej czegoś naopowiadał!
- Ja... No bo... Prawdę, powiedziałem jej prawdę.- Wydusił w końcu, patrząc mi prosto w oczy. Wstałem gwałtownie, słysząc za sobą huk przewróconego krzesła.
- Powiedziałeś jej o babci?!- Uderzyłem pięścią w stół. Ona mnie znienawidzi.
- Co?! Nie! Powiedziałem jej kim jest i czego od niej chcieliśmy.- Wzrok bruneta przeniósł się na Harry'ego, którego mięśnie się napięły, a wzrok uciekł.
- Czego od niej chcieliście?!- Wycedziłem. Naprawdę miałem ochotę rzucić się na każdego, kogo spotkam, a już w szczególności Stylesa. Najwyraźniej coś przed nami ukrywał.
- Louis...
- Powiedz im i tak się dowiedzą.- Prychnął, a wtedy lokaty wstał równie gwałtownie, co ja przed chwilą.
- To już jest nieważne, nie rozumiesz?! Po co jej o tym mówiłeś, skoro doskonale wiedziałeś, że nie ma takiej opcji!- Krzyknął.
- Bo to jedyne wyjście! Myślisz, że ja tego chcę?! Ale narażanie setek innych nie jest niczym dobrym!
- O czym wy pierdolicie?!- Tym razem głos zabrał Alex, przekrzykując tamtą dwójkę.
- Nie powiesz im.- Syknął Styles.
- Powiem! Początkowy plan był taki, aby porwać Hope i oddać ją Avanowi, ale ten debil się zakochał! Ubzdurał sobie, że trzeba ją chronić, a przecież Hope by sobie poradziła! Avan chce wywołać wojnę i zrobi to, jeżeli Hopie nie wpadnie w jego łapy. Jest od niego silniejsza, więc nie mielibyśmy się czym martwić!
- Czekaj... Co?! Chcieliście oddać mu Hope?! Porwałeś ją, żeby...- Zacisnąłem z całych sił pięści i nawet nie wiem, kiedy podszedłem do Stylesa, wymierzając mu cios w twarz. Zachwiał się, ale ostatecznie odzyskał równowagę, łapiąc się za szczękę.
- Weźcie go, nie brał leków.- Wymamrotał bezuczuciowo. Prychnąłem i odwróciłem się na pięcie, idąc w stronę drzwi. Za sobą słyszałem ich kłótnie i nie miałem zamiaru w tym uczestniczyć. Co za gnój! Co za pierdolony skurwysyn! Szedłem twardym krokiem w stronę głównych drzwi z nadzieją, że właśnie tamtędy Hope będzie chciała się wydostać. Muszę jej wszystko wytłumaczyć. Nie mogę jej stracić, nie teraz, kiedy zaczynało być tak dobrze, kiedy miałem ją przy sobie. Stanąłem na jednym ze schodków przy wejściu i mogłem po prostu czekać.
- Nill!- Usłyszałem krzyk, a w moim kierunku biegł Alex.- Co ty chcesz zrobić?
- Zatrzymać ją i porozmawiać. Wyjaśnić jej wszystko i błagać, żeby została.- Powiedziałem, nadal obserwując, czy nigdzie jej nie ma.
- Podziwiam, że jako jedyny zostajesz przy zdrowych zmysłach. Oni się tam chcą pozabijać i wychodzi na to, że zapomnieli, że to Hope jest tutaj najważniejsza.- Mruknął.- Pomogę ci.
- Dzięki. Mógłbyś pilnować tylnego wyjścia, tego przez kuchnię.
- Hope chyba o nim nie wie.
- Ale Luke wie.- Alex kiwnął twierdząco głową i ruszył tam, gdzie mu kazałem. Ona nie mogłaby być na mnie zła, prawda? Jedyna sprawa, w której ją ciągle okłamuję, to śmierć Elizabeth. Codziennie sobie obiecuję, że powiem jej całą prawdę, ale tego nie robię, bo boję się, że mnie zostawi. Muszę jej powiedzieć. Jeszcze Luke... Do cholery, dlaczego on jej pomaga?! Przecież doskonale wie, że to tutaj Hope będzie najbezpieczniejsza. Przyglądałem się schodom przed sobą, kiedy w oddali usłyszałem kroki i po chwili dostrzegłem Hope i Luke'a. Zatrzymali się gwałtownie, ja sam również byłem w szoku. Dziewczyna patrzyła na mnie przez sekundę.
- Tędy!- Chłopak chwycił jej dłoń, ciągnąc w kierunku kuchni. Wiedziałem, że tam pobiegnie! Ruszyłem za nimi.
- Hope! Zaczekaj!- Krzyknąłem, a oni wpadli w tłum ludzi. Biegali między półkami, kiedy ja niemal deptałem im po piętach. Ona nie może uciec. Wybiegli tylnym wyjściem, a Liam był tym chyba zbyt zaskoczony, bo zanim zareagował, oni biegli już kilka metrów przed nami.
- Zaczekaj! Porozmawiajmy!- Próbowałem w jakikolwiek sposób skłonić brunetkę do rozmowy. Tylko rozmowy, żebym mógł jej wszystko wytłumaczyć, ale ona mnie nie słuchała. Krzyczałem na nią, kiedy wybiegła przez bramę. Kierowali się do wioski, a ja i Alex zaraz za nimi, błagając Hope o rozsądek. Nigdy nie sądziłem, że potrafi tak szybko biegać, bo z WF-u miała na ogół marne oceny. Płuca mnie już piekły od krzyku i wysiłku, kiedy wpadli prosto w sam środek wioski. Tutaj ludzi było zdecydowanie więcej, niż w kuchni, dlatego ich zgubiliśmy.
- Przepraszam, widziała pani Hope?- Zapytałem jakiejś starszej kobiety, która pokręciła przecząco głową. Nie musiałem nawet opisywać jej wyglądu, bo samo 'Hope' mówiło, o kogo chodzi i nie było osoby, która by jej nie znała.
- Hope!- Krzyknął Al. Pytałem jeszcze paru osób, ale nikt jej nie widział. Rozpłynęła się w samym środku tego tłumu!
- Wracajmy, zgubiliśmy ją i musimy pomyśleć, co dalej.
- Nie.- Warknąłem.- Znajdę ją.
- Chodź Nill, wracamy. Robi się ciemno.
- Tym bardziej powinniśmy ich poszukać!
- Chodź.- Powtórzył, kiwając głową w kierunku zamku. Mimo wszystko miał rację. Zgubiłem ją i muszę teraz coś wymyślić, ale nie potrafię zostawić jej samej.
- Nie mogę, Alex! Nie stracę jej po raz kolejny, rozumiesz?! Nie zniosę tego!
- Wbiegniesz w las, a robi się ciemno. Znajdzie cię któryś z ludzi Avana, a doskonale wiesz, że oni cię nienawidzą. Tym bardziej, że okazałeś się być jej opiekunem. Jeżeli cię zabiją, to Hope będzie cierpiała o wiele bardziej, niż ty teraz. Daj jej chwilę, może wystarczy, że wszystko przemyśli i wróci? Musimy mieć przynajmniej taką nadzieję.- Zapewnił mnie, kiedy odchodziłem od zmysłów, rozglądając się nerwowo. Wiem, że miał rację, ale... kurwa! Nie chcę znów stracić całego mojego życia, nie wytrzymam tego psychicznie.
- Chodź.- Brunet szarpnął mnie za ramię. Nawet nie miałem siły się z nim szarpać. Hope musi wrócić...

Woman With a DemonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz