Nie spałem całą noc, zastanawiając się, gdzie ona jest? Czy nic jej nie grozi? Dlaczego postanowiła zignorować nawet mnie? Chyba nie byłem jej całkowicie obojętny, prawda? Straszliwie się martwiłem. Gdzie Hope mogłaby spać? Przecież nie jest na tyle głupia, żeby zostać w wiosce, bo tam od razu byśmy ją znaleźli. Nie może też spać na zimnej ziemi w środku niebezpiecznego lasu! Może stać się tak wiele! Może skręcić kostkę, zgubić się, wpaść na jakieś zwierzę, wpaść na nieodpowiedniego człowieka! Cholera! Nie wytrzymam! Wstałem z łóżka i zacząłem chodzić w kółko po pokoju. Jeżeli tak dalej pójdzie, wyrwę sobie wszystkie włosy! Oparłem się plecami o chłodną ścianę, zjeżdżając po jej powierzchni na podłogę. Przetarłem twarz dłońmi, odchylając głowę do tyłu. Zamknąłem oczy. Obiecałem sobie, że nie będę wykorzystywał tego, że jestem jej opiekunem, ale po prostu nie wytrzymam. Muszę wiedzieć, gdzie ona jest i co z nią. Skupiłem się całkowicie na myśli o Hope. Chciałem ją zobaczyć i ostatecznie mi się to udało. W ciemności dostrzegłem zarys mebli. Rozglądnąłem się po pomieszczeniu, stwierdzając, że jestem w jakimś domu. Na kanapie spała Hopie i wydawała się całkowicie zdrowa. Pochrapywała co jakiś czas. Rozglądałem się. To było dziwne uczucie, ponieważ wydawało mi się, że jestem tam fizycznie, podczas gdy tak naprawdę siedziałem na podłodze w swojej sypialni. Całość była jak sen. Mogłem tam być, chociaż mnie nie było. Podszedłem do okna, widząc za nim tylko drzewa. Nie rozpoznawałem tego miejsca. Nie miałem żadnego pomysłu, gdzie to może być. Jednak uspokoiłem się, ponieważ Hope naprawdę wydawała się spokojna. Nawet jeżeli bym chciał, nie znajdę jej. Las jest ogromny, a ja nie znam miejsca, w którym się ona znajduje. Zamknąłem oczy, a kiedy ponownie je otwarłem, byłem już u siebie. Nie wytrzymam tego wszystkiego. Tak właśnie minęła cała noc. Siedziałem na podłodze, myśląc o tym wszystkim. Próbowałem odgadnąć, co to jest za miejsce, ale nic nie przychodziło mi na myśl. Dopiero nad ranem moje powieki stały się ciężkie, a oczy same zaczęły się zamykać. Już prawie zasnąłem, nawet nie fatygując się, żeby przejść do łóżka. W każdym wypadku sen był dla mnie bardzo ważny, niezależnie gdzie uda mi się zasnąć. Jednak chyba nie dane mi było odpocząć, bo drzwi mojej sypialni otworzyły się z hukiem, a do środka wpadł Luke. Był ostatnią osobą, której się tu spodziewałem. Natychmiastowo poderwałem się z miejsca, nawet nie panując nad coraz bardziej napinającymi się mięśniami. Chłopak zatrzasnął drzwi i przekręcił wsadzony w zamek klucz, odwracając się w moją stronę.
- Pomóż, on chce mnie zabić!- Krzyknął, wyrzucając ręce w powietrze. I czy on sobie, kurwa, ze mnie kpi?! Pomaga uciec Hope, a teraz prosi o pomoc?! Przychodzi z tym do mnie?!
- Jaja sobie robisz, sukinsynie?! Mów, gdzie ona jest!- Zacisnąłem z całych sił pieści, a paznokcie, zamieniające się w pazury, zaczęły ranić moją skórę. Czułem jak moje oczy ciemnieją, a kły pojawiają się zamiast zębów. Nawet jakbym chciał, nie panowałem nad tym.
- Jest bezpieczna, przysięgam. Zanim się na mnie rzucisz, jak zrobił to Styles, to może najpierw spróbuj zrozumieć ją, a potem mnie? Myślałem, że chociaż ty to wszystko pojmiesz.- Ostatnie zdanie mruknął jakby sam do siebie, a wtedy dostrzegłem strużkę krwi, sączącą się z jego wargi. Następnie przeniosłem wzrok na lekko rozciętą brew i zaczerwieniony ślad na policzku, który zmieniał się w siniaka
- Okłamaliście ją, więc poczuła się skrzywdzona. Hope nie ma żadnej rodziny, a to wy byliście jej najbliżsi, a teraz okazuje się, że była tylko kontrolowaną zabawką w waszych łapach. To tak jakby dowiedziała się, że jest adoptowana, i to tylko po to, żeby sprzątać i robić za gosposię. Myślałem, że postarasz się ją zrozumieć, ale najwyraźniej wszyscy jesteście tacy sami.
- Nie miałem z tym nic wspólnego!- Machnąłem niekontrolowanie ręką.- Nic o tym nie wiedziałem!
- Hope chce po prostu uciec od problemów. Każdy potrzebuje chwili samotności w pewnym momencie jego życia.
- Ona musi być w zamku, bo nigdzie indziej nie jest bezpieczna, nie rozumiesz? Wystawiłeś ją tam przynętę! Mów, gdzie ona jest!- Warknąłem, zaciskając szczękę. Luke kompletnie zignorował mój rozkaz.- Gadaj, do cholery!
- Kretyn z ciebie, Alan. Najpierw zabijasz Elizabeth, a potem mówisz, że kochasz Hope, żeby teraz myśleć tylko o sobie.
- Co? Skąd wiesz o Elizabeth? Myślałem, że...
- Nie jestem kolejnym ślepym pionkiem w tej grze.- Westchnął.- Możecie mnie nawet zabić, proszę bardzo, ale nie powiem, gdzie jest Hope.
- Proszę, chcę z nią porozmawiać, wyjaśnić jej wszystko.- Role szybko się odwróciły. Miałem wrażenie, że to Luke jest tym silniejszym. Doszło do tego, że to ja błagałem go o informacje. Nie chciałem dopuścić do siebie myśli, że Hopie potrzebuje czasu. To ja potrzebuje jej.
- Dajcie jej chwilę wytchnienia. Zrozum Nill, że ona jest przez ciebie osaczona. To nie jest dobre, a naprawdę wierzę, że ci na niej zależy. Musisz trochę bez niej wytrzymać.
- Kurwa jego pierdolona mać, Luke!- Krzyknąłem.- Myślisz, że tego wszystkiego nie wiem?! Wiem, że ją, do cholery, okłamywaliśmy i wiem, że ona czuje się oszukana, ale nie pozwolę, żeby taki skurwysyn, jak Avan, ją dopadł! Wystawiłeś mu ją na tacy!- Nie wytrzymałem i wszystkie moje nerwy wydostały się na zewnątrz. Uderzyłem pięścią w ścianę, pozostawiając w niej lekkie wgłębienie. Musiałem się wyładować, a w żaden sposób nie chciałem nikogo skrzywdzić, wolałem, żeby to ściana ucierpiała.
- Hope nie jest już jedenastoletnią, bezbronną dziewczynką nękaną w szkole. Broniłeś jej, okay, teraz też to robisz, ale ona dorosła. Jest silniejsza, bardziej świadoma siebie, ciekawska, nie potrzebuje prywatnej niani.
- Ona nie da sobie rady.- Westchnąłem, siadając na podłodze. Byłem świadomy, że Hopie zwyczajnie dorosła, ale jest zbyt krucha i zbyt wrażliwa, żeby móc się obronić. Może zrobiłaby to w przypadku, kiedy miałaby do czynienia na przykład z Louisem, owszem, ale nie sądzę, że potrafi ona krzywdzić ludzi. Avan jest cwany i wykorzysta to jako jej słabość. Uda zdruzgotanego, bezbronnego i będzie błagał o litość, a Hope zamiast go zabić- zmięknie. Jest zbyt wrażliwa na cierpienie ludzkie i zbyt naiwna. To po prostu moja mała, niewinna Hope.
- Dlaczego w nią nie wierzysz? Powinieneś ją wspierać. Przede wszystkim powinieneś powiedzieć jej o Elizabeth. Jeżeli odejdzie, będziesz musiał się z tym pogodzić.
- Nie mogę, nie mogę jej stracić.- Wymamrotałem, kiedy w mojej głowie zrodził się jedyny sposób, na odnalezienie mojego skarbu. I zrobię najgorszy błąd w moim życiu- znowu- ale pójdę do niego i będę prosił, żeby powiedział mi, gdzie ona jest.
CZYTASZ
Woman With a Demon
FanfictionDzieciństwo? Cóż... Moje było bardzo... Specyficzne... Zawsze myślałam, że jestem taka jak każda inna dziewczynka. Myślałam, że wszyscy widzą to co ja, ale się myliłam. Mój "przyjaciel" wszystko mi wytłumaczył. Jestem wyjątkowa, inna... Widzę rzeczy...