19. I trusted you

17 2 0
                                    


Do mojego nosa dotarł okropny zapach wilgoci. Było mi zimno. Na samą myśl o jakimkolwiek kocu dostawałam gęsiej skórki. Smród pleśni był nie do wytrzymania. Słyszałam gdzieś pojedyncze krople wody, rozbijające się o twardą powierzchnię. Charakterystyczny dźwięk roznosił się po całym pomieszczeniu. Czyjś oddech musnął moją dłoń. Zebrałam w sobie wszystkie siły i otworzyłam oczy. Gdzie ja jestem? Nade mną znajdował się jakiś otwór, przez który padało światło. Niestety oświetlało ono tylko mnie i niewielki obszar wokół. Nie mogłam oglądnąć reszty pomieszczenia, bo otaczał ją mrok. Moje pole widzenia ograniczało się do tego małego, oświetlonego kawałka pokoju. Powoli spojrzałam na osobę, do której należał oddech, oplatający moją dłoń. Była to mała dziewczynka. Ubrana w bufiastą sukienkę, ubrudzoną krwią. Co? Długie, blond włosy sięgały do jej pasa. Skąd ta krew? Dziewczynka była blada i miała lekko podkrążone oczy. Nie mogłam wiele zobaczyć pomimo, że stała w tym "oświetlonym kręgu". Światło było słabe. Na jej dotąd kamiennej twarzy, pojawił się mały uśmiech. Zaśmiała się lekko, a jej śmiech rozniósł się echem po pomieszczeniu.

- Kim jesteś? Gdzie ja jestem?- Zapytałam i chciałam wstać z krzesła, na którym do tej pory siedziałam, ale coś mi przeszkodziło. Mianowicie, byłam przywiązana. Zaczęłam panikować, szarpałam się. Co tu się dzieje?! Starałam się przypomnieć sobie cokolwiek z wczoraj, ale w mojej głowie była tylko jedna, wielka pustka. Dziewczynka ponownie się zaśmiała, odrywając mnie na chwile od paniki. Skupiłam na niej całą moją uwagę. Przyłożyła palec do ust, uśmiechając się przy tym.- Co się dzieje?- Wydukałam. Czułam jak łzy napływają mi do oczu.

- On patrzy.- Wyszeptała.

- Kto? Uwolnisz mnie?- Blondynka pokręciła delikatnie głową.- Rozwiąż mnie, proszę.- Wymamrotałam, a łzy spłynęły mi po policzkach. Nagle twarz dziewczynki zmieniła się z powrotem na tą, która nie wyrażała żadnych emocji.

- Powiedziałam nie!- Wykrzyczała, a bardziej wyskrzeczała w moją stronę. Jej głos nie był normalny, nie był ludzki. Na pewno nie mógł należeć do ośmioletniego dziecka!

- Kristy- Usłyszałam znany mi głos, gdzieś z głębi pomieszczenia.- Nie strasz jej.- Dziewczynka obróciła się na pięcie i ruszyła w stronę ciemności. Dopiero teraz zobaczyłam wbity w jej plecy kuchenny nóż. Zrobiło mi się słabo. Krew wokół rany była już zaschnięta. Ale nie mogłam się na tym teraz skupiać. Ten głos... Znałam go... I to bardzo dobrze...

- To jest jakiś słaby żart?- Rozglądnęłam się.- To wcale nie jest śmieszne, ja się boję!- Nadal nie dostałam odpowiedzi.- To nie jest pierwszy kwietnia, rozwiąż mnie!- Panikowałam tak bardzo, że zaczęłam się śmiać.- Gdzie jesteśmy?

- To nieważne.- W końcu się odezwał. Po jego głosie zorientowałam się, że jest teraz bliżej, niż wcześniej.

- Nie wiem co to był za głupi pomysł, ale wcale nie jest śmieszny. Nastraszyłeś mnie tylko! Przestań się zgrywać, rozwiąż mnie i wracamy do domu, Harry.- Od ścian odbił się śmiech loczka, a on sam wyszedł w moje pole widzenia.- No dalej.

- Nie zdajesz sobie sprawy z sytuacji, prawda Hopie?

- Czyżby?- Podniosłam jedną brew. Hazz ukucnął przede mną, opierając dłonie na moich kolanach. To było dziwne. Nie lubiłam jego dotyku, a teraz posuwał się zdecydowanie za daleko. Jego dłonie powoli sunęły w górę po moim udzie.

- To wcale nie jest żart.- Wymamrotał.- I na razie wszystko idzie zgodnie z planem.

- Planem? Jakim, do cholery, planem?!- Prawda zaczęła powoli do mnie docierać. To przecież Harry! Jego widziałam ostatniego, zanim zasnęłam! "Dobranoc" Wiedział!- O co tu chodzi, Styles?!

Woman With a DemonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz