60. Shadows settle on the place that you left

11 2 2
                                    

Musiałam pozbierać myśli. Nie chciałam, aby to wszystko było prawdą. Żałowałam tego, że w ogóle wydostałam się z psychiatryka. Mogłam przesiedzieć tam całe swoje życie. Nie sprowadziłabym tylu problemów na niewinne osoby. Nie rozumiałam faktu, że każdy z nich, niezależnie od tego kim był, chciał mi pomóc; każdy z nich był gotowy oddać za mnie życie, nawet mnie nie znając.- Avan nie zaatakuje.- Odezwał się Nick, wyrywając mnie z natłoku myśli.- Będzie chciał Nilla, bo ja mu jestem obojętny. Jeżeli znów go omami, będzie wykorzystywał jego i Madison przeciwko tobie. To mu wystarczy, więc nie zaatakuje.- Co mamy robić?- Szepnęłam, czując łzy, napływające do moich oczu. Wszystko zaczęło mnie przytłaczać. Mury, jakie wokół siebie zbudowałam, powoli były burzone.- Nie wiem.- Harry westchnął. Powoli zaczęłam sobie uświadamiać, że rozwiązanie jest tylko jedno. Poczekamy na ruch Avana, a kiedy on nastąpi, poddam się. Jestem jedynym sposobem na uratowanie tych ludzi. Avan nie odpuści, dopóki mnie nie dostanie.- Po prostu zajmijcie się mieszkańcami.- Mruknęłam, obracając się na pięcie. Powoli układałam plan działania, który mógłby się powieść. Opuściłam salę, kierując się do pokoju Nilla. Nie wiedziałam dokładnie, co chciałam zrobić, ale musiałam z nim porozmawiać. Przyłapałam się nawet na biegu do niego. Spieszyło mi się, ale dopiero przy drzwiach uświadomiłam sobie, że nie wiem, co tak właściwie mu powiem. Tam jest dziecko, więc wejście i krzyczenie na niego nie jest najlepszą opcją. Wzięłam głęboki wdech, pukając w drewnianą powierzchnię. Nie czekałam na pozwolenie, tylko po prostu weszłam do środka, zastając Nilla, który siedział na łóżku razem z płaczącą Alice i śpiewał coś pod nosem, przytulając dziewczynkę. Podniósł na mnie zeszklone oczy, a na jego twarzy wymalowało się zdziwienie.
- Hope?- Mruknęła blondynka, wpatrując się we mnie.- Znalazłaś mamę?
- Można tak powiedzieć.- Szepnęłam.- Ale będziesz musiała trochę zaczekać, aż wróci, bo jest teraz bardzo zajęta.
- Czemu mnie okłamujesz?- Zmarszczyła nosek, co wyglądało naprawdę słodko, ale nie mogłam teraz o tym myśleć.
- Nie okłamuję, mała.
- Wiem, że kłamiesz.- Westchnęła, rezygnując i ponownie wtuliła się w Nilla, który przyglądał się tylko sytuacji. Zamknęłam drzwi, czego wcześniej nie zrobiłam. W pokoju zapanowała niezręczna cisza, kiedy Alan głaskał Alice po włosach, a ta bawiła się poduszką, co jakiś czas ocierając małe kropelki z polików. Chciałam z nim porozmawiać, ale nie przy dziecku, a nie mogłam wyprosić małej, ponieważ groziło jej niebezpieczeństwo i nie powinna zostawać sama. Oczywiście mogłam polecić opiekę nad nią komukolwiek innemu, ale nikomu nie ufałam na tyle, żeby powierzyć mu ten skarb.
- Co się stało?- Wypalił nagle Nill, ściągając mnie z powrotem na ziemię.
- Chciałam porozmawiać.- Odpowiedziałam zgodnie z prawdą, obserwując reakcję blondyna. Głowa bolała mnie od natłoku myśli, serce od patrzenia na niego, a ciało nie wytrzymywało emocji, jakie w nim tłumiłam. Czułam, jak rozrywają mnie od środka, próbując się wydostać, ale powłoka była zbyt silna. Na razie...
- O czym?- Zmarszczył brwi.
- To nie jest temat do poruszania przy dziecku.- Westchnęłam.- Przełożymy tę rozmowę na kiedy indziej, a teraz opiekuj się nią, proszę.
- Po pierwsze, możecie rozmawiać, bo i tak wszystko wiem, a po drugie, nie jestem dzieckiem.- Fuknęła dziewczynka. Razem z Nillem spojrzeliśmy po sobie, nie rozumiejąc pierwszej części jej wypowiedzi.
- Jak to wszystko wiesz, kartoflu?- Odezwał się chłopak, rzucając mi krótkie spojrzenie i skupiając całą uwagę na Alice.
- Nie wiem dokładnie.- Westchnęła.- Mamę porwał Avan, zabiłeś babcię Beth, Hope jest następczynią Vivian, kocha cię i przyszła porozmawiać o tym wszystkim, tatę zabił Avan, a ty obiecałeś mamie, że się mną zaopiekujesz, jest wojna i...
- Ale skąd?- Szepnęłam.
- Kochasz mnie?- Nill powiedział prawie równocześnie, kompletnie ignorując słowa Alice. Nie skupiałam się na blondynie, który wygrzebywał się spod dziewczynki, aby wstać.
- Skąd wiesz, Alice?- Powtórzyłam.
- Od ciebie i od Nilla.
- Jak to?
- Z waszych myśli.- Puknęła się palcem wskazującym w głowę, uśmiechając się delikatnie.- Nie wiem, jak to działa, ale...
- Wiesz, że mam więcej niż jednego opiekuna, prawda?- Przerwałam jej, czując potrzebę uświadomienia dziewczynki, kim jest. Kiwnęła głową, a jej oczka zabłysnęły.- Nicka, bo jest demonem, Nilla, bo jest zmiennokształtnym i ciebie, bo jesteś śmiertelniczką.- Wymamrotałam niepewnie, siadając na skraju łóżka. Dokładnie widziałam, jak uśmiech z twarzy Alice znika, a zastępują go łzy i panika. Dziewczynka zaczęła się lekko trząść, więc blondyn natychmiastowo przyciągnął ją do siebie.
- Zabiją mnie, Nill?- Wyszeptała, chwytając się kurczowo jego podkoszulki.
- Nie, kochanie, nie pozwolę im ciebie skrzywdzić, pamiętasz?- Ponownie wydawało mi się, że o mnie zapomnieli, chociaż Alan co chwila obdarowywał mnie niemal błagalnym spojrzeniem, jakby prosił o potwierdzenie swoich słów. Zaczęło do mnie docierać, jak bardzo jest zżyty z dziewczynką. Uświadomiłam sobie, że Nill zastępował jej ojca, który zginął z rąk Avana. Mogłam sobie tylko wyobrażać, jak opiekował się nią, gdy była małym szkrabem. Ile czasu, miłości i samego siebie jej poświęcił.
- Będę cię bronił do samego końca, księżniczko.- Zapewnił ją i sam się rozpłakał.
- Nikt nikogo nie będzie zabijał. Te czasy dawno minęły.- Starałam się brzmieć stanowczo, ale równocześnie tak, żeby jej nie wystraszyć. Wiedziałam, że mieszańców się zabija, ale nie miałam pojęcia o śmiertelnikach. W każdym razie nie pozwoliłabym, aby zrobiono Alice krzywdę. A nawet jeśli, to nie mogliby jej zabić, ponieważ jest moim opiekunem.
- Będzie dobrze.- Uśmiechnęłam się, głaskając oboje po plecach. Cała ta sytuacja wydawała się dla mnie strasznie dezorientująca. Stawiała Nilla w zupełnie innym świetle i sprawiała, że nie wiedziałam, co o nim myśleć. Najpierw był miłością mojego życia, potem stał się potworem, ale teraz wciąż udowadnia, że ma wielkie, przepełnione dobrem i nadzieją, serce. Chociaż stwierdzenie, że był moją miłością, raczej nie jest trafne. On nadal nią jest. Nadal o nim myślę; nadal chcę go widywać, chociaż sprawia mi to ból psychiczny i fizyczny; nadal chcę z nim rozmawiać; nadal chcę być dla niego najważniejsza, a przede wszystkim, nadal chcę go kochać. Nie przeżyłabym jego śmierci. Bałam się i boję się nadal. Alan jest moim szczęściem. Zawsze był i niezależnie od tego, co zrobił, nie potrafiłam go nienawidzić. Chciałam ignorować kłucie w sercu, aby tylko przy nim przebywać. Nie potrafiłam zdefiniować miłości. Miłość nie ma definicji. Miłość to uczucie, które każdy z nas odczuwa inaczej. Jednak mogłam powiedzieć, że nie wiem jakbym się starała, to nie zapomnę o nim. Nie wiem, jakbym chciała go znienawidzić, to mi się nie uda. Właśnie to jest moją definicją miłości, chęć bycia z nim, budzenie się co rano razem, pokonywanie wszelkiego rodzaju przeszkód, kłótnie i zgody, rozstania i spektakularne powroty, rozmawianie, wspólne spacery, po prostu obecność. Wiem też, co jest definicją miłości dla Nilla. Dla niego miłość, to odwaga, jakiej potrzebujemy, aby poświęcić swoje uczucia dla dobra drugiej osoby. Dla niego miłość, to bycie w stanie działać wbrew sobie, aby uszczęśliwić tego, kogo się kocha. Wiele razy mi to powtórzył. Zawsze zapewniał, że jeżeli będę tego chciała, to odejdzie, rzucając swoje uczucia w kąt, abym tylko ja była szczęśliwa.
- Tak...- Szepnęłam po dłuższej chwili, zwracając uwagę blondyna, a potem Alice.
- Co "tak"?- Zapytał, przysuwając się do mnie.
- Tak, kocham cię.

- Tak, kocham cię

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Woman With a DemonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz