Stałem przy oknie, obserwując jak Hope wykłóca się z Louisem i Alexem. Nauka naprawdę nie szła jej za dobrze, jednak sposób w jaki tupała nogą czy krzyżowała ramiona na piersi, był uroczy. Po prostu była urocza. I chociaż mógłbym tak stać, wpatrując się w nią i kompletnie nie przejmując światem zewnętrznym, martwiłem się. Nie potrafiłem na chwilę wyłączyć swojego umysłu, ponieważ ciągle kłębiły się w nim przeróżne myśli. Strach przed tym, co może nadejść. Udało im się włamać do zamku, Avanowi i jemu... Na początku naprawdę sądziłem, że jednak jest przyjacielem, ale najwidoczniej Nick to dwulicowy chuj, który tylko udawał przyjaciela Hope, omotując ją sobie wokół palca. Kolejną rzeczą, jaka nie dawała mi spokoju, był Nill. Nie muszę być geniuszem, żeby wiedzieć, że wcale nie poszedł do jakiegoś sklepu po rzeczy dla Hopie. Tu chodziło o coś innego, a jeżeli dowiem się, że znowu był u niego, to mu nogi z dupy powyrywam, a potem dodatkowo wepchnę z powrotem. Teraz tylko czekam aż wróci. Czekam i zastanawiam się, dlaczego pozwoliłem mu pilnować Hope. Mogłem sam się nią zająć, będąc blisko niej. Opiekując się nią na każdym kroku i po prostu być. Ale wiem, że to byłby zły pomysł. Wiem, że Hope jest o wiele szczęśliwsza, kiedy przebywa z Alanem. Przy mnie nie byłaby tak radosna. Muszę się pogodzić z faktem, że Hope nadal trzyma do mnie ogromny dystans i że czas jego skracania jest naprawdę długi. Bo przez moje miłe zachowanie, troskę i inne takie, zmniejszam z każdym dniem jej niechęć do mnie, jej niepewność. Z każdą godziną ona ufa mi coraz bardziej, a kiedyś całkowicie się podda i wtedy będzie moja.
Miałem cholernie złe podejście, zamykając ją i zmuszając do przebywania ze mną. Byłem w cholernie złej sytuacji, kiedy na nią krzyczałem czy groziłem. Hope jest specyficzną osobą. Nie wystraszyła się, jak każdy inny. Ona zwiększyła dystans między nami, buntując się i pokazując swoją niezależność. Ale jak łatwo zmanipulować jej upartą duszyczkę, aby działała na moją korzyść? Wystarczyło pomyśleć, bo kiedy ja byłem blisko, ona była daleko, a kiedy ja jestem daleko, ona będzie blisko. Przytłoczyłem ją, dlatego się zbuntowała, dałem jej swobodę, dlatego myśli, że się zmieniłem. Zaczyna mi ufać. I wbrew wszystkiemu nie mam zamiaru wykorzystać jej naiwności, żeby ją skrzywdzić, bo ja nie chcę jej krzywdzić. Chcę ją, po prostu. Spojrzałem jeszcze raz, jak biegała za Louisem, krzycząc coś na niego, a ten uciekał. Alex gasił płonący stosik siana, co oznaczało, że zapewne się jej udało. Uśmiechnąłem się mimowolnie i postanowiłem wyjść do nich. Wiem, że narażam się na tłumaczenie, dlaczego kazałem jej trenować, ale zaryzykuję. Coś wymyślę.
Przeszedłem przez długi korytarz, kierując się do wyjścia. Znalazłem się przed ogromnymi drzwiami, wychodząc na dziedziniec. Jej oczy o razu skierowały się na mnie. Przestała biegać, wpatrując się we mnie, kiedy szedłem w jej kierunku. Zaraz się zacznie.
- Harry?- Uśmiechnęła się do mnie lekko. Odwzajemniłem ten gest.- Świetnie, że jesteś. Musimy porozmawiać.
- Ah tak? O czym?
- Dlaczego niby mam trenować swoje moce? Po co mi to? Ja tego nie potrzebuję, ponadto nie nadaję się do tego...- Zaczęła. Przybliżyłem się do niej, a Louis i Alex, widząc, że rozmowa nadchodzi, ewakuowali się do zamku. Objąłem Hope ramieniem, przyciągając ją do swojego ciała. Ruszyłem przed siebie, zmuszając ją tym samym, aby szła ze mną.- Harry, odpowiedz.
- Odpowiem, odpowiem.- Zapewniłem i usiadłem na trawie poza murem. Hopie chyba nawet nie zauważyła, że opuściliśmy dziedziniec. Usiadła obok mnie.
- No?- Ponagliła.
- Jak już wiesz, mieliśmy pewne włamanie do zamku. Zdałem sobie wtedy sprawę, że przecież mogło ci się coś stać, a nie zawsze w pobliżu jest ktoś, kto cię uratuje. Dlatego postanowiłem, że musisz zacząć trenować, aby móc zadbać sama o siebie.
- Umiem dbać o siebie.
- W to nie wątpię.- Zaśmiałem się.- Hope, nie możesz siedzieć całe życie w tym zamku.- Właśnie postawiłem wszystko na jedną kartę, ale ja muszę to sprawdzić. Muszę wiedzieć czy jest tak, jak myślę.- Kiedyś będziesz musiała stąd wyjść i zamieszkać sama w swoim domu, prawda?
- Wyrzucasz mnie?- Skrzywiła się lekko. Dawaj, Harry. Chyba twój plan zadziałał.
- A nie chcesz się stąd wydostać?
- Chcę...- Mruknęła, jakby przekonując sama siebie.- Nie, nie chcę. Czuję się tutaj bezpieczna i nie chcę na razie wracać do domu.
- Ale możesz, Hope, droga wolna.
- Ale nie chcę, Harry.- Warknęła, a wtedy już byłem pewny, że ją rozgryzłem. Zawsze jestem o jeden krok do przodu. Mówiłem, że zmieniłem jej psychikę tak bardzo, że nawet gdybym jej pozwolił wyjść, ona by tego nie zrobiła. Wiedziałem. A teraz ponownie wpłynę na jej psychikę i przekona się do mnie. Trzeba tylko planu i wytrwałości.
- Jak tam z Nillem?- Uśmiechnąłem się szeroko. Plus tego wszystkiego to to, że mogę spędzić z nią trochę czasu.
- W porządku. Poszedł do sklepu po kilka rzeczy dla mnie i jeszcze po jakieś ubrania do mojego domu.
- Mogłaś powiedzieć, przyniósłbym ci wszystko.
- Nie trzeba. Nill miał po drodze, bo musiał załatwić jakieś sprawy w mieście.
- Sprawy?
- Nie wiem dokładnie.- Wzruszyła ramionami. Nill pożegnaj się z nogami, bo chyba naprawdę ci je wyrwę.
- Hope?- Mruknąłem, przybliżając się do niej.- Będziesz trenować? Proszę.
- Nie mam wyboru.- Westchnęła. Uśmiechnąłem się szeroko, wstając. Pomogłem jej zrobić to samo, a brunetka mocno mnie przytuliła.
- Odprowadzę cię do pokoju, potem muszę załatwić parę spraw, dobrze?
- Jasne!- Uśmiechnęła się.
CZYTASZ
Woman With a Demon
FanfictionDzieciństwo? Cóż... Moje było bardzo... Specyficzne... Zawsze myślałam, że jestem taka jak każda inna dziewczynka. Myślałam, że wszyscy widzą to co ja, ale się myliłam. Mój "przyjaciel" wszystko mi wytłumaczył. Jestem wyjątkowa, inna... Widzę rzeczy...