13. DON'T FORGET WHO I WAS.

26 2 0
                                    


Już miałam wracać z powrotem do domu, kiedy coś mrugnęło w trawie. Rozglądnęłam się dookoła i w końcu tam podeszłam. Podniosłam z ziemi srebrny łańcuszek zakończony wisiorkiem, który ilustrował mały, papierowy samolocik. Skądś go znałam, ale skąd? Weszłam do domu zamykając za sobą drzwi na klucz. Przeszłam do salonu i wzięłam ze stolika telefon. Wskoczyłam po schodach do sypialni. iPhone wylądował na łóżku, tak samo jak naszyjnik Harry'ego. Zdjęłam z szyi swoje wisiorki i odłożyłam je gdzieś na bok. Czekaj! Wróć! Łańcuszek Hazzy! No właśnie! On należy do Stylesa, że ja się nie zorientowałam! Pacnęłam się w czoło i weszłam do łazienki. Szybko pozbyłam się swoich ubrań i wrzuciłam je do zapełnionego kosza na brudy. Świetnie, czyli jutro czeka mnie pranie. Wgramoliłam się z tą moją kostką pod prysznic i odkręciłam ciepłą wodę. Tego mi było trzeba! Jestem tak cholernie zmęczona! Po kilku minutach mojego bezczynnego stania pod gorącym strumieniem, całe pomieszczenie wypełniło się parą wodną. Czułam jak temperatura wody wzrasta i zaczyna parzyć moją skórę. Zaczęły pojawiać się na niej czerwone ślady. Bolało, ale to był tak cholernie przyjemny ból. Na moje ciało leciał już wrzątek, a ja jakoś nie specjalnie chciałam zmienić temperaturę wody. Cała moja skóra zrobiła się czerwona i kurewsko piekła. Uśmiechnęłam się sama do siebie i nagle strumień zmienił się z wrzącego na lodowaty. Opamiętałam się i całkowicie wyłączyłam wodę. Co to było?! Oglądnęłam swoje ręce, całe poparzone. Cholera jasna! Wyszłam spod prysznica i owinęłam się ręcznikiem. Wszystko straszliwie mnie piekło, a najmniejszy dotyk sprawiał mi ból. Stanęłam przed lustrem, cała czerwona... Przeszukam pułki w poszukiwaniu czegoś na oparzenia. Pamiętam, że kupowałam jakąś piankę w spreju czy coś tam. Mam! Zrzuciłam ręcznik i opryskałam całe ciało. Już przy zetknięciu skóry ze sprejem poczułam ulgę. Rozsmarowałam warstwę pianki i ubrałam bieliznę oraz przydużą koszulkę. Nie wiem co to było! Dlaczego nie wyłączyłam tej wody od razu?! Cała obolała wyszłam z łazienki i weszłam do łóżka.

Słońce zaczęło powoli wychodzić zza horyzontu. Warknęłam niezadowolona. Nie przespałam nocy! Wierciłam się jak idiotka. W każdej pozycji było mi niewygodnie. Poparzenia dawały się we znaki. Nie rozumiem... Coś jakby zawładnęło moim umysłem i temu czemuś podobał się ten ból. Nie chciałam wyłączać wody, po prostu nie chciałam. A teraz mam! Może trzeba z tym zajechać do szpitala? Nie... Nie jest tak źle... Powoli wstałam z łóżka i podeszłam do szafy. Dzisiaj jest niesamowicie gorąco, a ja muszę ubrać luźne ubrania, bo wszystko będzie mnie boleć. Zaczęłam powoli grzebać w szafie. Spódnica byłaby najlepszym rozwiązaniem, ale ja nie noszę spódnic! Wyciągnęłam niebieskie szorty i jakąś pierwszą lepszą luźną koszulkę na ramiączkach. Będę wyglądać jakbym cały dzień łaziła w piżamie. Dobra Hope! Zawsze mogło być gorzej! Wzięłam iPhone'a i zeszłam na dół. Gdyby nie moja babcia, to nie miałabym żadnego startu. Pewnie błąkałabym się po ulicy i puszczała się, żeby zarobić chociażby na jedzenie. Dzięki babci mam pieniądze, dom, mam wszystko czego potrzebuję. Do pracy nie mogłabym pójść, nie mam wykształcenia. Tylko moją babcię zabili i jej już z nami nie ma. Jak nauczę się panować nad mocami to przysięgam, że znajdę skurwysyna, który to zrobił i osobiście go zajebie. Spojrzałam do lodówki. Do sklepu na pewno nie pójdę. Zabrałam butelkę wody, nie jestem głodna. Odechciało mi się jeść. Usiadłam na kanapie i wywaliłam powoli nogi na stół, uprzednio dając na niego jaką poduszkę. Włączyłam telewizor i zaczęłam skakać po kanałach. Oglądnęłam wiadomości, ale nic ciekawego w świecie się nie dzieje. Włączyłam jakąś stację muzyczną. Położyłam się i gapiłam głupio w sufit. To wszystko tak cholernie piecze! Muszę coś zrobić, żeby zapomnieć o bólu. Pójdę do Nilla! Wstałam powolutku. Może jeszcze oddam Harry'emu naszyjnik? Poszłam po niego na górę i wyszłam przez taras. Zaglądnęłam powoli przez płot, jest ciepło, mogli być na podwórku. Przeszłam przez furtkę i wpakowałam im się do domu. Czy oni nigdy nie zamykają drzwi tarasowych? A może specjalnie zostawiają je otwarte, jakbym chciała przyjść? Spojrzałam na siebie. Świetnie! Ubrana w piżamkę, z szopą na głowie, bo nie miałam nawet siły się poczesać i w dodatku zero makijażu, który ukryłby moją twarz. Jesteś mądra Hope. Usłyszałam pogwizdywanie. Poszłam za tym dźwiękiem i znalazłam się w kuchni. Harry wkładał talerze do zmywarki. Odchrząknęłam, a on odwrócił się w moją stronę. Stał kilka sekund bez ruchu, dokładnie lustrując każdy centymetr mojego ciała i wybuchł głośnym śmiechem.
- Co Cię tak bawi?- Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej, ale od razu tego pożałowałam. Zaczęły mnie piec.
- Dopiero wstałaś? Wyglądasz jak siedem nieszczęść, kochanie!- Nie powstrzymywał śmiechu. Widziałam łzy rozbawienia spływające po jego policzku.- Na głowie masz ładne gniazdko, do tego genialnie podkrążone oczy, a przyszłaś to chyba w piżamie!- Stałam dalej czekając aż się uspokoi.- Chciałaś pożyczyć coś, że tak nieoficjalnie?
- Nawet mnie nie denerwuj, Styles! Gdzie jest Nill?
- Nie ma ich, pojechali na zakupy.- Przestał się śmiać.
- Nieważne...- Mruknęłam sama do siebie.- Jeszcze jedno, zgubiłeś to wczoraj.- Wyciągnęłam do niego rękę z łańcuszkiem. Uśmiechnął się lekko, ale mina mu zrzedła, kiedy zobaczył moją zaczerwienioną skórę. Ponownie zlustrował mnie od stóp do głów.
- Co Ty sobie zrobiłaś? Jesteś cała czerwona!
- Poparzyłam się...
- Cała?!- Chwycił mój nadgarstek przez co syknęłam z bólu.- Jezu Hope! Z tym trzeba jechać do szpitala!
- Nie trzeba...
- Nie kłóć się ze mną! Jedziemy!
- Nigdzie z Tobą nie jadę!- Krzyknęłam. Nie chciałam do szpitala. Źle mi się to wszystko kojarzyło. Te białe sale, ci ludzie. Nie chcę tam jechać.
- Wiem co trzeba zrobić!- Wziął mnie na ręce. Bolało, ale szarpanie pogorszyłoby tylko sprawę.
- Gdzie mnie niesiesz?! Postaw mnie na ziemi!- Weszliśmy po schodach do łazienki. Hazz posadził mnie na sedesie. Zaczął lać wodę do wanny.- Harry co ty robisz?
- Czekaj.- Mruknął i wyszedł z pomieszczenia. Zaczęłam się rozglądać. Łazienka była ładna. Podeszłam do dużego lustra i przejrzałam się w nim. Naprawdę wyglądam komicznie. Zrobiłam głupią minę i roztrzepałam jeszcze bardziej włosy. Wróciłam na swoje poprzednie miejsce. Zaczęłam bawić się palcami, a loczek wrócił do mnie z jakimś pudełkiem w ręku. Otworzył je i wysypał zawartość do wanny. Herbata? Co ma herbata do oparzeń? Hazz podszedł do mnie i chwycił lekko moją dłoń. Oglądną ją z każdej strony.- Oparzenie I stopnia, może II...- Mruknął sam do siebie. Przyglądałam się jego kolczykom. W końcu do mojego nosa dotarł charakterystyczny zapach rumianku. Czyli to jego tam wrzucił.- Jak to sobie zrobiłaś? I czemu masz poparzone całe ręce i nogi?
- Nie tylko ręce i nogi, całe ciało.- Powiedziałam lekko wkurzona.
- Jak?!
- Miałam mały wypadek pod prysznicem.- Nie odpowiedział nic więcej tylko podszedł do wanny. Zmienił strumień wody z gorącego na zimny.- I stopień.- Powtórzył sam do siebie i wrócił do mnie.
- Skąd wiesz?
- Bo wiem...- Odpowiedział bez uczuć. Wywróciłam oczami. Wrócił stary Harry.- Rozbieraj się...
- Co?!
- Wyskakuj z ubrań.
- Chyba sobie żartujesz!- Wstałam gwałtownie, kiedy on zakręcał wodę.- Jesteś nienormalny!- Odwrócił się w moją stronę. Podszedł do mnie i stanął naprawdę blisko, aż za blisko. Nawet nie wiem kiedy chwycił rogi mojej koszulki i zdjął ją ze mnie. Pod spodem miałam jeszcze na szczęście sportowy stanik, który był o wiele wygodniejszy od zwykłego.
- Co Ty robisz! Znowu będziesz próbował mnie zgwałcić?! Pierwsze udajesz miłego, zabierasz mnie do naprawdę fajnych miejsc, a później się do mnie dobierasz! Co z Tobą jest nie tak?!- Harry chwycił mnie w talii i przyciągnął do siebie. Oparł swoje czoło o moje, a ja oczywiście dostałam paraliżu.
- Chcę dla Ciebie jak najlepiej, zaufaj mi ten jeden, pieprzony raz.- Wymamrotał. Zebrałam w sobie siły i go odepchnęłam.
- Nie rozbiorę się!- Styles warknął po nosem.
- To mamy dwie wersje, albo zostajesz w bieliźnie i wskakujesz do wanny, albo ja wychodzę z łazienki, Ty się rozbierasz i wskakujesz do wanny.
- Dlaczego chcesz, żebym tam weszła?!
- Nie krzycz na mnie, ok?! Próbuję Ci pomóc!- Podniósł głos. No dobra, bo to może zajść za daleko. Nie wiem do czego on jest zdolny!- Zdejmuj ciuchy!
- Wychodzisz, ja wchodzę do wanny i więcej na mnie nie krzyczysz.
- Ugh! Nie będę na Ciebie krzyczał, jak Ty nie będziesz krzyczała na mnie.
- Po prostu wyjdź.- Mruknęłam, a on niechętnie, ale wyszedł. Rozebrałam się i wlazłam do wanny napełnionej chłodnym naparem z rumianku. Jezu jaka ulga! Boziu jakie to jest przyjemne! Zanurzyłam się po samą szyję. Nagle drzwi do łazienki się otworzyły. Cholera nie zamknęłam ich. Do środka wparował Styles. Zaczęłam się drzeć.- Harry! Wyłaź! Kurwa! Harry!- Zamknął drzwi od środka i odwrócił się w moja stronę. Odruchowo zakryłam się dłońmi. Hazz miał na oczach opaskę. Szedł po omacku wzdłuż ściany, aż wymacał szafkę. Usiadł na podłodze tyłem do mnie.- Mogę wiedzieć co Ty do cholery robisz?!
- Przecież nic nie wiedzę!- Jęknął niezadowolony.- Poza tym chłopaki za niedługo wrócą i mogli tu wejść, a Ty się nie zamknęłaś.
- Mogłeś mnie pilnować na zewnątrz przy drzwiach, a nie w środku! Wyjdź stąd!
- Hope! Nie rób awantury. Mam to cholerstwo na oczach i siedzę tyłem, tak? Uwierz, nie będę skakał z tego powodu z radości.
- Harry!
- Przepraszam!- Podniósł ręce do góry i zaczął się śmiać.- Poleż sobie w tym chwilę. Chłopaki mają mi, a dokładnie tobie coś kupić.
- Co takiego?- Poddałam się i tak nie wyjdzie z tej łazienki.
- Maść na oparzenia.
- Mogłabym sobie sama ją kupić.- Mruknęłam i ponownie cała zanurzyłam się w naparze.
- A to, że rumianek pomaga to też wiedziałaś.- Powiedział sarkastycznie loczek. Wywróciłam oczami.- Tylko nie siedź za długo, bo się pomarszczysz jak stary rodzynek.- Zaśmiałam się pod nosem.- Mówię poważnie! Kiedyś zasnąłem w wannie! Normalnie żałuj, że mnie wtedy nie widziałaś. Byłem calutki pomarszczony, jak jakiś staruszek. Moja skóra wyglądała jak mózg! To było genialne, ale i tak nigdy nie zasypiaj w wannie.
- Będę pamiętać.- Uśmiechnęłam się do siebie.
- Jak? Lepiej?- Mruknęłam w odpowiedzi. Czułam ogromną ulgę. Czemu ja na to nie wpadłam? I dlaczego Harry jest nagle taki miły? Nigdy nie sądziłam, że będzie można z nim normalnie porozmawiać. Zamknęłam oczy i westchnęłam. Nie rozumiem go.- Nie żeby coś Hope, ale podobał mi się ten dźwięk.
- Harry!- Wydarłam się.
- Hope!
- Styles!
- Wilson! Gramy dalej?- Zaśmiał się. Zaraz, zaraz, zaraz...
- Skąd znasz moje nazwisko?!- Niemal nie wyskoczyłam z wanny.
- Proszę Cię, nie krzycz. Nie pamiętam skąd, ale chyba Nill nam coś kiedyś wspominał, że jego Hope miała na nazwisko Wilson, a skoro jesteś tą jego...
- Nie jestem jego.- Przerwałam mu.
- Wiesz o co mi chodzi. A tak właściwie, to jak się poznaliście?
- Zdenerwował mnie, to przywaliłam mu piłką w twarz, aż się przewrócił.
- Dlaczego mnie to nie dziwi?- Zaśmiałam się razem z nim.
- A wy ja...
- Wychodzisz już czy mam Cię wyciągnąć?- Nie dał mi nawet dokończyć pytania. Dziwne, ale w stylu Stylesa. Jęknęłam niezadowolona pod nosem. Nie chcę wychodzić.- Możesz przestać wydawać takie dźwięki?
- Rozwalasz mnie...- Mruknęłam.- Nie próbowałeś iść z tym do lekarza?- Powoli wyszłam z wanny. Czułam się dziwnie w jego obecności.
- Po co? To jest fajne!
- Dla Ciebie tak, dla otoczenia niekoniecznie.- Zaczęłam wycierać całe ciało. Ubrałam swoje poprzednie ciuchy i podeszłam do Harry'ego.- Możesz to zdjąć.
- Świetnie!- Wstał z podłogi i pozbył się opaski. Podeszłam do drzwi otworzyłam je i zbiegłam na dół. Z salonu było słychać chłopaków. Niller stał na środku, tyłem do mnie i coś przeglądał. Przyłożyłam palec do ust dając znać Louisowi, że mnie tu nie ma. Wskoczyłam z zaskoczenia na plecy Nilla.
- Alan!- Krzyknęłam i równocześnie syknęłam z bólu. Kąpiel nie pomaga na tyle, żebym mogła skakać na ludzi.
- Hopie!- Krzyknął i zrzucił mnie z pleców.
- Nie nazywaj mnie tak, już Ci to tyle razy mówiłam.- Wywróciła oczami.
- Ale ty jesteś drażliwa.- Ze schodów zszedł Harry i walnął się na kanapę.
- Hope?- Zapytał podejrzliwie Louis i stanął obok mnie.- Co robiłaś z Hazzą na górze? Hm?- Popatrzyłam na niego jak na idiotę i pacnęłam się w czoło. Oni to chyba wszyscy tak mają.
- Ty chodzący zboczeńcu! Ja się nie dziwię, że później jeden gorszy od drugiego!- Chłopaki zaczęli się ze mnie śmiać, a ja razem z nimi.- Jakim cudem Ty nie myślisz tylko o seksie?- Zwróciłam się do Nilla.
- A kto powiedział, że nie myślę? Różnica jest taka, że nie wylewam wszystkich swoich myśli, a oni to się raczej nie powstrzymują.- Zrobiłam duże oczy i kiwnęłam powoli głową.
- A poza tym Louis, to Hope brała kąpiel, a ja tylko siedziałem i z nią rozmawiałem.- Zaczął Harry. Tak to naszej dwójki raczej nie uratuje.
- Czyli próbujesz mi powiedzieć, że TY siedziałeś bezczynnie, kiedy ona leżała sobie naga w wannie? Kobieto co Ty z nim zrobiłaś?!- Lou zaczął oglądać Hazzę z każdej strony i kilka razy dźgnął go w policzek. Niller przez chwilę przysłuchiwał się rozmowie i nagle się opamiętał.
- Siedziałaś przy nim naga?!- Refleks to się mu raczej nie poprawił.- Hope!
- Nawet mi nie mów! Ten idiota wpakował mi się do łazienki, bo zapomniałam zamknąć drzwi! Tyle dobrze, że miał opaskę na oczach i siedział tyłem do mnie.
- Jak można zapomnieć zamknąć się w łazience?!
- I dlaczego zaraz idiota?!- Wtrącił się Styles.
- No najwidoczniej, jak ktoś Cię zaczyna rozbierać, to jakoś specjalnie nie myślisz o zamknięciu drzwi, kiedy on wychodzi.
- Rozbierał Cię?!
- Chwila! Dlaczego brałaś kąpiel u nas, zamiast u siebie? I dlaczego Harry kazał nam kupić jakąś maść?- Louis przerwał naszą kłótnię.
- Bo jestem cała poparzona, okej?! Cała!- Alan już otwierał usta, żeby coś powiedzieć, ale wyprzedziłam jego pytanie.- Miałam wypadek pod prysznicem.
- Ale jak?- Skrzywił się Lou.
- Nieważne.- Mruknęłam zirytowana tą rozmową.- Gdzie Alex i Max?
- Tutaj!- Usłyszałam krzyk Malika z kuchni. Li za to wyszedł zza rogu i podał Hazzie jakąś tubkę.
- Tu masz tą maść.
- Świetnie.- Styles podszedł do mnie i dał mi opakowanie.- Proszę...
- Dzięki...- Oprócz tubki czułam w dłoni coś jeszcze. Nie chciałam sprawdzać co to przy reszcie chłopaków. Uśmiechnęłam się lekko.- To ja wracam do siebie, jeszcze do Was wpadnę.- Wyszłam przez taras i skierowałam się do siebie. Walnęłam się na kanapę i dopiero teraz sprawdziłam co mam w ręce. Jego naszyjnik. Tylko po co on mi go dał? Dlaczego on się nagle tak zmienił? Może początki naszej... znajomości nie były jakieś idealne, ale wiedziałam jaki Harry potrafi być. Zaborczy, niebezpieczny, napalony... A teraz? Dlaczego nagle jest tak miły? No może zboczone myśli nadal siedzą w tej jego lokatej główce, ale śmiało mogę stwierdzić, że teraz jest całkowitym swoim przeciwieństwem. Nie rozumiem tego. Założyłam naszyjnik i w głowie usłyszałam śmiech. Jego śmiech. Jak to jest w ogóle możliwe?! Nerwowo się rozglądnęłam, ale nikogo oprócz mnie tu nie było. Ten świat jest dziwniejszy niż mi się wydawało. Powoli się podniosłam i weszłam na górę. Pomimo kąpieli i tak mnie wszystko piecze. Położyłam się na łóżku w sypialni odkładają tubkę na szafkę nocną. Zamknęłam oczy. Przecież mam tą maść, może pomoże. Przeczytałam na co tak dokładnie jest to coś i z czego jest zrobione. Zwykła maść aloesowa. No chyba się tym nie zatruję. Zwlokłam się z łóżka i weszłam do łazienki. Wyskoczyłam z ubrań i zaczęłam powoli smarować każdą część ciała. Właśnie wcierałam maść w ręce, kiedy usłyszałam, że ktoś jest na dole. Szybko sięgnęłam po krótki, jedwabny szlafrok i zbiegłam po schodach.- Nick, jak znowu się zgrywasz, to Cię...- Wyszłam zza rogu i złapałam kontakt wzrokowy z Nillem.
- Emm...- Jęknął i podrapał się po karku.- Bo...- Mierzył mnie wzrokiem od góry do dołu. Z tego wszystkiego chyba zapomniał co chciał mi powiedzieć.- Ja...
- Bo Ty?- Skrzyżowałam ręce na piersi i podniosłam jedną brew.
- Bo ja ten... tego...
- Z kim?- Zaśmiałam się, żeby rozładować dziwne napięcie między nami.- Jak to Ci pomoże, to mogę się ubrać.
- Nie trzeba. Przyniosłem Ci telefon, bo znalazłem go w łazience.- Wreszcie się otrząsnął.
- Musiał mi wypaść ze spodenek.- Blondyn wręczył mi iPhone'a.- Dzięki...
- Co tu tak pachnie?- Rozglądnęłam się razem z nim po salonie.
- To pewnie ja! Smarowałam się tą maścią.- Uśmiechnęłam się.- A tak właściwie, to perfidnie Cię wykorzystam.
- Co?
- Chodź!- Chwyciłam Nilla za nadgarstek i zaczęłam go ciągnąc na górę. Weszliśmy do łazienki.
- Co my tu robimy?
- Posmarujesz mi plecy, ale na chwile się odwróć.- Chłopak kiwnął głową i po chwili stał twarzą do ściany. Zdjęłam szlafrok i stanik. Sięgnęłam po jakiś ręcznik, którym zasłoniłam piersi. Stanęłam tyłem do Alan i podałam mu tubkę.- Smaruj.- Niller zaczął wmasowywać maść w moje plecy.- Jezu! Jaka ulga!- Westchnęłam. Chyba nigdy więcej nie wezmę gorącego prysznica. Blondyn milczał. Nawet nie wiem kiedy zaczął składać delikatne pocałunki na moim ramieniu, kierując się w stronę szyi. Odwróciłam się przodem do niego, nadal przytrzymując ręcznik na moim ciele.- Nill?- Chłopak przejechał kciukiem po moim policzku. To nie prowadzi do niczego dobrego...

Woman With a DemonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz