Analizowałam dokładnie ich twarze, zanim zerwałam się na pomoc Luke'owi. Harry najwyraźniej myślał, że biegnę do niego, bo rozłożył ręce. Był zdziwiony, kiedy go minęłam, aby chwycić twarz Luke'a w dłonie. Uniosłam ją i to, co zobaczyłam, wbiło mnie w ziemię. Był dosłownie zmasakrowany. Cała jego twarz spuchnęła, białko oka zalało się krwią, a wokół zaczął pojawiać się fioletowy siniec. Z brwi strumieniem lała się krew, dokładnie tak samo, jak z lekko skrzywionego nosa. Na policzku dostrzegłam kolejnego siniaka. Luke dodatkowo pluł co jakiś czas krwią, a jego wargi były suche i spękane. Ostatkiem sił podniósł na mnie swój wzrok.
- Prze... praszam.- Wydukał.
- Połóżcie go na kanapie.- Zarządziłam, ale ci dwaj faceci ani drgnęli. Spojrzeli po sobie, a potem na Stylesa.- Głusi jesteście?! Macie go, do cholery, położyć na kanapie!- Nadal nic nie zrobili. Warknęłam poirytowana, a potem sama oplotłam ramię Luke'a wokół siebie. Był całkowicie bezwładny i zbyt ciężki, jak dla mnie, jednak musiałam go przewlec na kanapę.
- Oni są beznadziejni.- Usłyszałam tuż obok i nagle poczułam, że jest mi lżej. Pojawił się Jonathan, który pomógł położyć mi chłopaka na kanapie. Odsapnęłam i przykucnęłam tuż obok. Harry i jego elita stała z boku, w ogóle się nie odzywając.
- Kim on jest?- Styles wreszcie zabrał głos.
- Nie twój zasrany interes!- Warknęłam. Czułam, jak gniew się we mnie kumuluje i już powoli przestawałam nad nim panować.- Co ty mu zrobiłeś?! Czego jeszcze chcesz?! Jesteś skurwysynem, Styles!- Wykrzyczałam i zajęłam się Luke'm. Postanowiłam ignorować tego sukinsyna. Jak on mógł?! A ja do końca wierzyłam, że jest dobry.
- Hope, przestań.- Wymamrotał brunet przede mną.
- Cicho, Luke. Zaraz poczujesz się lepiej.- Zapewniłam i przeniosłam wzrok na Jonathana. Nie bardzo wiedziałam, co chcę zrobić, ale liczyłam na jego mentalne wsparcie. Intuicyjnie przyłożyłam dłoń do czoła chłopaka i zamknęłam oczy. Zanim się obejrzałam, on spał. Oddychał o wiele spokojniej, niż robił to wcześniej.
- Co chcesz zrobić?- Wzruszyłam ramionami na pytanie Jonathana. Po kolei przykładałam palce do poszczególnych ran i skupiałam na nich. Po kilku sekundach zaczęły się zrastać. Nie wiem, jak to robiłam, po prostu robiłam. Kiedy już wszystkie rany w miarę się zagoiły, mogłam odetchnąć z ulgą. Luke nadal spał i wiedziałam, że długo się nie obudzi. Tylko grom z jasnego nieba byłby w stanie wyrwać go z odpoczynku. Powoli podniosłam się z podłogi i odwróciłam w stronę Harry'ego, który nadal stał w tym samym miejscu. Obserwował Jonathana, a po chwili się ruszył i znalazł tuż przede mną. Zanim zdążyłam zareagować, jego duże ramiona oplotły moje ciało, zamykając nas w szczelnym uścisku. Nie trwało to długo, bo zaczęłam się szarpać i gwałtownie odepchnęłam bruneta.
- Ty dupku!- Wrzasnęłam. Teraz byłam pewna, że Luke się nie obudzi, bo nawet nie drgnął na mój krzyk.- Co mu zrobiłeś?! Dlaczego?!
- Pomógł ci uciec, a doskonale wiedział, jakie będą tego konsekwencje. Nie chciał współpracować, więc wyciągnąłem informacje inaczej.
- Czy ty jesteś normalny?!
- Uspokój się.- Wywrócił oczami.
- Ty sobie chyba, kurwa, kpisz! Skatowałeś go! Za kogo się masz?! Po co przyszedłeś?! Czego chcesz?!- Kontynuowałam wydzieranie się na niego, podczas gdy on zdawał się całkowicie niewzruszony.
- Wracamy do zamku.- Mruknął i chwycił moją dłoń, ale sprawnie mu się wyrwałam.
- Nie, to ty wracasz do zamku.
- Nie kłóć się ze mną! Co ci strzeliło do głowy, żeby uciekać?!
- Jeszcze pytasz?! Ty perfidny kłamco! Wciąż tylko kłamaliście! Przez cały czas byłam oszukiwana, a ty się pytasz, co mi strzeliło do głowy?! Ty gnoju! Znosiłam wszystko, co mi robiłeś, siedziałam w zamknięciu!
- Nic ci nie zrobiłem!- Krzyknął jeszcze głośniej ode mnie.
- Nie?! Zamknąłeś mnie w jakiejś wilgotnej piwnicy, wmówiłeś, że Niall nie żyje, znęcałeś się nade mną, przespałeś się ze mną!
- Sama chciałaś!- Wyrzucił. Miałam go kompletnie dość. Nie rozumiałam powodu, dla którego tu przyszedł.- Miałaś gdzieś cały świat i ciągle robiłaś mi na złość!
- Skoro tak bardzo ci przeszkadzałam, to co tu robisz?!
- Martwiłem się.- Odpowiedział po dłuższej chwili.
- Wypierdalaj.
- Nie ruszę się bez ciebie.- Warknął, a jego wzrok przeniósł się na Jonathana, który wszedł pomiędzy naszą dwójkę, chowając mnie za swoimi plecami.
- Nie słyszałeś?- Nie musiałam na niego patrzeć, aby wiedzieć, że na jego twarzy wyrósł chytry i prowokujący uśmiech. Skąd Jonathan ma w sobie tyle pewności siebie?
- Kim ty w ogóle jesteś?!
- Chwilowym opiekunem.- Usłyszałam za sobą. Odwróciłam się gwałtownie i zobaczyłam wysoką postać. Ciemne włosy miał roztrzepane, a jego oczy zalały się kruczoczarnym kolorem, zupełnie tak jak robią to moje.
- Avan.- Harry wycedził przez zęby. Zacisnął pięści i szczękę i byłam niemal pewna, że powstrzymuje się od rzucenia się na niego.
- Harry.- Demon uśmiechnął się głupawo.- Radziłbym ci spokojnie opuścić to miejsce i zniknąć na zawsze z naszego życia.- Spojrzał na mnie. Wstrzymałam chwilowo oddech. Co tu się dzieje?! Dlaczego Avan staje po mojej stronie i ratuje mnie od Stylesa?! Poczułam na sobie palące spojrzenie Lokatego. Patrzył mi prosto w oczy, a jego postawa diametralnie się zmieniła. Jego ramiona znacznie opadły, a mina całkowicie zrzedła. Stał się jednym wielkim nieszczęściem, które patrzyło na mnie z bólem? Rozczarowaniem?
- Hope...- Wymamrotał.- Wytłumaczysz mi to?
- Ona nic ci nie musi tłumaczyć.- Warknął za mnie Avan, jednak Harry kompletnie go zignorował, nadal wpatrując się we mnie. Zdawałam sobie sprawę, że Styles nawet jakby chciał, nie mógł zaatakować, bo był na przegranej pozycji. Jednocześnie ja byłam zbyt zdezorientowana, aby wiedzieć, co dzieje się wokół mnie. W mojej głowie role całkowicie się odwróciły i z jakiegoś powodu to Harry był tym złym, a Avan wybawcą. Jednak dopadło mnie poczucie winy, spowodowane rozczarowaniem Harry'ego. Wszystko się tak bardzo pomieszało.
- Hope, dlaczego on tu jest? I dlaczego jesteś z nim? Hopie...
- Powiedziałam, żebyś stąd wyszedł i dał mi spokój raz na zawsze.- Warknęłam, chociaż nie wiedziałam, czy robię dobrze.
- Co on ci naopowiadał?!
- Nic. Powiedział tylko prawdę, jako jedyny do tej pory.
- Daję ci dwie minuty, aby się stąd wynieś. W przeciwnym razie to ja i Hope wyjdziemy i potraktuję to jako rozpoczęcie wojny.- Avan ponownie szyderczo się uśmiechnął. Widziałam przerażenie w oczach Harry'ego. Nigdy wcześnie nie był w takim stanie, a przynajmniej nie przy mnie. Bił się sam ze sobą. Toczył wewnętrzną walkę i doskonale to dostrzegałam. Miałam nadzieję, że wyjdzie w obawie o swoich poddanych, jednak tak się nie stało. Zamiast tego ruszył w moją stronę, a po chwili poczułam jego chłodne dłonie na swoich policzkach. Dało mi to pewnego rodzaju nadzieję, że może nie jest zły. Nadal nie wiedziałam, po której stronie powinnam stanąć, aby bronić dobra. Jego zbliżenie nie trwało długo, ponieważ został gwałtownie odciągnięty i zdałam sobie sprawę, że wokół zjawiło się kilku mężczyzn, których nie znałam. Byłam pewna, że to demony, bo oblegali ludzi Harry'ego, nie dając im żadnej szansy na obronę. Byli po prostu silniejsi, ale mimo to Styles szarpał się jak opętany.
- Hope! To wszystko, co ci naopowiadał, to bujdy! Nie możesz go słuchać! Będzie robił wszystko, żebyś mu zaufała, Hopie!- Zaczął się wydzierać, chociaż stałam kilka metrów od niego.- Puśćcie sukinsyny!
- Puśćcie.- Mruknęłam beznamiętnie, ale oni zamiast wykonać moje polecenie, spojrzeli na Avana obok mnie.- On tu jest do cholery ważniejszy, czy ja?! Powiedziałam, że macie go puścić!- Warknęłam. Każde z nich zastanawiało się, kogo ma się obawiać. Avan za nieposłuszeństwo może ich ukarać, a ja... cóż, ja to ja. Jestem wybranką, to wystarcza.
- Słyszycie ją?!- Harry zacisną szczękę i znów próbował się wyszarpać.
- Zastanawiam się, dlaczego nadal go trzymacie, skoro Hope wyraźnie wydała wam polecenie?!- Avan ryknął tak głośno, że prawie podskoczyłam. Brzmiał gorzej niż przerażająco. Faceci, wystraszeni bardziej niż wcześniej, gwałtownie się odsunęli.
- Macie wszyscy wyjść, wszyscy.- Podkreśliłam, rzucając znaczące spojrzenie Avanowi. Miałam plan, który mógł mnie doprowadzić do podjęcia ostatecznej decyzji. Teraz wszystko zależało od Harry'ego i tego, co mi powie. Zanim się obejrzałam, wszyscy posłusznie opuścili dom. Spojrzałam przez okno i dostrzegłam, że ludzie Stylesa oddalili się gdzieś, a Avan i reszta całkowicie zniknęli. Musiałam zachować spokój i się nie rozkleić.
- Hope, proszę...- Szepnął Harry, podchodząc do mnie.
- O co ty mnie prosisz?
- Nie wierz mu, on kłamie.
- Nie wiesz, co mi powiedział.
- Ale znam go.- Postawił na swoim.- Wiem, że robi wszystko, abyś miała mnie za potwora.- Pokręciłam głową, uśmiechając się pod nosem. Harry go nie znał. Avan nie powiedział mi nic, a on od razu oskarża go o najgorsze. Nawet jeżeli to, co przekazał mi Jonathan, byłoby kłamstwem, to i tak nie stawiało Hazzy w złym świetle. Raczej sprawiało, że zaczęłam go rozumieć. Spojrzałam ukradkiem na Luke'a, który nadal spokojnie spał na kanapie.
- Wróć do zamku, nie rób nic głupiego.
- Nie ufasz mi.- Stwierdziłam i ponownie poczułam, jak Styles ujmuje moją twarz w dłonie.
- Ufam, Hope, ale nie mogę pozwolić, żeby stała ci się krzywda. Nie mogę pozwolić, abyś odeszła.- Patrzył mi prosto w oczy i swoimi słowami nasunął pomysł, który zadecyduje o całej prawdzie.
- Powiedz mi, czego się najbardziej boisz i nie próbuj kłamać.- Zażądałam, a chłopak lekko zaskoczony, odsunął się ode mnie.
- Co? Po co?
- Po prostu powiedz.- Wzruszyłam ramionami, a brunet spuścił wzrok, chcąc uniknąć odpowiedzi. Jednak ja cierpliwie czekałam, aż zbierze się w sobie. Jeżeli powie prawdę, jestem w stanie uwierzyć, że to Avan jest tym złym i kombinuje coś, co ma na celu wykorzystanie mnie. Jeżeli skłamie, oznacza to, że ma coś do ukrycia, a Avan jako jedyny do tej pory jest dobry w stosunku do mnie i stara się mi pomóc. Wiem, że to głupie, ale wydaje się być wystarczające w tej sytuacji.
- Słucham.- Przypomniałam o sobie, kiedy nadal nie odpowiadał.
- Boję się, że nigdy nie zasłużę na ten tytuł, jaki posiadam i boję się, że cię stracę.
- Mnie?- Wyrwało mi się.
- Straciłem zbyt wiele, Hope i właśnie przez to zatraciłem się w nienawiści.- Wyszeptał, jakby te słowa ledwo przechodziły mu przez gardło. Dostrzegłam łzy w jego oczach, a po chwili pojedyncza kropla spłynęła po policzku chłopaka.- Potem pojawiłaś się ty i zacząłem dostrzegać, jak bardzo się sobą brzydzę i jak złym człowiekiem jestem. Na początku miałem nadzieję, że może... nieważne.- Westchnął.- Teraz wiem, że w żaden sposób nie zasługuję na taką osobę, jaką jesteś ty i zazdroszczę Nillowi, ponieważ to on jest idealny dla ciebie. Ale mimo wszystko nie chcę cię stracić, bo bez ciebie staję się kimś, kogo sam nienawidzę. Nie wiem, co zrobię, kiedy odejdziesz, nie wiem kim bez ciebie jestem.*
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------Dum dum duuum! Jedyne, co mi wyszło w tym rozdziale, to końcówka, ale to tylko moje zdanie, a to nie mi oceniać, tylko Wam! Wszyscy spodziewali się Nialla, ale gdzie jest nasz blondynek?! Dlaczego nadal nie przyszedł, skoro Avan już się zjawił?! Coś mu się stało?! Mam nadzieję, że się Wam spodobało i do następnego!
CZYTASZ
Woman With a Demon
FanfictionDzieciństwo? Cóż... Moje było bardzo... Specyficzne... Zawsze myślałam, że jestem taka jak każda inna dziewczynka. Myślałam, że wszyscy widzą to co ja, ale się myliłam. Mój "przyjaciel" wszystko mi wytłumaczył. Jestem wyjątkowa, inna... Widzę rzeczy...