Na twarzy szatyna wyrósł ogromny uśmiech. Wiem, że czuł się, jakby właśnie zwyciężył. Pstryknął palcami, a przy stole pojawiła się dziewczyna, która podała mu zwiniętą kartkę papieru. Rozwinął ją, analizując zawartość, a potem podsunął mi ją pod nos. To była umowa. Powoli wziąłem ją do ręki, czytając każde słowo. Mam coś podpisać?!
- Żeby mieć pewność, że nie oszukujesz.- Mruknął Avan.- To prosta umowa, która mówi, że dostarczysz mi Hope, albo zostaniesz tutaj, jako mój podwładny. Oczywiście nie musisz tego podpisywać, ale cóż... Masz wybór.- Doskonale wiedziałem, że jeżeli tego nie podpiszę, on napadnie na nasz świat jeszcze dzisiaj. Zacisnąłem szczękę.
- Długopis?- W odpowiedzi dostałem tylko śmiech, a dopiero po chwili przede mną znalazł się nóż.- Jak pakt z diabłem.- Mruknąłem pod nosem i przejechałem ostrzem po dłoni. Kilka kropel spadło na papier, który Avan od razu zabrał. Uśmiechnął się zwycięsko.
- Masz pięć dni.- Rzucił, kiedy wstawałem od stolika. Jestem świadomy, że wpakowałem się w największe gówno świata, ale muszę zachować się tak, jak powinien to zrobić Harry. Muszę ratować nasz świat i te stworzenia.
- Nie wiesz, co robisz, Tomlinson.- Usłyszałem za sobą, idąc z powrotem przez korytarz. Zorientowałem się, że obok truchta Nick, dotrzymując mi kroku.
- Robię to, co słuszne.
- Nie spodziewałem się ciebie, Louis. Doskonale wiesz, że nie podpisuje się z nim żadnej umowy, bo zawsze to ty będziesz na przegranej pozycji.
- Dostarczę mu Hope.- Warknąłem.
- Nic nie rozumiesz, on zrobi wszystko, żeby ci się nie udało.~Hope~
Po spędzeniu reszty dnia razem z Harrym, znów musiałam potrenować. Uważam, że nie jest mi już to potrzebne, ponieważ zaczęłam nad sobą panować, jednak obiecałam i sądzę, że nikt nie byłby zadowolony, gdybym zrezygnowała. Skierowałam się na dziedziniec, gdzie powinni na mnie czekać Louis i Alexa, jednak tego pierwszego nie było.
- Gdzie Lou?- Zapytałam od razu.
- Cześć, Hope! Ciebie też miło widzieć!- Odpowiedział sarkastycznie Payne. Wywróciłam oczami, powstrzymując śmiech.
- Och, tak bardzo się stęskniłam!- Krzyknęłam i rzuciłam się na bruneta, oplatając jego szyję ramionami. Jęknął zaskoczony, ale po chwili również mnie przytulił, chichocząc pod nosem.
- No i to rozumiem.
- Więc, gdzie jest Lou?- Odsunęłam się i zaczęłam rozglądać. Może poszedł po coś, co będzie nam potrzebne do dzisiejszego treningu. Ostatnio były to kupki siana, a dzisiaj mógł przynieść cokolwiek innego.
- Prawdę mówiąc, nie mam pojęcia.- Brązowooki podrapał się po karku.- Może w takim razie sobie odpuścimy? Sądzę, że powinien być przy wszystkich treningach, dlate...
- Jestem!- Przerwał mu krzyk, który docierał z dość daleka. Przez dziedziniec biegł Louis, machając do nas jedną ręką. Po chwili stał już obok, podpierając się dłońmi o kolana i oddychając ciężko.
- Gdzie byłeś?
- Poszedłem do...- zaciął się- do miasta. Miałem parę rzeczy do załatwienia. Myślałem, że zdążę wrócić na czas.
- Miałeś mnie pilnować.- Wytknęłam mu język, na co teatralnie wywrócił oczami.
- Dajesz sobie radę, nie sądzisz?- Uśmiechnęłam się na jego komentarz. Te słowa działają jak najbardziej wyszukany komplement, który można powiedzieć dziewczynie. Właśnie to chcę usłyszeć od innych.
- No to czym się dzisiaj zajmujemy?- Przemknęłam wzrokiem po twarzach obu brunetów. Oni również spojrzeli na siebie nawzajem, jakby to ten drugi miał udzielić odpowiedzi na moje pytanie.
- No Alex, miałeś coś wymyślić.- Tomlinson kiwnął delikatnie głową w moim kierunku.
- To ty mówiłeś, że coś przygotujesz.- Obronił się Payne i ostatecznie oboje ciężko westchnęli.
- Odwołujemy zajęcia?- Skrzywiłam się.- A chciałam wam tyle pokazać!
- Co pokazać?- Usłyszałam tuż za sobą. Od razu poznałam ten głos.
- Nill?- Odwróciłam się, napotykając niebieskie tęczówki wbite w moją osobę. Na twarzy Alana wymalował się szeroki uśmiech. Rozłożył ręce, zachęcając mnie do tego, żebym go uściskała. Nie musiał mi dwa razy powtarzać, ponieważ niemal od razu rzuciłam się w jego kierunku. Wskoczyłam na niego, zawisając na szyi chłopaka. Co z tego, że widzieliśmy się rano? To nie była zbyt przyjemna wizyta, a nie spodziewałam się, że Nill w ogóle wychodzi z pokoju.
- Co tu robisz?- Odsunęłam się od niego, żeby spojrzeć mu w twarz. W odpowiedzi poczułam jego usta na swoich. Nie myśląc długo, oddałam pocałunek, mocniej zaciskając ramiona wokół jego karku. Kompletnie zapomnieliśmy o obecności innych ludzi, aż do momentu, w którym do naszych uszu dotarło chrząknięcie. Nill poluzował uścisk na mojej talii, a ja spokojnie mogłam stanąć na równych nogach, które do tej pory oplatały biodra Alana.
- Chyba już wystarczająco odpocząłem, Hopie.- Uśmiechnął się, sprawiając, że mimowolnie zrobiłam to samo.
- Świetnie, Nill, ale mamy obecnie trening.- Rzucił Louis, jakby chciał się go pozbyć. Dlaczego niby miałby to robić? Przecież blondyn w niczym nam nie przeszkadza, więc nie widzę potrzeby, aby musiał sobie iść.
- Popatrzę.- Wzruszył ramionami i usiadł na brudnej ziemi, kompletnie nie przejmując się pyłem, który osiadł na jego spodniach. Westchnęłam, zwracając się z powrotem do Tomlinsona. Przyglądnęłam mu się. Nie był zadowolony z faktu, że blondyn postanowił zostać.
- Przerobiłaś... um... czytanie w myślach z Harrym?- Zapytał niebieskooki. Pokręciłam przecząco głową. Działo się tyle, że nie mieliśmy na to czasu. Pokłóciliśmy się, wyszłam, wróciłam... Zapomnieliśmy o tym.
- Myślę, że to całkiem dobry temat na dzisiaj. Nie mam siły, a przy tym nie powinniśmy się zbytecznie zmęczyć.- Mruknął Alex i, tak samo jak Nill, usiadł na ziemi. Louis poszedł w jego ślady, aby zaraz potem klepnąć miejsce obok siebie, nakazując mi usiąść. Pokręciłam przecząco głową, krzyżując ramiona na piersi.
- Hope, siadaj.- Payne wywrócił oczami.
- Skoro lekcje nie muszą odbywać się na zewnątrz, to po prostu wejdźmy do środka i tam pogadajmy, czy coś.- Pokazałam dłonią na ogromne drzwi wejściowe. Wszyscy trzej spojrzeli po sobie, a potem wstali, wzruszając ramionami. Nie przyznali na głos, że był to dobry pomysł, ale i tak głupawo się uśmiechnęłam, kiedy szłam w stronę zamku. Tuż obok maszerował Nill, rzucając mi krótkie spojrzenie i kolejny cudowny uśmiech. Weszliśmy do ogromnej sali i dopiero w niej zajęliśmy miejsca przy stoliku. Po drodze wpadł na nas Harry i postanowił, że również potowarzyszy przy dzisiejszym treningu. Nie wiem dlaczego, ale Louis jeszcze bardziej zirytował się tym faktem. Jak chcą, to niech popatrzą! Co w tym złego? Widziałam, jak wywrócił oczami, a potem rzucił pod nosem coś w stylu 'Jeszcze jego mi tu brakowało'. Najpierw sądziłam, że może ma zły dzień, ale przecież rano wydawał się być dość radosny. Zanim się obejrzałam, rozpoczęliśmy naszą lekcję. Alex mówił coś, że powinnam się kontrolować ze swoimi myślami, kiedy jestem w towarzystwie nieodpowiednich osób. Kazał wtedy po prostu się skupić. Na początku naprawdę go słuchałam, przysięgam! Ale potem jakoś zgubiłam wątek, wracając myślami do Louisa i jego dziwnego zachowania. Zerkał na mnie co chwilę, ale nic nie mówił, co było do niego niepodobne. Lou to wygadana osoba, dlatego kiedy milczy, coś naprawdę musi być nie tak. Jednak raczej dużo nie straciłam, bo gdzieś wśród pogadanki, wyłapałam krótkie 'bardzo dobrze' i 'blokuj myśli, kontroluj się'. To wcale nie jest trudne, a ja nie muszę przesadnie się na tym koncentrować. Samo mi przychodzi...
- Mówiłaś, że chcesz nam coś pokazać.- Potrząsnęłam głową, wracając do rzeczywistości. Zmarszczyłam brwi, przyglądając się Nillowi, z którego ust padły te słowa.
- Nic nie mówiłam.
- Wcześniej, na dziedzińcu.- Przypomniał.
- Aaa, no tak.- Uśmiechnęłam się.- Spójrz.- Uniosłam rękę, a potem delikatnie nią przesunęłam, skupiając swój wzrok na jednym z wolnych krzeseł. Przesunęło się ono po drewnianej posadzce i zatrzymało dopiero na środku sali. Zacisnęłam dłoń, sprawiając, że zapłonęło. Mimowolnie się uśmiechnęłam, a potem dodatkowo przekręciłam zaciśniętą pięść i do naszych uszu dotarł trzask łamanego drewna, kiedy krzesło rozpadło się na małe kawałeczki. Nie musiałam go nawet dotykać. Rozluźniłam palce, a potem znów poruszyłam dłonią, by płonące resztki zgasły. Straszliwie podobało mi się to, że mogłam kontrolować wszystko wokół. Oparłam łokcie o blat stołu, patrząc na miny chłopaków. Każdy z nich miał opadniętą szczękę.
- N-nie wiedziałem, że tak umiesz.- Wyjąkał Louis.
- Ja też nie.
- Kiedy... ty... to?
- Przecież nie panowałaś nad mocami.- Odezwał się Harry, kiedy zauważył, że Alex raczej nie sklei poprawnego zdania.
- Tak myślałam, ale od jakiegoś czasu po prostu... samo przyszło. Nie wiem do końca, ile potrafię, ale wiem, że to nie wszystko. Czasem mam wyostrzone zmysły i zaczynam czuć energię. To dziwne, ale... fajne?- Uśmiechnęłam się, a wśród moich myśli rozbrzmiał głęboki śmiech. Dość często go słyszę, ale nigdy się nim nie przejęłam, choć powinien niepokoić mnie fakt, że nie należy on do nikogo z zebranych osób, a jest tylko nieznanym mi głosem.
- Dlaczego, w takim razie, przychodzisz na te całe nasze lekcje?- Dopytał Louis.
- Bo to fajne i mogę spędzić z wami trochę czasu. Mimo wszystko, lubię was.
- Miło.- Skomentował beznamiętnie Harry. Wywróciłam oczami, a potem wstałam od stołu.
- Sądzę, że na dzisiaj koniec.- Stwierdziłam i ruszyłam do wyjścia, machając im. Na korytarzu usłyszałam za sobą kroki.. Oczywiste, że był to Nill, który szybko mnie dogonił i chwycił za łokieć, abym się zatrzymała.
- Imponujące.- Stwierdził, posyłając mi szeroki uśmiech, przez co nie zabrzmiało to zbyt formalnie.- Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?
- Nie było okazji.- Wzruszyłam ramionami.- Poza tym, miałeś odpoczywać, a zapewne podwójnie byś się tym wszystkim przejął.
- Teraz raczej nie mogę cię denerwować.- Zaśmiał się, przyciągając mnie do siebie i opierając swoje czoło o moje.
- Źle by się to dla ciebie skończyło, Alan.- Mruknęłam, patrząc mu w oczy. Uśmiechał się głupawo, co samo w sobie było w jakimś stopniu irytujące, jednak od razu odwrócił moją uwagę, kiedy musnął moje usta.
- Stęskniłem się, Hope.
- Widzieliśmy się rano.- Wywróciłam oczami, śmiejąc się przy tym. To samo powiedziałam sobie.- Ale też tęskniłam.
- No widzisz! Nie potrafimy bez siebie wytrzymać!- Niemal krzyknął, a zaraz potem ponownie mnie pocałował. Jest głupi, ale chyba mój. Przerwało nam chrząknięcie gdzieś z boku. Odsunęłam się od blondyna, aby zobaczyć Louisa. Stał dwa kroki od nas, z dłońmi schowanymi w kieszeniach spodni. Kiwał się na piętach w przód i w tył. Dopiero po chwili ciszy podrapał się po karku i zaczął:
- Możemy porozmawiać?- Zwrócił się ewidentnie do mnie. Nie mam pojęcia, o czym Louis Tamlinson chciałby ze mną porozmawiać, ale kiwnęłam twierdząco głową, czekając aż zacznie.
- Możemy porozmawiać na osobności?- Sprostował, patrząc niezręcznie na Nilla. Czy on się bał mnie o to zapytać w obecności Alana? Lou nie jest raczej osobą, która się krępuje. Jest aż nazbyt otwarty, a teraz?
- No... dobrze.- Kiwnęłam głową, przenosząc wzrok na chłopaka obok mnie.- Przyjdę do ciebie, co?
- Jasne, będę czekał.- Uśmiechnął się ciut sztucznie, ale zaraz potem przywarł do moich ust, przyciągając mnie do siebie. Zrobił to zdecydowanie pewniej i dłużej, niż kiedy nie było z nami Louisa. Każdy mężczyzna musi na siłę pokazać, co należy do niego?
- Dbaj o nią.- Uśmiechnął się krzywo do bruneta i odszedł. Podeszłam do Tomlinsona.
- To może... spacer?- Zaproponował, kiedy Nill zniknął już z naszego pola widzenia.
- Czeka nas aż tak długa rozmowa?
- Może... Nie wiem... To zależy, bo...
- No chodź już.- Wywróciłam oczami, chwytając go pod ramię. Milczeliśmy aż do momentu, w którym znaleźliśmy się w lesie. Wokół nie było żywej duszy. Słońce powoli zachodziło i zaczęło się ściemniać, a ja nie wymieniłam z nim nawet słowa. Wiedziałam, że intensywnie o czymś myślał, bo wskazywał na to wyraz jego twarzy, ale nie miałam odwagi, żeby mu przerwać. Jednak w końcu musiałam to zrobić.
- O czym chciałeś porozmawiać?- Zaczęłam, rozglądając się wokół. Dostrzegłam zwalone drzwo, którego pień leżał na mchu i sam był nim porośnięty. Pociągnęłam niebieskookiego w tamtą stronę, chcąc usiąść.
- Hope...- Westchnął.- Tylko proszę, nie krzycz, nie bij mnie, nie wyzywaj, ani nie zabijaj, dopóki mnie nie wysłuchasz, dobrze?
- Zabiłeś kogoś?!
- Co? Nie!
- Zabrzmiało okropnie.- Stwierdziłam.- No, ale... zgoda. Nie odezwę się dopóki nie skończysz.- Louis posłał mi słaby uśmiech i przysunął się bliżej, jakby to miało dodać mu odwagi.
- Zabrzmię idiotycznie i po prostu nie mogę cię o to prosić, ale musisz... znaczy proszę, żebyś... Hope, ja chcę...
- Wyduś to z siebie.- Zaśmiałam się, chcąc rozluźnić nieco atmosferę, ale to raczej mi się nie udało. Tomlinson miał poważną minę, przez co ja też stałam się pełna powagi.
- Hope, musisz się oddać w ręce Avana.- Otworzyłam usta.- Miałaś nic nie mówić.- Powiedział szybko, zanim ja zdążyłam wydać jakikolwiek dźwięk.- Wiem, jak to brzmi, Hopie. Jak kompletny idiotyzm, ponieważ jesteś tutaj, aby cię przed nim chronić, ale on prędzej czy później zaatakuje zamek. Zginą niewinne osoby. Avan nie ma serca i zabije każdego, kto stanie mu na drodze, a uwierz, będzie wiele takich ludzi. Uważam również, że pozbędzie się twoich opiekunów i...- Przerwał nagle, jakby powiedział o wiele za dużo. Mam jednego opiekuna i jest nim Nick. Wiem, że Avan nie ma skrupułów, ale swojego brata raczej nie zabije, choć zrobił to z ojcem...
- Louis, opiekunów?- Podniosłam jedną brew, bo czułam, że nie jest to przejęzyczenie. Spiął się i to go zdradzało.
- Chyba trzeba wyciągnąć wszystkie fakty...- Szepnął pod nosem, niby sam do siebie, ale zdołałam to usłyszeć.
- Jakie fakty?
- Hope, bo ty nie jesteś zwykłą wybranką.- Jak to?- Pamiętasz, zapytałaś mnie kiedyś, czy istnieje ktoś, kto jest ważniejszy od wybranki. Powiedziałem ci wtedy, że tak i jest to dziewczyna, która ma nieograniczoną moc i...
- Zaraz, co?!- Krzyknęłam, wstając gwałtownie.- Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że z głupiej wybranki awansowałam na pierdoloną ponadwybrankę, czy jak to się nazywa?!
- Nie krzycz, proszę...
- Długo o tym wiesz?! Kto jeszcze wie?!
- Chłopaki, ale...
- Jak długo?- Suknęłam.
- Może od tygodnia, tylko...
- Okłamywaliście mnie?! Wszyscy?! Takie rzeczy się mówi! Jak...- Miałam kompletny mętlik w głowie. Chodziłam w kółko, ciągnąc się za włosy.
- Nie chcialiśmy cię denerwować.
- Opiekunów, powiedziałeś opiekunów... Kto jeszcze?- Warknęłam, patrząc mu prosto w oczy. Nie mógł kłamać, kiedy to robiłam.
- Nick i Niall, ale...
- On też?!- Załkałam. Wściekłość opuściła moje ciało, a na jej miejsce wkradł się ból. Każdy z nich mnie okłamywał, nawet Nill... Poczułam łzy, zbierające się pod powiekami. Stałam jak słup soli, wpatrując się w bruneta przed sobą, a po chwili krople spływały po moich policzkach, kapiąc na ziemię. Każdy z nich kłamał mi w żywe oczy, a teraz Louis chce mnie wysłać do Avana?! Ufałam im!___________________________________
To już jakaś masakra jest nie dość że pisząc rozdział nie zauważyłam stacji na której mam wysiąść to jeszcze nie zdarzyłam na pociąg w druga stronę ponieważ nikt mi nie powiedział że jest remont i że przejście jest gdzie indziej..... A teraz co się okazuje że dopiero o 6.15 mam pociąg kolejny a czekam od 4.50 no ja pierdole a do pracy mam na 6 :/
CZYTASZ
Woman With a Demon
FanfictionDzieciństwo? Cóż... Moje było bardzo... Specyficzne... Zawsze myślałam, że jestem taka jak każda inna dziewczynka. Myślałam, że wszyscy widzą to co ja, ale się myliłam. Mój "przyjaciel" wszystko mi wytłumaczył. Jestem wyjątkowa, inna... Widzę rzeczy...