26. Does it ever drive you crazy?

10 2 2
                                    



Próbowałam już kilka razy otworzyć te cholerne drzwi i za każdym razem kończyło się to tak samo

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Próbowałam już kilka razy otworzyć te cholerne drzwi i za każdym razem kończyło się to tak samo. Siadałam zrezygnowana na podłodze i głęboko oddychałam, żeby się uspokoić. Nie wierzę! Normalnie nie wierzę, że kazał mnie tu zamknąć i to bez powodu! Jakbym coś zrobiła, to możesz jeszcze... Hope, świrujesz! Styles w ogóle nie ma prawa mnie zamykać! Nieważne co zrobię, czy co powiem. Jestem wolnym człowiekiem. I przysięgam, że zabije tego chuja, przez którego mam siniaki na ramieniu! Oni nigdy nie byli mili, ale nigdy też nie byli brutalni. Pierwszy raz się z tym spotykam. Na ogół wykonywali swoje obowiązki, a teraz? Gościu chyba ma słabe nerwy. Wstałam z podłogi, podchodząc do drzwi. Dobra! Po prostu musi mi się udać! Nie ma możliwości, żeby coś poszło nie tak. Położyłam dłoń na powierzchni drzwi i skupiłam się. Chce już wyjść. Próbowałam, ale zamiast pstryknięcia zamka, słyszałam tylko kroki z korytarza.- Cholera jasna!- Zdenerwowana uderzyłam pięścią o drewno i znowu usiadłam na podłodze. Zaraz mnie szlag trafi, przysięgam! Co się ze mną dzieje?! Przecież jestem spokojna! No dobra, nie jestem, ale byłam! Nagle drzwi się otworzyły, a do środka wszedł Harry. Bo kto inny?! Podniosłam na niego wzrok, nie wstając z podłogi.
- Hope, bo...
- Daruj sobie, nie mam zamiaru Cię słuchać.- Podniosłam się i omijając chłopaka wyszłam na korytarz. Pamiętałam drogę, którą ciągnęła mnie ta dwójka, więc szybko znalazłam wyjście na korytarz, a z niego do swojego pokoju. Mam w dupie wszystko, co chce mi powiedzieć Styles. Weszłam do siebie i zaczęłam grzebać w półkach z nadzieją, że znajdę czyste ubrania. Na szczęście chociaż o tym pomyślał ten niestabilny psychicznie, niezdecydowany, zapatrzony w siebie dupek, jakim jest Harry. Ciągle czułam na sobie jego wzrok. Nie odzywał się i dzięki mu za to. Wygrzebałam pierwsze lepsze ubrania i przeszłam do pokoju Stylesa, gdzie była łazienka. On ciągle snuł się za mną jak cień. Zatrzasnęłam mu przed nosem drzwi do łazienki, zamykając je na klucz. Kąpiel, potrzebuje kąpieli. Gorącej, parującej wody! Odkręciłam korek, by wanna mogła się wypełnić, a w między czasie stanęłam przed lustrem. Wyglądam makabrycznie. Rozczochrane tłuste włosy, brudna twarz, ubrania upaprane krwią. Świetnie Hope! Gorzej niż w psychiatryku! Pozbyłam się ciuchów i weszłam do wanny. Zamknęłam oczy, kiedy po samą szyję zanurzyłam się w gorącej wodzie. Chciałam na chwile przestać myśleć, zamartwiać się i chociaż na chwile być sama. Ale Harry musiał mi to uniemożliwić. Wiedziałam, że stoi pod drzwiami i czeka. No cholera jasna! Chwila spokoju to był jedyny plus zamknięcia w tamtym pokoju.- Możesz sobie pójść?! Nie ucieknę Ci z łazienki, nie?! Chyba, że wskoczę do kibla i się spłuczę!- Krzyknęłam zirytowana.
- Posłuchasz mnie?
- Nie! Daj mi spokój!
- Hope!- To jest czasem nie do pomyślenia, jak bardzo desperacko on brzmi. Czego tak właściwie ode mnie wymaga? Że po zamknięciu, będę się uśmiechać i mu za to dziękować? Żałosne... Nie odpowiedziałam. Bełkotał coś za drzwiami, ale całkowicie się od tego odcięłam. Umyłam włosy, ciało. Muszę wyjść, bo będzie tam stał! Stanęłam przed lustrem wycierając mokre kosmyki na głowie. Poprawiłam ręcznik, który owijał moje ciało i zaczęłam grzebać po szafkach. Nie pogardzę suszarką. Jak to możliwe, że w takim zamku jak ten jest dość nowoczesna łazienka, bieżąca woda i prąd? Styles zaczął coś gadać po drugiej stronie. Mam tego dość! Rzuciłam wszystko co miałam w rękach i podeszłam do drzwi. Otworzyłam je na oścież, stając twarzą w twarz z Harrym.
- Daj mi już spokój!- Krzyknęłam. I dopiero gdy zmierzył mnie wzrokiem zrozumiałam, że stoję przed nim w samym ręczniku, a to w końcu Harry. Zanim się obejrzałam wepchnął mnie do łazienki. To był bardzo zły pomysł. Chłopak chwycił moje nadgarstki.- Puszczaj!- Szarpnęłam, wyrywając mu się. Styles zakluczył drzwi, podchodząc bliżej. Serio? Teraz?- Czego ty tak właściwie ode mnie chcesz, co?- Odsunęłam się od niego na dość sporą odległość. Byłaby ona większa, gdybym nie wpadła na szafkę. Chłopak podszedł do mnie, przyciskając jeszcze bardziej do mebla. Zachowywałam kamienną twarz, mimo że miałam ochotę zacząć krzyczeć i bić go po klatce piersiowej, żeby tylko mnie zostawił..
- Co to jest?- Zapytał dość spokojnie i przejechał palcami po moim ramieniu. Spojrzałam na nie zdezorientowana. Chodzi o te siniaki.- Ja Ci chyba tego nie zrobiłem, prawda?
- Chyba?
- Hope!
- Nie udawaj idioty, doskonale wiesz co to jest!- Odepchnęłam go, ale w ciągu sekundy on wrócił na swoje stare miejsce.
- Kto Ci to zrobił?- Zadziwia mnie jego opanowanie. Strzelam, że tylko udaje, a tak naprawdę w środku jest tak zdenerwowany, jak nigdy. To tylko kilka siników, a jeżeli mu powiem, to jest zdolny nawet torturować tego faceta. Dobra, może go specjalnie nie lubię, ale wiem jak Styles zareaguje i nikomu tego nie życzę. Zanim się obejrzałam dłonie Harry'ego znalazły się na moich biodrach. Pochylił się nade mną, składając delikatny pocałunek na ramieniu. Co? Tak czułego i delikatnego Stylesa nie widziałam jeszcze nigdy w życiu i szczerze, nie mogłam w to uwierzyć. Dziwne uczucie uzbierało się gdzieś w moim podbrzuszu, a Harry przeniósł się z pocałunkami na szyję. Mruczał coś, a po chwili odsunął się tak, że patrzył mi prosto w oczy. Oparł swoje czoło o moje.- Powiedz po prostu kto to robił.- Szepnął, nie odrywając się ode mnie. To jest jakiś żart? Jestem w ukrytej kamerze?
- O co Ci chodzi, co?- Zmarszczyłam brwi i odepchnęłam jego ciało od swojego. Nie opierał się, nie był nachalny, ani nie dodał od siebie żadnego błyskotliwego komentarza. Co mu się stało?! Wiedziałam, że zbiera swoje myśli w jedną całość. Otwierał usta, ale po chwili je ponownie zamykał. Mi się nigdzie nie spieszy, więc mogę poczekać. Poprawiłam ręcznik i oparłam się o szafkę. Harry przeczesał włosy palcami. Irytowało mnie to w jaki sposób bawił się kolczykiem w wardze. Robił to tak jak Nill.
- Posłuchaj- Podszedł trochę bliżej i wziął głęboki oddech.- Może nie jestem dobry w okazywaniu uczuć, ale się o Ciebie martwię, tak? Nie jestem jakimś bezuczuciowym potworem, który pozwoli, żeby ktokolwiek Cię skrzywdził. Dlatego tu jesteś... Żebyś była bezpieczna! Też jestem człowiekiem! Mam prawo się o kogoś bać, kogoś lubić, kogoś nienawidzić. Więc jakbyś mogła, to powiedz, który z tych dwóch Ci to zrobił! Bo inaczej jednego i drugiego zajebie!
- Możesz przestać krzyczeć?- Harry zacisnął pięści, spuszczając wzrok.- I jesteś bezuczuciowym potworem.- Dodałam, trochę ciszej. Wiedziałam, że go to zaboli. Nie chce być tak spostrzegany, a może chce? Kto wie, to Styles.- Wyjdź już.
- Nie wyjdę dopóki mi nie powiesz dlaczego masz siniaki na ręce.
- Przewróciłam się.
- Wyglądam na aż takiego idiotę?
- Skoro ty nie wyjdziesz, to ja to zrobię i będę chodzić po całym zamku w samym ręczniku, a przecież on może mi w każdej sekundzie spaść i wtedy wszyscy którzy będą w pobliżu zobaczą mnie nago, ale to w sumie nie jest takie złe. No cóż...- Westchnęłam i wyminęłam Harry'ego, kierując się do drzwi. Chwyciłam klamkę, naciskając na nią.
- Już wychodzę.- Uśmiechnęłam się pod nosem i otworzyłam drzwi na oścież, robiąc mu miejsce. O to mi właśnie chodziło. Chłopak wyszedł, a ja przekręciłam klucz i wróciłam do lustra. Ubrałam się, wysuszyłam włosy. Wreszcie wyglądam jak człowiek. Czy ja właśnie zmanipulowałam Stylesa? No nie wierze! Co się ze mną dzieje? Podniosłam wzrok na moje odbicie w lustrze, patrząc sobie samej głęboko w oczy. Odbicie się uśmiechnęło, pomimo że ja wcale tego nie zrobiłam.  Widziałam tam zupełnie inną osobę. Co jest ze mną nie tak? Chyba rzeczywiście świruje. Wyszłam z łazienki i szczerze powiedziawszy myślałam, że Harry będzie stał pod drzwiami, ale go nie było. Do siebie na pewno nie pójdę, nie dam się zamykać. Dopiero teraz przyjrzałam się panującemu wokoło bałaganowi. (Od autorki: Przypominam tylko, że pokoje tutaj są tak zbudowane, że sypialnia Hope ma drzwi prowadzące na korytarz i do pokoju Harry'ego, a pokój Hazzy wychodzi na korytarz, do sypialni Hope i łazienki, więc gdy Hopie wychodzi z łazienki, znajduje się w pokoju Harry'ego. No to tyle, czytajcie dalej XD) Porozrzucane rzeczy, przewrócone meble, potłuczone szkło. Co tu się stało? Przed oczami stanął mi obraz, zanim chciałam się zabić. Słyszałam przekleństwa, dźwięk rozrzucanych przedmiotów. To wszystko zrobił Harry. Jak już nie mam co robić, to posprzątam. Zaczęłam zbierać poduszki i wszelkiego rodzaju większe rzeczy z podłogi, przesunęłam komodę na jej miejsce i zaścieliłam łóżko. Na samym końcu wzięłam się za zbieranie szkła. Było tego dość sporo. Kiedy już praktycznie podnosiłam ostatnie kawałki, oczywiście musiałam się skaleczyć. Bo to nie byłabym ja, gdybym czegoś nie narobiła! No i był to opuszek palca, a tam krwawienie jest najmocniejsze. Wrzuciłam to wszystko do największej części jakiegoś wazonu, który chociaż trochę przypominał jeszcze wazon i wyszłam na korytarz. Musze przemyć ranę i wyrzucić to cholerne szkło. Szłam dość szybko w kierunku... No właśnie. Szłam przed siebie, a nie wiedziałam dokąd. W końcu na korytarzu pojawiła się jakaś dziewczyna. Wyglądała dość zwyczajnie, jak na to miejsce. Zatrzymałam ją, kiedy mnie mijała.
- Gdzie jest jakaś łazienka, kuchnia, cokolwiek?- Odezwałam się po chwili ciszy. Dziewczyna uśmiechnęła się, a ja mogłam zobaczyć kły. Dokładnie takie same, jak u tego faceta, który napadł mnie w domu. Tylko ona nie miała zamglonych oczu, sinych żył.
- Wiesz gdzie iść.- Odpowiedziała. Zanim zdążyłam zaprzeczyć, jej już nie było. Trudno, muszę sobie dać radę. Przeszłam do sali, która w sumie była jedną z niewielu jakie znałam, bo tam wprowadził mnie Harry na początku. Było tu kilka osób. Jedna dziewczyna podeszła do mnie i zabrała rozbity wazon. Reszta stała przy oknie i nie zwróciła uwagi na to, że w ogóle przyszłam. Co się tam dzieje? Odruchowo wytarłam dłoń w spodnie, znowu brudząc się krwią. Za dużo, zdecydowanie za dużo krwi. Przecisnęłam się do okna. Nie było to tak trudne, bo oni sami się odsuwali. Chyba boją się mnie w ogóle dotknąć. Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam Harry'ego. Kilku mężczyzn przytrzymywało jakiegoś chłopaka, a Styles stał i krzyczał. Co on do cholery wyprawia?! Jak najszybciej wybiegłam z sali. Na żywioł biegłam do wyjścia. Nie mam pojęcia gdzie ono jest, ale po kilku nieudanych próbach wydostałam się na dziedziniec. Przebiegłam przez tłum. Wryło mnie w ziemie, kiedy zobaczyłam skatowanego chłopaka. Tamci nadal go przytrzymywali, zmuszając do patrzenia na Stylesa. Najgorsze było to, że to nie był ten, który zrobił mi te siniaki. To był ten drugi. A wytatuowany cwel stał obok, patrząc się na to wszystko.
- Co Ty robisz?!- Krzyknęłam, biegnąc w stronę Harry'ego.
- Co ona tu robi?! Niech ją ktoś stąd zabierze, do cholery!- Zobaczyłam jak jakaś osoba z tłumu, wyrywa się, żeby mnie odciągnąć.
- Spróbuj mnie tylko dotknąć, to przysięgam, że będą cię zbierać z ziemi!- Odwróciłam się w jego stronę. Zrezygnował i bardzo dobrze. Podeszłam bez słowa do skatowanego chłopaka. Był w lepszym stanie, niż Alan na samym początku, kiedy to rzekomo umarł mi na rękach. Chociaż tyle...- Puśćcie go.- Wydałam krótki rozkaz. Każdy z nich wykonywał moje polecenia, ignorując Harry'ego. Chyba mnie bali się bardziej.
Uklęknęłam przed chłopakiem, ale po kilku sekundach ktoś chwycił mnie za ramiona i uniósł do góry. Styles musiał sobie radzić sam.- Nie jesteś bezuczuciowym chujem?! Zostaw mnie.- Wyrwałam się.
- To są moi podwładni, a Tobie nic do tego! Jesteś tutaj, bo musisz, więc łaskawie siedź na dupsku i się nie wtrącaj! Nie posłuchał rozkazu, to teraz należy mu się kara! Tak było od początku i będzie do końca!
- Kara?! Za pierdolonego siniaka?! Chcesz go skatować za jednego siniaka?! Jaki z Ciebie człowiek?! Jesteś po prostu zapatrzonym w siebie popierdoleńcem! Wszystko musi być tak, jak ty zechcesz?! Nie pomyślałeś, że może to był jakiś wypadek?! Nie pomyślałeś może, że to nie on?!
- Daj spokój- Wydusił z siebie ten chłopak. Łzy napływały mi do oczu. Mam dość. Odwróciłam się na pięcie i podeszłam do bruneta.
- Dasz radę iść?- Zapytałam i pomogłam mu wstać.
- Zostaw mnie tutaj, będziesz miała problemy.- Ledwo mówił. Trochę bełkotał, ale dało się wszystko zrozumieć. Co on z nim zrobił...
- Nie będę miała kłopotów, uwierz. To jak, dasz radę iść sam?
- Chyba tak...
- Co ty robisz?!- Odezwał się w końcu Styles.
- Zabieram go do zamku!- Zrobiliśmy jeden krok, ale chłopak zaraz upadł. No to jest źle.- Czego tak stoicie?! Przynieście jakieś nosze, albo pomóżcie mu wejść do środka!
- Ten, który jej posłucha, może być pewny, że skończy o wiele gorzej niż on.- Warknął Harry. Wszyscy gapie patrzyli jeden na drugiego, ale w końcu kilku pobiegło do zamku i wróciło z noszami. Ułożyli na nich chłopaka i ruszyli z nim do środka. Stałam na dziedzińcu jeszcze kilka sekund, patrząc na Stylesa.
- Jak już musisz wiedzieć, to to nie był on.- Mruknęłam.- Tylko ten drugi.- Kiwnęłam głową na wytatuowanego chłopaka i pobiegłam za noszami. Przenieśli go do największej z sal i zostawili. Wyszli, bo nie chcieli mieć nic wspólnego z tą sprawą. Nie dziwie im się. Usłyszałam krzyk z dziedzińca, ale to już było nieważne. On był niewinny, a tamten sobie na to zasłużył. Czuję, że on nie zrobił mi jednego siniaka, skrzywdził więcej osób i zasługuje na to, co zrobi mu Styles. Jeden z tamtych facetów przyniósł mi apteczkę. Chłopak miał rozciętą wargę i łuk brwiowy, nie licząc siniaków na jego ciele. Wyciągnęłam z apteczki waciki i polałam je jakimś alkoholem, który też był w tym pudełku.
- Będzie szczypać.- Szepnęłam, a pod głowę podłożyłam mu moją bluzę.
- Zostaw mnie już. Naprawdę będziesz miała problemy.- Odezwał się. Wywróciłam oczami i przyłożyłam wacik do rany. Syknął, ale nic więcej nie powiedział. Dokładnie wyczyściłam jego twarz. Zaczęłam grzebać w apteczce w poszukiwaniu nożyczek.
- Czemu nie powiedziałeś, że to nie Ty? Czemu nie próbowałeś zrobić czegokolwiek? Przecież jakbym nie przyszła, to on by Cię zabił.
- Negocjować ze Stylesem?
- Musisz po prostu spróbować go zrozumieć, to nie jest trudne.- Znalazłam nożyczki.- Teraz możesz poczuć się trochę... dziwnie.- Spojrzałam mu w oczy.
- Dziwnie?- Przejechałam nożyczkami po ranie, którą zrobiłam sobie, sprzątając szkło i na nowo ją otwarłam. Czekałam aż krew zacznie w miarę mocno się lać.
- Co Ty robisz?
- Zaufaj mi.- Chciałam przejechać palcem po jego ranach, ale on złapał mnie za nadgarstki, nie pozwalając się dotknąć. - Wiesz kim jestem?
- Każdy wie, Hope.
- Daj spokój, poczujesz się lepiej.- Ostatecznie mnie puścił i mogłam go wyleczyć. Wytarłam dłonie w jakąś gazę. Posprzątałam wszystko, a apteczkę odłożyłam gdzieś na bok. Zobaczyłam, że chłopak chce wstać.- Leż!- Prawie go popchnęłam.
- Nie ma tragedii.
- Leż, proszę.- Uśmiechnęłam się szeroko. Chłopak położył się z powrotem. Skierowałam się do drzwi, żeby zawołać kilka osób, aby go zanieśli do mojego pokoju.
- Jestem Luke.- Odezwał się, kiedy wyglądałam na korytarz.
- Mnie to już chyba znasz, co?
- Dam rade sam pójść, daj spokój.
- No ale...
- Nie przesadzaj.- Uśmiechnął się i podszedł do mnie.
- Idziesz tam, gdzie Ci karzę i odpoczywasz.
- Tak jest!- Zasalutował. Skierowaliśmy się w stronę mojego pokoju. Luke szedł dość powoli, bo utykał na jedną nogę. Zabije Stylesa, przysięgam. Nienawidzę go! Nienawidzę tego, że za każdym razem, kiedy zaczynam mu ufać, albo nawet zaczynam go trochę lubić, to on robi coś, za co na nowo go znienawidzę.
- O czym myślisz?- Powróciłam do rzeczywistości, gdy Luke dźgnął mnie w ramię.
- Nie, nic. Zawsze się zamyślam i nigdy na jakiś konkretny temat.- Skręciliśmy na kolejny korytarz, a moim oczom ukazał się Alan. Szedł w tym samym kierunku co my, więc nas nie zauważył. Odruchowo cofnęłam się za róg i pociągnęłam za sobą Luke'a.
- Co jest?- Przyłożyłam palec do ust, ale to nic nie dało.- O co chodzi?
- Cicho- Szepnęłam i powoli wyjrzałam zza rogu, żeby zobaczyć czy Nill dalej tam jest. Lu wysunął się trochę za bardzo, a on mógł go zobaczyć, więc szybko pociągnęłam go za ramiona, a chłopak wpadł na mnie, przygważadżając do ściany. Zapomniałam, że jestem trochę za silna. A to zawsze objawia się, wtedy kiedy nie trzeba! Spanikowana odepchnęłam go, a on ponownie stracił równowagę i przewrócił się, upadając dokładnie tak, że Alan mógł go idealnie zobaczyć.- Przepraszam!- Chciałam pomóc mu wstać, sama pokazując się blondynowi. Potknęłam się o nogi Luke'a i przewróciłam się na niego.- Cholera.- Warknęłam i uderzyłam czołem o klatkę piersiową bruneta. Spojrzałam na Nilla, tak samo jak Luke, a on tam stał, patrząc się na nas. No nie!

 No nie!

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Woman With a DemonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz