Rozdział 7

95 10 9
                                    

Pod budynek, w którym mieściła się agencja „Honeys", dotarłam około czwartej po południu. Pragnęłam wyjechać z Burbank jak najszybciej, ale chciałam jeszcze dokładnie posprzątać mieszkanie, by nie być jak Waylon, nasz naczelny bałaganiarz, a potem po prostu musiałam się położyć. Sześć w miarę spokojnych dni, wycieczki na drinka czy lekkie bieganie na bieżni, a ja byłam wykończona. Nie fizycznie, raczej psychicznie. Cały czas rozmyślałam, jak zakończy się sprawa Ashtona i Liz. Czy Ashton będzie dalej walczył o naprawienie swojego związku? Czy może chorobliwa zazdrość Liz doprowadzi w końcu do jego rozpadu? W ogóle nie powinnam się nad tym zastanawiać, ale jednak ciekawość wygrywała.

Agencja zajmowała niewielki lokal w Hollywood w budynku położonym w sąsiedztwie studia filmowego i cmentarza. Wręcz urocza okolica. Wiele razy zastanawiałam się, czy w ogóle potrzebujemy mieć swoje biuro. Paul przecież mógłby pracować w domu, a z nami i klientami kontaktować się głównie mailowo czy telefonicznie. On jednak twierdził, że woli oddzielać życie prywatne od zawodowego, co właściwie z czasem zrozumiałam. Poza tym Paul korzystał z faktu, że razem z żoną zajmowali się też nieruchomościami. To dzięki temu agencja miała do dyspozycji kilka mieszkań na terenie całej metropolii.

Na korytarzu minęłam się z Isabell, najstarszą z naszych testerek. Wszyscy nazywaliśmy ją ciocią, chociaż właściwie była bardziej jak starsza siostra. To nieprawda, że faceci lecą tylko na młode i długonogie. W końcu każdy ma swój typ. Poza tym testerki nie powinny wyglądać jak modelki Victoria's Secret, to byłoby zbyt proste. No chyba że figurant konkretnie w takich gustuje.

Isabell uśmiechnęła się do mnie szeroko pokazując swoje równe zęby, a w policzkach zrobiły jej się małe dołeczki. Zamieniłyśmy ze sobą parę słów na tematy głównie dotyczące pracy. Zdradziła mi, że następnego dnia wyrusza na nową akcję do San Francisco. Podobno miała brać udział w jakiejś konferencji dla bankowców, co brzmiało cholernie nudno, ale jej chyba odpowiadało i w takich zleceniach czuła się najlepiej.

— Ach, romans podczas delegacji? — powiedziałam.

— Klasyka, no nie? — odpowiedziała ze śmiechem. — Coś jest w tych delegacjach, że ludziom odbija. Dodają im ecstasy do powitalnych drinków czy co.

Nie mogła tego lepiej opisać. Niektórym naprawdę odbija szajba podczas wyjazdów służbowych. Chyba traktują to jako urlop, a nie pracę, zaczynają czuć się wyluzowani, pewni siebie i nabiera ich ochota na wakacyjny romans. Wysyłanie więc testerek w delegacje razem z figurantami nie było taką rzadkością, a wręcz przeciwnie.

Pożegnałam się z Isabell i ruszyłam dalej do końca korytarza, gdzie w niewielkim gabinecie urzędował Paul. Zapukałam i po usłyszeniu zaproszenia weszłam do środka. Rzuciłam beznamiętne „cześć" i opadłam na krzesło przy biurku. Paul stał przy regale i przeglądał jakieś papierzyska, ale gdy tylko mnie zobaczył, odłożył je i usiadł na przeciwko splatając palce.

— Powiedz, co cię trapi — powiedział łagodnie wbijając we mnie swoje piwne oczy.

— Trapi? Nic. To był po prostu długi dzień.

Sięgnęłam do torby i wyciągnęłam z niej oba dyktafony oraz klucze.

— Masz, to ostatnie nagrania z rozmów z figurantem, a to kluczyki do mieszkania. Jeśli to wszystko, to ja jadę już do domu.

— Oczywiście, że nie wszystko. Mam jeszcze parę pytań.

— To pytaj, panie detektywie.

Spojrzał na mnie spode łba.

— Jesteś pewna, że można zakończyć zlecenie? Brzmiałaś dosyć tajemniczo przez telefon.

— Po prostu dowiodłam, że facet jest wierny. O to w tym chodzi, co nie?

Faithful, Unfaithful || A.I. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz