Rozdział 36

62 6 0
                                    

Kawa. Bardzo mocna kawa. Tylko to mogło pomóc mi stanąć na nogi. Nie spałam przez pół nocy, a czekało na mnie sporo pracy. Trochę ociągałam się z korektami w ostatnim czasie, a terminy goniły.

Z kubkiem pełnym porannej dawki kofeiny udałam się do okna. Dyskretnie wyjrzałam zza firanki na ulicę. Nie działo się nic ciekawego — po chodniku szła kobieta z wózkiem, para staruszków, facet z walizką, nastolatek z deskorolką. W zasięgu mojego wzroku nie stał też żaden niebieski SUV. Chociaż czy był dalszy sens szukania takiego auta? Michael przyznał, że teraz jeździ czymś zupełnie innym. Może więc siedział w tym czarnym bmw, które właśnie zatrzymało się na parkingu obok? Może w tej srebrnej toyocie zaparkowanej po drugiej stronie ulicy? A może w tym podejrzanym, zdezelowanym, białym dostawczaku, który wyglądał, jakby od dawna nikt nim nie jeździł?

Chętnie poszłabym na siłownię. Pobiegała na bieżni, popodnosiła ciężarki, pouderzała w worek treningowy... Ashtonowi to podobno pomagało na odstresowanie. W końcu ćwiczenia podnoszą poziom adrenaliny i endorfiny. Pewnie poradziłyby sobie z moimi skołowanymi nerwami. Ale w tamtym momencie... Po prostu nie miałam czasu na siłownię.

Usiadłam przy laptopie i wzięłam się za robotę. Co chwilę zamykały mi się oczy, ale wmawiałam sobie, że nie mogę przestać, nie mogę zrobić sobie przerwy. Poza tym bezczynne leżenie na łóżku sprowadziłoby jedynie masę uciążliwych myśli. Po jakimś czasie i kolejnej kawie w końcu uruchomił mi się tryb pracoholiczki i przystopowałam dopiero, gdy zaczęły drętwieć mi palce. Zrobiłam więc sobie przerwę na lunch.

W mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Prawie upuściłabym talerz. Nikogo się nie spodziewałam, kto mógłby mnie odwiedzić o tej porze? To na pewno Michael, przyszedł trochę mnie podręczyć. Ale czy byłby aż tak bezczelny? Może to Hank Derrickson? Dowiedział się prawdy i przyszedł dokończyć to, co wczoraj mu przerwano?

Powoli, na palcach, podeszłam do drzwi i wyjrzałam przez wizjer. Odetchnęłam, gdy tylko ujrzałam, kto stoi na korytarzu. Stres jednak całkowicie mnie nie opuścił; czekała mnie bowiem bardzo poważna rozmowa.

— Cześć, Edith — powiedziałam zapraszając ją do środka.

— Cześć. Mam dziś wolne w pracy, dlatego zajrzałam. Wiedziałam, że pracujesz w domu, więc...

— Jasne, nie ma problemu. Napijesz się czegoś?

Edith podziękowała, za to ja nalałam sobie dużą szklankę wody. Czułam, że będę jej potrzebować.

— Na pewno nie przeszkadzam? Mogę przyjść później.

— Nie, akurat zrobiłam sobie przerwę.

— Jestem tak strasznie niecierpliwa — powiedziała Edith siadając obok mnie na kanapie. — Muszę się dowiedzieć, czy widziałaś wczoraj coś podejrzanego. Hank wrócił do domu w naprawdę opłakanym stanie. Pijany, agresywny od samego wejścia, ale jednocześnie dziwnie mrukliwy i do tego z siniakiem na twarzy... Nie chciał mi nic powiedzieć. Strasznie się boję.

Od czego miałam zacząć? Bałam się, jak Edith przyjmie informacje, które zaraz miałam jej przekazać. Amandę mogłam zbywać, ale Edith już nie. W końcu poprosiła mnie o pomoc, więc musiałam być z nią zupełnie szczera.

— Hank po pracy poszedł do baru z kolegą. Chyba chcieli zapić smutki. Podsłuchałam fragment ich rozmowy, z której wynikało, że szykują się redukcje etatów w ich firmie.

— Co? Hank straci pracę? Nic mi nie mówił...

— Podobno został zdegradowany. Ale nie znam szczegółów. Musisz sama z nim o tym porozmawiać.

Faithful, Unfaithful || A.I. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz