Rozdział 38

52 6 2
                                    

Zawsze narzekałam na małą ilość zleceń z agencji, tymczasem to już było moje trzecie w tym miesiącu. Oczywiście nie podjęłabym się go, gdyby nie Caroline i jej złamana noga. Właściwie to nawet mimo tego nie musiałabym się go podejmować. Paul jedynie prosił mnie o przysługę, a gdybym odmówiła, zapewne znalazłby inne rozwiązanie. Ale ja, z jakiegoś powodu, nie zamierzałam rezygnować, mimo że opadałam z sił. Trochę wierzyłam, że nowa akcja postawi mnie na nogi, jak zawsze. To zlecenie miało być dla mnie jedynie odskocznią od stresującego życia.

Na miejsce dotarłam około jedenastej rano. Był to czterogwiazdkowy, naprawdę piękny hotel w samym centrum miasta, położony zaledwie trzy przecznice od przystani i zatoki. Spotkanie inżynierów w jednej z sal konferencyjnych trwało już od jakiegoś czasu, ale niedługo zaczynała się pora lunchu, więc liczyłam, że spotkam Paulsona kręcącego się po hotelowej restauracji.

Tymczasem miałam jeszcze chwilę, by zameldować się w pokoju i przygotować do akcji. Jednak zanim zabrałam się za te przygotowania, rzuciłam się na piekielnie wygodne łóżko i zatonęłam w stosie miękkich poduszek. Gdybym tylko przymknęła oczy, to od razu bym usnęła. Nie mogłam tego zrobić. Wstałam więc zawodząc pod nosem i otworzyłam walizkę.

Dochodziła dwunasta. Ubrana w strój bojowy i wyposażona w torbę z kamerką, udałam się do restauracji. Siedziało tam już kilka osób, ale nie dostrzegłam nigdzie figuranta. Licząc, że wkrótce się zjawi, zamówiłam sałatkę z rukolą i pistacjami, która okazała się być strzałem w dziesiątkę. Trudno zaprzeczyć, że możliwość chodzenia do dobrych knajp była jedną z najlepszych rzeczy w tej robocie.

Do restauracji zaczęli schodzić się ludzie w postaci elegancko ubranych mężczyzn, ale również i kilku kobiet. Przeczuwałam, że to ekipa z konferencji i nie pomyliłam się, gdy tylko ujrzałam wśród nich Marshala Paulsona. Raczej nie wyróżniał się w tym tłumie facetów w średnim wieku ubranych w nudne garnitury. Szczupły, raczej wysoki, twarz jakich wiele. Razem z trzema innymi gośćmi usiedli przy jednym ze stolików i wkrótce złożyli zamówienie u kelnera.

Absolutnie nic się nie działo. Figurant i jego towarzysze zajadali się lunchem i dyskutowali zacięcie na nieznane mi tematy; siedzieli zbyt daleko, żebym mogła cokolwiek usłyszeć. Kamera z torebki cały czas ich nagrywała, ale to było chyba tylko marnowanie baterii. Nie miałam prawa narzekać, bo mogłam się tego spodziewać. Liczyłam, że będę mieć większy dostęp do figuranta wieczorem, gdy usiądzie sobie w barze ze szklaneczką swojej ulubionej whiskey.

Dostałam esemesa i wzięłam głęboki oddech, gdy tylko ujrzałam, że to od Ashtona. Okazało się, że po prostu chciał pogawędzić jak stary znajomy i pytał, co u mnie słychać.

„Wszystko dobrze, dziękuję. Właśnie siedzę w czterogwiazdkowym hotelu w San Diego, ubrana w perukę i ohydną beżową sukienkę w kwiatki i nagrywam na ukrytą kamerę gościa, którego żona podejrzewa o zdradę. A co u ciebie?"

Naprawdę to napisałam, a potem usunęłam wszystko śmiejąc się pod nosem. Zaczęłam śmiać się jeszcze mocniej, gdy pomyślałam, co by było, gdybym przez pomyłkę kliknęła opcję „wyślij".

Zamiast załamywać się sytuacją, w którą sama się wpakowałam, śmiałam się jak idiotka i do tego będąc w miejscu publicznym. Chyba popadałam w jakiś obłęd.

„Wszystko dobrze, nudny dzień w pracy. A co u ciebie?"

„Właśnie wyszedłem z siłowni, nic tak nie rozbudza jak parę mil na bieżni. Szkoda, że zrezygnowałaś. Może jednak cię namówię? Miałbym towarzystwo."

To właściwie ciekawe. Do ćwiczeń fizycznych zmotywowały go kłótnie z dziewczyną, a po rozstaniu wcale nie zamierzał z nich rezygnować. Czyli z tego związku wyszło jednak coś dobrego. Chyba, że „czymś dobrym" mogłam też nazwać fakt, że się poznaliśmy. Ale w obecnej sytuacji... za wcześnie, by o tym mówić.

Faithful, Unfaithful || A.I. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz