Rozdział 32

57 8 10
                                    

Postanowiłam pojawić się miejscu trochę wcześniej, by uniknąć niezręcznego wpadnięcia na Ashtona „pod moim własnym mieszkaniem". Wolałam, żeby pomyślał, że już wyszłam i czekam na niego na parkingu. Owszem, i tak zamierzałam wyjawić mu, że wcale tu nie mieszkam, ale chwilowo tak było bezpieczniej. Chciałam wyznać mu prawdę dopiero, gdy znajdziemy się już w jakimś, miałam nadzieję, dyskretnym i spokojnym miejscu.

Wysiadłam z auta i odruchowo spojrzałam w okna służbowego mieszkania Wydawało mi się, że dostrzegłam subtelny ruch firanki. Jeszcze przez chwilę tam patrzyłam, by upewnić się, czy czasem mi się nie przewidziało i wkrótce ujrzałam za szybą dobrze znajomą mi postać. Waylon zauważył mnie i zrobił gest dłonią zapraszający do środka. Sprawdziłam godzinę — miałam jeszcze dobry kwadrans do spotkania. Uznałam, że zdążę wejść na górę i przywitać się z kolegą z agencji, skoro i tak już mnie zobaczył.

Zadzwoniłam domofonem i już po paru sekundach drzwi się otworzyły. Weszłam na piętro i zapukałam do mieszkania. Waylon przywitał się ze mną radośnie i wpuścił do środka.

— Co ty tu robisz? — zapytaliśmy jednocześnie, na co zareagowaliśmy śmiechem.

— Ty pierwszy.

— Musiałem wynieść się ze swojego mieszkania, długa historia... W każdym razie Paul pozwolił mi przekimać tu jakiś czas, dopóki nie znajdę czegoś nowego.

— Tego się nie spodziewałam. Sądziłam, że jesteś tu w związku ze zleceniem.

— Chwilowo zero zleceń. A ty przyjechałaś tu w sprawie figuranta? Paul nic nie mówił.

Cóż, nie skłamałabym za bardzo, gdybym potwierdziła. Ale to spotkanie było nieoficjalne, więc wolałam nie informować o tym Waylona. Nawet mimo tego, że poznał już Ashtona.

Zwłaszcza dlatego.

— Uhm, nie. Umówiłam się z kimś, tu w pobliżu.

— Czyli nie masz czasu by usiąść na kawę?

— Mam jeszcze jakiś kwadrans. Chętnie napiłabym się wody.

Waylon udał się do kuchni, a ja weszłam do salonu. Pierwsze co ujrzałam, to niewiarygodny bałagan, który ani trochę mnie nie zdziwił. Już poprzedniego razu musiałam po nim sprzątać; ten facet był chyba największym bałaganiarzem na świecie. By móc usiąść na kanapie zdjęłam kilka rzuconych tam ubrań. To jednak wiele nie pomogło. Pogniecione ciuchy leżały wszędzie, stół zastawiony był brudnymi naczyniami, a na podłodze ujrzałam plamę, prawdopodobnie po jakimś rozlanym napoju.

— Mógłbyś tu czasem... odkurzyć, albo coś — powiedziałam, gdy Waylon wrócił.

— Wiem, jestem fleją, przyznaję się — odparł wręczając mi napój i siadając obok mnie. — Każdy ma jakieś wady, bałaganiarstwo jest moją. Wyobrażasz sobie jakie katorgi przeżywałem, gdy musiałem dla jednej figurantki udawać pedanta?

— Och, straszne — zaśmiałam się, a potem wypiłam duszkiem całą szklankę wody.

— A ty co, kaca masz?

— Tak, moralnego — powiedziałam jakby do siebie.

Waylon popatrzył na mnie przesz zmrużone powieki, a potem założył nogę na nogę.

— Po prostu zaschło mi w ustach, no.

— Wiesz, kiedy mnie zawsze zasycha w ustach? Gdy się czymś stresuję. Myślę, że kac moralny nie pomaga. Coś się stało? Chcesz może pogadać?

Pokręciłam głową. I jednocześnie uświadomiłam sobie, że mnie też zawsze zasycha w gardle w stresujących momentach.

— To długa i skomplikowana historia. Nie mamy całego dnia.

Faithful, Unfaithful || A.I. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz