Rozdział 9

74 9 0
                                    

Tamtej nocy miałam jakieś dziwne sny. To wszystko pewnie sprawka alkoholu. Najpierw śniła mi się plaża, a na niej tłum ludzi. Z tego tłumu wyłoniła się Amanda, która potem, niczym pokemon, ewoluowała w Justina, następnie Justin zamienił się w Ashtona. Wyrosły mu z pleców jakieś dziwne macki, a później wskoczył do oceanu, by po chwili zniknąć w potężnej fali tsunami, która zalała całe miasto. Tak, to na pewno przez alkohol. I film katastroficzny, który oglądałyśmy z Amandą w piątek. Dobrze, że nie przykładałam większej wagi do snów i wiedziałam, że pojawiające się w nich obrazy to kształty, które już kiedyś widzieliśmy. Inaczej zadręczałabym się, dlaczego śnił mi się mój były chłopak i... były figurant.

Tak, to tylko przypadek. Bo przecież wcale nie myślałam o nich przez cały czas...

Nie miałam pojęcia, o której położyliśmy się spać, ale chyba późno, bo obudziłam się po dziesiątej, a czułam, jakbym spała zaledwie parę minut. Ledwo co dałam radę otworzyć oczy, do tego miałam kapcia w ustach. Zmusiłam swoje ciało do wstania i leniwym krokiem ruszyłam do stołu i sięgnęłam po butelkę soku biorąc na raz kilka dużych łyków. Potem udałam się do łazienki i przemyłam twarz lodowatą wodą. Za moment mój mózg zaczął pracować.

Wróciłam do pokoju i rozejrzałam się. Amanda i Calum wciąż pochrapywali, tak jak Caitlyn. Nadal na kanapie, nadal w sukience i makijażu. Już czekałam, jak po obudzeniu będzie narzekać, że bolą ją plecy.

Wkrótce z sypialni wyszła Alison.

— Czeeeść — powiedziała ziewając. — Jak się spało?

— Całkiem nieźle.

— Trzeba będzie zaraz wszystkich pobudzić, za niecałe dwie godziny kończy się doba hotelowa, a ja nie mam zamiaru płacić za kolejną.

— Już się robi.

Wzięłam rozbieg i wskoczyłam na łóżko, sama chcąc się przy tym trochę ożywić. Pierwsza obudziła się Amanda, co zakomunikowała głośnym jękiem.

— Czyś ty zwariowała, boże...

— Wstawaj, wstawaj. Niedługo trzeba się wynosić z hotelu. Pośpisz sobie w domu.

— Jest coś do picia? — usłyszałam zachrypnięty głos Caluma. Już zdążyłam zapomnieć, jak wielkiej dostawał chrypy po spożyciu dużej ilości alkoholu.

— Jasne, że jest, ale dostaniesz, jak ruszysz się z łóżka.

— A nie mogłabyś mi podać? Proszę, miej litość... — Przeciągnął się nadal nie otwierając oczu.

— Oj nie, ja nie jestem room service. Podnoś tyłek, bo jak nie, to dorwę się do twoich żeber i sprezentuję ci taką serię łaskotek, że wyskoczysz z łóżka w sekundę.

Calum zdążył rzucić tylko: „o nie, tylko nie żebra", po czym w końcu wyłonił się z pościeli.

Z czasem wszyscy jakoś się rozbudzili, chociaż Amanda potrzebowała, by sprezentować jej kilka zachęcających kopniaków w tyłek. Najgorzej było z Cat, której nie dało się za nic obudzić, a gdy w końcu nam się to udało, od razu pobiegła do łazienki rzucając po drodze: „Zaraz chyba puszczę pawia". Spędziła tam dobry kwadrans, a zza drzwi dało się usłyszeć jej żałosne zawodzenie.

Z hotelu wychodziliśmy z dobrych nastrojach, niektórzy bardziej, niektórzy mniej wypoczęci, jednak zadowoleni z naprawdę udanej imprezy. Mimo że w najgorszym stanie była Caitlyn, na odchodne rzuciła, że trzeba to będzie powtórzyć, na co siostra odpowiedziała jej ze śmiechem: „Ale ty już nie pijesz". Cóż, „niepijąca Caitlyn" to najzabawniejszy oksymoron, jaki w życiu słyszałam, zaraz obok „wierny Justin".

Faithful, Unfaithful || A.I. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz