To był piękny poranek. Promienie słońca wpadały przez okno oświetlając sypialnię, na pobliskich drzewach siedziały świergające ptaszki, a do tego wiał lekki wiaterek, który nieco łagodził ten kalifornijski upał. Aż chciało się żyć. Nie czekając ani chwili dłużej wyszłam z domu i ruszyłam w stronę głównej ulicy. Na drogach było pusto, ani jednej żywej duszy, same mknące samochody. Typowe, ludzie wolą wszędzie jeździć autami, nawet do sklepu za rogiem, zamiast pójść gdzieś pieszo. Nic dziwnego, że mamy taki problem z otyłością w społeczeństwie.
Spacer zajął mi niecały kwadrans. Dotarłam do ulubionego lunch baru i kupiłam sobie sałatkę na wynos oraz jabłkowo-malinowe smoothie. Pyszne, mało słodkie, lekko kwaśne. Takie, jakie lubiłam. Idealne śniadanie, by zacząć idealny dzień.
Ruszyłam w drogę powrotną do domu. W kieszeni spodni poczułam wibracje telefonu. Wyjęłam go i uśmiechnęłam się widząc imię na ekranie.
— Calum?
— Cześć. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam.
— Jasne, że nie. Co tam?
— Dzwonię, bo... wiesz, ostatnio dobrze bawiliśmy się na imprezie u Caitlyn. Nie mieliśmy jednak dużo czasu by pogadać o starych czasach, a chętnie bym to zrobił. Co więc powiesz na jakiś lunch? Kawę? Piwo, spacer? Cokolwiek.
Uśmiech nie schodził z mojej twarzy. Oczywiście, że chciałam się z nim spotkać. Po prostu przez ostatnie dni mój umysł zajęty był kompletnie czymś innym i na pewno nie były to towarzyskie spotkania z dawnymi przyjaciółmi. A teraz czułam się już całkowicie wolna i chętna na wspólny wypad na miasto. Musiałam korzystać, dopóki Paul nie zadzwonił ze szczegółami nowego zlecenia.
— Co powiem? Powiem tak. Mów tylko kiedy.
— Jutro wieczorem?
— Pasuje.
— Podskoczyłbym po ciebie. Nadal mieszkasz tam gdzie ostatnio?
— Tak, przy Ventura Avenue.
— To co, o siódmej?
— O siódmej.
— To do zobaczenia.
Mój nastrój, który i tak był wyborny, jeszcze bardziej się polepszył. Piękna pogoda, dobre samopoczucie, czekające na dysku teksty do korekty, za które nieźle zarobię, plus spotkanie z przyjacielem. Spokój, stabilizacja, brak stresujących momentów. Oby już tak zostało.
Zaraz po zjedzeniu lunchu postanowiłam trochę posprzątać. Włączyłam muzykę i biegałam po pokoju z mopem podśpiewując pod nosem teksty piosenek. Gdy już uwinęłam się z zebraniem kurzu ze wszystkich kątów, odebrałam telefon od mechanika, który zrobił już wstępny przegląd mojego samochodu. Okazało się, ze znalazł w silniku jakąś drobną usterkę, która sprawiała, że samochód gasł. Tłumaczył, o co dokładnie chodziło, ale i tak nie znałam się na tym, więc po prostu zgodziłam się na naprawę, zwłaszcza, że okazało się, że to nie aż tak poważne, a wymiana tego elementu nie naruszy zbytnio mojego budżetu. Kolejna cudowna wiadomość. Mogłam zatrzymać swoje auto, jeszcze nie nadawało się na szrot. Chyba jednak Ashton nie był aż tak dobrym mechanikiem, skoro nie zauważył, podobno, takiej prostej usterki.
Nie, stop, miałam o nim nie myśleć... Potrząsnęłam głową. Usiadłam przy stole, otworzyłam laptopa i zabrałam za korektę przewodnika po Montrealu zatracając się w tym całkowicie.
Późnym popołudniem do mieszkania wróciła Amanda. Nie wiem, ile minęło czasu, odkąd usiadłam do korekty, ale pracowałam nad tekstem nieprzerwanie od dobrych kilku godzin. Dopiero powrót Mandy wyrwał mnie z tego ciągu. Wstałam z krzesła i rozprostowałam kości. Okazało się, że przyjaciółka przyniosła do domu pizzę. I to taką z podwójnym serem i salami. Czy mogło być coś lepszego? Od razu porwałam jeden kawałek, który wciągnęłam na zaledwie parę kęsów, a potem wróciłam do laptopa z zamiarem przejrzenia codziennej poczty.

CZYTASZ
Faithful, Unfaithful || A.I. ✔
RomansaUPDATE 10/2024 Na początku 2025 roku pojawi się nowa wersja książki, więc jeśli chcesz przeczytać starą wersję, masz ostatnią szansę, żeby to zrobić! Alex pracuje jako testerka wierności. Pomaga zagubionym dziewczynom sprawdzić, czy ich partnerzy są...