Rozdział 17

64 8 0
                                    

Naprawdę nie spodziewałam się go tam zobaczyć. Sądziłam, że jeśli planował pójść na koncert, to w tamtym momencie siedział w klubie i szalał w tłumie. Wprawdzie restauracja znajdowała się blisko, ale cholera, miałam tam być bezpieczna!

Moim pierwszym pomysłem było wskoczenie pod stół. Ale szybko zdałam sobie sprawę, że znajdowałam się w miejscu publicznym, a ja nie miałam sześciu lat. Opuściłam więc głowę i zakryłam twarz włosami wierząc, że tak stanę się niewidzialna.

— Alex, co się stało?

— Błagam, chwilowo nie mów do mnie — powiedziałam jak najciszej się dało. — Zachowuj się naturalnie.

Kątem oka spojrzałam w stronę Ashtona. Był w towarzystwie trzech mężczyzn. Chwilę rozglądali się po wnętrzu, aż zajęli stolik przy ścianie po drugiej stronie knajpy. Odrobinę odetchnęłam. Gdyby usiedli obok nas, a mogli, bo przed nami było wolne miejsce, chyba bym się zaszlachtowała.

Po paru minutach niezręcznej ciszy Calum pochylił się nade mną i wyszeptał:

— Powiedz mi, o co chodzi, nie wiem, co robić.

— Mój figurant, ten, o którym ci przed chwilą opowiadałam, on tu jest.

— Gdzie? — dyskretnie rozejrzał się po pomieszczeniu.

— Grupka ludzi, tam pod ścianą. To ten blondyn w czerwonej koszulce.

— Bez obaw, są zajęci sobą, nawet tu nie patrzą.

— Ale nie możemy tu przecież zostać.

— To co, wymykamy się?

— Na pewno się nie patrzą?

— Nie, gapią się w menu.

— Dobra, to idziemy. Ale spokojnie, naturalnie, prosto do wyjścia.

Wstaliśmy z krzeseł. Moje trochę za głośno przejechało po podłodze, gdy je odsuwałam, aż prawie podskoczyłam ze stresu. Jeszcze bardziej zakryłam się włosami i ze spuszczoną głową ruszyłam za Calumem w stronę drzwi. Chciałam iść wolnym krokiem, nie zwracając na siebie uwagi, ale nogi jakby same gnały do przodu. A potem poczułam, jak coś mnie ciągnie do tyłu. Szarpnęło mną, prawie się potknęłam. Serce podskoczyło mi do gardła. Odwróciłam się i zobaczyłam, że zahaczyłam torebką o oparcie jednego z krzeseł robiąc przy tym drobny hałas. Niech to szlag!

— Melissa?

Imię, które nagle dotarło do mojego zmysłu słuchu, sprawiło, że jeszcze bardziej podniosło mi się ciśnienie, chociaż nie sądziłam, że to możliwe. W ogóle nie patrzyłam w stronę Ashtona. W tamtym momencie już nie dbałam o to, żeby wyjść z knajpy dyskretnie. Włączyłam piąty bieg i wręcz wypchnęłam Caluma na zewnątrz.

— Do auta, szybko.

Do pokonania miałam cały parking. Że też Cal musiał zaparkować na samym końcu! Nie zamierzałam tam iść spacerkiem, po prostu pobiegłam.

— Hej, Melissa!

Czy ten idiota naprawdę wyszedł za mną z restauracji? Przeklęłam pod nosem. Dobiegłam do drzwi samochodu i już miałam zamiar szarpnąć za klamkę, kiedy ktoś mnie dotknął, a mnie zalał zimny pot.

— Hej, nie słyszałaś, jak cię wołałem?

W końcu odważyłam się na niego spojrzeć. Ashton stał krok przede mną i patrzył się na mnie jeszcze bardziej zdezorientowanym wzrokiem niż wtedy, gdy oddawał mi dyktafon. Miał lekkie wypieki na twarzy i ciężko oddychał, musiał za mną biec. Ale poza tym wyglądał... cholera, był po prostu niewiarygodnie przystojny.

Faithful, Unfaithful || A.I. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz