Rozdział 35

56 7 5
                                    

Gapiłam się na niego jak na ducha. Był ostatnią osobą, którą spodziewałabym się ujrzeć. Chyba nawet mniej zdziwiłby mnie widok Justina, który mieszkał stosunkowo niedaleko.

— Michael...?

— No cześć, Olivia. A może powinienem ci mówić... Alex?

Ton jego głosu oraz wygląd szczerze mnie przeraziły. Clifforda zapamiętałam jako typowego babiarza, cwaniaczka w luźnych ciuchach i złotym kolczykiem w uchu. Teraz wyglądał jak siedem nieszczęść. Ewidentnie zapomniał o istnieniu takich przyrządów jak grzebień czy maszynka do golenia, a głos obniżył mu się i zrobił się szorstki, jakby przez całe życie pił i palił.

— Co ty tu...

— Co tu robię? Ratuję przed zboczeńcem.

— A-ale...

Chciałam zadać mu milion pytań, na przykład skąd się tam wziął, czy to przypadkowe spotkanie, czy za mną szedł, dlaczego mnie uratował, skąd znał moje imię albo czemu wyglądał jak bezdomny. Jednak szok uniemożliwił mi sklecenie jakiegokolwiek logicznie brzmiącego zdania.

Michael stał z rękoma w kieszeniach bluzy, piorunował mnie spojrzeniem i czekał. Pewnie chciał, żebym mu podziękowała za jego postawę superbohatera. Wiedziałam, że właśnie to powinnam zrobić, ale to nie była normalna sytuacja. Michaela w ogóle nie powinno tam być, jego obecność kompletnie nie miała sensu. Chyba, że...

— To byłeś ty — wydusiłam z siebie.

Mike uśmiechnął się triumfalnie.

— Stałeś pod moimi oknami, łaziłeś za mną...

— Szkoda, że musiałem się ujawnić. To była fajna zabawa i chętnie pobawiłbym się dłużej.

— Zabawa?! Stalking nazywasz zabawą?!

— Nie wydzieraj się tak — powiedział robiąc krok w moją stronę. Nie mogłam się cofnąć, bo za mną wyrastało ogrodzenie, ale odruchowo sięgnęłam po torebkę, która do tamtej pory wciąż leżała na ziemi. — Po prostu cię obserwowałem. Nie zrobiłbym ci krzywdy. Chyba.

— Chyba?

Po takim wyznaniu powinnam zwiać ile sił w nogach, a po drodze zadzwonić na policję. Nie wiedziałam, do czego ten facet był zdolny. Do tej pory nie skrzywdził mnie, co więcej uratował przed paroma minutami, ale miał wyraźny obłęd w oczach. Moja ciekawość jednak wygrała. Musiałam dowiedzieć się, o co mu chodziło, po co to wszystko robił, dopóki czułam się względnie bezpiecznie. Świadomość, że miałam pod ręką gaz pieprzowy, w jakiś sposób dodatkowo mnie uspokajała.

— Co to ma być, jakaś zemsta? Obwiniasz mnie o rozpad związku, tak?

— I tak, i nie. Widzisz... — Zrobił kolejny krok do przodu. — Cristina bardzo źle przyjęła wieść, że byłem... trochę nie fair. Nie tylko zerwała zaręczyny i wyrzuciła mnie z domu, ale też zabrała mi samochód, który dostałem od niej w prezencie i sprawiła, że wyleciałem z pracy. To bardzo wpływowa kobieta, ma dużo znajomości. Wiedziała, do kogo zagadać, bym nie mógł znaleźć roboty w swojej branży. Praktycznie wylądowałem na ulicy w samych gaciach.

— Przykra historia. Mam ci teraz współczuć?

— A jest w tobie jakiekolwiek współczucie? Świadomie wpychasz się łokciami w cudze życie i je rozpieprzasz.

— Sam sobie rozpieprzyłeś życie, Michael. Tylko do siebie powinieneś mieć pretensje.

Bałam się, że go tym sprowokuję, ale on wciąż wyglądał na spokojnego. Postanowiłam jeszcze pociągnąć tę rozmowę, dopóki ewidentnie mi na to pozwalał.

Faithful, Unfaithful || A.I. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz