Rozdział 41

56 7 2
                                    

— Alex... Alex, musisz w końcu się odezwać.

Łagodny głos Amandy wlatywał do mojej głowy jednym uchem, a wylatywał drugim. Nie miałam ochoty nic mówić, nie miałam ochoty na nic.

— Czy ty w ogóle coś jadłaś od wczorajszego wieczoru? Jezu, Alex, za chwilę wyjeżdżam, nie mogę zostawić cię tu w takim stanie, bo będę się potem męczyć przez cały wyjazd. Chodzi o Ashtona, prawda?

— Tak, chodzi do Ashtona! — krzyknęłam przekręcając się na łóżku w jej stronę. — Spierdoliłam wszystko, okej? Nie mam ochoty się teraz uzewnętrzniać, więc daj mi spokój. Jedź i baw się dobrze, poradzę sobie. Przyrzekam, że zrobię sobie śniadanie od razu, jak stąd wyjdziesz.

— Dobrze, jak uważasz — powiedziała wstając z łóżka. — Po prostu się o ciebie martwię. Nie wiem, dlaczego nie chcesz mi się wygadać. Przecież od tego są przyjaciele.

Wkrótce w mieszkaniu zrobiło się cicho. Postanowiłam wstać i coś zjeść, bo rzeczywiście umierałam z głodu. Zanim jednak otworzyłam lodówkę, włączyłam Spotify i wybrałam swoją starą playlistę o nazwie „Gdy masz dosyć świata". Podkręciłam głośność tak, by dudnienie perkusji i brzdęk gitar zagłuszyły moje i myśli, po czym wzięłam się za robienie tostów.

Po zjedzeniu połowy śniadania, rzuciłam się na kanapę i ukryłam twarz w poduszce. Głośna muzyka sprawiała, że trzęsło się całe mieszkanie, ale to dobrze, o to mi chodziło. Chciałam, by ta muzyka mnie pochłonęła, znieczuliła, może nawet i ogłuszyła. Było mi wszystko jedno. Nie obchodziło mnie, czy zlecą się sąsiedzi narzekający na hałasy, czy zadzwonią po policję. Nic mnie nie obchodziło. Ani to, że Amanda i Frank wyjechali, ani problemy Paula w agencji, ani czający się wiecznie za rogiem Michael, ani korekty czekające na laptopie.

Nie obchodziło mnie nic, ale jednocześnie rozpaczliwie czekałam na telefon od Ashtona albo Luke'a. Chciałam, by któryś z nich zadzwonił do mnie z ostrym opieprzem. By wykrzyczał, co o mnie myśli. Zasłużyłam sobie na to. Poza tym zżerała mnie ciekawość i zabijała niewiedza. Czy Ashton wyciągnął od Liz całą prawdę? Czy skonsultował się z Luke'iem? Raz na jakiś czas nachodziła mnie myśl by samej zadzwonić i się o tym przekonać, ale nie umiałam, nie miałam siły.

I nagle wydało mi się, że usłyszałam dzwonek telefonu. Mogło mi się przesłyszeć, w końcu muzyka wybrzmiewała na jakieś dwieście decybeli. Może jedynie chciałam, by ktoś zadzwonił, dlatego to sobie wyobraziłam? Spojrzałam na wyświetlacz i od razu poczułam się, jakbym wpadła do wanny z lodowatą wodą. Bałam się odebrać, jak jasna cholera, ale w końcu tego właśnie chciałam. By zadzwonił telefon.

Koniec uciekania.

Chwyciłam pilot i wyciszyłam muzykę.

— Halo? — powiedziałam najbardziej pewnym głosem, na jaki było mnie stać.

— Cześć, Melissa.

Głos Ashtona był spokojny, nawet jakby i trochę zmęczony. Na mnie jednak nie podziałało to odprężająco. Ten spokój był zbyt podejrzany, chyba wolałabym usłyszeć tonę obelg.

— Cześć. Cieszę się, że dzwonisz.

— Chcę się spotkać, musimy porozmawiać. Masz dziś czas?

— Tak, oczywiście. Jestem wolna cały dzień.

— To za dwie godziny, może być? Mogę podjechać do mieszkania, w którym widzieliśmy się wczoraj, jeśli tak ci wygodnie.

— Nie, Ashton. Spotkamy się w zupełnie innym miejscu.

To było jedyne, rozsądne wyjście. Waylon miał rację, kombinowaniem tylko pogorszyłam swoją sytuację. Dlatego tym razem podałam Ashtonowi adres mojego prawdziwego mieszkania.

Faithful, Unfaithful || A.I. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz