Rozdział 25

56 7 0
                                    

To już nie był zwykły zbieg okoliczności, to już nie była zwykła paranoja. Ktoś od jakiegoś czasu mnie obserwował. Facet, który gapił się w moje okna... Facet, który za mną szedł... I w końcu ten niebieski samochód, który podążał moimi śladami. Sądziłam, że zrezygnował pod klubem, ale musiał tam niepostrzeżenie wrócić. Przecież ja siedziałam tam przez dobre trzydzieści lub czterdzieści minut! Czy ten cholerny podglądacz stał gdzieś niedaleko i czekał, aż wyjdę z klubu? Czy widział, jak rozmawiałam z Luke'iem? A co jeśli wszedł za mną do „Rain" i przyglądał mi się ze stolika obok, a ja byłam tak zatracona w rozmowie z Ashem, że nie zdałam sobie z tego sprawy?

Zaczęłam się poważnie zastanawiać nad tym, kto mógłby chcieć bawić się w mojego stalkera. I tak pogrążyłam się w tym rozmyślaniu, że na jednym ze skrzyżowań prawie przejechałabym na czerwonym świetle. Cudownie, drugi raz w ciągu kilku godzin uniknęłam stłuczki... Starałam się nie gapić za siebie, nie wpatrywać w to niebieskie auto i po prostu gnać w stronę domu. Podgłośniłam trochę radio i wsłuchałam się w teksty piosenek. W końcu jakoś udało mi się dotrzeć do Panorama City.

Gdy dojeżdżałam już pod swoje mieszkanie, zaczęłam odczuwać strach, że jeśli wyjdę z samochodu, to zostanę zaatakowana. Od parkingu do drzwi dzieliło mnie tylko kilkanaście kroków, ale ten ktoś mógłby być szybszy, mógłby mnie dopaść, gdy będę szperać kluczem w zamku... Mogłam znowu zabrać się za manewry po mieście, by go zgubić, ale to nie miało sensu. Jeśli to był ten sam facet, który sterczał pod moim domem, to dobrze wiedział, gdzie mieszkałam. Odetchnęłam jednak trochę, gdy pod blokiem zobaczyłam swojego sąsiada, pana Derricksona. Stał zaraz pod klatką i palił papierosa. Poczułam się bezpieczniej. Chyba nikt nie napadłby na mnie przy świadku?

Stanęłam na pustym miejscu parkingowym. Obróciłam się na drogę — niebieski SUV przejechał dalej, nie zatrzymał się. Może nie chciał zwracać na siebie uwagi, może zamierzał zawrócić? Nieważne, musiałam korzystać z tej chwili.

Szybko wyskoczyłam z auta, zamknęłam je i biegiem ruszyłam do klatki. Rzuciłam panu Derricksonowi „dobry wieczór", na co on odpowiedział mi:

— Dobry, dobry. A dokąd się pani tak spieszy?

— Zostawiłam włączone żelazko.

Uśmiechnęłam się ponuro, po czym wpadłam na korytarz. Ostatnie, co za sobą usłyszałam, to stłumiony śmiech sąsiada. Włączone żelazko albo palnik na kuchence to najbardziej banalne wymówki na spławienie kogoś, w które już nikt nie wierzy, ale nie obchodziło mnie to. Nie miałam zamiaru tłumaczyć się Derricksonowi, dlaczego mi się spieszyło i miałam nadzieję, że to zrozumiał.

Weszłam do mieszkania i pierwsze, co zrobiłam, to wyjrzenie przez okno. Oczywiście jak najbardziej dyskretnie — nie włączyłam światła w pokoju i dodatkowo zakryłam się firanką. Parę minut wypatrywałam tajemniczego samochodu, ale nie dostrzegłam go nigdzie. Upewniłam się, czy na pewno zamknęłam drzwi na wszystkie zamki i zasuwy, a potem w końcu rozebrałam się i zapaliłam światło. Wzięłam głęboki oddech. Pomyślałam, że jeśli jeszcze raz zobaczę w swojej okolicy niebieskiego SUVa, to zapiszę jego numer rejestracyjny. Przyda się, gdybym chciała zgłosić sprawę o stalking.

* * *

Siedziałam przy kuchennym blacie z telefonem w dłoni i wczytywałam się w otrzymane wiadomości. Poprzedniego dnia późnym wieczorem Ash wysłał mi dwa esemesy, na żaden jednak nie odpisałam.

„Szkoda, że cię tu nie ma. Liz znowu zrobiła mi awanturę o totalną pierdołę. Chciałbym ci się wygadać, bo wiem, że byś mnie wysłuchała."

„Życzę ci dobrej nocy, nie mogę doczekać się niedzieli."

Nie odpisałam mu z jednego prostego powodu — bo jedyne, co chciałabym mu napisać to pytanie o to, dlaczego jeszcze nie rozstał się z Liz. Ja po prostu martwiłam się o jego komfort i zdrowie psychiczne. Oni ciągle się kłócili, Ash był już tym zmęczony, co potwierdził sam Luke. Czemu ciągle przy niej tkwił?

Faithful, Unfaithful || A.I. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz