Rozdział 5

92 11 0
                                    

Według informacji otrzymanych od Liz, Ashton odwiedzał siłownię dwa lub trzy razy w tygodniu. Zawsze w soboty, a czasem w poniedziałki, środy lub czwartki w zależności od czasu czy nastroju. Zazwyczaj między dziesiątą a jedenastą rano. Niby miał swój harmonogram dnia, ale jednocześnie nie bardzo. Istniała szansa, że w tamten poniedziałek postanowi odpuścić sobie wyciskanie sztang, a moja wizyta na siłowni okaże się bezcelowa. Wtedy pomyślałam, że bezpośredni kontakt z klientką byłby przydatny — mogłabym do niej zadzwonić i upewnić się, kiedy Ashton wyjdzie z domu. Liz nawet dała mi swój numer, ale... nie zamierzałam tego robić. Lepiej by nie wiedziała kiedy i w jakich okolicznościach spotykam jej chłopaka.

Pod siłownię dotarłam około dziesiątej dwadzieścia. Byłabym pięć minut wcześniej, gdyby nie chwilowy problem z odpaleniem samochodu. Bałam się, że stanie mi w połowie drogi, ale na szczęście dotarłam na miejsce cała i zdrowa. Przy sobie miałam wygodną koszulkę, legginsy i sportowe buty. Tak na wszelki wypadek, gdybym od razu mogła zacząć treningi. Chociaż moim najważniejszym planem było zwykłe rozeznanie terenu, a nie od razu pracowanie na zakwasy.

Zaczęłam od rozejrzenia się po parkingu w poszukiwaniu auta Ashtona. Może już przyjechał na siłownię? Honda civic to raczej popularny model, więc wśród około dwudziestu aut znalazłam aż trzy, jednak żadna z nich nie była srebrna, jak samochód mojego figuranta. Stwierdzając, że Ashton jeszcze nie dotarł, opuściłam parking.

Siłownia była naprawdę spora i nowocześnie urządzona, przynajmniej takie wywarła na mnie pierwsze wrażenie. Całe lobby wyłożone połyskującymi płytkami, designerskie kanapy, ściany podświetlane ledami, tak samo jak recepcja na końcu pomieszczenia. Podeszłam tam i od razu zaczęłam rozmowę z recepcjonistą pytając o ofertę.

— Tu pani znajdzie wszystkie informacje — powiedział wręczając mi broszurę. — Może pani sobie przejrzeć, wybrać coś dla siebie, a potem opowiem pani o szczegółach. Teraz proszę wybaczyć, muszę na chwilę skoczyć do biura.

— Oczywiście.

Usiadłam na żółtej kanapie i otworzyłam ulotkę. Joga, zumba, fitness, boks, pilates, sauna... Do wyboru do koloru. A ja nie miałam pojęcia, na co dokładnie uczęszczał Ashton, klientka nigdy tego nie sprecyzowała. Wątpiłam, że na jogę, prędzej klasyczne treningi siłowe. I raczej nie był nowicjuszem. Zauważyłam, że miał nieźle wysportowane ciało.

Siedziałam tak już ponad kwadrans. Cały czas wypatrywałam Ashtona, jednak nie było go widać na horyzoncie. No cóż, nie poddawałam się, nadal istniała szansa, że się pojawi. Podeszłam do recepcji i poczekałam chwilę, aż recepcjonista skończy rozmowę telefoniczną.

— I jak, coś sobie pani wybrała? Może jakieś zajęcia indywidualne?

— Raczej interesują mnie zwykłe ćwiczenia na siłowni.

— A więc są różne rodzaje karnetów otwartych. Można wybrać karnet weekendowy, albo nieograniczony, na wszystkie dni. Można też dokupić opcję treningu personalnego z trenerem, albo spotkania z dietetykiem, wybrać opcję siłownia plus sauna...

Prawie usnęłam, gdy zaczął mówić o wszystkich rodzajach karnetów, różnicach między nimi, cenach, godzinach, grupach, bla bla bla... Naprawdę średnio mnie to interesowało, ale byłam w pracy, musiałam się skupić.

— A czy można kupić sobie jednorazową wejściówkę? Tak żeby najpierw zorientować się co i jak?

— Jasne, karnet na godzinę albo dwie. Wtedy nie trzeba wypełniać żadnego formularza, po prostu płaci pani z góry i wchodzi.

Och, brzmiało o wiele lepiej. Nadal jednak brzęczało mi w głowie pytanie — skąd mam widzieć, kiedy Ashton pojawi się na siłowni, żebyśmy się nie minęli? Nie mogłam czekać aż całego tygodnia do soboty.

Faithful, Unfaithful || A.I. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz