Rozdział 14

75 9 0
                                    

Nie czekając ani chwili dłużej wzięłam od Asha dyktafon. Właściwie to wyrwałam mu go z dłoni, przy okazji nieco drapiąc ją paznokciami.

— Jejku, tak, mój pendrive, musiał jakimś cudem mi wypaść. Dzięki.

Ash kiwnął głową i schował ręce do kieszeni.

— Zorientowałem się dopiero, gdy już dojechałem do domu. Dzwoniłem kilkukrotnie, ale ciągle był sygnał zajętości.

— No właśnie padł mi telefon — odparłam krzywiąc się i zastanawiając, czy w ogóle łyknie tę wymówkę. Przecież według oficjalnej wersji byłam w swoim domu, więc mogłam bez problemu podłączyć komórkę do ładowania. Może i chodziło mu to po głowie, ale na szczęście nie drążył.

— Dlatego stwierdziłem, że oddam ci zgubę osobiście. Postanowiłem przyjechać, mimo że nawet nie znam numeru mieszkania. Ale jak widać, nie musiałem znać.

— Uhm, tak, przyjechał mój znajomy i dosłownie przed momentem wyszłam z domu.

— Cześć — rzucił radośnie Waylon.

Ash odpowiedział, ale nie wymienili się imionami ani uściskami dłoni. Nadal wyglądał na nieco zdezorientowanego. Ja w tamtym momencie czułam już tylko stres i zdenerwowanie. Pragnęłam jak najszybciej zakończyć tę krępującą konwersację.

— Jedziecie po samochód?

— Tak, za chwilę na parking podjedzie laweta. Tak więc...

— Tak, musimy już się zbierać — odpowiedział szybko Waylon, dobrze rozumiejąc moją intencję.

— A możemy zamienić ze sobą jeszcze słówko? — zapytał Ashton.

Wyczułam, że chciał się ze mną rozmówić w cztery oczy. Nie widziało mi się to, ale jednocześnie strasznie ciekawiło, co mu chodziło po głowie. Przeprosiłam więc Waylona i odeszłam razem z Ashem parę kroków dalej.

— Przecież mogłem z tobą zaczekać. Mówiłem, że z chęcią ci pomogę, nie musiałaś po nikogo dzwonić.

— Nie dzwoniłam po niego, to zbieg okoliczności, że właśnie teraz wpadł. A jako, że za chwilę ma podjechać laweta, to akurat mnie podwiezie. To nic takiego, naprawdę.

— Rozumiem. Ale to był dobry pretekst, by spędzić ze sobą trochę więcej czasu — odpowiedział, a ja w jego tonie głosu wyczułam szczery zawód. — Szkoda. Ale jeśli to jakaś wymówka, bo masz mnie już dość, to po prostu to powiedz.

— To nie żadna wymówka, nie mam cię dosyć, przysięgam. Nie odbieraj tego w ten sposób.

Ashton nie był głupi. Zdążył zauważyć, że mój stosunek do niego nieco zmienił się w momencie, gdy zaproponował, że odwiezie mnie do domu. Mógł odczuć, że chcę go w ten sposób zbyć. I po części trafił w sedno. W jednym się mylił — nie miałam go dosyć, wręcz przeciwnie. I akurat w tym nie umiałam go okłamać, choć powinnam. Byłoby prościej.

Ja, profesjonalna testerka, nie umiałam kłamać. Jak to żałośnie brzmiało.

— Dzięki jeszcze raz za pendrive'a — powiedziałam pragnąc już zakończyć tę rozmowę. — Mam tam ważne rzeczy.

— Nie ma sprawy — odparł uśmiechając się szczerze. — A skoro nie masz mnie dosyć... to naprawdę mam nadzieję, że spotkamy się w ten weekend.

Na to już nie potrafiłam odpowiedzieć. Uśmiechnęłam się ostatni raz, a potem po prostu oddaliłam się i podeszłam do Waylona.

— Wsiadamy do twojego samochodu i jedziemy — wyszeptałam mu.

Faithful, Unfaithful || A.I. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz