Rozdział 22

290 17 0
                                    

Harry's pov.

Dopiero po lekcjach dowiemy się jak kto jest podzielony. Musiałem wytrwać wszystkie lekcje, choć naprawdę nie miałem na nie ochoty.

Ponieważ nie chodziłem na WF, mogłem sobie na te dwie godziny iść do domu, by nie siedzieć bezczynnie w szkole. Jak właśnie miałem już wychodzić poza teren szkoły, usłyszałem jak ktoś mnie woła. Po chwili podbiegł do mnie Louis, cały zdyszany.

- Gdzie... Gdzie idz...- Nie mógł się wysłowić.

- Dobra, najpierw się uspokój- zaśmiałem się cicho, a on mi tylko kiwnął przytakująco głową, głęboko oddychając.

- Gdzie idziesz?- spytał, jak już unormował oddech.

- Do domu na dwie godziny, bo nie chodzę na WF- wyjaśniłem- A co?

- Chcesz może ze mną pójść na chwilę do mamy?Pracuje tu w szpitalu niedaleko, a muszę coś u niej załatwić...- spytał. - Oczywiście zrozumiem, jak nie masz ochoty- dodał po chwili.

- Nie no, z miłą chęcią pójdę- powiedziałem szybko, uśmiechając się do niego. Odwzajemnił uśmiech i w dwójkę ruszyliśmy w stronę szpitala.

Po drodze opowiadał mi jak kiedyś uciekł ze sali szczepień, bo bardzo przestraszył się igły. W połowie mojej opowieści, kiedy przez przypadek raz zjechałem windą prosto do kostnicy, byliśmy już w szpitalu. Jakoś zbytnio nie przepadam za tym miejscem, jak chyba wszyscy w moim wieku.

- Dzień dobry- Louis podszedł do recepcjonistki, a ja razem z nim- Gdzie może być moja mama?

- Pewnie jest w pokoju pielęgniarek- odpowiedziała, po czym spojrzała na mnie. - On jest z tobą?

- Tak, to mój przyjaciel- powiedział Louis, po czym pociągnął mnie za nadgarstek i poszliśmy dalej.- Ale ona jest ciekawska...- powiedział po chwili do mnie szeptem, a ja tylko cicho się zaśmiałem.

Szliśmy dalej, aż na korytarzu zobaczyliśmy mamę Louis'a, Panią Jay.

Wczoraj zdążyłem ją poznać i powiedziała mi w sekrecie, że Lou już dawno nie patrzył na kogoś tak jak patrzy na mnie. Nie mam pojęcia co to miało oznaczać, ale od tamtej pory jak mnie widzi to ciągle się szeroko uśmiecha.

- Widzę, że Harry'ego wzięłeś ze sobą- znowu uśmiechnęła się do mnie, po czym przytuliła swojego syna na powitanie.

- Masz już te wyniki?- spytał po chwili Louis.

- Chodźcie za mną- posłusznie poszliśmy za pielęgniarką do jej gabinetu. Pokazała byśmy usiedli na łóżku dla pacjentów. Wyczułem, że Louis jest zastresowany; pewnie to jakieś ważne dla niego badania.

- Mam dwie wiadomości, dobrą i złą- powiedziała pani Jay, siadając przy swoim biurku- Dobra jest taka, że twoja osteoporoza już nie postępuje więc nie będzie już gorzej.

-A zła?- spytał Louis.

- No niestety będziesz musiał się pohamować z tańczeniem na jakiś czas...

- Jak to "pohamować"?- Był w szoku- Że już nie będę mógł tańczyć?!

- Będziesz mógł, tylko nie przez najbliższe kilka miesięcy- odpowiedziała spokojnie Jay.

- Nie wierzę...- Od razu widać było że jest po prostu załamany. Nie wytrzymałem wtedy i go mocno do siebie przytuliłem.

Po kilku sekundach poczułem, że mój barek staje się mokry od łez. Naprawdę się mu nie dziwię; taniec to jego pasją a teraz nie będzie mógł z niej korzystać w ogóle.

- Mamo, mogę iść do domu?- spytał nagle Louis, podnosząc głowę w jej stronę- Nie mam ochoty już iść do tej szkoły dzisiaj...

-Tylko żebyś potem nie miał zaległości, dobrze?- powiedziała, patrząc na niego naprawdę zmartwionym wzrokiem. Sam nie wiedziałem jak mam się zachować.

- Odprowadzisz mnie?- spytał nagle mnie Tomlinson. Teoretycznie jak teraz pójdę do niego to spóźnię się na lekcje, ale w tej sytuacji było to mało istotne.

- No jasne- odpowiedziałem, a on wtedy lekko się uśmiechnął do mnie.

Others but similar || Larry ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz