Rozdział 57

291 12 4
                                    

!!!UWAGA!!!
ZACZYNA SIĘ GRANT FINAL
((idk jak to się pisze))

Zayn's pov.

No i nadszedł dzień festynu. Nie wiem dlaczego dałem się namówić na pilnowanie tych gówniarzy przy zjeżdżalniach dmuchanych, ale może dzięki temu dyrka usunie mi naganę z zachowania...

Od rana trzeba było już wszystko szykować, a ponieważ atrakcje dmuchane dopiero przyjadą później, miałem okazję popatrzeć kto właściwie czym się zajmuje.

Wiedziałem jedynie, że mama będzie sprzedawać napoje, a Liam będzie siedział przy stoisku z ciastem i kawą. Dlatego też postanowiłem pójść do niego, by mu trochę przy tym pomóc.

Po drodze zauważyłem, jak pan Styles wystawia maszynę do robienia waty cukrowej, a jego żona otwiera budkę z lodami i goframi. Z daleka mnie zauważyli, po czym zaczęli do mnie machać, a ja im od machałem. Następnie ruszyłem w stronę namiotu, gdzie miał być Liam razem z Calum'em. 

- Pomóc wam trochę?- spytałem, a Liam odwrócił się wystraszony, bo pewnie się mnie nie spodziewał. Zaśmiałem się pod nosem, po czym go pocałowałem w usta na przywitanie, a z Calum'em zbiliśmy piątkę.

- Wiesz co, trochę jest tego ciasta więc mógłbyś  z nami je kroić?- spytał Payno, a ja się zgodziłem i w trójkę kroiliśmy ciasto.

- Jakie kuchareczki tutaj stoją. - usłyszałem głos Irlandczyka zza stołu i śmiech Shawn'a.

- A wy nie macie nic do roboty?- spytał ich Calum.

- Właśnie rozstawiają nam nasze boxy - odpowiedział Shawn.

- A właściwie co wy będziecie robić?- zaciekawił się Liam.

- Kissing box, a hajsy idą na jakieś cele charytatywne czy coś takiego. - Niall wzruszył ramionami, a ja aż parsknąłem śmiechem. - Ja przynajmniej nie będę musiał pilnować dzieciaków by się nie pozabijali. - powiedział w moją stronę, a ja miałem ochotę go zabić wzrokiem.

- Tylko się nie zaraź jakimś wirusem, blondyno. - rzuciłem jeszcze, zanim poszli, a Horan wysłał mi całusa z oddali.

- Widziałeś już gdzieś Louis'a?- spytał mnie po chwili Liam.

- Nie, a czemu pytasz?

- A tak po prostu. - odpowiedział, uśmiechając się. Naprawdę uwielbiam jak ma na twarzy uśmiech, bo wtedy dopiero widać, że jest na serio szczęśliwy, a to dla mnie najważniejsze. 

- Zayn?- nagle do stoiska podeszła Lottie. - Twoja mama cię woła.

- Dobra, już idę- odłożyłem nóż do krojenia ciasta na bok, jeszcze się pożegnałem z chłopakami i ruszyłem za nią. Wtedy też zobaczyłem, że pani Jay razem z jej córkami, Daisy i Phoebe, rozstawiają wielką tarczę z rzutkami i chciałem aż z Tomlinson'em się zmierzyć który z nas jest lepszy. Jak byliśmy młodsi zawsze robiliśmy tzw. "zawody" który z nas jest lepszy. No cóż, różnie to bywało, ale naprawdę dobrze mi się wspomina te czasy. 

- Jestem. - powiedziałem, jak już byłem przy stanowisku mamy.

- Pomożesz nam porozstawiać te napoje?- spytała, a ja tylko kiwnąłem głową przytakująco i od razu wziąłem się do roboty. Akurat kiedy już skończyliśmy, przyszedł po mnie Michael z wiadomością, że już są zjeżdżalnie i musimy być na miejscu.

We dwójkę poszliśmy w stronę dmuchanych zamków widocznych już z daleka, ale zatrzymałem się na moment, bo zobaczyłem Louis'a w jednym z namiotów jak rozstawia na półki jakieś rzeczy, a z nim jest Perrie. 

Others but similar || Larry ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz