Niall's pov.
- Ale to wcale nie jest trudne- powiedziałem do Liam'a, pokazując mu chwyty po kolei.
- Za cholere się tego nie nauczę...- westchnął Lima, jednak dalej próbował. Wiedziałem, jaki jest uparty i że tak łatwo się nie podda.
- Chłopaki, kolacja!- krzyknęła pani Jay z kuchni.
- Już idziemy!- odkrzyknął Louis, który leżał na łóżku i przeglądał telefon.- Zayn nie przyjdzie, bo znowu się pokłócił ze swoją mamą...
- Chce go znowu zmusić do spotkania z ojcem- powiedział nagle Liam, dalej ćwicząc na gitarze.
- Skąd to wiesz?- spytałem dociekliwy.
- Pisałem z nim- odpowiedział, jakby to było coś oczywistego.
- Ty, a czasami coś z nim nie kręcisz?- spytał nagle Louis. Liam aż przestał grać, zastanawiając się.
- A więc jednak!- krzyknąłem, mega szczęśliwy- Ale że jesteście razem czy jak?- byłem mega ciekawy.
- Nie jesteśmy-od razu powiedział- Nawet jak bym był w nim zauroczony, to przecież jestem pewny, że on nie czuje tego samego.
- Czuje- odpowiedział pewnie Louis.
- A to skąd niby wiesz?- spytałem.
- Sam mi powiedział- wzruszył ramionami, po czym spojrzał na Liam'a- Więc lepiej pogadajcie bo będziecie się bawić tak jak ja z Harry'm, a to nie jest dobre.
- Idziecie czy nie?- nagle do pokoju wbiła Fizzy- Bo zaraz Ernest zje wszystko, a tego chyba nie chcecie...
- Nie ma nawet takiej mowy!- od razu ruszyłem do jadalni i zacząłem jeść kolacje, a mianowicie gofry z truskawkami.
Pod punktem kulinarnym po prostu ubóstwiam Jay, co jej już wiele razy mówiłem.
Po chwili przyszli też Tommo z Payne'em I usiedli na swoje miejsca.
- Czemu nie ma Harry'ego I Zayn'a?- spytała nagle Lottie.
- Harry się przeziębił na naszym wypadzie, a Zayn nie może- odpowiedział Louis.
- Słyszałam, że jego ojciec ma wyjść na warunkowym z więzienia- powiedziała nagle pani Jay, a w trójkę się spojrzelismy na nią- Z tego co wiem to wypuszczają go na okres próbny, a jak dobrze będzie się sprawować to przedłużą.
- O cholera...-powiedziałem pod nosem, ale pani Jay od razu spojrzała na mnie srogim spojrzeniem- No przepraszam, ale akurat w tej sytuacji taka reakcja jest właściwa- próbowałem się obronić.
- Niall ma rację- powiedział Tommo- Przecież Zayn nie chce mieć z nim nic wspólnego...
- A co on takiego zrobił?- spytała nagle Lottie I wszyscy zamarli, bo nikt nie wiedział co powiedzieć.
Na szczęście z tej niezręcznej sytuacji uratowała mnie Mavis, która akurat zadzwoniła.
Szybko ruszyłem do pokoju Tomlinson'a i wtedy dopiero odebrałem.
- Normalnie nie wiesz jak się cieszę, że zadzwoniłaś- powiedziałem od razu jak odebrałem.
- A to czemu?
- Była trochę niezręczna sytuacja i dzięki tobie już w niej nie uczestniczę.
- No widzisz, powinieneś mnie po stopach całować za to- zaczęła się śmiać.
- Jeszcze czego...
- Dzwonię do ciebie, bo ojciec kupił mi dwa bilety na przyszły mecz golfa, a nie mam z kim iść więc... Może byś ze mną poszedł?
- Mam rozumieć, że to randka?- uśmiechnąłem się cwaniacko pod nosem.
- Jak zwał tak zwał. Jeżeli twoim zdaniem mecz golfa to randka to okej - powiedziała obojętnie- To co? Idziesz?
- No dobra, ale potem pewnie będę miał próbę z chłopakami... A może chcesz wpaść posłuchać?
- Ja?- zdziwiła się- A nie zabiją mnie albo porwą dla okupu?
- Spokojnie, co najwyżej Louis by tak zrobił, ale on już jest ujarzmiony przez pewnego osobnika...
- Skoro mogę to czemu nie- nie wiem dlaczego, ale od razu się uśmiechnąłem pod nosem- To wtedy do jutra blondi!
- Farbowany, jak już- poprawiłem ją, po czym się rozłączyłem.
- Widzę, że wszyscy mamy rozterki miłosne- nagle usłyszałem za sobą Louis'a I ledwo co na zawał nie padłem!
- Człowieku, nie skradaj się tak!- krzyknąłem- A jeśli chodzi o mnie... Nie każdy jest gejem, dla twojej wiadomości.
- Serio? Ja myślałem, że ty i Mendes tylko udajecie przyjaciół- zaczął się śmiać, a po chwili ja razem z nim, bo to może tak na serio wyglądać.
CZYTASZ
Others but similar || Larry ✔
FanfictionNa pierwszy rzut oka dla uczniów jest to zwykła szkoła ze zwykłymi uczniami. Ale czy na pewno? Czy młodzież, kompletnie ze sobą nie związana w żadnym stopniu, może stworzyć coś wielkiego i zyskać przez to sławę? A co, jeśli dwóch kompletnie nie znaj...