5

22.1K 546 92
                                    

Budzę się na czymś miękkim i ciepłym. Gwałtownie podnoszę się z pozycji leżącej, ale po chwili zdaję sobie sprawę, że to nie był najlepszy pomysł. Moja głowa zaraz mi pęknie, przysięgam. Po chwili, uświadamiam sobie co się stało, przed tym zanim trafiłam do tej bogatej sypialni. Turner mnie uśpił. Uśpił mnie jak jakieś zwierzę, kiedy ja próbowałam mu uciec.

Wstaję z łóżka i powoli podchodzę do drzwi, które są lekko uchylone. Wychodzę z pokoju i otwieram pierwsze drzwi po prawo. O dziwo za pierwszym razem odnajduję łazienkę. Wolnym krokiem podążam do dużego lustra który jest nad umywalką. Boże jak ja wyglądam. Moje rozpuszczone włosy są w kompletnym nieładzie, wyglądają jakby walnął w nie piorun. A mój makijaż spłynął razem z łzami. Pozostały tylko smugi i pandzie oczy. Wychodzę z pomieszczenia i kieruje się schodami w dół. Muszę iść do kuchni i napić się czegoś zimnego, mam cholernie sucho w gardle.

Gdy już jestem na samym dole, William siedzi przy stole przy którym jedliśmy obiad. Jest pochłonięty pracą przy laptopie i stertą papierów, która jest przy nim. Nie wiem, gdzie ma jakieś picie. Na stole, ani w kuchni nic nie ma, a przecież nie będę grzebała mu po szafkach.

- Mógłbyś dać mi jakiś zimny sok ? – na skutek mojego głosu, William się wzdrygnął co było śmiesznym widokiem, a na moje usta wkradł się pierwszy uśmiech tego dnia.

- Co cię tak bawi? –zapytał, podnosząc się z krzesła.

- Nic, nic – ale w tym momencie zaczęłam się jeszcze bardziej śmiać, a on patrzył na mnie jak na wariatkę.

- Śmiejesz się z mnie ? – jego ton głosu był poważny, ale po chwili na jego twarzy również zawitał uśmiech.

- Tak – odpowiadam zgodnie z prawdą.

- O, proszę no to co cię tak rozbawiło – podał mi szklane zimnego soku, a potem nalał sobie.

- Wystraszyłeś się mnie – upijam łyk soku.

- Skradałaś się jak złodziej – uśmiecha się do mnie – kiedy ja pracowałem sobie w ciszy.

Stoimy w ciszy, patrząc się na siebie. Boże, czy ja naprawdę z nim rozmawiam, tak normalnie? Kiedy mu się tak długo przyglądam w końcu mogę podziwiać jego urodę. Jest bardzo przystojny.

- Dlaczego mnie porwałeś? Nie mogłeś normalnie zagadać? – te pytanie od tak wymyka się z moich ust.

- Chciałem Cię natychmiast, nie mogłem czekać.

- Zdajesz sobie sprawę, że to przestępstwo? A po drugie, to w ogóle nie powinnam tutaj z tobą stać i sobie rozmawiać – no bo przecież, kto normalny rozmawia ze swoim porywaczem, który Cię dusił i uśpił dwa razy? Nikt, a ja to robię.

- Nino, ja naprawdę nie jestem takim człowiekiem, za którego mnie uważasz. Musisz dać mi tylko szansę.

- Ja... nie wiem – gdzieś w głębi serca czuję, że on nie jest złym człowiekiem.

- Zróbmy tak, dasz mi szanse, poznasz mnie a po trzech miesiącach zdecydujesz czy chcesz ze mną zostać.

- A jeśli nie ? – dopijam resztkę soku i odkładam szklankę do głębokiego zlewu.

- To cię wypuszczę.

- Naprawdę? – nie wierzę, on naprawdę mnie wypuści po tych trzech miesiącach?

- Tak, skarbie, wypuszczę Cię. To co zgadzasz się ?

- Tak.


I właśnie tak zaczyna się wspólne życia Williama i Niny. Czy wyjdzie jej to na dobre? Czy Nina nie zaufała mu zbyt szybko i pochopnie? No cóż,  o tym przekonamy się w kolejnych rozdziałach.


Miłego niedzielnego wieczorku. Do zobaczenia.

Poprawiony.

MIŁOŚĆ MAFIOSAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz