- Boże, Williamku, jak ty się zmieniłeś od naszego spotkania!
Stoję zamurowana jej wyznaniem co do Williama. Spoglądam lekko na Willa i widzę, jak jego ciało się spięło. Blondynka cały czas mu się przygląda nie zwracając uwagi na moją osobę.
- Taak... Trochę się pozmieniało - głos zabiera w końcu William.
Co przede mną ukrywasz?
- Zdecydowanie - uśmiecha się ochoczo, podchodzi jeszcze bliżej do Williama i ściska jego biceps - Przypakowałeś - stwierdza z radością.
Nosz kurwa, nie wytrzymam.
- Przepraszam bardzo, nie wiem czy zauważyłaś, że ja tu też stoję, ale zabierz łapy z ciała mojego mężczyzny i przestań się do niego łasić, bo siebie tego nie życzę, przyjechaliśmy tu po to, by obejrzeć dom, a nie żebyś mogła podrywać mojego faceta - patrzę na nią twardo. Nawet nie mrugnę. Blondi stoi zaszokowana. Patrzę również na Willa, nic się nie odzywając, wie że czeka go rozmowa.
- William, nie mówiłeś, że masz... kobietę - uśmiecha się ponuro do Willa.
- Bo nie muszę się Tobie spowiadać, Alison, a teraz proszę być oprowadziła nas jak należy w końcu to twoja praca, więc wymagam profesjonalności. - Will łapie mnie za rękę i ściska mocno.
- Przepraszam - odpowiada cicho z niechęcią. - Zatem chodźmy. - Alison odwraca się na pięcie i prowadzi do domu.
Jest piękny.
- Podoba ci się? - pyta William, przerwa cieszę w której idziemy.
- Tak, jest taki jaki sobie wyobrażałam - mam duży uśmiech na twarzy.
- Czyli to chyba ten jedyny, zobaczymy jaki jest w środku - wchodzimy po niewielkich schodach. Kobieta otwiera drzwi, a my za nią wchodzimy do środka. Od razu po wejściu otacza mnie przytulna atmosfera. Wchodzimy dalej.
- Tak jak widzicie, pokój dzienny jest połączony z jadalnią i kuchnią, jest jasno i jest dużo przestrzeni, okna na całą ścianę powiększają optycznie pomieszczenie - pokazuje ręką. Dom jest nie umeblowany, więc wychodzi na to, że wszystkim trzeba będzie się zająć.
Blondynka oprowadza nas przez pół godziny, pokazuje i zachęca, ale ja nadal jestem myślami gdzieś indziej.
O jakie spotkanie jej chodziło?
Skąd się znają?
Jak nie Margot to teraz Alison. Ile ich jeszcze będzie?
- Także, dziękuje i jesteśmy w kontakcie - uśmiecha się przez wymuszenie.
- Tak, my również dziękujemy - odpowiadam twardo i jako pierwsza odwracam się na pięcie i kieruje się w stronę samochodu. Will zaraz potem mnie dogania, łapie mnie za ręka, abym tak nie pędziła.
- Zostaw mnie - wyrywam mu rękę, zakładam ręce pod piersiami, zatrzymuje się przy samochodzie i czekam, aż je otworzy. Will staje przy samochodzie, patrzy się na mnie, ale nic nie mówi po prostu otwiera samochód, a po chwili oboje znajdujemy się w środku.
- Nina, to było dawno - zaczyna się tłumaczyć.
- Ile jeszcze ich będzie? - rzucam wściekle - Margot, która była szefem mafii i nie mam z nią żadnych szans, a teraz następna blond szmata Alison, długo się znacie jak widać, nawet mnie nie zauważyła - prycham i opieram się o oparcie fotela, spoglądając w moją boczną szybę.
- Kotek, Margot jest dla mnie nie ważna, ani cała ta Alison. Dla mnie liczysz się tylko ty Nino - zakłada mi włosy za ucho i kładzie swą gorącą dłoń na udzie. - Ostatnie nasze spotkanie dotyczyło krótkiej rozmowy.
- Co cię łączyło z Alison? - pytam wprost, patrzę mu prosto w oczy i czekam na cios, który mi teraz zada.
- Sypialiśmy ze sobą przez rok.
Następny powinien się pojawić w przeciągu dwóch dni.
CZYTASZ
MIŁOŚĆ MAFIOSA
RomanceZakończona Nie pamiętam ile łez wylałam po powrocie z bankietu. Pamiętam tylko ten ból, który rozrywał moją klatkę piersiową na strzępy. Pamiętam również szarpaninę pomiędzy mną, a... Williamem. Pomiędzy czterema ścianami było słychać krzyki, a racz...